Zanim wejdziesz do studia
W życiu każdego muzyka w końcu pojawi się sytuacja, gdy będzie musiał
nagrać coś swojego. Czy to amatorska demówka kapeli, czy profesjonalny
materiał rejestrowany w prawdziwym studiu nagrań. W obu przypadkach należy
pamiętać o paru ważnych sprawach, co zaoszczędzi nerwów, czasu – a to
często wiąże się również z pieniędzmi, oraz przede wszystkim usprawni
pracę, a to już odbije się pozytywnie na jakości nagrań. Wiadomo – mniej
nerwów to więcej energii na tworzenie, a przecież w tym wszystkim chodzi o
efekt końcowy, czyli świetny materiał 🙂
PRZED STUDIEM
Materiał.
Podstawową kwestią jest ustalenie dokładnie – co będziemy nagrywać, jak ma
to brzmieć, jaki jest aranż, jak gramy. W studiu nie będzie czasu na
omawianie, które kawałki warto nagrać oraz sprawy typu “ile razy gramy tutaj
zwrotkę i gdzie wchodzi refren”. Do nagrań przystępujemy z w pełni
ukształtowanym materiałem, każdy zna swoje partie, nie ma niedomówień.
Próby.
Warto zrobić kilka prób stricte pod kątem studyjnym. Gramy numery, które
będziemy nagrywać, z dbałością o każdy szczegół, bo w studiu już nic
się nie ukryje. To jest już ostatni moment, by naprawić wszelkie
niedociągnięcia. Także w domu – każdy musi swoje partie solidnie
przećwiczyć. W studiu dojdzie przecież jeszcze stres i presja czasowa –
biorąc na to poprawkę należy umieć grane partie w 200%! Warto też
ponagrywać się domowymi sposobami (np na kompa) i odsłuchać, krytycznie
oceniając swoją grę. Ćwiczyć, poprawiać. Lepiej wcześniej na spokojnie,
samemu, a do studia po prostu wejść – i zagrać.
Sprzęt.
Do nagrań trzeba przygotować także instrument, by zabrzmiał tam jak
najlepiej. Zalecany jest dokładny przegląd basetli, jeśli trzeba
podstrojenie, pokręcenie śrubkami i poustawianie wszystkiego idealnie. Warto
także założyć nowe, dobrej klasy struny – ale to na conajmniej parę dni
przed nagraniami, żeby strój nie szalał i nie trzeba było na miejscu znów
regulować basówki.
Najlepiej jest grać na swoim instrumencie, do którego jesteśmy
przyzwyczajeni i dobrze go znamy. Jeśli jednak bardzo chcesz pożyczyć na
nagrania lepszy sprzęt, zrób to wcześniej – by mieć dużo czasu na
oswojenie się z nowym basem, zorientowanie gdzie i jak uzyskać dane
brzmienie, przyzwyczaić się. Na swoje pierwsze nagrania w studiu pożyczyłam
dobry pięciostrunowy bas (sama grałam wtedy tylko na czwórce). W końcu
wyszło na to, że nagrania zrobiłam jednak na moim czterostrunowym
precisionie – gdyż nie miałam czasu wcześniej dobrze “zapoznać się” z
pożyczoną piątką, miała zupełnie inną menzurę, rozstaw strun, i po
prostu pewniej czułam się z instrumentem, który dobrze znam. Tak więc –
zadbajcie, by mieć na to czas, a do studia trzeba wchodzić pewnym 🙂
Dobrym pomysłem jest też zabranie tunera, metronomu, dobrych kabli
(najprawdopodobniej na miejscu będzie ich dostatek, ale..), zapasowych baterii
w przypadku aktywnego basu, kompletu strun.
Sprawy formalne.
Upewnijcie się, że wszystko jest jasno umówione i dogadane: od kiedy do
kiedy będzie dla was czas w studiu, że będzie realizator, ewentualne
załatwienie sprzętu (np wzmacniacze), czy każdy ma transport (np perkusista
z bębnami) oraz oczywiście kwestie finansowe. Unikniecie dzięki temu
niepotrzebnych nerwów.
STUDIO
Psychika.
Nagrywanie potrafi być stresem. Zwłaszcza, gdy nie masz dużego
doświadczenia, ale i profesjonaliści, świetnie grający zawodowcy potrafią
złapać nerwa gdy zapali się czerwona lampka. Dlatego zrób wszystko, by
taką ewentualność zminimalizować. Nie przejmuj się, gdy nagranie Twoich
partii trzeba będzie powtarzać – rzadko kiedy wszystko wychodzi za pierwszym
podejściem; za każdym razem podejdź do tego z koncentracją, ale spokojnie i
myśl tylko o tym, by dobrze zabrzmiało.
Trzeba też pamiętać, by w dniu (lub dniach) kiedy nagrywamy pozbyć się
wszelakich rozpraszających nas czynności. Wszystko, co musisz zrobić,
załatwić, nie związanego z nagraniem – jeśli tylko się da, przełóż na
kiedy indziej. W tym czasie masz mieć spokój a umysł skoncentrowany na fajnym
efekcie.
Nie pracujcie też zbyt długo przy jednorazowym podejściu. Jeśli się da,
rozłóżcie to na parę dni pod rząd – najlepiej nie więcej, niż 6 godzin
dziennie. Po pewnym czasie pracy non-stop mózg już się wyłącza i ciężko
coś dobrego stworzyć będąc przemęczonym.
Nagranie.
Dziękujcie niebiosom, jeśli macie kumatego realizatora! A jak nie, to nie
obawiajcie się pewnych rzeczy wyegzekwować – w końcu to wy płacicie za czas
w studiu i jego pracę. Tak więc – podstawowa rzecz to dobre odsłuchy.
Musicie wiedzieć, co jest grane 🙂 Jeśli trzeba, powtarzajcie nagranie partii
które was nie satysfakcjonują. Nie zostawiajcie wpadek do poprawy później
przez komputer. Nagrajcie to tak, jak ma być.
Jeszcze jedna istotna rzecz, to sposób nagrywania. Nagrywa się tzw “na
setkę” lub każdy instrument osobno. W ten pierwszy sposób zdarzyło mi się
nagrywać raz z bigbandem – polega on na tym, że cały zespół nagrywa w tym
samym czasie, kawałki gra od razu całość kapeli. Nagrywaliśmy tak m.in
dlatego, że było nas blisko dwadziescioro – rejestrowanie każdego
instrumentu osobno zajęłoby prawdopodobnie wieki. Częściej jednak nagrywa
się w ten drugi sposób – każdy nagrywa swoją ścieżkę osobno, kawałków
nie muszą grać wszyscy razem. Wysoce istotna jest tutaj kolejność
rejestrowania poszczególnych ścieżek. Najpierw – sekcja, czyli bębny
(najczęściej perkusista gra z metronomem w słuchawkach) oraz do nich bas.
Później do tego dogrywa się resztę, w zależności już od rodzaju
kawałka, na końcu – wokale. Nagranie sekcji jako pierwszej jest kwestią
bardzo ważną, jako że to do niej tajmowo musi dostosować się reszta by
numer stanowił sensowną całość. Dlatego też, jeśli jest możliwość
rozłożenia sesji na parę dni, w pierwszym warto zająć się bębnami i
basem – później mogą sobie odpocząć, po co mają sterczeć w studiu gdy
wykonali już swoją robotę 🙂
To w zasadzie tyle ze spraw, o których należy pamiętać. Jeśli będą
spełnione, zostanie czas i energia na skupieniu się na przyjemności z pracy
w studiu, tworzeniu muzyki a nie zajmowaniu głowy milionem spraw, które
można było załatwić wcześniej. Bo to tak naprawdę nagrywanie to bardzo
przyjemna sprawa 🙂 A o ileż przyjemniejsza, gdy później można posłuchać
gotowej całości, która wyszła świetnie 🙂
Czego i Wam życzę,
Djatri.