Początki gry na instrumencie bezprogowym

Artykuł przedstawia podstawowe wskazówki dla początkujących muzyków, którzy chcą nauczyć się grać na instrumencie bezprogowym, jakim jest gitara basowa fretless. Koncentruje się na znaczeniu intonacji, sposobach na naukę słuchania i wydobywania czystych dźwięków oraz poprawnej lokalizacji dźwięków na podstrunnicy bez markerów.

4078-2qiqrdv.

2244-503b095cafa96f6c00000389.
Z racji, że bassbox jest za mały, żeby tłumaczyć jak zacząć przygodę
bez progów, opiszę pokrótce w tym temacie co robić na starcie swojej gry na
fretlesie i w jaki sposób najłatwiej zacząć ćwiczyć ucho.

KLIK

Przede wszystkim nie ma co się bać markerów na basie – najlepsi zawodowcy
grają na basach z kropkami i kreskami, więc granie na „gołej” podstrunnicy
nie stawia Cię półkę wyżej, po prostu utrudniasz sobie życie. 😉 Jednak
sama kreska nie wystarczy – położenie palca to jedno, ale jeżeli zwrócicie
uwagę sam kierunek i siła nacisku na strunę też potrafi zmienić wysokość
brzmienia. I tu zaczynają się schody, które muzyka nazywa intonacją.

Intonacja to poprawne wydobywanie dźwięku ze względu na jego wysokość –
pojęcie dobrze znane skrzypkom, wiolonczelistom i kontrabasistom (podobno obce
altowiolistom). 😉 Basiści mają o tyle ułatwioną sprawę, że niskie
dźwięki są trochę mniej podatne na fałsze i są te fałsze mniej
słyszalne, ale jednak o czystość dźwięku dbać trzeba i trzeba nauczyć
się słuchać instrumentu, co sprawia wiele trudności osobom, które
„wychowały” się na basie progowym i nie musiały się przejmować zbytnio czy
dźwięk jest czysty, bo wystarczy położyć palec na odpowiednim progu i
już.

Żeby zacząć kształcić nasze ucho pod kątem poprawnej intonacji
powinniśmy zacząć od interwałów najłatwiejszych, a za taki uznajemy
prymę/oktawę. Jeżeli nie mamy markerów na podstrunnicy, to
właśnie te dźwięki, o których zaraz napiszę, będą pierwszymi, które
powinniśmy znaleźć. Zakładam, że mamy bas nastrojony do stroika – nie
polecam stroić „na ucho, do siebie” jeżeli zabieramy się za granie na basie
bezprogowym – warto się wtedy już trzymać dźwięków właściwych, a nie
tych „trochę obok” – nasze ucho zacznie je zapamiętywać od pierwszego
ćwiczenia. 🙂

Wracając do meritum – mamy bas nastrojony do stroika, zakładam, że w
standardzie EADG – pozwala nam to na znalezienie na ucho tych dźwięków na
podstrunnicy – dźwięku E na „siódmym progu” na strunie A, dźwięku A na
„siódmym progu” struny D oraz analogicznie dźwięku D na „siódmym progu”
struny G. Automatycznie widzimy na jakiej wysokości powinien znajdować się
dźwięk H na strunie E – jak skontrolować, czy gramy go dobrze? O tym za
chwilę. 🙂

Analogicznie jesteśmy usłyszeć dźwięki z „piątego progu” – dźwięk A na
strunie E porównujemy z pustą wyższą struną, kolejne struny traktujemy
konsekwentnie. Ostatnim dźwiękiem, który możemy tak znaleźć, jest G na
„trzecim progu” struny E – nie zapominajcie o nim! Całe ćwiczenie na
początku wykonujemy BARDZO powoli dbając o to, by dźwięki współbrzmiały
ze sobą – nie tłumcie pustych strun, pozwólcie im wybrzmieć razem z
porównywanym dźwiękiem i miejcie pewność, że są one identyczne.

OK, w ten sposób uczymy się słuchać dźwięków o tej samej wysokości i o
oktawę wyższych – to najłatwiejsza część. Kolejnym interwałem pod
względem trudności jest kwinta czysta – tu już nie będą
opisywał dokładnie procesu – jest taki sam jak powyżej i od pustych strun
możemy „znaleźć” np.: od E dźwięk H na strunie A. Ale! Możemy też
wyszukiwać konsekwentnie kolejne dźwięki – od wspomnianego w poprzednim
zdaniu H szukamy dźwięku F#/Gb na strunie D, a od niego, oktawę w dół tego
samego dźwięku na strunie E („drugi próg”). Dodatkowo, pojawia nam się
dźwięk C, którego poprawną intonację znajdujemy na podstawie pustej struny
G. Jak znajdziemy dźwięk C, F na strunie E pozostaje formalnością.

Zasada chyba jasna – daje już na początek sporo możliwości przy tylko
dwóch interwałach. Kolejnym, który powinniście wziąć na warsztat, jest
tercja wielka. Ten polecam ćwiczyć też w przewrocie. Co to
jest? To ten sam dźwięk, tylko zagrany z „drugiej strony”. Powiedzmy, że
mamy dźwięk E na strunie A. od niego gramy tercję wielką – dźwięk G# na
strunie D. W przewrocie będzie to G# na strunie E, czyli tak na prawdę
poznajemy interwał seksty małej. Proste? Nie do końca, ale
nikt nie mówił, że takie będzie. 🙂

Dalej wierzę, że dacie radę sobie sami. Kolejnymi interwałami powinny być:
kwarta czysta i tercja mała (też w przewrocie – seksta wielka).
Najtrudniejszymi będą dźwięki nie współbrzmiące czysto – sekundy i
septymy oraz tryton – słyszenie tych interwałów jest zdecydowanie
najtrudniejsze i wymaga (nie przesadzę chyba pisząc to) lat praktyki.

Powodzenia!

Zdjęcie wykorzystane w nagłówku na licencji CC-BY

Autor: Paul Englefield źródło: flickr.com

Podziel się swoją opinią

50 komentarzy

  1. Nuda w pracy? ;D

    Dawid gdzieś schował oceny, a szkoda, bo bym dał z pięć gwiazdek.

  2. @Kapral: Nuda w pracy? ;D

    A tak serio, to chodził za mną taki artykuł od dłuższego czasu, quniq mnie
    tylko sprowokował. 😉

  3. Ja bym zaczął poradnik od tego, że trzeba zdobyć fretlessa,
    łohohohohahahahihialejestemzabawny.

  4. @Kapral: Nagraj do tego jeszcze dideło, naprawdę.

    Aktualnie nie bardzo mam na czym, bo fretlesa sprzedałem na rzecz kontrabasu.
    Do ewentualnego filmiku przydałby się bas z markerami widocznymi z przodu.

  5. Przenosząc temat z bassboxa:

    flażolety nie są nad progami ze względu na strój temperowany, dobrze
    rozumuję?

  6. Tak. Ponadto dochodzi fizyka – struna wisi trochę ponad podstrunnicą i
    potrzebuje miejsca, żeby być dociśniętą – ta przestrzeń przesuwa nam
    trochę miejsce docisku idealnego dźwięku. Nie są to odległości, które w
    praktyce by wiele zmieniały, ale trzeba o nich pamiętać.

    Największą różnicę widać na trzecim progu – każdy może wziąć i
    sprawdzić jak wydobywa się tam flażolet – dźwięk nie pojawi się po
    położeniu palca idealnie nad sztabką trzeciego progu, a troszkę za nią
    (czyli bliżej mostka).

  7. Fakt, o tym nie pomyślałem ;]

    Co do trzeciego progu, to tam chyba jest kilka flażoletów.

  8. Jasne – są pomiędzy trzecim a drugim przynajmniej trzy, ale dokładnie nad
    trzecim progiem – nie wydobędziesz, palec będzie musiał być trochę
    przesunięty w stronę mostka – sprawdź na progowcu. 😉

  9. Dobrze robi granie pajączków na progowcu z dociskaniem strun dokładnie na
    progach – zmienia się trochę kąt ręki i rozciągnięcie palców, potrzebne
    mięśnie się wyrabiają (Pastorius w swojej szkółce wspominał).

  10. Chyba nie dokładnie na prograch tylko odrobinke przed progiem, bo jak
    naciskasz palec to on się rozpłaszcza i najdalej wysunięta część docisku
    palca wtedy wuląduje właśnie na lini progu.

    Akurat se wyciągnąłem z piwnicy stare basidło przerobione na bezprogowca
    😀

  11. Mówicie o dwóch różnych rzeczach – przeczytajcie swoje posty jeszcze raz.
    😉

  12. Super teksior Zakwas. Od dłuższego czasu zabieram się do jakiegoś
    fretlessa, ponieważ 5 lat grałem na wiolonczeli i myślę, że fajnie by mi
    szło. Chciałem zrobić fretlessa ze swojego headlessa, ale za struny to bym
    płacił miliony monet.

  13. Kupujesz flaty raz na dziesięć lat i masz z głowy. Podejrzewam, ze
    wiolonczelowe były droższe. 😉

  14. Steve Bailey w swojej szkole mówi coś w stylu „kolejnym ważnym krokiem w
    nauce gry na bezprogówce są tercje, problem w tym, że pomimo tylu lat
    ćwiczeń i tak ich nie słyszę” :D.

    Jajo – Pastorius mówi o dokładnym graniu nad progami, a nie przed czy za
    nimi. Chodzi o to, żeby grać tak samo precyzyjnie jak wymaga tego
    fretless.

    Zakwasie, a kwarty? To ćwiczenie 3 w kolejności (po oktawach i kwintach). Są
    strasznie trudne, nie tyle do wysłyszenia, co do zagrania. Bardzo ciężko
    jest docisnąć jednym palcem dwie struny tak, żeby równo wybrzmiewały i
    stroiły. Pozostaje ćwiczyć, ćwiczyć i ćwiczyć…

    Tak więc, co do samych ćwiczeń. Oczywiście, jeśli chcesz pograć sam dla
    siebie, ćwicz jak uważasz.

    Jeśli jednak chcesz wyjść ze swojego pokoju i bez wstydu, nie robiąc z
    siebie ofermy, zagrać cokolwiek dla ludzi, musisz liczyć się z
    poświęceniem na ćwiczenia masakrycznie dużej ilości czasu. Ćwiczenia na
    basie bezprogowym są o tyle genialne, że dzięki nim uczysz się wszystkiego
    na raz precyzji, tajmu, dynamiki, ćwiczysz słuch i pokorę. Dlatego na
    efekty, które przychodzą po ogromnie długim czasie trzeba poczekać, są
    jednak warte męczarni i wyrzeczeń. Co ważne, łapiąc później za
    progówkę gra wydaje się banalna! (oczywiście, tylko z pozoru) 🙂

    Na początku swojej przygody z bezprogowcem, jeśli chcesz poćwiczyć grę
    przez godzinę to poświęć ją wyłącznie na ćwiczenie JEDNEGO interwału!
    Jeśli chcesz ćwiczyć 3h rób dokładnie to samo. To bardzo ważne, żeby
    maksymalnie osłuchać się z daną rzeczą. Po kilku miesiącach jest się na
    tyle ogranym, że można zacząć je ze sobą mieszać.

    Myślę, że nie warto też ćwiczyć wibrata od samego początku. Używanie
    go, jest bardzo kuszące, bo sprawia, że brzmi się słodziutko i 10x bardziej
    bezprogowo. Niestety też, w kontekście zespołu, brzmi się totalnie bez
    sensu. Po pierwsze wibrato nie jest nawet w połowie ważne tak bardzo, jak
    dokładne strojenie. Po drugie nie mając wyćwiczonej intonacji, możesz
    wyuczyć w sobie złe nawyki, przez co później będziesz tylko i wyłącznie
    przeszkadzał w graniu zespołowym (np wokaliście!). Jak wiemy doskonale,
    pozbycie się zaćwiczonych błędów jest trudniejsze niż nauka od zera.

    Sam ćwiczyłem intonację codziennie przez ok. 3 miesiące (może więcej- nie
    pamiętam) – dzień w dzień tragicznie nudnymi ćwiczeniami, bywało, że
    zasypiałem nad basem. W tym czasie, nie grałem na basie kompletnie niczego
    innego. Wszystko po to, aby maksymalnie skupiać się na intonacji.

    Bas odebrałem od lutnika we wrześniu, a w grudniu poszedłem na pierwszą
    lekcję wibrata u wiolonczelistki.

    W tej chwili, po półtora roku, jestem w stanie zagrać koncert na
    bezprogówce, gapiąc się non stop na gryf, więc sukcesem żadnym nazwać
    tego nie mogę. W studiu wolałbym się nie pokazywać – całe szczęście nie
    mam z kim 🙂

    a teraz do ćwiczeń, bo dziś jeszcze nie grałem! Dziś na tapecie podwójne
    oktawki.

    Zakwas – flaty we fretlessie ;)?!

  15. Oczywiście, że flaty – mniej selektywne i można bardziej fałszować*!
    ;D

    No i niestety, jest tak jak WoWR pisze – te ćwiczenia są maksymalnie żmudne
    i czasochłonne, a do tego tragicznie wręcz nudne. Całe szczęście w
    kontrabasie można grać trochę bardziej niechlujnie, bo już dawno bym to
    rzucił w cholerę z braku czasu na systematyczne ćwiczenia… 😉

    *A tak serio, to intonacja na strunach z płaską owijką jest łatwiejsza.
    Miałem przez krótki czas roundy we fretlesie i przy glisach ni chu chu nie
    mogłem trafić we właściwy dźwięk tak jak na flatach. Ale to kwestia gustu
    i przyzwyczajenia of korz.

  16. Glisy, fajnie brzmią (bajer jak wibrato), z tym, ze imo są ważniejsze niż
    wibrato już na samym początku gry.

    Dlaczego?

    Dlatego, że jest świetne ćwiczenie na interwały, przy którym możemy też
    ćwiczyć slajdy. Na przykład kwinty: dźwięk H jako pryma i kwinta od niego
    – F#.

    Ćwiczenie rozpoczynamy od nastawienia się psychicznego na długą nudę!
    Najlepiej grać każdy dźwięk pełnymi nutami (jeden dźwięk na takt). Oj,
    będzie się działo! 🙂

    Odpalamy metronom w tempie nie większym niż 60bpm.

    Najpierw, ćwiczymy ten interwał normalnie na 2 strunach, bardzo długo, żeby
    porządnie osłuchać się z tym jak brzmi.

    Można pozwolić pierwszemu dźwiękowi na długie wybrzmiewanie, tak aby było
    dokładnie słychać czy stroimy. Kwinta brzmi mocno więc ćwiczenie tego jest
    przyjemne.



    G | - - | - - |
    D | - 4 | - - |
    A | 2 - | - 9 |
    E | - - | 7 - |

    itd., itd.

    Raz jeszcze polecam granie pełnymi nutami, z maksymalną możliwą
    długością dźwięków.

    Po jakimś czasie zmieniamy sposób grania: używamy tylko jednej struny do
    zagrania obu dźwięków.

    I tutaj pojawia się kilka możliwości jednego ćwiczenia ;). Musimy
    zdecydować, czy chcemy skupić się na graniu slajdów, czy na precyzji
    przeskoków z pozycji na pozycję. Co tyczy się wszystkich z tych wariacji: na
    początku są znikome szanse na dokładne strojenie, ale z czasem – gdy ręka
    nauczy się w którym miejscu gryfu ma się zatrzymać, żeby zagrać dany
    dźwięk (główny cel tych ćwiczeń), zaczyna robić się coraz łatwiej.
    Już po pół roku wychodzi nieźle.


    A | 2 9 | - - |
    E | - - | 7 14|

    itd., itd.

    Wg. mnie precyzja jest ważniejsza. Dlatego, najpierw o niej.

    Po pierwsze: starajmy się grać tak, żeby było słychać jak najmniej
    przydzwięków poza granymi nutami. Jest to strasznie trudne! Pomimo, że
    osiągnięcie kompletnej ciszy między dźwiękami jest nieosiągalne, nie
    można tego zaniedbywać.

    Druga rzecz: przerwa między dźwiękami, w czasie której przesuwamy rękę
    musi być krótka, sam przeskok pewny i dokładny. Palec musi wylądować od
    razu w odpowiednim miejscu, na jego przesunięcie o 1/4 tonu nie mamy czasu.
    Minimalne niestrojenie można poprawić delikatnie przekręcając palec (nie
    przesuwając).

    W tej chwili mamy jeszcze jedną rzecz wartą zwrócenia uwagi: którym palcem
    dociskamy struny.

    Pierwszą opcją jest granie obydwu dźwięków jednym palcem, przez co
    przeskakujemy większe odległości na gryfie. Grając tylko palcem
    wskazującym, w ćwiczeniu oktaw, z pozycji „II” do pozycji XIV” musimy
    przesunąć rękę aż o 12 pełnych pozycji. Jest to strasznie trudne do
    zrobienia w tajmie, dokładając do tego intonację, mamy niezły wysiłek.
    Warto to poćwiczyć, bo przyda się później, gdy będziemy grali bardziej
    skomplikowane rzeczy.

    Grając przeskoki dwoma palcami, jest o tyle łatwiej, że nie musimy
    pokonywać ręką tak dużej odległości. Przy graniu oktawy „wystarczy”, że
    przesuniemy rękę z „II” pozycji na „IX” pozycję, a mały palec będzie już
    we właściwym miejscu – na pozycji „XIV”!

    Ćwiczenie glissów wygląda niemal tak samo, musimy pokonywać ręką duże
    odległości, liczy się precyzja, time, intonacja. Tak samo jak poprzednio,
    ćwiczymy zarówno jednym palcem – opuszki bolą jak cholera 🙂 i dwoma
    palcami. Przy jednym palcu wszystko jest jasne, wybieramy interwał i jeździmy
    po podstrunnicy paluchami. Przy dwóch, musimy zdecydować jak będzie
    wyglądał slajd.

    Czy zaczynamy go pierwszym palcem, a w połowie zmieniamy?

    Czy zaczynamy jednym palcem, a cały slajd gramy drugim?

    A może, gramy pierwszy dźwięk pierwszym palcem, a interwał drugim?

    Możliwości jest wiele…

    Ćwiczenia na jednej strunie są o tyle trudniejsze od poprzednich, że nie
    gramy tu dwudźwięków, ważne jest, aby mieć maksymalnie dobrze osłuchany
    dany interwał.

    Przy ćwiczeniach w tak wolnych tempach najlepszą pomocą jest podkład w
    midi, który zawsze stroi i zawsze gra równo. (sam ćwiczyłem wszystko z
    guitar pro)

    Świetną męczarnią jest też granie slajdów dwudzwięków.

    Zapraszam cwaniaczków do złapania kwinty A i E, a następnie o podjechanie do
    góry o 7 półtonów. :D:D:D

    OJOJOJ…

  17. Świetny tekst, oby takich więcej. Sam dłubię na bezprogowcu ponad dwa lata
    i właśnie od takich ćwiczeń zaczynałem i każdy zaczynać powinien,
    pamiętam jak ślęczałem po 3 godziny nad pentatonikami z podkładem z kompa
    żeby stroić, przez całe 12 tonacji oczywiście 😀 Sądzę że się
    opłacało.

    Nie chcę zakładać nowego tematu więc zapytam tu.

    Mam przyzwoity egzemplarz MusicMana SUB w którym półtora roku temu
    wywaliłem progi i szczeliny po nich zarobiłem fornirem i klejem do drewna
    (znany patent Pastoriousa).

    Bas gada przyzwoicie, można ukręcić ciepły sound jak i growlową szklankę
    (gram na Roundach). Denerwuje mnie natomiast fakt że w niektórych miejscach,
    np. dźwięk g na 12 progu struny g brzęczy podobnie jak ustawi się za niską
    akcję strun. Jestem przekonany, że spowodowane jest to tym, że jeszcze jak
    bas posiadał progi gryf delikatnie wypaczył się w miejscu owych
    brzęczących dźwięków.

    I teraz pytanie do was basoofkowicze, lepiej byłoby jakoś wyrównać
    (delikatnie zeszlifować) podstrunicę (bas posiada palisandrową)

    czy może wymienić na hebanową, np.
    http://www.egitary.pl/?3,podstrunnica-heban-%28bas%29

    Jakieś opinie o tej firmie? Wymieniał ktoś kiedyś podstrunicę? Może
    jacyś lutnicy z mazowieckiego?

    Sory za marudzenie ale jeśli ktoś coś wie to będę wdzięczny za jakieś
    info.

    Próbki dla zainteresowanych:
    http://www.www26.zippyshare.com/v/27069223/file.html

    0:00 – 01:41 kilka groovów dla pokazania mniej więcej brzmienia gitary (bas
    aktywny więc: bas 6/10 sopran 5/10)

    01:41 – 01:57 brzęczenie które jest sednem problemu.

  18. Też tak myślałem. Problem w tym, że żadnego nie znam.

    Zna ktoś jakiegoś z woj. mazowieckiego?

  19. Każdy dobry lutnik odradzi Ci wymianę podstrunnicy – prawdopodobnie wystarczy
    jej szlif i ogólny setup, a wiosło będzie jak nowe. 😉

    Może warto przemyśleć przy okazji lakierowanie tejże?

  20. Zakwas, dlaczego lutnik miałby odradzić wymianę podstrunicy? Z tytułu tego,
    że pewnie wystarczy szlif czy może z racji ryzyka takiego zabiegu? Co masz na
    myśli pisząc setup – krzywizna gryfu jest ok, na mostku też wysokość jest
    ok.

    Lakierowanie? Hmm pewnie drogi zabieg. Oprócz zabezpieczenia drewna pewnie
    rozjaśnia brzmienie. Jeśli się myle to niech ktoś mnie poprawi

  21. Jak zrobisz szlif to setup będzie potrzebny. 😉

    Wymiana podstrunnicy to po prostu bardzo duża ingerencja w wiosło i trzeba
    być w 100% pewnym, że się tego chce i co to da – robić to na zasadzie „w
    sumie, to można by wymienić”, nie przyniesie nic dobrego. Poza tym, jest to
    pracochłonny i czasochłonny zabieg, a co a tym idzie – kosztuje. :]

  22. Właśnie to co napisałeś mnie ostro zniechęca do wymieniania podstrunicy,
    bo szczerze mówiąc bas dla mnie gada z*jeb*ście a jedynym mankamentem jest
    te kilka brzęczących dźwięków no i brak wycięcia w tej części korpusu
    gdzie opieramy o niego prawą łapę (przedramie opiera się o tą część
    korpusu w czasie gry).

    Doświadczenia w takich przeróbkach ala zrób to sam mi nie brakuje (już dwa
    basy tak przerobiłem) więc chyba wezmę i w cholerę zrobię klocek z
    odpowiednim radiusem i wyszlifuję tą podstrunicę.

  23. Nie rób tego sam, bo tylko zniszczysz instrument.

    Zawieź do lutnika zapłać 300zł za szlif podstrunnicy i setup.

    Albo zawieź do Witwy i zapłać 1000zł za szlif podstrunnicy, lakierowanie,
    porządny setup i masę poprawek lutniczych.

  24. Nie sądzę żeby opłacalnym zabiegiem było ładowanie tysiaka w gitarę
    którą kupiłem za ponad dwa 😉

    A propo Witwy wyczytałem że facet wałuje na kasę, nie wiem na ile to jest
    prawdą ale tak wyczytałem 😉

    edit: swoją drogą jestem ciekaw ile taki przykładowo witwa wziąłby za
    wywalenie progów i wypełnienie ich paskami forniru z klejem do drewna
    (zwykła konwersja do fretlessa)?

  25. Robiłem u niego kilka basów, nigdy nie miałem problemu z kasą- ale nie o
    tym ten wątek.

    Za odprogowanie, wstawienie klonowych klocków w miejsce perłowych markerów i
    zajebiste lakierowanie podstrunnicy zapłaciłem u niego 1500, a bas kupiłem
    za 2600zł. Było warto 😀

    SUBy to nie są złe basy, chociaż na Twoich próbkach jest średnio. Myślę,
    że warto dać go profesjonaliście.

  26. a Ty jakie wiosło przerabiałeś?

    propo mojego basa to ma baaardzo stare struny..

  27. Pearl JB
    (www.sphotos-e.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-ash4/295383_407186205994207_1182026613_n.jpg)

  28. o kurka, ten to naprawdę wygląda jak fretted.

    masz może jakieś próbki?

    edit: Jakbys dal rade nagrac coś to będę wdzięczny bo jestem ciekaw jak gada
    takie lepsze wiosło ala jazz bass w wersji fretless. Ja swoj pierwszy bas
    (Sounder :D) ala jazz bass tez przerobilem na fretlessa i muszę przyznac ze jak
    na wiosło za 300zł to naprawdę gada 😀

  29. Wtracajac swoje dwa grosze, zupelnie informacyjnie. Wszystkie Warwicki, nawet
    Rockbassy czy akustyczne Alien, produkowane sa w wersji fretless. Ba, nawet w
    niektorych przypadkach wersja leworeczna fretless w tej samej cenie co normalne
    wersje.

  30. Ostatnio widziałem dobrą recke Warwicka Alien 5 fretless. Naprawde kawał
    dobrego basu. Z brzmiącą struną H (przy akustyku)

  31. Na fretlessie gram tak jak Wy od niedawna i cały czas się uczę. Też
    przesiadłem się po latach grania na progówce i podzielę się swoimi
    doświadczeniami. Moim zdaniem fretlessa nie należy się bać, ale trzeba
    wiedzieć parę rzeczy. Kiedyś miałem bezproga na parę miesięcy i się
    przestraszyłem, bo słyszałem znacznie gorzej niż dziś i nie wiedziałem co
    się dzieje. Sprzedałem. A teraz wróciłem do sprawy i jest znacznie lepiej.
    Markery są moim zdaniem esencjonalne – chyba że jest się Pino. Ja nie
    jestem.

    1) Na fretlessie wbrew złotym „mądrościom basistów” nie gra się ani
    słuchem, ani wzrokiem. Gra się aparatem gry (rekami, palcami, pamięcią
    mięśniową) – czyli prawidłowo ustawioną lewą ręką, przemyślaną
    pozycją kciuka na gryfie (zmiana miejsca ułożenia kciuka zmienia kąt
    ustawienia ręki – a więc na przykład odniesienie postawienia palca
    względem markerów), stałą pozycją instrumentu względem ciała – tak jak
    na wiolonczeli czy kontrabasie.

    Wzrok służy do kontrolowania pozycji ręki względem gryfu/markerów, a
    słuch – określenia poprawności intonacji względem ustawienia ręki,
    kontrolowania nieprecyzyjnie trafionych dźwięków (poprzez „zrolowanie”
    palca) i upewnienie się, że się stroi. Moim zdaniem basista powinien
    wiedzieć najpierw gdzie dźwięki się dokładnie znajdują względem palców
    (zrobić to za pomocą markerów, słuchu lub tunera) i umieć w nie trafić
    – uwzględniając odmienną budowę każdego palca. Potem przychodzi
    koordynacja słuch-wzrok-ręka a potem pamięć mięśniowa. Oczywiście słuch
    musi być przynajmniej przyzwoity – dopóki nie wiesz czy stroisz, kontroluj
    to na każdy inny sposób, jaki możesz. Będziesz zaskoczony jak szybko
    rozwinie Ci się ten względny słuch.

    2) Fretless to instrument bezprogowy, a więc tak jak klasyczne instrumenty
    wymaga metody. Instrumenty klasyczne mają za sobą kilkaset lat metodyki jak
    na nich grać, w tym prace dotyczące zagadnień intonacji (polecam Wrońskiego
    „Zagadnienia gry skrzypcowej”), a basówka – kilkadziesiąt lat metodyki
    pt. „każdy gra po swojemu. Jak gra dobrze, to zostaje nauczycielem w
    jakiejś szkole, kończąc zaocznie lub za flaszkę kurs pedagogiczny”.

    Czyli najpierw trzeba rzecz przemyśleć a potem brać się na granie.
    Przemyśleć sobie w jakiej pozycji będzie się grało (kąt gryfu względem
    ciała, ręki), wybrać wysokość zawieszenia paska i się ich konsekwentnie
    trzymać.

    3) Na dobrą intonację wpływ ma wiele czynników, o których się często
    zapomina – kąt i miejsce ustawienia kciuka jako punktu podparcia względem
    lewej ręki, siła docisku struny (im mocniej dociskasz, tym bardziej
    „rozpłaszcza” się palec – wpływając na wysokość dźwięku),
    poszczególne pozycje. Może być tak, że masz nieświadomy nawyk mocnego
    dociskania gryfu w pierwszych pozycjach i lekko naginając go, zmieniasz
    minimalnie wysokość dźwięku. Moim zdaniem nauka intonacji na tym
    instrumencie powinna przebiegać w kolejności: głowa (jak i gdzie) – ręka
    (pozycja, kąt, palce, intonacja a pozycje) -ucho (stroję czy nie, gdzie jest
    dokładnie dźwięk i co zrobić, żeby się podratować) .

    4) Fretless nie wybacza – jeżeli masz niechlujną technikę lewej ręki z
    progówki (kciuk na gryfie z góry po murzyńsku, nieużywanie któregoś
    palca, salutowanie palcami czyli odrywanie ich od gryfu, granie całą łapą
    jak fabryka dała) czekają Cię dwa lata ćwiczeń intonacyjnych, żeby
    oduczyć się starych i wyrobić sobie prawidłowe nawyki. Jeżeli masz dobrą
    technikę, wyrobienie sobie dobrej intonacji można skrócić, jeżeli do
    sprawy podejdzie się metodycznie.

    5) Żeby nauczyć się słyszenia i stroić trzeba wykorzystywać wszystkie
    możliwości nauki: w początkowym okresie nauki wykorzystywać dobry tuner,
    okazjonalnie kontrolując wysokość dźwięku, ćwiczyć z dronami (czyli
    zawieszonymi nutami generowanymi przez np. elektroniczny tuner), otwartymi
    strunami, grać z nagranymi podkładami i nagraniami, wykorzystywać programy
    (np. intonation doctor), grać po ciemku. Żadna z nich nie jest zła, ale nie
    można polegać tylko na jednej, bo potem i tak staje się z tym instrumentem
    na scenie.

    6) Wibrato to technika ekspresji, środek wyrazu a nie technika gry na tym
    instrumencie. Nie służy maskowaniu złej intonacji i nie powinno być
    nerwowe.

    7) Na fretlessie niemal wszyscy nie stroją. Są tacy, którzy stroją
    praktycznie zawsze (Gary Willis, Jaco), niemal zawsze (Marcus, Pino), nieźle
    (Bona, Steve Bailey – czasami fatalnie, niestety, i inni), czasami (wszyscy
    mi znani basiści, których widziałem na scenie w tym ja) i źle. Nauka gry na
    tym instrumencie to po prostu, dzięki ćwiczeniom zmniejszanie ilości czasu,
    w którym się nie stroi.

    8) Nie podoba mi się metoda Baileya (zwłaszcza, że jest najbardziej sławnym
    niestrojącym basistą) i moim zdaniem, nie powinno się ograniczać nauki na
    fretlessie do nauki interwałów, tylko uczyć się pozycjami, zajmując się
    jedną przez jakiś czas i dopiero przechodząc do następnej. Ćwicząc w tej
    jednej pozycji wszystko – ćwiczenia, pająki, interwały, groove’y.
    Interwały są tylko elementem kształcenia, a nie sposobem.

    Oczywiście, jeżeli chce się tylko „pograć” na fretlessie te rady nie
    mają zastosowania i można uczyć się metodą prób i błędów. Ale mam
    nadzieję, że pomogą tym, którzy podchodzą do sprawy ambitniej.

    Pozdrawiam serdecznie,

    Władek

  32. Widzę, że trochę się nie zrozumieliśmy – metoda interwałowa to wstęp, na
    sam początek gry na instrumencie bezprogowym – nie wyrobisz sobie pamięci
    mięśniowej, jeżeli nie będziesz wiedział gdzie palec postawić. Sposobem
    na granie w kolejnych pozycjach jest właśnie znajdowanie ich na słuch
    poprzez interwały – dopiero potem możemy wyrabiać sobie pamięć
    mięśniową.

    I żeby nie było – z wszystkim co napisałeś się zgadzam – wysokość
    zawieszenia basu powinna być stała, zwłaszcza taka sama przy ćwiczeniach na
    siedząco jak i na stojąco, ale to się odnosi do grania również na
    instrumencie progowym. No i Bailey faktycznie nie jest najlepiej strojącym
    basistą, ale wpływ na takie postrzeganie ma też to, ze niemal zawsze gra ze
    sporą dawką chorusa. 😉

    No i interwały SĄ sposobem ćwiczenia (zarówno jak i elementem całości) co
    opisałem w pierwszym akapicie tego posta – żeby zagrać dajmy na to G-dur na
    kontrabasie najpierw znajduję dźwięk G względem pustej struny, dźwięk A –
    pusta struna, H to tercja wielka od G – znajdziemy, C to kwinta względem
    pustej G, D jest na pustej strunie, E porównujemy z pustą i tylko F# może
    przysporzyć trochę problemów, ale nie popadajmy w skrajności. 😉

    Oczywiście po tych dwóch latach potrafię na kontrabasie zagrać skalę nie
    szukając każdego dźwięku po kolei, tylko ręka już pamięta co robić, ale
    na początku każdy dźwięk musiał być znaleziony!

  33. Granie na fretlessie polega na trafieniu we właściwy dźwięk a nie szukaniu
    go po trafieniu (pomijając mikrodostrojenie w ogniu walki czy delikatne
    falowanie).

    My też się nie do końca zrozumieliśmy bo i ja również zgadzam się z tym,
    co napisałeś. Pamięć mięśniowa jest długofalowym i ostatnim efektem
    całego procesu. Nauka przebiega tak, że uczysz swoją rękę/palce i ucho
    gdzie jest dźwięk. Potem go grasz. Istnieją metody klasyczne nauki
    intonacji, gdzie najpierw „wyobrażasz” sobie prawidłowy dźwięk, potem grasz
    i jeżeli jest „nietrafiony”, nie korygujesz go.

    Grasz go jeszcze raz, już we właściwym miejscu. Dzięki temu nie rozwalasz
    całego procesu uczenia się „trafienia” w fizyczne miejsce na podstrunnicy
    poprzez złe trafianie i korygowanie (czyli powtarzaniu błędu).

    Ja napisałem, że sprawę można sobie ułatwić, znajdując i uświadamiając
    sobie dźwięk – gdzie leży – wcześniej niż zagrasz ten interwał, a nie
    ucząc się żmudną metodą prób i błędów i badania za pomocą interwału
    gdzie ten dźwięk jest. Można to zrobić za pomocą ucha, pustej struny,
    tunera. Wykonując proste ćwiczenie – biorąc sobie na przykład G na strunie
    E i grając go kolei wszystkimi czterema palcami – dzięki temu uświadamiasz
    sobie, w jaki sposób i gdzie względem markera należy postawić każdy palec
    (u mnie na przykład względem miejsca docisku na opuszku wskazujący zawsze
    „wizualnie” znajduje się w pierwszych pozycjach za markerem, a mały – nieco
    „przed” lub „na”).

    skakanie po całym gryfie na początku nauki – poza wynikającym z niego
    kształceniem słuchu – i o tym chyba piszesz – rozbija moim zdaniem cały
    proces uczenia Twojej ręki prawidłowego rozstawu w pozycji.

    Kształcenie słuchu jest zgadzam się pierwszym i najważniejszym elementem
    nauki intonacji, ale nie jest samym procesem nauki intonacji. On już polega na
    fizycznym uczeniu ręki gdzie ma trafiać i ewentualnym korygowaniu metodą
    ucho> (wzrok) >ręka. Dobry słuch sprawia, że wiesz czy stroisz i co z
    tym zrobić.

    Dlatego moim zdaniem intonacji powinno się uczyć przez naukę w kolejnych
    pozycjach a nie skakanie po gryfie. Oczywiście z równoległym i ciągłym
    kształceniem słuchu.

    PS moim zdaniem kontrabas jest ABSOLUTNIE ZUPEŁNIE INNYM instrumentem niż
    basówka. Pełni tą samą rolę w zespole, ale na tym kończą się
    podobieństwa.

    Pozdrowienia!

  34. Jeszcze jako dodatek, podkreślę krótko o co mi chodziło: czysta intonacja
    na gitarze basowej bezprogowej nie jest wynikiem ucha, tylko perfekcyjnej i
    przemyślanej techniki lewej ręki i to jej powinno się poświęcić bardzo
    dużo czasu.

    Jest wielu muzyków-basistów, którzy mają perfekcyjny słuch, a mimo to nie
    grają perfekcyjnie na bezprogu. Ilu wymienicie dobrze grających
    fretlessistów w Polsce? Dlaczego? Bo to jest cały świat metodologii
    dotyczący lewej ręki a nie nauka interwałów, które są tylko jednym z
    ćwiczeń. A gitara basowa nie ma tej metodologii i dlatego DWOMA perfekcyjnie
    grającymi fretlesistami w historii są Jaco i Willis. Bo oni poświęcili
    setki godzin koordynacji oko-ręka i ćwiczeniom lewej ręki.

    Jest wielu kontrabasistów grających czysto, a tylko kilku basistów –
    dlaczego? Bo na fretlessie nie gra się uchem, tylko rękami. Ucho pomaga
    zidentyfikować właściwy i naprawić dźwięk, ale to palce fretlesity
    powinny trafiać – nie jak piorun – zawsze idealnie w to samo miejsce.

    Dlatego KLUCZOWE są na początku zrozumienie
    postawy, ustawienia ręki, jej kąta, umieszczenia, siły docisku opuszków,
    ustawienia kciuka i błędów w technice, które wpływają na brak
    powtarzalności, nieczyste trafianie albo psucie dźwięku. A szkolenie ucha
    powinno iść równolegle, a nie metodą powtarzania błędów. A o
    ćwiczeniach interwałowych, z pustymi strunami i tym co trzeba ćwiczyć –
    można pisać później.

  35. Myślę, że wiem o co ci chodzi, ale też zapominasz, że to artykuł dla
    kompletnie początkujących, a cały czas powołujesz się na przykład wśród
    zawodowców i najlepszych! 😉

  36. 100 procent racji! I apologize!

    ale… pomyśl sobie, że ktoś od dwóch lat męczy się z pływającą
    intonacją, a nie wie na przykład, że w każdej pozycji dociska palce z
    różną siłą lub po zmianie pozycji zupełnie inaczej układa kciuk i
    zmienia kąt ustawienia palców co sprawia, że cały czas gra pod dźwiękiem
    😉

    moim zdaniem po prostu najpierw pomyśleć, potem zrobić a nie odwrotnie
    :)))

    pozdr i świetna robota!

  37. Myślenie to w ogóle pierwsza rzecz którą się powinno robić przy graniu na
    czymkolwiek… 😉

  38. Ciekawa dyskusja. Pan Myszor ma absolutną rację, należy zrozumieć fizyczne
    aspekty grania takie jak właśnie całe spektrum techniki lewej ręki. Prawa
    ręka również ma istotny wpływ na brzmienie i tak samo należy zrozumieć
    fizyczne aspekty wydobywania dźwięku przez nią.

    Bardzo spodobało mi się określenie metodyki grania na progowym basie pt.
    „każdy gra po swojemu” – strzał w dziesiątkę 😉

    Innymi słowy fretless to już nie są żarty. To już nie są ósemki na
    jednym dźwięku w tempie >130.

  39. Siema,podepnę się pod temat jako że lada chwila dojdzie do mnie fretless
    zamówiony u Adriana Maruszczyka.Czy ktoś z Was mógłby mi polecić głowę
    lub combo szczególnie predestynowane do bezprogowca?

    Wiem że temat dotyczy instrumentu ale i kwestie nagłośnienia,myślę
    również warto by było poruszyć,co by wszystko było w jednym miejscu.Z
    góry dzięki,pozdrawiam.

  40. Wydaje mi się, że wzmacniacz nie gra tu jakiejś wielkiej roli,
    najważniejsza sprawa to intonacja i smak w graniu na fretlessie. Ale być
    może jestem w błędzie, jest masa gratów na rynku także..

    Jak dojdzie ci ta gitarka to cyknij jakieś próbki albo jakąś recke basu 😉
    Ciekaw jestem soundu lutniczego fretlessa 🙂

  41. Dosłownie tydzień temu testowaliśmy z kolegą parę wzmacniaczy, jedną z
    gitar które nam w tym pomogły był mój fretless od Maruszczyka.

    Z trzech sprawdzanych głów – Ampeg B2, SWR SM-900 oraz Hand Box Red Fighter –
    przy zerowej korekcji Maruszczyk najlepiej brzmiał na Hand Boxie. Tyle moich
    doświadczeń z rożnymi wzmacniaczami na fretlessie, mam nadzieję że
    pomogłem 🙂

  42. Dzięki,jasne że pomogłeś-jako że zdaje się Hand Box robi,a na pewno
    robił Adrianowi Barabassy-już wiem co mam u niego zamówić,ale spytam go
    jeszcze jak to razem gada,bo tanie te comba nie są.Pozdrawiam

Możliwość komentowania została wyłączona.