Pomysł na stworzenie takiej wielogatunkowej listy albumów, które w jakiś sposób odzwierciedlają oczywiście mój gust muzyczny i są bardzo subiektywnym wyborem, przyszedł do mnie niespodziewanie, aczkolwiek jakiś czas temu. Poniższe zestawienie inspirowane jest artykułami jakie swego czasu pojawiały się w Teraz ROCKu (kto czytał ten wie) 🙂 Bez zbędnego przedłużania przejdę do zaprezentowania listy w kolejności mocno przypadkowej. 1. Mudvayne – L.D.50 Fanom metalu nie trzeba tego albumu przedstawiać. Drugi krążek zespołu Mudvayne nagrany w 2000 roku to nie spacer po parku., utwory na tym krążku są dynamiczne i kopią po uszach aż miło. Ryan Martinie udzielający się na tym krążku w dolnych rejestrach jest mocno tych częstotliwości pozbawiony. Brzmienie tak nietypowe jak i charakterystyczne, warte jest poznania nie tylko przez fanów cięższych brzmień. Najczęściej wymienianym „hitem” z tej płyty jest Dig ze wściekłą, slapowaną partia basu, jednak cała płyta posiada niesamowitą energię i pomimo długiego czasu trwania – ponad 71 minut – nie nudzi się szybko. Zdecydowanie w mojej opinii najlepszy album tej grupy. 2. Oysterhead – The Grand Pecking Order Grać na gitarze basowej i nie znać Lesa Claypoola to tak jak być gitarzystą i nie słyszeć o Hendrixie, to jak być polonistą i nie wiedzieć kim był Adam Mickiewicz, to tak jak być hardcorem i nie spróbować wspinaczki po piorunochronie. Claypool to osobowość wielka w świecie basowym, a album nagrany w towarzystwie tak doborowych muzyków jak Copeland (tak, ten Stewart Copeland z The Police) i Trey Anastasio z Phish musiał okazać się wyśmienity. Wybrałem do tego zestawienia album Ostrygogłowego, gdyż na początek przygody z twórczością Claypoola jest to zdecydowanie najstrawniejszy album w jego dorobku i nie odstraszy potencjalnych fanów tego basowego dziwaka. The Grand Pecking Order nie ma chyba żadnego słabego punktu, najsmutniejsze jest jednak to, że zespół powstał tylko po to by nagrać jedną płytę i zagrać dwa koncerty. 3. -123 min. – Shooba Dooba Trochę funkowych klimatów na liście, ale z dużą domieszką jazzowania i bluesowych dźwięków. W sumie na twórczość Fredrika Janáčka i kolegów trafiłem dzięki basoofce i jego zdjęciu w galerii wrzuconemu przez Śledzia. Niech Was nie zwiedzie mocno obciachowa okładka – to co prezentują na płycie nasi czescy sąsiedzi to funkowe klimaty najwyższych lotów. Bas okładany kciukiem jak i delikatnie traktowany „z palca” pokaże wam co znaczy ciekawy groove, dobrze wkomponowany w utwór – tu za przykład posłużą takie utwory jak I’m in You, czy C’mon back. Jest tu też sporo spokojnych utworów które łatwo wpadają w ucho, a linii basu będziecie się chcieli uczyć i rozkładać je będziecie godzinami – obiecuję. 🙂 4. Charles Mingus – Ah Um W zasadzie chciałem tu umieścić Blues & Roots, ale stwierdziłem, że kompozycje na tej płycie są w sumie bardzie (u)znane i nie będę się aż tak kierował sentymentem przy wyborze. Legenda jazzowego kontrabasu Charles Mingus w swojej szczytowej formie – druga połowa lat pięćdziesiątych była zdecydowanie dla niego udana – wspomniany Blues & Roots (1959 – ten sam rok co Ah Um), Mingus Dynasty (również 1959) Mingus in Wonderland (1959), czy fenomenalny The Clown (1957, Atlantic). Płytę otwiera utwór Better Git It In Your Soul – w moim prywatnym rankingu najlepsze solo na bębnach jakie zostało nagrane w jakimkolwiek studio. Następny na playliście jest standard – Goodbye Pork Pie Hat, który każdy szanujący się muzyk powinien, w mojej opinii, znać. Kompozycji na płycie jest 12 – każda najwyższych lotów, do kanonu jazzu wszedł z tej płyty również utwór Fables of Faubus, który to mój perkusista określił jako „motyw przy którym Różowa Pantera wysiada”. 5. Franz Ferdinand – Franz Ferdinand Kompletna zmiana klimatu. Taneczna rewolucja w muzyce gitarowej koło roku 2004 została zapoczątkowana właśnie przez nich. Wielu z Was pewnie się zdziwi co tu robi taki zespół. Ani to technicznie niezbyt fajne, ani brzmieniowo Robert Hardy nie powala. O co chodzi? O tą taneczność właśnie. Jeżeli chcesz grać na basie tak żeby ludzie przy tym tańczyli to posłuchać FF po prostu musisz. Prostota i genialność linii, które się u nich znajdują powala. Żonglerka akcentami to też bardzo fajna i przyjemna lekcja zwłaszcza dla początkujących basistów, a bardziej doświadczonym zostają beatlesowskie harmonie do rozgryzania. 6. Red Hot Chili Peppers – Blood Sugar Sex Magik W zasadzie o tej płycie napisano już wszystko, dużo i na tym forum. Flea jest wzorem do naśladowania dla kolejnych i kolejnych pokoleń młodych basistów. Oby wzorowali się na tej płycie, zarówno pod względem brzmienia jak i umiejętności tworzenia groovu. Funk-rock pełną gębą. W ogóle ktoś gra na basie i nie zna tej płyty? 7. Inspector Cluzo – Inspector Cluzo Tak, wiem nudny jestem – znowu jakieś funki… Ale za to jakie! Ten francuski duet to dawka potężnego kopa w muzyczny zadek. Myślicie, że bas jest potrzebny w zespole? Utwór Fuck The Bass player pokaże w jak wielkim błędzie żyliście przez tyle lat. Płyta niesamowicie skomponowana, nie ma słabych punktów (no, może poza pierwszym utworem, który jest lekko miałki, ale musiał się tam znaleźć – niech was nie zniechęci czasem!). Płyta którą po przesłuchaniu odpalicie raz jeszcze i z bassem w ręku będzie tworzyć własne linie dla perkusyjno-gitarowego duetu. O ile uznacie, że jeszcze jest tam dla Was miejsce. Płyta dla basisty, który ma ochotę chwilę odpocząć od dolnych rejestrów. 8. Brian Bromberg – Hands „Trzeba umieścić na liście jakiegoś wymiatacza”- pomyślałem. Tylko jakiego? Zrezygnowałem z takich nazwisk jak Wooten, Miller czy Pilichowski na rzecz Bromberga, ze względu na chęć zareklamowania trochę mniej znanego basisty i kontrabasisty. Hands to najnowsza płyta tego amerykańskiego instrumentalisty i producenta muzycznego. Pozycja o tyle ciekawa, bo nagrana w całości tylko na kontrabasie. Znajdziemy tu interpretacje kontrabasowe utworów Beatlesów, Patoriusa, Led Zeppelin, a nawet Ushera. Zaręczam że pierwsze dwa taty z tej płyty sprawią, że ten człowiek zdobędzie wasz „szacun” 9. Kobong – Kobong Polski zespół, nieistniejący już 12 lat jest kultową pozycją w niektórych kręgach. Na pewno nie jest to muzyka łatwa i przyjemna, ale jeżeli grasz jakąkolwiek odmianę metalu, to powinieneś się z tą pozycją zapoznać. Ciekawe, często połamane partie grane głównie slapem na pewno dostarczą inspiracji gustującym w cięższych brzmieniach. Niewątpliwym atutem zespołu jest to, że śpiewają po polsku (chociaż „śpiewają” to określenie trochę na wyrost). Basista zespołu – Bogdan Kondracki – po zakończeniu działalności przez Kobong współpracował jako muzyk chociażby z Andrzejem Smolikiem, a jako producent ze Sweet Noise, czy takimi gwiazdami polskiej sceny rozrywkowej jak Maryla Rodowicz czy Justyna Steczkowska (a to tylko mały fragment naprawdę długiej listy) 10. Wykonawcy Wszelacy – No Bass No Fun Nie mogłem nie zamieścić tutaj płyty, która jest basową perełką na polskim rynku fonograficznym. Projekt zapoczątkowany przez Wojtka Pilichowskiego niedługo doczeka się drugiej odsłony, ale póki co warto zaznajomić się z No Bass No Fun numer jeden. Pełny przekrój przez wszelakie gatunki muzyczne (jest i hip-hop, i funk, i jazz, i klimaty dyskotekowe też są), a w każdym utworze intrygująca, ciekawa linia basu. Muzyczny start na tej płycie mieli tacy osobnicy jak Michał Grott (chociażby Kukulska, Bartosiewicz, Chojnacki) czy Bartek Królik (Sistars, Chylińska, Łąki Łan i parę innych). Posłuchajcie i czekajcie na następną odsłonę wydawnictwa. 🙂 No i to by było na tyle, jeżeli chodzi o moje propozycje. Przypominam, że zestawienie jest bardzo subiektywne – nie zgadzasz się z którąś pozycją? Jedna z powyższych płyt zmieniła Twoje podejście do gry na gitarze basowej? A może masz swój ranking?
średniawka ;/
Średniawka, bo co? :F
ja bym tu włożył zupełnie co innego chociażby Millera, Pastoriusa -co jest
absolutnym standardem nie móciąc o Stanleyu, Larrym, Jammersonie Itp. Może
zrobić coś w formacie 100 kawałków które powinien znać każdy szanujący
się basista. Nie uważam, że nie przesłuchanie płyty mudvayne by mnie
jakoś zgorszyło. Co kto woli:P
No ale każdy wstawiłby co innego. W każdym razie w najbliższym czasie
pewnie zassam te płytki:)
Nie widziałem sensu wrzucania Millera, Pastoriusa, Wootena, Bromberga, Pilicha
i Ścierańskiego jednocześnie do takiego zestawienia.
Chodzi bardziej o poszerzanie horyzontów niż zamykanie się w jednym gatunku.
:>
Z resztą ciężko zamknąć się w 10.
Podawajcie swoje typy z krótkimi uzasadnieniami zamiast psioczyć na to co Wam
podsunąłem 😉
EDIT: mariotd – no właśnie 🙂 Klimaty jazzowe i okołojazzowe prezentowane
są w moim zestawieniu dumnie przez Mingusa i Bromberga 🙂
ale o co kaman w tym temacie ? zakwas po co piszesz o plytach , które Twoim
zdaniem każdy basista powinien znac i wrzucasz to na strone glowna ? to trochę
bez sensu… każdy z nas może mieć diametralnie rozny poglad na te sprawy wiec
pisanie o tym jeszcze w takiej formie jest delikatnie mowiac mocno „orginalnym”
posunieciem…
Nie ma czegoś takiego, jak „to jest to, co musisz znać!!!”, bo nie można
byłoby tego zmieścić w sensowny sposób. Jest tego ZA DUŻO.
Wg mnie to co podał Zakwas dobrze trafia w granie na basie
melodyjne/rytmicznie/technicznie, natomiast Pastorius czy Miller.. To jeszcze
Wooten, Myung, Adam Nitti, etc. etc. etc. i tak można w nieskończoność.
Owszem, nie uważam pisząc powyższe słowa, że nie są oni warci uwagi – sam
ostatnio zwracam się coraz częściej w ich stronę, bo mnie chłopy
rozwalają, a do jazzu trzeba jednak z wiekiem dorastać.. (; nic na
siłę.
I tak to jest już porozbijane na forum w galerii basmenów, Ci wszyscy
„superzajewyk**ści” grający na cudownym instrumencie, jakim jest bas.
I założę się, że każdy pisząc swoje top 10 albumów na pewno nie
napisałby to samo co jakakolwiek inna osoba robiąca to samo, pewnie by się
to pokrywało z sobą w jakiś sposób, ale wątpię, by w większym stopniu
niż paru procentach (;
E: Oczywiście wydaje mnie się, że na sam początek taka playlista byłaby
dobrą aby mieć na czym opierać swoje pierwsze kroki gry na basie. Jednak
takie osobistości jak Pastorius, Miller, etc… wzorować się można, ale nie
każdemu na początku będzie z tym łatwo, nie każdy będzie na początku w
tanie „pojąć” o co im kuźwa chodzi 😀
No, chyba że ktoś ma po prostu talent i to mu naprawdę wychodzi (nie
bokiem).
braQweny – po to żebyś się pytał. Po to żebyście się
mogli podzielić swoimi typami, żeby podsunąć innym ciekawe pozycje, a nie
po to żeby się bzdurnie kłócić :F
Poza tym gdzie napisałem, że „każdy basista powinien te płyty znać”?
Ja wysiadam, róbta co chceta (w ramach regulaminu)
Kapral – a nie mówiłem :>
Dobra, nie w paru procentach!
>:F
Jak widać mamy bardzo ambitne grono basoofkowiczów, to dobrze. 😀
Alain Caron (uzeb), Victor Wooten , Wojtek Pilichowski, Krzysztof
Ścierański,Lary Graham, Mark King itd itd …i cala masa innych znany i mniej
znanych zajawek basowych polecam youtuba odpalic
Zakwas – byłoby bardziej miarodajne w postaci burzy mózgów. Mi tutaj np.
brakuje takich płyt jak:
1. Jaco Pastorius – Jaco pastorius –
Klasyka. Piękne brzmienie, idealne umiejętności.
2. Coś z repertuaru Jamersona
Tego nie muszę chyba uzasadniać.
3. Sistars –
Jako przykład, że polak też potrafi
4. The police – Synchronicity
Granie rzeczy najprostszych jest czasami najlepsze co dobitnie pokazuje ten
album.
5. Marcus Miller – m2
Nagroda dla płyty jazzowej roku… No i Marcus :]
6. Jamiroquai
7. Genesis – któryś z albumów z Peterem Gabrielem
Dla pokazania, że można też tworzyć całkiem przyzwoitą linię basu
grając na gitarze dwugryfowej.
8. King Crimson
Bo przecież Tony Levin nie może zostać pominięty. To co wyczynia,
szczególnie na albumach solowych Gabriela, jest świetne.
No i już się zrobiło przez przypadek 80% listy…
A przy okazji Claypolla inny album bym dał, tak samo jak red hotów.
I już 100%…
ja zamiast płyt wolałbym podać kawałki bo czasem nie całe płyty mi się
podobają. na myśl od razu mi przychodzi takie top 10 (kolejnosc
przypadkowa)
1. „Bernadette”- The four tops (może jeszcze „whats going on” gdzie gra
Jamerson Marvina gaya) Jedne z pierwwszych lini basu, totalny początek,
piękne w swojej prostocie i niesamowicie bujające.
2. „The Chicken”, Come on, come over -Jaco Pastorius -no to już klasyka,jeden
z pierwszych fretlesów i to brzmienie!
3. „Panther, „Free” Millera -Slap brzmienie i technika jak z podręcznika tak
właśnie powinno brzmieć
4. „NIB”, „paranoid” Blach Sabbath” (Geezer) -To jest rock and roll!
5. „Space Cowboy”, „runaway” Jamiroquaia (Zender) -Groove- książkowy
przykład
6. „My name is mud”, „Bob” Les Claypool -Basowy dziwoląg
7. „Killing in the name of”,”Fistfull of steel” Rage Against the machine (Tim
C.) -Za brzmienie i jak dla mnie wzór „rockowego brzmienia basu”
8. „Aeroplane”, „Californication” Red hot chilli peppers -Za świetne
rozpoznawalne linie
9. „School days” Stalneya Clarkea -Za technike brzmienie i koncepcję to jest
„dziadek” basu!
10.”Ace of spades” Motorhead (Lemmy) – Za brzmienie ricka i przesterowanej
lampy
Jakbym tego nie znał to było by mi głupio;d
a ja nadal twierdze ze starczy odpalic youtuba, a reszta sama przyjdzie… co
sklania do refleksji na temat sensu istnienia tego tematu (ile już takich było
milion dwa ??…;/)
a ja jak czytam takie rzeczy od razu mam ochotę wyłączyć komputer i urwać
kabel od internetu… 🙁
a tam średniawka, zawsze warto wyłapywać muzykę wartą polecenia.
Trochę czasu minie zanim zdążę się zapoznać z całym tym wymienionym
materiałem…Na szczęście nie wszystko jest mi obce 😀
Na pewno coś z tego przesłucham, szczególnie zainteresowały mnie pozycje 3
i 10.
Samemu dorzuciłbym coś bardziej przystępnego, np. albumy „Rage Against the
Machine” czy „London Calling” Clashów
Trolololololollo
Naprawdę ludzie nie możecie przyjąć do wiadomości, że to subiektywna
opinia Zakwasa, podejść do tematu pacyfistycznie podając bez ZBĘDNYCH
komentarzy własne typy, zamiast wpadać w święty basowy gniew (TO SIĘ TYCZY
CIEBIE BRAQ).
parę albumów mnie zainteresowało, poznam, skomentuje, podam własną listę
😉
i nie dziwcie się, że w 10 linijkach nie streścicie historii grania na
basie.
Ciekawe typy. Sąsiadów muszę posłuchać, bo nie znam. Tych ciężko
brzmiących nawet nie tknę, bo nie dam rady 😉
pierwszy z trzech filmików
ukazujących to, co grają teraz panowie z -123min. :). Polecam 🙂
Ja generalnie walnął bym tutaj Cosmogenesis Obscury za niebanalne linie basu,
do tego jeszcze oba albumy Necrophagist, epkę Viraemii i Brain Dirlla 🙂
Alfabetycznie:
1. Avishai Cohen – Continuo – cały album,
2. Europe – In The Future To Come,
3. Illusion – Little Bit Faster,
4. Iron Maiden – The Trooper + wszystko oparte na dźwiękach ECDE, czyli 90%
ich twórczości.
5. Jaco Pastorius – The Chicken, Sunday, Birdland, Come On Come Over, etc.
6. Jamiroquai,
7. Kyuss – Gardenia,
8. Leningrad – Only,
9. RHCP – Aeroplane, What It Is,
10. Stone Temple Pilots – Trippin On In A Hole Paper Heart,
11. Tool – 46 & 2,
And so on
and so forth.
Nie we wszędzie powyżej jest nadzwyczajny bas, ale jest taki, że aż się
miło słucha.
Każde tego typu zestawienie z definicji jest SUBIEKTYWNE więc nie rozumiem
tego larum. Np na liście albumów wszechczasów wg magazynu Rolling Stone
drugie miejsce zajmuje „Pet Sounds” Beach Boysów i mniej z tym kontrowersji
niż tutaj. Żaden człowiek na świecie nie jest w stanie przesłuchać
wszystkiego co nagrano do tej pory a już na pewno żaden swoimi typami nie
zadowoli wszystkich. Ja szanuję gust innych i z samej ciekawości posłucham
trzech albumów z listy Zakwasa, o których istnieniu nie miałem pojęcia.
Jeśli chodzi o komentarz do listy rzeczywiście rzuca się w oczy brak
wielkiej trójki (Pastorious, Miller, Wooten). Ale jeśli to ma być lista
albumów a nie muzyków to mogę to zrozumieć. Brakuje mi jednak na tej
liście klasyki bo poza Mingusem wszystko to raczej materiał dość świeży.
A skoro o niej mowa to wcisnąłbym tu jakiś album Crimsonów choćby ze
względu na obecność Johna Wettona czy Tony Levina i ich selektywną
współpracę z perkusją Bruforda.
Hahahahahahahahaha, sorry Latem, ale najprawdopodobniej nie trafiłeś w gusta
zbyt dużej ilości forumowiczów :F
Ale jak dla mnie Obscura (ten fretless… – loff loff!!!), Viraemia czy
Necrophagist to są zespoły warte polecenia jeśli ktoś potrzebuje inspiracji
technicznego, deathmetalowego grania. I tam grają na pewno basiści wnoszący
najwięcej do tego nurtu pod względem linii basu.
Spoko, coś się przesłucha.
Mnie się podoba robota. Opisy dobre, bo przynajmniej wiem co mi się nie
spodoba.
A jak powszechnie wiadmo wszystkim się nie dogodzi.
Np. Monty Python .]
@mariotd
Wiem, że nie trafiłem najprawdopodobniej, ale uważam, że to jest godne
poświęcenia chwili i wsłuchania się w to co wyczynia tam gitara baswa.
Może Viraemia albo Brain Drill to nie muzyka dla zwykłego śmiertelnika, ale
w Obscurze myślę, że każdy znalazł by jakiś smaczek dla siebie 🙂
Niestety z tej dziesiątki mało tu dla mnie ciekawego, przez kilka z tych
płyt zwyczajnie bym nie przebrnął…
Każdy ma jakiś tam gust muzyczny (zakwas ty już wiesz 😉 ) i co uzytkownik to
inna lista.
Dla mnie genialne
lubię takie tematy
choć może to wyglądać jak dziecinada w stylu wolisz BMW czy Audi?
i 10 basów,
i 10 płyt,
i 10 ulubionych muzyków
czy kompletuj swój zespół marzeń!
Ty na basie +
uwielbiam poznawać nowe
lubię takie tematy
Jak dla Mnie:
James Brown
Marvin Gay
The Meters
Otis Reding
Big Fat Mama
Simple Red
Quincy Jones
Stievie Wonder
Chr. Mc Bride
Marcus
Jaco
Haj
Wszystko to jakieś takie miałkie, nudne, bez jaja albo brzmiące jak atak
epilepsji zmiksowany z młotem pneumatycznym(propozycja Latem)… To powinny
być krążki, na których bas swoją grą i brzmieniem tworzy klimat dla
całości ale nie staje się przy tym instrumentem solowym. Ja kierując się
tym kryterium polecam:
1.YES – Fragile
2.Gentle Giant – Free Hand
https://www.youtube.com/watch?v=vMrYSTzqFI8
3.Rush – Hemispheres
https://www.youtube.com/watch?v=78D00dYOBrM
4.King Crimson – Larks Tongues In Aspic
5.King Crimson – RED
Może to tylko połowa ze wspomnianych 10 ale nigdy żadna inna płyta nie
wywarła na mnie takiego wpływu jak te 5 i nie znalazłbym czegoś co mogłoby
się z nimi równać. Każdy z kawałków, które podałem jest czymś do czego
się modlę za każdym razem jak słyszę te partie. Idealne pod względem
aranżacyjnym, technicznym i brzmieniowym.
Jak widać da się i po albumach i po linkach z youtube 😉
To ja może podam nie tyle albumy, co piosenki ;). Kolejność przypadkowa.
1. Emerson Lake & Palmer- Knife Edge (nic skomplikowanego, ale fajnie tam
siedzi ten bas.)
2. Dire Straits- Sultans Of Swing (to samo, co w przypadku ELP, bas świetnie
wpasowuje się w całość i przyjemnie „plumka” w tle.)
3. Iron Maiden- Blood on the worlds hands. (Fajne solo basowe na początku, no
i ogólnie- granie paluchami na preclu, to jest to :D)
4. Motorhead- Ace Of Spades (Dobre pie***lnięcie i tyle :D)
5. Megadeth- Dawn Patrol (świetne brzmienie, krótki ale fajny kawałek oparty
na basie.)
6. Rush- Xanadu (przez post PapyMisia przypomniałem sobie o Rush, a ten
kawałek to jeden z moich ulubionych :D)
7. King Crimson- Epitaph (Genialny klimat, który bas solidnie „podpiera”.)
No to chyba na tyle, jak coś mi się przypomni to dopiszę 😀
Proszę mnie tu nie jeść i nie gryźć za to, że mam taki gust jak mam 😀
Wg mnie lepszą była by lista 100 utworów, na którą złożyły by się
gusta wszystkich forumowiczów, ale to i tak nie doszło by do skutku. 😉
Tutaj się zgodzę zdecydowanie. I jeszcze coś ode mnie
2. Jaco Pastorius – wiadomo, pierwsza płyta
3. Marcus Miller – Silver Rain – nie jest najambitniejsza, ale mnie pchnęła
właśnie do nauki grania kciukiem. Jest też świetna pod względem aranżacji
(z resztą jak wszystkie płyty Marcusa) i doboru kawałków.
https://www.youtube.com/watch?v=mqpxQ1Xf2us
5. KTU – 8 Armed Monkey – bo jest nieźle porąbana, a partie basu/warr guitar
wgniatają w ziemię swego rodzaju „monumentalnością”
https://www.youtube.com/watch?v=xXgssoTVgJo
6. Krzysztof Ścierański – Flying Over – trudna do zdobycia, plastykowa w
brzmieniu do potęgi, ale tak niesamowicie melodyczna, piękna płyta, że
łolaboga!
7. John Mclaughlin – Que Alegria – z Dominikiem DiPiazzą na basie. Płyta,
która się nie nudzie i pokazuje, jak grać widowiskowo i inteligentnie.
https://www.youtube.com/watch?v=kBW1xU560T4
8. Już ktoś wspominał – The Police – Synchronicity.
I tak naprawdę… Przecież basista nie powinien tylko basu słuchać, ale
też innych instrumentów, prawda?
Tak ale wątek o albumach dla samych albumów już był. Teraz raczej pod
kątem basu rozpatrujemy 😉
Eeee racja 😀
Trudno mi wybrać 10 najważniejszych. W ogóle trudno wybrać konkretną
płytę często, ponieważ cała dyskografia danego zespołu / wykonawcy warta
jest uwagi. Na szybko kilka propozycji:
Oteil Burbridge – The Family Secret (dziwne, że zabrakło go tu w spisie –
mega kozak, świetna muzyka)
Jaco – wiadomo
Tribal Tech – wszystko – Gary Willis nie wymaga większych rekomendacji –
mistrzowski skład, klasyka fusion
Joshua Redman – MoodSwing, a szczególnie kawałek headinHome – Christian
McBride na basie gra tam znakomity groove
Miles Davis – The man with the horn – a szczególnie kawałek Fat Time
(perfekcyjne solo Sterna na gitarze i równie perfekcyjny podkład na basie
Marcusa Millera)
i wiele wiele innych 😀
co do albumów które dla mnie maja duze znaczenie.
-Allman Brothers Band – „At Fillmore East” [live]+ 4 pierwsze studyjne +
itd.
-Free – „Fire and Water” , a tak na prawde prawie kazda płyta
https://www.youtube.com/watch?v=_FhCilozomo
-TYA- ulubionej nie mam – każda
-Kings x – „Dogman”
To tak bez zastanawiania głębszego.Oprócz tego wiele,wiele innych płyt,
ciężko zawrzeć się w dziesiątce.