RED HOT CHILI PEPPERS CHORZÓW 03.07.07
3 lipca 2007 A.D. Godzina 2.39 AM. Cicho. Żaden, najmniejszy nawet szmer nie
śmie zaburzyć milczącej powagi tej magicznej nocy. Pośrodku ciszy – ja.
Mały, żałosny człowiek w swej zuchwałości wierzący, że to właśnie
jemu uda się kiedyś znaleźć odpowiedzi na pytania dręczące ludzkość
jeszcze na długo przed sformułowaniem pojęcia filozofii, naukami Platona,
Krycjasza czy Sokratesa. Pytania, które nawiedzają nas właśnie wtedy, gdy w
taką noc jak ta nieopatrznie wyjrzymy przez okno, przypadkiem skierujemy wzrok
na tonące w gwiazdach niebo. Kim jestem? Po co jestem? Czy biały mężczyzna
po 40 może jeszcze grać funka? I to bez heroiny? Nadchodzący wieczór miał
przynieść odpowiedzi przynajmniej na niektóre z tych pytań.
No i wziął i przyniósł. Panowie Anthony Kiedis, JohnFrusciante, Michael
Balzary i Chad Smith okazali się na tyle uprzejmi, by potwierdzić moje
przypuszczenia – biali po 40 bez dopalania najzwyczajniej w świecie NIE SĄ W
STANIE grać funka, ale przynajmniej umieją jeszcze zafundować publice
naprawdę niezłe, rockowe show. Szczerze mówiąc, chyba jedne z najlepszych
jakie dotąd miałem okazję oglądać. Jednak zanim było mi dane
uczestniczyć w tym wiekopomnym wydarzeniu, moja cierpliwość została
wystawiona na poważną próbę. Ale po kolei.
Do stadionu w Chorzowie dotarłem sobie tramwajem około 17.00. Mimo mych
najszczerszych chęci, przed wejściem o 15.00 powstrzymała mnie nie
cierpiąca zwłoki duża margherita w Katowicach. Ale za to o tej porze na
bramkach było już zero tłoku. Ba, w strefie zamkniętej można się było
nawet wysikać bez kolejki! Niezmiernie mnie to uradowało, ponieważ wszystkie
tereny zielone wokół stadionu były obstawione przez policję (ta nie
odstraszyła jednak panów koników. Z podsłuchanej rozmowy wynikało że
średnia cena za bilet na płytę wynosiła około 170zł). Do dodatkowych
udogodnień należały stoiska z coca-colą, wodą mineralną, piwem i pizzą,
wszystko dwa razy droższe niż w sklepie i 8 razy droższe niż w biedronce.
Po wejściu na stadion okazało się że nie ma szans na dobicie się pod samą
scenę, ponieważ wydzielono tam specjalną strefę dla najgorliwszych fanów
koczujących przy wejściach od marca i musiałem się zadowolić wygodnym
miejscem jakieś 40 metrów od niej. Mniej więcej po 10 minutach moje
niewyczerpane pokłady anielskiej cierpliwości, wystawione na działanie
słońca i pierdzielonej katowickiej margherity z ostrym sosem zaczęły się
wyczerpywać. A do pierwszego supportu została jeszcze ponad godzina…
Pierwszy support… Zaczęło się nieźle, bo od skąpo ubranych pań. Potem
na scenę wyszedł Mickey Avalon. Taaak…. Niezbyt znany w
naszym kraju, dość kontrowersyjny amerykański raper. Daruję sobie
komentarze w stylu „gdzie było LPR kiedy naprawdę ich potrzebowaliśmy”
albo „już wiem czemu zabierali korki od butelek na wejściach” albo… A.
No tak. Miałem sobie darować. W każdym razie, niezależnie od tego jak się
zaprezentował, jak bardzo tam nie pasował – wrodzone sk******ństwo
Polaków po raz kolejny przyćmiło wszystko. W kierunku biednego Mikiego
poleciały spierdalaje, buuu’y, międzynarodowe znaki przyjaźni i jakieś
plastikowe butelki. A któż mógł być bardziej gorliwy w czynieniu zła
jeśli nie zbuntowane nastolatki noszące na co dzień naszywki metaliki? Wiem
jedno – dopóki nie nauczymy się trochę kultury, nie liczmy na częste
wizyty gwiazd pokroju RHCP w Polsce. Miki za to zaimponował mi swoją
postawą, bo został na scenie do końca, rzucając co chwila radosne „aj low
ju polend”, jak gdyby nic sobie nie robił z tego życzliwego przyjęcia.
A potem znowu oczekiwanie. Dopiero kolo 19.30 zaczął kolejny support –
Jet (nie, to nie toto z eurowizji! :D). Nie był jakiś znowu
szczególnie ciekawy, a wręcz ustępował Mikiemu z racji braku lasek. Takie
zwykłe, amerykańskie rock&rollowe granie. Ale gdy tylko młodociani
pseudofani RHCP usłyszeli że Jareczek o aparycji Johna Lennona wdepnął
fuzza, uśmiech zawitał na ich twarzach. Ogólnie publiczność bawiła się
dobrze, ale i tak wszyscy z niecierpliwością oczekiwali wejścia gwiazdy
wieczoru…
Red Hot Chili Peppers. Po paru owacjach dla technicznych,
60-tysięczny tłum doczekał wreszcie chwili gdy na scenie pojawili się Flea,
John i Chad. Nie mogliśmy sobie z kolegą odmówić drobnej wymiany uwag co do
wyglądu Frusciante, na którego twarzy rysowała się cała historia życia
wielkiego gitarzysty, narkomana który przeszedł śmierć kliniczną i
kurację odwykową, wielkiego gitarzysty po krótkiej przerwie w byciu wielkim
gitarzystą, malarza i autora 8 albumów studyjnych. Sugestia że to mogą być
jednak zmarszczki spotkała się z interwencją stojącego za nami pana:
„Chłopaki, litości, to mój rocznik jest!”. Co by nie mówić, John
wyglądał na nieco… że tak powiem… napoczętego zębem czasu, ale
przystaliśmy na wersję że miał ciężką noc. Chyba za młody jeszcze jest
żeby dotrzymać tempa kolegom z zespołu! Na szczęście tylko poza sceną.
Krótkie improwizowane intro pokazało na co go stać, a jakby komuś było
mało, wybiegł Anthony w prześcieradle i chłopaki walnęli od razu z grubej
rury – Can’t Stop. Już po pierwszych dźwiękach na płycie rozpętało się
prawdziwe piekło. Kilkutysięczny tłum ludzi zjednoczonych w rozpaczliwej
walce o to by nie dać się przewrócić kilkutysięcznemu tłumowi
próbujących ich przewrócić ludzi którzy byli z kolei przewracani przez
tych pierwszych, którzy przewracali drugich. No mniej więcej coś takiego…
Ale chłopakom na scenie to nie wystarczyło! Musieli wyjechać jeszcze z
coverem Toma Petty’ego Dani California! 😛 Potem kolejno Scar Tissue, cover
Ramones – Havana Affair, Readymade, Throw Away Your Television, po czym
chłopaki zostawili biednego Johna na scenie samego i kazali grać Songbird.
Nooo i jak się set tak przyjemnie zaczynał układać, to wyskoczyli z
wybitnie popowym Snow, moim zdaniem najgorszym utworem w ich dorobku. Ale z
racji na chwytliwe melodyjki, kawałek spotkał się z gorącym przyjęciem i
doskonale sprawdził na koncercie. Następnie dali mi trochę odpocząć od
Stadium Arcadium grając This Velvet Glove i Emit Remmus. I znowu – So Much
I. She’s Only 18. Nie żebym się nie spodziewał takiego zestawu, to w
końcu trasa promująca ten album, ale doprawdy nie rozumiem czemu Red Hoci
praktycznie nie grywają na koncertach kawałków ze starszych płyt, jedynym
sensownym wyjaśnieniem jest chyba tylko te z dziadami i heroiną. Kiedy Flea
zaczął wstępik na basie i zapowiadało się już że zagrają Around The
World, jakimś cudem wyszło im Don’t Forget Me. Noo to był cios poniżej
pasa! I nie ma co się wykręcać heroiną albo wiekiem! Dosłownie jak w tym
kawale z miało być „podaj mi sól”, a wyszło „spieprzyłaś mi pół
życia”! Na pocieszenie zagrali Californication poprzedzone przyjemnym,
częściowo jammowanym intro i By The Way – hiciory niesamowicie chwytliwe, a
jednak na poziomie. Ech ten Snow 😛 A, no i chwała im za to że Zephyr Song
sobie darowali! Po By The Way zaczęła się cała ta szopka ze schodzeniem ze
sceny. Jakby nie wiedzieli że będziemy chcieć więcej. Na deski wrócił
Chad z Joshem Klinghofferem który wcześniej w kilku kawałkach wspierał
Johna na gitarze. Razem zagrali bardzo ciekawe solo na perkusji, a Flea
pędząc na scenę chwycił w pośpiechu trąbkę zamiast basu i nim się
zorientował, było za późno. Nie pozostało mu nic innego jak wydmuchać na
niej jakąś solówkę, co zaowocowało jednym z najciekawszych muzycznie
motywów tego wieczoru. Potem przyszła kolej na Soul To Squeeze iiii… Power
of Equality! Miła niespodzianka! Na koniec jeszcze – to co tygrysy lubią
najbardziej! Długi jam, bardzo rockowy i pełen ekspresji. Może troszkę zbyt
gęsty jak na warunki koncertowe, ale i tak należy pochwalić nagłośnienie
RHCP! Szczególnie bas i perkusja brzmiały niezwykle wyraźnie. To zależało
też na pewno od miejsca na stadionie, ale miałem wrażenie że Frusciante
jest minimalnie za cicho. Brawa należą się także Anthony’emu – nie
spodziewałem się że jego wokal na żywo jest taki dobry, na moje, niewiele
co prawda warte ucho, wszystko wyśpiewał czysto i swobodnie.
I to by było na tyle jeśli o koncert chodzi. Po jego zakończeniu pozostało
mi jedynie wydostać się ze stadionu, wbić do przepełnionego tramwaju do
Katowic i przeczekać sobie na dworcu do 4.30 na najbliższy pociąg
pospieszny… Sporo czasu na ochłonięcie po tym niesamowitym widowisku.
Wreszcie jakaś obiektywna relacja 😀
Ja myślałem, że Mickey miał stać na scenie ze dwa razy dłużej 😛
Zajebista relacja 😀
Kolega raczy być zbytnim optymistą.
Ja na tym koncercie widziałem jedynie czterech nieźle brzmiących,
przynudzających nieciekawymi na siłę improwizacjami obojętnych na wszystko
i wszystkich znudzonych czterdziestolatków.
Wyszedłem rozczarowany, zniesmaczony jak i większość z tych dziesiątek
tysięcy z którymi się mijałem na stadionie, poza nim, na parkingach w
oczekiwaniu na rozładowanie korka. Nikt nie był zadowolony. Raczej
zażenowany.
Kiepski koncert z dobrym nagłośnieniem.
Faktycznie, trzeba być chyba odurzonym przez kilkugodzinne skakanie w
ścisku na płycie wśród decybeli żeby takie „coś” uznać za wydarzenie.Bez
przesady.
Byłem na wielu koncertach na Śląskim i nigdy ludzie w takiej ilości w
milczeniu i z takim zażenowaniem nie opuszczali stadionu.
Nawet nie chodzi już o granie hiciorów sprzed lat, co do których 80% ludzi
na stadionie miało żywe wspomnienia… ale o brak zwykłej kultury u RHCP, o
olewactwo, pseudogwiazdorstwo, zwyczajnie chamskie zejście ze sceny.
Byłem, widziałem i… więcej na nich nie pójdę, szkoda czasu.
Żywe granie, zywy koncert ma swoje prawa, których większość RHCP niestety
złamali.
nie podzielam twojego zdania. nie grali wcale dużo numerow ze stadium arcadium.
ze 3 może. w ogóle set lista była zajebista. a szacunek nalezy się anthonemu ale
nie za to ze spiewal czysto bo z tego co pamietam to wokalnie nie bardzo dawal
rade ale ale ! miał zapalenie oskrzeli czy costam. wiec wiesz 😛 no z reszta
się zgadzam. było zajebiscie 😀
ps.
itp.
mialo być zabawnie i z dziennikarskim zacieciem ? nie wyszlo 😀
edit:
a czego ty się spodziwales ? listow gratulacyjnych ze przyjechales ,wlazenia w
dupe miedzy kawalkami i tekstow poland iz de best god bles jor prezident ? no
litosci. po prostu zagrali kawal dobrej muzyki. a to chyba jest wazne na
koncertach.
paaaaanie .. takie rzeczy to tylko w erze.
Taaaak, właśnie tak mialo być! 😀 wybacz ze Ci nie dogodzilem!
Ja za to byłem wielce uradowany że w ogole zechcieli wyjść na scene dla
takiej ch****ej publiczności. A Ty drogi kolego zarzucasz brak kultury RHCP?
Zabawne. Czyzby wszyscy oczekiwali że Anthony będzie skakał po scenie
wykrzykując „kochamy was, jestescie zajebiści?” A z tą większośćią chyba
„trochę” przesadziłeś, ale wiadomo że zawsze znajdą się jacyś
malkontenci. Ja byłem bardzo zadowolony, przede wszystkim dlatego że
jechałem tam z nastawieniem że będzie to koncert promujący Stadium Arcadium
i z tego powodu jest z góry spisany na straty. Tym czasem moje oczekiwania
przerósł!
Dla mnie to takie oczekiwania względem zespołu właśnie są grubo
przesadzone. Przecież dla nich to było n-te miasto na trasie, do którego
zawitali, nie ma powodu, żeby akurat tą publiczność traktowali wyjątkowo,
szczególnie po tym, jak się odniosła do tego białego rapera…
Ja nie byłem na koncercie, widziałem tylko filmiki na youtubie. Wyglądało
to strasznie drętwo, jakoś inaczej sobie wyobrażałem koncert RHCP
(oczywiście filmik zapewne nie oddaje całej atmosfery). Poza tym gdybym
wydał na bilet 170zł i byłby to pierwszy albo jeden z pierwszych koncertów
w moim życiu, też bym pewnie mówił, że było zaj***cie.
Stary, ale ten koncert był dobry za 115 a nie za 170zł ;} 170 kosztowaly
miejsca na trybunach i chyba rzeczywiście narzekaja teraz te osoby , które je
kupily i się sfrajerowały.
I myślę że jest wręcz przeciwnie – osoby które pierwszy raz były na
koncercie oczekiwały cudów i się zawiodły.
Poza tym, z każdym koncertem, bez wyjątku, jest tak, że jak ktoś nie chce
się dobrze bawić, to się nie będzie dobrze bawił. Amen.
o i tu się zajebiscie zgadzam. po prostu kurde no tak to jest jak ktoś widzi
kogos waznego pierwszy raz od dlugiego czasu (znajac w tym przypadku jego
tworczosc). ze zwyklych ludzi kochajacych grac muzykę robi się niewiadomo co.
tzn chodzi mi o to ze ludzie potem sa zawiedzeni… niewiadomo czego się
spodziewaja.
to jest właśnie zastanawiajace jak ludzie mogą isc naprzyklad na krajową (jak
dla mnie beznadziejna) Come i mowic ze to swietny koncert i w ogóle genialna
muzyka ,wybitni artysci ,a na koncert RHCP psioczyc. jak dla mnie to podejscie
rodem z LPR no ale mniejsza o to.
Ja tylko powiem, że zanim się głupoty napisze to może polecam najpierw
obejrzeć kilka koncertów na żywo, np. koncerty U2, Metallica, Linkin Park,
Sting, Depeche Mode, a potem to możemy sobie podyskutować o zachowaniu
wybitnych artystów i fajnych koncertach 😛
Bycie wielkim muzykiem wcale nie wyklucza bycia bucem. A bycie kimś wielkim
kto roztacza fajną atmosferę to po prostu zachowanie in plus i nikomu tu nie
chodzi o jakieś pedalskie okrzyki „kocham was, jesteście zajebiści” czy
czytanie z kartki koślawo po polsku.
Jest klimat albo nie.
Na szczescie nie jestem ortodoksyjnym fanem RHCP i staram się obiektywnie
ocenić to „wykonanie artystyczne”, ale mam wrażenie że jakby Flea
ściągnął gacie i zagrał numer na własnej d*pie klepiąc się po niej
radośnie przy wtórze smarkania i plucia Antosia do mikrofonu, to też byście
uznali to za zaje…ste i odkrywcze i niesamowite i kilka dni później na
własnych próbach próbowali zrobić coś podobnego 🙂
Heh, no to byśmy się naoglądali wybitnych artystów
jakbyśmy poszli na Metallikę albo Linkin Park. Jeśli dla Ciebie ważniejszy
jest szoł od muzyki to koniecznie powinieneś wybrać się kiedyś do cyrku!
Tam to jest dopiero zabawa! 😀 Naprawde polecam, a i bilety są tańsze!
Jakby to zrobili ciekawie rytmicznie to nie wykluczone że uznałbym to za
odkrywcze i zaje…ste.
No właśnie Aarth w tym problem ,ze red hoci w chorzowie wyszli i zagrali bez
zadnej wazeliny kawał dobrej muzyki przy ktorej spora wiekszosc audytorium
bawila się genialnie a czesc z nich była w niebo wzieta (to się pisze razem czy
oddzielnie). Ta muzyka jest pełna ciepła i zajebistej energii. Ona sama
wystarcza do tworzenia tej atmosfery.
Ja osobiscie uwazam Linkin Park za komercyjne gówno tak samo Metallice od paru
dobrych lat (U2 akurat to klasyka ale nic zajebistego … jadą po renomie).
Depeche Mode wg. mnie jadą pod kotleta. Tacy ludzie muszą się jakoś
specjalnie pokazywac na scenie udając charyzmatycznych spoko typów. Tylko ,ze
trzeba pamietac ze kurde no ta j*bana komercja plynaca z MTV to nie wszystko.
Liczy się jeszce jedna mala ,zapomniana rzecz nazywana muzyką.
…no ale to tylko gadka o gustach 🙂
Podsumowujac. RHCP grają na najwyższym możliwym poziomie muzykę popularna.
Czy skacza z d*pami na wierzchu ,czy ledwo się ruszaja na scenie są w wielu
kwestiach nie do wyjęcia.
Ja miałam to szczęście, że znalazłam się w tym extra sektorze pod sceną,
ale przyznam że tuż pod samymi barierkami ludzie tak się pchali, że cudem
wyszłam z tamtąd bez złamanych żeber 😉
Co do muzyki to mi też brakowało jakichkolwiek pozycji z najstarszych płyt,
które jak dla mnie są najbardziej zwariowane i stanowią dla mnie
kwintesencje stylu red hotów. Nie oszukujmy się stali się znani dzięki
późniejszym płytom, ale mogliby grać też coś starszego. Poza tym
zastanawiam się czy grają coś jeszcze z One Hot Minute, czy akurat taki
niefart miałam, że wtedy nie zagrali..Mimo wszystko każdy kto był na
kocercie przyzna (mimo małego olewactwa publicności przez Antka;) i tego, że
nie zagrali tego wszystkiego co np JA chciałam;), warto było przyjechać
zobaczyć i posłuchać red hotów na żywo. Oby to nie był pierwszy i ostatni
raz
A tak w ogóle to jak dla mnie duży plus za Havana Affair, zupełnie nowe
oblicze utworu Ramonesów (oki może nieco zbyt wygładzone ale mi się bardzo
podoba).
pozdrawiam
Wiadome było, że nie zagrają nic ze starszych płyt, oprócz BSSM, bo jak to
stwierdził sam Frusciante „muzyka ze starszych płyt i z One Hot Minute, nie
pasuje do aktualnego stylu RHCP” Czasami oczywiście uda im się zagrać coś
starszego np. Me & my friends, jednak to jest tylko i wyłącznie wyjątek
potwierdzający regułę. Nie da się ukryć, że RHCP stało się aż za
bardzo komercyjne i zamiast grać jeb**ęte funkowo-rockowe kawałki, to wolą
zagrać coś bardziej popowego co spodoba się większej ilości ludzi.
Niestety, ale komercja jest symbolem starzenia się zespołu i chęci
zarobienia tylko kasy.
Chciałbym dodać, że Mickey po tym jak włożył sobie tampon do nosa,
dostał kabanosem i to, że w Polsce chyba najłagodniej publika przyjęła
(patrząc po innych koncertach)
Widać było, że John miał uśmiech na twarzy, no po prostu cieszył się,
Fli dawał czadu, Chad też nie był jakiś obojętny, Anthony miał po prostu
depresje, lub zmęczenie go złapało przy takiej trasie , trochę zrozumienia
ludzie. I tak trochę poszalał i szczerze podziękował a wy
się czepiacie, jakbyście znienawidzili ich przez ten koncert @,@
___________________________________
Knock Knock, Get in Funky ^^
Spluker akurat U2 dają zawsze świetne koncerty, jeszcze nie słyszałem,
żeby ktoś się po ich występie negatywnie wypowiadał.
Troszke żeśta przegięli z Porównaniem fanów Comy do sympatyków LPRu.
Twórczość RHCP jest mi znana o wiele dłużej, mimo wszystko nie wzbudza u
mnie takich emocji jak Coma (tak, możecie mnie ukrzyżować). Oba te zespoły
nie są mi jakoś specjalnie bliskie, mimo to trochę mnie to porównanie
zagięło.
Gdybym miał opisac ten koncert, wrazenia i opinie z nim zwiazane zrobil bym
właśnie w ten sposob. Dla mnie to był dobry koncert, z ciekawymi przygodami po
drodze.
ps
w niedziele 15 lipca o 22.05 na TVN będzie retransmisja z koncertu, oraz 20
lipca o 01.05 powtorka na tym samym kanale.
—————————————————-
( :: [======== bass oR die ========] :: )
….dla mnie było ogolnie:
-slicznie
-pieknie
-cudownie
-genialnie
-uroczo
pod scena było:
-slicznie
-pieknie
-cudownie
-genialnie
-uroczo
rhcp zagrali:
-slicznie
-pieknie
-cudownie
-genialnie
-uroczo
BTW no i mam palke chada 🙂
KUL !
urbanku
Przesliczna relacja 😀 gratulajce 😀
Ja nie bylem na koncercie , ale ogolnie mogę powiedziec ze relacja jest
napisana ksiazkowo i mi się właśnie taki rodzaj przekazywania informacji i
przezyc bardzo podoba 🙂
***Każdy krok niesie pokój***
Jakby „Kalifornizacja” była napisana tak, jak Urban raczył zaspokoić nasze
pragnienia dotyczące przeczytania ciekawej recenzji, to byłbym z tej
książki bardzo zadowolony 😉
Co do publiczności… Może akurat źle mnie tłum poprowadził, ale trafiłem
w centrum snobów, którzy 3/4 koncertu trzymali ręce w kieszeni i patrzyli na
Wielki Ekran. Tak jak ktoś powiedział: Jak ktoś nie chce się dobrze bawić,
to nie będzie. Ja się mimo „straconej pozycji” bawiłem znakomicie 🙂
Koncert widziałem, podobnie jak Pearl Jam 13.07 i grungeowe dziadki wypadły
zdecydowanie lepiej w moim odczuciu
ja nie byłem na koncercie niestety… ale właśnie widziałem urywki w TV… i
albo telewizja potrafi wszystko upiekszać albo przesadzacie z tym opieprzaniem
RHCP bo całkiem przyjemnie to wygladało 😉
ja tez właśnie obejrzałem. Dali z*ebiście czadu! No i Anthony się
pożegnał, bardzo ciepło, bez sztucznego w d*pę włażenia.
Terz oglondauem i byuo caukiem fainie , tylko szkoda rze nie pusicili Fliego
jak gra na tronmbce 😀
———————————————————–
The world I love
The tears I drop
To be part of
The wave cant stop
Ever wonder if its all for you
było naprawdę super. Anthony był chory, a mimo tego zaśpiewał wspaniale –
oszczędzał siły na mówieniu i bardzo dobrze – gorzej jakby co piosenkę
krzyczał, jacy jesteśmy super ale nie miał siły śpiewać. Chwała mu
w ogóle za wyjście na scene. Flea powiedział wspaniały tekst do nas, John
grał dla nas tak jakby grał dla swojej dziewczyny – włożył w muzykę
całego siebie, podobnie jak Chad, który zagrał solówkę dla nas, zamiast
się popisywać (wtedy by zagrał bez Josha). Set był naprawdę świetnie
dobrany, Hey Oh może być uznany za komercje przez wielu, jednak jest to
świetny utwór koncertowy ponieważ cała publiczność może śpiewać go z
nimi. Aha, jeszcze fani byli zawiedzenie Anthonym po koncercie z dwóch
względów: 1. nikt wtedy nie wiedział o chorobie, 2. większość ludzi nie
słyszała jego podziękowania…bo tłum akurat krzyczał- ja to
podziękowanie zobaczyłem dopiero w TV.
Znajoma szwędała się po koncercie koło ich hotelu, gdzie ich zastała
wychodzących z autokarów. No i świetna była reakcja Johna, gdy owa
dziewczyna zaczęła na jego widok piszczeć: Zpeszył się i zawstydził jak
dziecko, więc chciał wrócić do autokaru, ale wysiadało z niego więcej
ludzi, toteż mu się nie udało 😛
Hah w TV koncert wypadł nawet nawet, tylko szkoda ze był taki pociety. Troche
załuje ze nie byłem na miejscu bo myślę ze bawilbym się dobrze ;p
emeceeel nie wierze Ci ;DDDD jeśli tak to gdzie, modulsek Fli, z podpisem dla
mnie xDDDDDDDD ;]
___________________________________
Knock Knock, Get in Funky ^^
To nie moja relacja 😛
Mam dwóch kumpli którzy byli na koncercie. Jeden powiedział że koncert
wporzo, Antek jakby nieco za sztywno i może za wcześnie się pożegnał. Nie
bardzo mu to przeszkadzało ale nieco odniósł takie wrażenie (nie on jeden
jak czytam).
Drugi zachwycał się bardzo Chadem (sam jest gitarzystą kochającym Fru ;] )
oczywiście jakieś solo i jamy Johna, grą Flea i śpiewem Antka. Mówił że
szczerze to teraz chciałby jeździć na każdy ich koncert i to oglądać.
Ogólnie słyszalem: dobre show, dobra muzyka, dobra atmosfera. Oglądając na
MTV taki program o RHCP był kawałek wywiadu gdzie Flea powiedział coś w
stylu ,,Jeśli nie podoba się komuś Stadium Arcadium to tak naprawdę nie
kocha ich muzyki tak do końca”. Oczywiście poprzekręcałem ale chodziło oto
że SA to część ich i to jest to co oni chcą grać.
Ja oglądałem na TVN o 1 w nocy ,,retransmisję z koncertu”. Czyli kilka
piosenek (żadnego intra, jamów itd) i już. Zawiodłem się na TVNie…
Obejżałbym chętnie calutki koncert w TV. Fakt, nie to samo ale zawsze coś.
Ale never mind, nie otym miałem mówić.
Widziałem że chłopcy miali wielki fun grając i mieli radochę. Antek
rzeczywiście jakoś taki bladawy był ale w sumie też dobrze śpiewał.
Frusciante ciągle z uśmiechem od ucha do ucha a Flea jak zawsze robił show.
(podobało mi się jak staną przed jakimś technikiem czy kimś który stał
na baczność z rękoma skrzyżowanymi na piersi i ze słuchawkami na uszach i
tam przed nim skakał i tańcował grając a tamten nic)
Tak czy siak, z tego co słyszę, to był dobry koncert i każdy (prawie) był
happy. Jeśli ktoś narzeka, na pewno nie byłby by gotów umrzeć dla RHCP
więc nie jest godnym fanem i niech idzie słuchać techno 😛
Nie byłeś na ich koncercie. Nie jesteś godzien umrzeć dla RHCP, więc nie
jesteś godnym fanem i niech idź się słuchać techno.
Czy ta wizja apokalipsy ci odpowiada? Chcesz by takie coś jak ja musiało
cierpieć, i, w końcu, umrzeć? Zlituj się i nie każ być techno mułem!
Ja… Odpracuje to, będę śmigał z Red Hotami po całym świecie, tylko
błagam, zlituj się nade mną! Kupie ci taki sprzęt jaki ci się za marzy, na
odpokutowanie, ok?
Nie „techno muł” tylko „techno jeb” 😀
… Kupisz mi taki sprzęt albo będziesz techno muł po krańce swego życia
Urofie.
Koniec offtopa.
poezja…czysta poezja 😀
Byłem, widziałem, oceniam na 3+/6. Relacja wydaje mi się (bez obrazy)..
relacja fana , który zachwycalby się nawet jeśli muzycy mieliby nienastrojone
instrumenty.
Tak przy okazji, muszę powiedzieć że dużo osób mówi że to koncert
promujący Stadium Arcadium… Napewno trochę ale wcale nigdzie nie widziałem
napisane iż będą promować tą płytę a tylko że przyjadą 😛
No i odwalili swą robotę, każdy kto był, na pewno nie powie że zatykał
uszy słuchając jak grają a fani mieli ubaw i radochę
relacja na 5+, ja tylko w telewizorni widziałem koncert (poskracali okrutnie)
i ciężko mi ocenić jak było na żywo, na pewno zaskoczeniem (dla mnie)
było że antek nauczył się nie fałszować (lekcje u zapendowskiej czy
co?),
jednak moje doświadczenia z takich spędów nie są najlpesze – idealna imho
wielkość koncertu to okolice hali sportowej – tak że nie musisz być w
środku kotła żeby dobrze widzieć muzyków (tak wiem jestem pierdzielem i
boję się otwartych złamań czaszki :P)
Antek nie nauczył się nie fałszować, tylko tajemnicą poliszynela jest ze
wszyscy wielcy od pewnego czasu używają cholernie drogiego i zaawansowanego
technologicznie strojenia wokalu w realtajmie 🙂 To nie bajka ale już
(niestety) rzeczywistość.
Używa tego Madonna i kilku innych, a po koncercie na Śląskim jestem pewien
ze Kiedis także. Jako producent słyszałem w ważnych wokalnych momentach jak
wokal zbyt miło „płynął” równo. I to samo u gitarzysty!
A mając na uwadze wcześniejsze dokonania Antka na żywo znane z TV – wiem jak
potrafi zafałszować 🙂
Taki myk robi się na dwa etapy. Po pierwsze ludzie na koncercie dostają
strojony przez bardzo skomplikowane algorytmy głos; sprzęt jest „nauczony”
danego głosu”
I to co słyszą ludzie na stadionie brzmi fajnie.
Inna rzecz to to, co oglądamy w telewizji.
Tutaj każdy ślad jest z osobna czyszczony, jest dodawana odpowiednia ilość
efektów i tzw. „ambient” zebrany z różnych miejsc z koncertu. I tutaj Antka
i innych stroi się po prostu którąś z wersji programu o nazwie
„autotune”.
Ot, i cała magia.
Byłem tam i mi się koncert nie podobał, ale to pewnie dlatego, że jestem
fanem One Hot Minute, a Johna uważam za „gwiazdora”, który wszędzie wsadzi
solóweczkę. Na One Hot Minute grał Navarro, czyli naprawdę dobry
gitoarzysta – tak było lepiej.
Ale powróćmy do koncertu. John wcale się niecieszył, tylko był zbakany.
Wiedziałem to od początku, ale upewniłem się, gdy potwierdził to dawny
narkoman, którego znam blisko.
Anthonyemu się nie chciało, John był naćpany (w telewizji było to
dokładnie widoczne na jego twarzy), Fli próbowł wszystko ratować, Chad się
starał razem z Flim.
Nie oczekiwałem, że zrobią na tym koncercie coś niesamowitego i
niepowtarzalnego. Chciałem tylko obejrzeć koncet zespołu, który bardzo
lubię, ale nie chciałem zostać olany. Zachowanie Johna było
skandaliczne.
Chciałem po prostu zobaczyć, że Red Hotów obchodzą ich fani. A już tak
nie jest.
To w końcu był zbakany czy naćpany?
Hmm…
To o naćpaniu Johna trochę to przerażające ale jak patrze na to na youtubie
to już od razu zauważyłem że John jest taki nieco sztywny o dziwnym
spojrzeniu i w ogóle…Tylko kilka razy, podczas chyba głównie solówek
kilku, widziałem że przeżywa granie… Trochę to smutne… Antek… Cóż,
nie śpiewał źle… To się liczy… Czy mu się nie chciało? Możliwe ale
też na jakeigs zmarnowanego mi wygląda na tym koncercie…
W pierwszym komencie pisze o uśmiechu Johna… Cóż, zmianiam sdanie,
uśmiechnięty to ciągle nie był…
Jeszcze co do Anthonego, to on był chory, więc trzeba brać to pod
uwagę…
Mnie i tak śmieszy ile jest komentów porównujących występ w polsce do
wystepu w Slane Castel i piszą że lepiej zagrali u nas, kilka pisoenek z
Californication zdaje się iż zagrali pierwszy a przynajmneij jeden z niewielu
razy od promowania płyty Californication…
Szczerze, chciałbym rzeby znów przyjechali do Polski i wtedy można by sobie
porównać czy to tak wyszło czy nie lubią nas 😉
Kurcze, żałuję że nie mogłam jechać… Koleżanka była i mówiła że
było świetnie… mogę se najwyżej na kompie obejrzeć ale to nie to samo 🙁
Może następnym razem uda się pojechać…
PS. Fajna relacja. Gratuluje.
Jak dla mnie zbakanie = naćpanie, więc pytanie retoryczne…
to ja ci mowie jako czlowiek , który wyladowal z palpitacjami serca w szpitalu z
takich a nie innych powodow ze to BEZZDUUURAAAA. rownie dobrze moglbyc
zmeczony, nacpany, pijany, zamyslony, wczuty albo po prostu mogl mieć taki humor
czy mu kupa cisła na zwieracz.
Wiem ze trochę nie an czasie ale coż wcześcniej napisac nie mogłem bo mnie
na forum nie było – tak więc:
Co do relacji to wielkie brawo dla Urbana za naprawdę ciekawie napisaną
recenzje, nie jakaś sucha paplanina co kiedy tylko zyciowo i zarazem
konkretnie.
Co do koncertu to trochę się głupio wypowaidac skoro tam nie byłem z tego co
widziałe w necie itvnie to rzeczywiśce może się wydawać ze tak trochę na
pol gwizdka, ze się każdy spodziewal wiekszego SZOŁ ale cholernie zazdrosze
wszystkim którzy tam byli! ;D zespół zagrał w moim mniemaniu świetnie – nie
mowie o atmosferze bo mnie na śląskim nie było wiec gowno o tym wiem – mowie
o tym co każdy mogl usłyszeć, i za to red hotom naleza się brawa za
fantastyczne wykonanie fantastycznych kawałków – jak dla mnie wersja chocby
by the way ze slaskiego o niego lepsza niż z cd ale to tez moje zdanie… eh
się kurna rozpisałem a wniosek krotki – zaluje ze mnie tam nie było 🙁