W skrócie:
Plusy
– Fantastyczne możliwości kreowania brzmienia
– Estetyczny wygląd
– Skuteczność, przy której nie tracimy na jakości dźwięku
– Mute, wciśnięte automatycznie po włączeniu heada
– Możliwość pracy przy dwóch różnych napięciach prądu
– Wysoka jakość wykonania sprzętu
– Przycisk i potencjometr regulujący redukcję średnich tonów
– Piękny, prawdziwy sygnał z wyjścia XLR
– Wysoka kultura pracy (wiatrak, szumy etc.)
Minusy
– Dostępność w Polsce
– Wysoka cena
– Mała mobilność zestawu
Słowo wstępne
Witam wszystkich. Nosiłem się z zamiarem napisania tej recenzji od mniej
więcej pół roku, ale nie mogłem się za to zabrać. Po obronie pracy
dyplomowej i oficjalnym rozpoczęciu wakacji zaczęło mi się nudzić. Nie
jest łatwo o jakieś informacje w języku polskim dotyczące sprzętu Epifani
z racji tego, że jest to marka w dalszym ciągu mało popularna i jednak
obiektywnie patrząc dość droga. Miałem w swoim życiu kilka sprzętów, nie
jestem znawcą i nie zmieniam go co miesiąc. Ze swoim nagłośnieniem i
wiosłem spędzam bardzo dużo czasu grając kilkadziesiąt całonocnych
chałtur w ciągu roku, grając mnóstwo prób a przede wszystkim ćwicząc w
domu. Mniej więcej wiem czego oczekuję od sprzętu i powiem szczerze, że
Epifani PS600 plus Epifani PS410 w pełni spełniły moje oczekiwania. No,
może w 95% ale o tym za chwilę 🙂
Rozwinięcie
Recenzję zacznę od heada. Epifani PS600 ze starej serii będący w moim
wyłącznym posiadaniu od listopada jest niebieską główką tranzystorową
posiadającą cyfrową końcówkę mocy w klasie D o mocy 600W przy 4 ohmach.
Niby nie powala mocą, ale z drugiej strony po jaką cholerę mi 600W, kiedy
tak naprawdę nagłaśniam się nawet na dużych salach Ampegiem ba115 który
ma 100W i w zupełności jako odsłuch wystarcza 🙂 Wzmacniacz waży 7,8 kg.
Ciekawą opcją jest czerwony suwaczek na tylnym panelu, którym można
zmienić napięcie z 230V na 115V. Napis na headzie głosi, iż jest to głowa
firmy z Brooklynu wyprodukowana w Europie, zatem nie mamy do czynienia z
chińszczyzną. Zastanawiające jest jedno wyjście Speak-on, więc nie mam
pojęcia jak podłączyć dwie kolumny. Jednak w przypadku omawianej kolumny z
zestawu, opcję kolumny dodatkowej raczej odrzucamy 😉 Oczywiście na tylnym
panelu znajdziemy pętlę efektów, wyjście na tuner i preamp, wyjście XLR
wraz regulacją sygnału wyjściowego i przyciskiem określającym, czy sygnał
ma wychodzić po korekcji czy przed korekcją.
Przejdźmy zatem do niebiesiutkiego panelu przedniego.Wzmacniacz posiada tylko
jedno wejście jack, z prztyczkiem wyboru czy nasz instrument jest pasywny czy
aktywny. Oprócz potencjometrów głośności Gain i Master znajdujemy gałki
od korekcji w ilości… trzech. Mianowicie Bass, Middle i Treble. Zaskakująco
mało prawda? W porównaniu do poprzedniego mojego wzmacniacza czyli Ampega
SVT4 pro to jest tego jedna trzecia. Jednak jak tylko odpaliłem wiosło na nim
błyskawicznie zrozumiałem jak ogromne możliwości dają owe potencjometry.
Bardzo czułe, reagują na każdy ruch dając wieeele brzmień, przy czym
oprócz tych skrajnych (czyli tzw. „uśmiechu akustyka” z basami i sopranami na
maks i zero środka) każde ustawienie brzmi selektywnie i naprawdę dobrze. W
głowie jest jeszcze jedna gałka – MID CUT LEVEL, które to obcięcie
średnich tonów jest włączane i wyłączane osobnym prztyczkiem.
Niesamowicie przydatna rzecz dla slapperów, jeden guzik daje nam to, czego
brakuje w normalnym brzmieniu a jest potrzebne do slapu. Jako ciekawostkę
dodam, że po włączeniu głowy jest ona automatycznie zamutowana i mid cut
również jest WYŁĄCZONY. Jeżeli więc włączymy wzmacniacza nieopatrznie
pozostawiając wtyknięty kabel z drugą końcówką na podłodze, możemy
śmiało podpinać wiosło bez obaw o trzaski! Ach i byłbym zapomniał! Jest
jeszcze jeden prztyczek i nazywa się TREBLE SHIFT. Zmienia on charakterystykę
wysokich tonów przy mocnym odkręceniu potencjometru TREBLE. Nie wiem do
końca jak do działa – nie używam. Ogólnie wizualnie główka prezentuje
się bardzo ładnie, jednak mój egzemplarz trafił do mnie nieco poobdzierany.
Przejdźmy więc do kolumny…
www.img863.imageshack.us/img863/7666/dscn0017gd.jpg
www.img192.imageshack.us/img192/4426/dscn0020k.jpg
Epifani PS410. Mam ją długo, emocje opadły, więc mogę śmiało napisać po
półrocznej eksploatacji jak się owe cacko sprawuje. Cacko, jak
pieszczotliwie ją nazwałem waży ok 40kg (choć Maczos podaje, że 24;])
czyli tyle, że sam mogę co najwyżej przesuwać ją po podłodze… Jest też
tak wielka, że nie mieści się do mojego Volvo V40 (jak wiadomo powszechnie
jest to kombi) z 70litrową butlą na gaz… Jednak swoje nietypowo wielkie
gabaryty rekompensuje brzmieniem. No nie ma dyskusji, rekompensuje i tyle.
Śmiało mogę stwierdzić, że to najlepiej brzmiąca paka na jakiej grałem,
a na pewno najlepsza jaką miałem. Ale po kolei… Paka ma 800W i 4 ohm. Czyli
dokładnie tyle na ile może sobie pozwolić omawiany wzmacniacz. Cztery
ferrytowe dziesięciocalowe głośniki + tweeter. Cztery okrągłe bassreflexy
na dole. Mimo dużych rozmiarów (w72,4 x sz59 x gł47cm) prezentuje się
naprawdę świetnie. Obita kocem, który w ogóle się nie mechaci, starannie
wykonana. Z tyłu znajdziemy potencjometr regulacji tweetera, który ja jednak
ustawiam w wariancie NORM, czyli na około 50%.
Chcielibyście pewnie przeczytać parę słów o brzmieniu. No tak przecież o
to wkońcu w tej przynudnawej recenzji chodzi. Zatem brzmienie… po prostu
urywa d*pę. Jest to tak selektywna ściana grubego dźwięku, że byłem
naprawdę zaskoczony, że 4×10 może wydobywać z siebie tak mruczący,
mięsisty i zarazem potwornie selektywny sound. Dynamika jest powalająca,
skuteczność również. W porównaniu z móją poprzednią kolumną czyli
zakupioną od Puciaka, którego serdecznie pozdrawiam Ampeg SVT 410 HLF,
Epifani wypada o jakieś dwie klasy wyżej. Bynajmniej nie dlatego, że nie
przepadam za rockowym soundem. Ampeg był po prostu zmulonym czołgiem, który
łatwo było wpędzić w pułapkę niskich tonów i po prostu grał brzydkim
dźwiękiem. Zrozumiałem to dopiero po przesiadce na Epi. Jednak pisać o
brzmieniu to tak jak tańczyć o architekturze, więc zapraszam wszystkich
chętnych do Rzeszowa, gdyż póki jeszcze posiadam ten sprzęt to chętnie go
zaprezentuję.
Zakończenie.
Wypadało by napisać parę słów podsumowania. Z mojej ponad półrocznej
obserwacji i eksploatacji Epifani wynika, że te znakomite (!)graty oprócz
fenomenalnego brzmienia mają jednak także parę minusów. Poza wspomnianymi
gabarytami paczki, które cholernie utrudniają jej przewożenie sporym
problemem jest również dostępność tego typu sprzętu i niestety jego cena.
Gdy ten model był w sprzedaży kosztował 1200 Euro… Kolumna kosztuje u
maczosa 3772. 20zł. Epifani z serii PS nie jest żadną alternatywą ani
półśrodkiem. To po prostu zawodowy sprzęt z bardzo wysokiej półki,
świetnie brzmiący i służący do spełniania wygórowanych oczekiwań ze
strony basistów i ich zespołów. Szczerze powiedziawszy naprawdę nie
żałuję, że zmieniłem Ampeżysko właśnie na Epifani. W związku z tym
zaraz zapytacie: „kububasku! dlaczegóż więc sprzedajesz ów znakomity
sprzęt, który tak zachwalasz?? Czyż nie jesteś obłąkan?” Otóż
odpowiadam – ze względu na móją potrzebę mobilności, wiele grań, umęczony
mimo młodego stosunkowo wieku kręgosłup i niewystarczający bagażnik w
aucie jestem zmuszony zamienić znakomitego Epifaniego na coś mniejszego,
czyli neodymowe Markbassy albo EBSy. Gdybym miał możliwość NIE wożenia
tego w różne miejsca, w życiu nie przesiadłbym się na chałturkach na
BA115. Dlaczego? Chętnych uzyskania odpowiedzi zapraszam do siebie.
W skrócie:
Plusy
– Fantastyczne możliwości kreowania brzmienia
– Estetyczny wygląd
– Skuteczność, przy której nie tracimy na jakości dźwięku
– Mute, wciśnięte automatycznie po włączeniu heada
– Możliwość pracy przy dwóch różnych napięciach prądu
– Wysoka jakość wykonania sprzętu
– Przycisk i potencjometr regulujący redukcję średnich tonów
– Piękny, prawdziwy sygnał z wyjścia XLR
– Wysoka kultura pracy (wiatrak, szumy etc.)
Minusy
– Dostępność w Polsce
– Wysoka cena
– Mała mobilność zestawu
Paczka przypomina mi głowę pająka albo jakiejś innej wielookiej cholery.
Ale sprzęt zacny, widać, że potrafi zabrzmieć.
Rzeczowa recenzja 🙂
Swoją drogą head wygląda bardzo „stylowo” ;]
Opitmum brzmienia takiego sprzętu to ok. 60% maks. zakresu czyli w twoim
przypadku ok. 400 W. Jeśli rzeczywiście grasz przy takich nastawach to przody
w twoim zespole powinny mieć co najmniej 2×2000 W aby zachować równowagę
głośnościowo-tonalną (przepraszam za ten bełkot, ale zapozyczyłem tu
slangu zaprzyjaźnionego zawodowego realizatora dźwieku). Przy takich
parametrach dach w remizach strazackich, w których pewnie zdarza ci się grać
podnosi się do góry :):) ?
@Bzyczek624 co masz na myśli mówiąc stylowo? 🙂
@zbikra Przody zaiste mamy potężne, najnowsze neodymowe koaxialne Pol Audio
🙂 A fakt, że pewnie jakbym chciał to bym suknię pani młodej mógł
podwiać do góry:) A ja używam najczęściej małego ampega i raczej
traktuję piec jako odsłuch więc bardziej mi zależy na ładnym sygnale
wyjściowym. A w remizach nie gramy prawie wcale, raczej w restauracjach, bo w
moim mieście najwięcej takich wesel jest.
jak macie jakieś pytania to walcie śmiało!
Hmm… nie ma nasrane gałek, żadnych namalowanych „płomieni” (dość skrajne
;D ).
A tak serio, jest ładny kolorystycznie i ciekawie wygląda z tą niebieską
ramką 😉
Innymi słowy – GRATULUJĘ SPRZĘTU, który brzmi i wygląda (choć paczka
trochę jak czołg)
po prostu łączysz jedna z drugą, a później do heda. tylko, np w ten
sposób dwie paczki 8ohm dadzą Ci 4 Ohmy wsio. 🙂
Masz coś do moich płomyczków 🙂 Żartuję oczywiście.
no to jest opcja, jednak przy tak potężnej mocy paczki druga kolumna jest
zbędna właściwie:) ale z drugiej strony jakbym chciał dwie kolumny 12
calowe to musiałbym zrobić tak jak mówisz
O Gustach się nie dyskutuje 🙂
Jedni lubią płomyczki, drudzy koniki, następni różowy…
Niektórzy Star Wars inni Star Treka 😀
Niektórzy Wiedźmina inni Władcę Pierścieni, a są i tacy co nic nie lubią
– albo wszystko naraz ;]
Ale kazanie strzeliłem. (raczej offtopa)
czapki z głów dla takiego sprzętu. zazdrość mnie chwyta za serce i umysł
jak widzę coś orginalnego. nie, żeby mi był potrzebny, bo grać nie umiem,
ale epifani to absolutna górna półka. dziwne, że w sumie w polandzie nie
tak popularna (pewnie cena odstrasza). z jeszcze innych firm mało popularnych
i chyba nie zbyt dostępnych u nas jest Schroeder oraz Bag End (robili słynną
wall of sound dla grateful dead). a u nas nic tylko ampeg-trampek i żażdałn
🙂
Na siłownię… 😉
Grałem na takiej paczce, ale podłączonej do heada z Hartke i brzmi to
świetnie a co do mocy to nogawki mi latały ;D
Pykałem na Epi 2×12 – brzmiało z*ebiście dobrze, więc ta bankowo brzmi
zawodowo przez duże Z 😀 Tyle, że faktycznie przepotworny kloc do
transportowania 🙁
jak bym nie miał gazu w samochodzie to nie byłoby problemu 🙁
To wrzuć sobie butlę LPG w miejscu koła zapasowego…
chciałbym, ale muszę kupić mniejszą bo to jest siedemdziesiątka. Rozważam
taką opcję
eh recenzja o Visionach ma 124 odpowiedzi a tu cisza 🙁 tak se spamersko
podbiję sam 😛
Chciałbym tak nadmienić, że miałem okazję grać na nowszej serii tej
paczki, która jest tańsza o przeszło 1000zł od mojej. Możecie mi nie
uwierzyć ale nowa produkcja jest co najmniej o ligę niżej. Można ją
wizualnie odróżnić po braku napisu Performance na dole, znajduje się za to
przy logo na górze. Naprawdę grała bardzo przeciętnie, co zgodnie
potwierdzili wszyscy obecni wtedy basiści. Także przy zakupie warto
odróżnić. Ja Was muszę zmartwić bo zawiesiłem sprzedaż swojej 😛