W skrócie:
Plusy
-legendarny jazzbasowy wygląd
-fantastyczny gryf
-równo nabite i zeszlifowane progi
-solidne wykonanie choć a małymi niedociągnięciami
-porządna elektronika
-idealne strojenie na całym gryfie
-bardzo dobrze trzymające klucze
-brzmienie
-wygoda gry
Minusy
-zbyt wysoka cena nowego instrumentu (około 2300zł, choć jest wiele promocji)
-siejące przetworniki jeżeli balans nie jest w środkowej pozycji
-fabrycznie źle spasowany gryf (po poprawce jest OK)
-szybko rozładowująca się bateria (źle przylutowane przewody zasilające, po przelutowaniu jest ok)
-małe progi
-dostęp do baterii
-regulacja wzmocnienia boostera
Witam.
Po prawie dwóch latach obcowania z dość egzotycznym w Polsce instrumentem,
chciałbym podzielić się swoimi subiektywnymi odczuciami. Myślę, że się
przydadzą, bo w całej sieci o tych gitarach prawie nic nie można znaleźć.
Kiedyś próbowałem usilnie coś wyszukać i znalazłem kilka postaci
grających na Blade`ach ale byli to tylko tzw. „gitarule” i żadnego
basisty. Jedyne co można się dowiedzieć to dobra jakość wykonania i bardzo
wysoka cena.
Swojego Blade`a znalazłem po dwóch czy trzech latach poszukiwań nowego
instrumentu. Kupiłem go od naszego forumowego kolegi o niku „bastone”.
Upolowałem półrocznego (tak mówił) za 1000zł z pokrowcem, paskiem i
masą kostek. Nie miałem parcia na zmianę – teraz i już. Na poprzedniej
gitarze grałem 17 lat i gdyby nie ta okazja to jeszcze pewnie bym grał.
Na początku trochę suchych faktów:
Firmę założył Gary Lavinson, który gitarami zajmuje się od roku 1964.
Dziś jego firma znajduje się w Szwajcarii.
Wg stron internetowych:
Blade Tetra Standard B1
– Korpus: północno amerykańska olcha
– Gryf: klon Hard Rock Maple (przykręcany do korpusu)
– Klucze: w stylu Vintage
– Podstrunnica: palisander
– Progi: 20
– Mostek: w stylu Vintage
– Pickupy: JS-1 Alnico Single Coils
– Elektronika: aktywny układ BMB-1 Mid Boost , Potencjometry: 1 Volume, 1
Ballance, 1 Tone typu Push-Pull
– Osprzęt: chromowany
– Adjustable Tension Guide (kontroler napięcia strun)
– E-Z acces Neck Rod (patent dostępu do regulacji gryfu)
– Wykończenie: perłowa płytka ochronna
Kolor mojej: 3-Tone Sunburst
Powrót do klasyki w nowym wydaniu. W modelu Tetra Standard zarówno brzmienie
jak i wygląd utrzymane są w stylu Vintage, jedynym współczesnym akcentem
jest tu elektronika. Korpus zrobiony został z północno amerykańskiej olchy,
co w połączeniu z klonowym gryfem i palisandrową podstrunnicą sprawia, że
instrument ten nadaje się doskonale do grania niemal każdego rodzaju muzyki.
Dodatkową atrakcję stanowią możliwości jakie oferuje aktywny system
podbicia średnich tonów BMB-1, dający głębokie, 'tłuste’ brzmienie,
znakomicie sprawdzające się w czasie basowych solówek.
I tyle internetowej poezji. Teraz moje odczucia:
Jak już pisałem powyżej, nowego instrumentu szukałem długo. Nie były to
jednak poszukiwania desperata, bo posiadałem już dość przyzwoity bas.
Szukałem czegoś co wpada w oko, ucho, łapy i głęboko siedzi. Przez moje
ręce przewinęło się dziesiątki instrumentów ale żaden nie zrobił
większego wrażenia. Jednak od razu muszę jeszcze dodać, że nie szukałem
gitary ekskluzywnej za ogromne pieniądze. Gram na weselach i podobnych
imprezach. Różnie w życiu jest, czasami pijany gość wlezie na scenę,
zaplącze się w kable, więc strata drogiego instrumentu była by nie do
przeżycia. Z drugiej strony po prostu nie stać mnie drogie zabawki. Szukałem
używki do 1500zł i najlepiej żeby był to jazzbass ze względu na moje
ulubione, fortepianowe brzmienie. Kolejny ważny argument to wąski gryf. Mam
bardzo małe dłonie i dlatego gitary z szerokim gryfem, ba nawet piątki z
wąskim, zupełnie mi nie leżą.
No i trafiło się.
Przyjechał kurier, otworzyłem futerał i….
Gitarka cudo.
Mój wymarzony kolor – sunburst w trzech tonach, przez który przebija
struktura północnoamerykańskiej olchy. Biały, perłowy, dwuwarstwowy
pickguard. Chromowana płytka przy potencjometrach. Klonowy, cieniutki i
wąziutki gryf. Jak mówią – wyścigowy. Klucze vintygowe, otwarte, bardzo
precyzyjne, całe tygodnie trzymające strój. Jakość wykonania baz
najmniejszych zarzutów. Idealnie oszlifowane progi i położony lakier,
idealnie spasowany pickguard, dziury pickapów baz zbędnych szczelin,
równiutko przykręcony vintygowy mostek.
Elektronika:
Jako, że jestem z zawodu elektronikiem od razu zdjąłem struny, pickguard i
zajrzałem do elektrowni. I tutaj ogromne, pozytywne zaskoczenie. Wiele gitar
już naprawiałem, modyfikowałem lub coś w nich poprawiałem. Ale w żadnej
nie spotkałem się z tak profesjonalną i drogą elektroniką. Potencjometry,
gniazdo i elementy elektroniczne z najwyższej półki, świetnie polutowane i
w odpowiednim ekranie. Bardzo dobre pickupy JS-1 Alnico Single Coils. I
tutaj nie mogę się zgodzić z opisem na stronach internetowych. Elektronika
jest jak najbardziej pasywna. Jednak dołączony jest aktywny booster – jak
gdyby dopalacz. Inaczej mówiąc dodatkowy aktywny preamp czy też lepiej
wzmacniacz, który możemy w każdej chwili włączyć lub wyłaczyć. Już
tłumaczę jak to działa: Potencjometr od tonów jest Push-pull czyli
włącz-wyłącz poprzez uniesienie lub wciśnięcie. Jak jest wciśnięty mamy
do czynienia ze standardowym układem pasywnym. Żadnej dodatkowej elektroniki
tylko pickupy i pasywny filtr RC jak w każdym pasywnym basie. W momencie
wyciągnięcia potencjometru włączamy booster, czyli jakby pogłaśniamy
sygnał wyjściowy z instrumentu. Fajny bajer jak chcemy zagrać solówkę.
Jednym pociągnięciem bez zmiany barwy wybijamy się przed kapelę. Wielkość
tej głośności możemy regulować ale ta regulacja jest trochę upierdliwa,
bo ukryta pod pokrywką od baterii. Znajduje się w niej mały otwór, przez
który śrubokrętem regulujemy wzmocnienie. Na szczęście robi się to bardzo
rzadko. Więc ustawiamy ją sobie np. w próbowni i potem gramy.
Pokrywka od baterii jest niestety trochę skopana. Jest to kawałek plastiku
(no… dobrego plastiku) w beznadziejnym kremowym kolorze, przykręcony do
korpusu czterema wkrętami. Wiec jak łatwo się domyślić wymiana baterii
trochę trwa. A booster niestety baterii nie oszczędza. W moim egzemplarzu
przyzwoita bateria wystarcza na około miesiąc grania. Kupiłem sobie
akumulatorek i tu problem. Jest on o dwa milimetry dłuższy od normalnej
baterii a otwór na nią jest idealnie spasowany. Więc akumulatorek się nie
mieści i leży na półce. Można otwór w korpusie powiększyć ale ja nie
mam takiej potrzeby. Lubię pasyw i boostera wcale nie używam.
Kolejnym skopanym elementem jest siodełko też z plastiku w beznadziejnym
białym kolorze. Może kiedyś wymienię. Ale w sumie po co. Mnie nie
przeszkadza.
Fajny bajer to tzw: E-Z acces Neck Rod – patent dostępu do regulacji gryfu.
Na końcu gryfu, od strony korpusu jest frez z dostępem do pręta
napinającego. Normalnie zaślepiony jest on kawałkiem prawie niewidocznego
plastiku przykręconego dwoma wkrętami. Odkręcamy je i mamy wspaniały
dostęp do śruby regulacyjnej.
Muszę jeszcze dołożyć następną, ostatnią ale chyba największą
niedoróbkę. Kupując gitarę sprzedawca naświetlił, że brzęczy struna D
na 13 i 14 progu. Myślę sobie: „Luzik, odpowiednia regulacja i będzie
OK”. Niestety pomimo moich usilnych zabiegów coś cały czas było nie tak.
Jak ustawiłem odpowiednią krzywiznę gryfu, to pojawiał się straszny
fredbuzz i brzęczenie. Musiałem struny na mostku podnieś na granicę
regulacji. Ale wtedy odległość strun nad 12 progiem była dla mnie nie do
zaakceptowania. Jeżeli opuściłem struny na mostku i zmieniłem krzywiznę to
kolejna masakra ze strunami. Więc raz za nisko i brzęczy, innym razem za
wysoko i też brzęczy. Po dokładnych oględzinach i przestudiowaniu problemu
okazało się, że gryf jest źle spasowany z korpusem. To znaczy w korpusie
było za mało wybranego drewna od strony środka korpusu w stosunku do jego
krawędzi. W wyniku czego gryf z korpusem nie tworzył idealnej linii prostej
ale był delikatnie odchylony w tył co uniemożliwiało prawidłową
regulację.
Po odkręceniu gryfu, przeczytawszy post „Ogólnopolska akcja odkręcania
gryfów” spodziewałem się wielu nieproszonych gości. Niestety, miłe
rozczarowanie. Zobaczyłem czyściutkie miejsce na gryf. Więc papier ścierny
w dłoń, pół godziny szorowania i z regulacją nie było już żadnych
problemów. Odpowiednia łódka, idealna pod moje upodobania akcja strun i
przeogromna frajda z grania.
Jak się gra?
Wcześniej zawsze grałem na gitarach z progami jumbo. Tutaj niestety ale progi
są małe i niskie. Trochę inaczej trzeba układać palce. Sprawdza się
powiedzenie, że instrument z wyższej półki nie wybacza pomyłek. Każdy
niuans, zmianę artykulacji, uderzenie lewą dłonią, itd. słychać i to
bardzo wyraźnie. Wspaniały wąziutki i cieniutki gryf pozwala na hulanie po
20 progach, zupełnie nie męcząc dłoni nawet po kilku godzinach weselnego
grania. Brzmienie dla mnie wspaniałe. Jak pisałem uwielbiam ostre,
fortepianowe basowanie. Nie leżą mi najniższe mułki, posępne misie i
preclowe mruczenie choć nic do ich nie mam. Ale oczywiście to jest tylko mój
gust. Gitara ma spore możliwości brzmieniowe ale tak naprawdę ja z nich nie
korzystam więc nie będę o nich pisał. Brzmi jak jazzbass. Ja ustawiam
obydwie przystawki na maxa czyli balans na środek, ton na połowie z
tendencją do przekręcania na większą górę i tak gram. Gałkologia:
volume, balans i tone z push-pull. Gałka balans działa wg mnie odwrotnie niż
logika by na to wskazywała. Jednak w kilku innych gitarach też z takim
podłączeniem się spotkałem. To znaczy kręcąc w stronę przystawki
gryfowej ściszamy ją a pogłaśniamy mostkową, i na odwrót: kręcąc w
stronę przystawki mostkowej ściszamy ją a pogłaśniamy gryfową.
Podsumowanie:
Mnie osobiście ten Blade leży i brzmi bardzo dobrze. Czy lepiej niż niejeden
Fender (jak to inni piszą) tego nie wiem, bo po pierwsze nie porównywałem a
po drugie dla mnie jest to zupełnie nie ważne. Brzmi jak Blade. Natomiast
porównywałem z Yamachą BBG5, Yamachą RBX 374, Squierem Vintage Modified
JazzBass i jakimś MEGiem. Próba była na głowie Taurusa SLT-300H i kolumnie
SWR Goliath IV. Blade wg mnie wygrał. Brzmiał czystym, bardziej dynamicznym
dźwiękiem. Takim jakby hi-fi. W miksie był bardziej wyraźny, przebijający
się, nie rozlany, czytelny.
Moja ocena: 9/10
Jeszcze linki do próbek. Są one nagrane na starych, prawie dwuletnich
strunach „Olimpia” chyba 40-95. Struny te widziały już niejednego weselnego
kotleta i jeszcze nie były gotowane. Przed i po weselu są przecierane
wódeczką i tak sobie wiszą. Dźwięki nagrane przez wpięcie w linie
7-letniego laptopa Maxdata, poprzez Audacity. W jednym przypadku dla
porównania sygnał przeszedł przez preamp Hartke Kickback 120:
– kręciłem sobie gałkami
www.w756.wrzuta.pl/audio/5jAvZpYrLwo/zabawa_galkami
– prosty blusik
www.w756.wrzuta.pl/audio/3ByaDFu1f9W/blusik
– slap z preampem hartke
www.w756.wrzuta.pl/audio/a7ROuDBNke0/hartke_slap
– slap bez preampu
www.w756.wrzuta.pl/audio/1vwQexQMdME/slap
– najprostszy walking
www.w756.wrzuta.pl/audio/3JH6WhdxbnS/walking
Edycja po kolejnych 2 latach użytkowania (sierpień 2013)
Pisałem wcześniej, że booster pożera baterie jak rdza Matiza. Ze względu
na ten fakt nie używałem go. Ale każdego w końcu, by to zirytowało. Mam
coś i nie mogę z tego korzystać! Trzeba to obadać.
Przyczyna wysysania sił życiowych z baterii okazała się banalna. Fachowiec,
który składał móją gitarkę, źle przylutował przewód zasilający preamp
do gniazda jack. W prawidłowo działającym układzie, po wyjęciu jacka z
gniazda w gitarze, bateria jest odłączana od układu. W moim przypadku
napięcie nie było odłączane. W związku z tym czy grałem, czy też gitara
leżała w futerale, to bateria cały czas napędzała preamp i opadała z
sił. Pięć minut pomiarów, dwa przyłożenia grotu lutownicy i wszystko
działa tak jak w założeniach miało być, a bateria działa, i działa, i
działa…
W skrócie:
Plusy
-legendarny jazzbasowy wygląd
-fantastyczny gryf
-równo nabite i zeszlifowane progi
-solidne wykonanie choć a małymi niedociągnięciami
-porządna elektronika
-idealne strojenie na całym gryfie
-bardzo dobrze trzymające klucze
-brzmienie
-wygoda gry
Minusy
-zbyt wysoka cena nowego instrumentu (około 2300zł, choć jest wiele promocji)
-siejące przetworniki jeżeli balans nie jest w środkowej pozycji
-fabrycznie źle spasowany gryf (po poprawce jest OK)
-szybko rozładowująca się bateria (źle przylutowane przewody zasilające, po przelutowaniu jest ok)
-małe progi
-dostęp do baterii
-regulacja wzmocnienia boostera
Nie kupuje tych próbek, fajna recka, ale byłbym raczej ostatni do kupna
Tetry. Ta gitara jest made in ??
polecę koledze KrzysztofK kupno jakichś flatów (ewentualnie zainteresowanie
się nimi). Będziesz miał jedne struny a bas będzie Ci brzmiał dobrze cały
czas, bo podejrzewam, że to wiosło ma potencjał, ale te sznurki go strasznie
zmuliły. 🙂
fajna, wyczerpująca recenzja 😉
Porządna recenzja, też chciałbym się jednakowoż dowiedzieć, gdzie
instrumenty są produkowane 🙂
bassguitarmagazine.com podaje, że robione są w japonii a później sprawdzane
w szwajcarii.
a TB mówi, że robione w szwajcarii, składane w japonii i sprawdzane w
szwajcarii.
jeżeli grasz 17 lat to mam nadzieje ze próbki to jakiś zart
Muli niemiłosiernie, jest nieczytelny. A dźwięku fortepianowego tutaj
zwyczajnie nie ma.
Dla mnie jak na 2 letnie Olympie , które po tygodniu tracą brzmienie – brzmi
ok… sądzęże z nowymi sznurkami zagadało by to bardzo ok .
No więc kilka odpowiedzi.
Gdzie basidło produkowane – nie wiem. Nigdzie, ani pod gryfem ani pod
pickguardem nic nie napisali.
Co do próbek to: Tak, to nie jest żart. Ja jestem trochę starszy. Gram na
basie już 20 lat ale:
kiedy Wy koledzy teraz inspirujecie się Fleą czy Pilichowskim ja
inspirowałem się panem Bolkiem z zespołu weselnego,
kiedy Wy kupujecie Ampega mnie nie było nawet stać na Vermonę – zrobiłem
sobie sam piecyk na podstawie schematu Eltrona 100,
kiedy Wy slapujecie, tapujecie i robicie wymyki na wyścigowych gryfach
fascynujących basów ja zaczynałem na Basstonie z 20 mm akcją strun.
Pierwsza zabawa i krew na strunach, na gryfie, na scenie.
I teraz puenta:
Nie zagram superowych riffów, mega szybkich zagrywek i solówek dla …..
Ale zagram każdego walczyka, tango, każdy taneczny kawałek, wszystko z list
przebojów, wszystko co wcześniej usłyszałem – bez nut, tabulatury,
dyskietki i innych śmiesznych wspomagaczy. I to w dowolnej tonacji.
Pozdrawiam wszystkich basowych wymiataczy
to do usunięcia. kliknęło mi się 2x
to usłysz a później zagraj come together marcusa millera… stary , nie
zebym był jakiś wrogo nastawiony do Ciebie , ale trochę pokory
Buahaha człowieku, śmieszny jesteś z tym czepianiem się : ) zrozum, o co
chodziło koledze Krzysztofowi. Zagra każdego walczyka, tango, każdy
taneczny kawałek, wszystko z list przebojów. Bo jego nie rajcuje
Miller, tylko granie na chałturach dla kasy. Sorry, na co mi granie
wypierdzielanych technicznie wałków, skoro nie potrafię nawet zagrać
zwykłego walczyka? (nie no, to akurat potrafię;P)
Racja, przestańcie się wyżywać na ludziach. Człowiek się naprodukował,
ładną recenzję napisał a tu jazda po nim bo komuś próbki nie pasują.
Ludzie trochę się zastanówcie ,czego wy chcecie? Czepiacie się byle czego
żeby sobie dodać punkty do osobowości?
Znam wielu ludzi świetnych technicznie na instrumentach… tylko jest
zazwyczaj jeden poważny minus. Nie da się z nimi współpracować, są to
osoby zapatrzone w siebie, nie uznające kompromisu i zazwyczaj kończą jako
solowi artyści albo grają do „szuflady”.
Ja lubię jak nie jest idealnie nagrane bo przynajmniej wiem że po drugiej
stronie ekranu jest człowiek a nie maszyna.
Recenzja konkretna
Mi próbki pasują mimo iż wolę nieco górki, to do takiego grania jakie
uprawiasz basik idealnie się sprawdzi
a tak po za tym…póżniej się ludzie dziwią ,ze nia ma recenzji i próbek 😛
bo co jakaś się pojawi to od razu krytyka
Zawsze byłem ciekaw tego wiosełka, dobra recenzja i próbki, brzmi całkiem
fajnie jak na zdechłe struny
@KrzysztofK jesteś gość nie przejmuj się gnojami;)
chętnie bym ograł to wiosło, bo miałem w rękach strata od Bladea i był
wysoko powyżej przeciętnej. Skąd jesteś?
no, dokładnie jak tu cokolwiek zrobić, zrecenzować czy nagrać próbki jak
wszystko musi być idealne, tylko po jaką cholerę, skoro to jest próbka
brzmienia, a nie utwór na konkurs na najlepszego basistę, ładnie ten blade
brzmi biorąc pod uwagę zużyte struny, dobry basik
witt +1000 🙂
mi się osobiście brzmienie nie podoba 😛 ale cieszę się ,że dałeś próbki
🙂
kububasek – kumpel też ma strata blade, znam go i wiem, że szitu nie kupi, bo
ma hopla na punkcie swojego brzmienia. Jak na razie to tylko coverki widziałem
na youtube i samo to już przekonuje. (chociaż ta gitara ma jakieś dziwne
bebechy w środku, coś ala variax, czy coś..)
ja bym w sumei z ciekawości jedynie obczaił te basy. Swoją drogą –
dystrybutor w częstochowie a nigdzie nie widziałem ich w sklepach u mnie…
W pewnym momencie interesowałem się tymi basami i faktycznie nic o nich nie
mogłem znaleźć :/ Recka bardzo fajna. Próbki niezbyt nadające się do
oceny brzmienia przez struny 😀
Dodam od siebie, że gdy ja zaczynałem prawie 20 lat temu, to też nic nie
było. Takie czasy. Ceny z kosmosu, dostępność sprzętu żadna.
ten post to jakiś zart… tylko czemu mnie nie smieszy ?
Czekamy na recenzję użytkownika erhcp, napisaną z pełną pokorą, z
próbkami nagranymi w studio, które bierze niemniej niż 100zł / h.
Dziękuję za miłe słowa i za te krytyczne również.
Do kolegi „erhcp”: Mam w sobie trochę pokory i dystansu także. Dlatego
odważyłem się dodać takie próbki z pełną świadomością ich
koślawości. Lepiej takie niż żadne.
A propos próbek: To nie jest obrona mojej twórczości ale Panowie. Wg mnie
żadne próbki nagrane w domowych warunkach nie oddadzą charakteru
instrumentu. Podpinając się pod wzmacniacz z kolumną zawsze koloryzujemy
dźwięk. Raz mniej raz więcej, ale zawsze. Nie ma zestawów transparentnych.
Każdy wzmacniacz, każda kolumna ma swoją specyficzną charakterystykę. Po
za tym. Dlaczego szukamy coraz to nowszych, innych zestawów? Bo szukamy
swojego brzmienia. Innego.
Bo zestaw to gitara+wzmacniacz+głośniki. Nigdy osobno.
Podpinając się pod komputer nagrywamy niby dźwięk samej gitary. Jednak to
nie jest do końca prawda. Karta dźwiękowa koloryzuje. W każdym urządzeniu
audio na wejściu wstawia się kondensatory separujące, dostosowuje
impedancję filtrami RC. Zmieniając wartości pojemność i rezystancji
wejścia wpływamy na częstotliwości, które podawane są na wejście karty
dźwiękowej. Każdy komputer to inna karta, inne urządzenia miksujące i inne
wartości elementów, a co za tym idzie inne nagrane próbki, które nie
oddadzą pełnego brzmienia a jedynie dają jego namiastkę.
Niedawno kolega „Wertey” urządził fajny konkurs rozpoznawania brzmienia. I co
się okazało. Że pomimo zupełnie innych charakterystyk instrumentów, które
wzięły w nim udział, wielu z nas miało problemy z podaniem prawidłowych
odpowiedzi. Dlaczego? Bo tak to już jest z tymi nieszczęsnymi próbkami z
komputera.
Więc co oddaje prawdziwe brzmienie? Wg mnie jedynie mix. Jedynie wspólne
zagranie z zespołem, współbrzmienie, wspólna realizacja.
Jeżeli byłby ktoś chętny na osobiste przetestowanie mojego instrumentu
serdecznie zapraszam. Mieszkam w Koninie i chętnie spotkam się z bracią
basówą. W domu mam Hartke Kickback 12 a w zaprzyjaźnionej próbowni, jak już
pisałem wyżej, head Taurusa i paczkę SWR.
Co dziwne koło mnie na Podkarpaciu jest jeden taki basik w niby „salonie”
muzycznym, no a próbki to dla mnie próbki , a nie pokaz sztucznych ogni i
wymiatanie półgodzinnego solo.
w którym salonie? to się przejdę dziś jak w rzeszowie:)
Bardzo „żywa” jest ta recenzja instrumentu. Pisana subiektywnie, ale przecież
idzie właśnie o odczucia użytkownika, a nie o wykresy i tabelki. Są
informacje o jakości wykonania basówki i wygodzie gry, czyli dowiadujemy się
z niej czy warto w ogóle zainteresować się tym sprzętem. Ocena brzmienia to
sprawa indywidualnych upodobań…
No i moje zdanie na temat wykonania fragmencików próbek:
Jak „basoofka” ogłosi konkurs dla „wymiataczy”, to z przyjemnością zaproszę
czołówkę laureatów na jakieś wesele i posłucham jak „a vista” dają radę
takiemu repertuarowi (bez tabulatur, nut i innych wspomagaczy…), mając do
dyspozycji ewentualnie zeszycik z nabazgrolonymi akordami do co bardziej
„wypasionych” harmonicznie utworków.
Coś mi się wydaje, że bezbłedne wykonywanie partii Millera z „come
together” niewiele byłoby pomocne.
Sam Miller osobiście nie miałby z tym żadnych problemów, bo słyszałem go
jako akompaniatora sesyjnego i „daj Boże” każdemu, to samo Victor Wooten czy
Richard Bona, którego partia basu a vista do „at seventheen” jest szkołą dla
weselnych klezmerów w najlepszym wydaniu…
No, ale nie każdy jest Wootenem – który dodatkowo jest bardzo sympatycznym
gościem!
https://www.youtube.com/watch?v=zEYepr0Zm1E
Pozdrawiam braci „klezmerów”!
EDIT: Nie dawał mi spokoju ten Miller i właśnie odsłuchałem sobie co też
on takiego tam zagrał. No, jak przypuszczam każdy z „basoofkowej” braci,
który do tej pory ujawnił się jako „klezmer” nie miałby najmniejszych
problemów z zagraniem podobnej partii. Pamiętam, że Come
Togheter i Urodziny Mojej Małpy Beatlesów to były
obowiązkowe utworki do zagrania w latach mojej wczesnej młodości na każdej
studniówce i balu maturalnym, a charakterystyczny bas do „come togheter”
zainspirował niejednego basistę mojego pokolenia (rocznik 1954).
Nawiasem mamy tam piękny przykład wykorzystania interwału decymy w basowym
riffie…
Tubasie! zacytowaleś mojego absolutnego mistrza Ryszarda Bonę. Jego gra to
Biblia mojego basowania, znakomite brzmienie i wyczucie smaku i piękna gitary
basowej. Do niego dążę.
A come together to rzeczywiście nie są jakieś czary:) za to brzmiący
fantastycznie.
Ale Bona…. ach
Rety, Tubas – musisz następnym razem dobrze się zastanowić,
czy coś napisać, bo Kububasek może ten fakt przypłacić
pęknięciem aorty 😉
Granie chałtur, to szkoła życia i ogromna ilość doświadczenia. To widać
na przykład na jamie, imprezie rodzinnej itp. Ja nigdy tak nie grałem, więc
na imprezach wciągam kotlety 😉
A gitarka w Krośnie wisi już chyba z pół roku … terra standard …
Ja Krzysia rozumiem. Gość po prostu stawia na warsztat, a nie na technikę.
Na wesela trzeba mieć kupę materiału i niezłą kondycję (i nie chodzi tu
tylko o mocny łeb :).
ziom, warsztat to między innymi technika…
Super recenzja! Dzięki!
Po kolejnych dwóch latach użytkowania uzupełniłem swoją recenzję o
kolejną ważną notkę. Dotyczy ona szybko padających baterii zasilających
elektronikę w gitarze. Zapraszam do lektury.
A kto powiedział, że nagrywając próbki brzmieniowe, trzeba wymiatać jak
szalony? To przecież jakieś straszliwe pomylenie pojęć. Uważam, że w
prezentacji audio, chodzi najbardziej o to, aby dźwięki były czytelne,w
miarę długie, wyraźnie wyartykułowane, tak, aby można się było
skoncentrować na ocenie barwy dźwięku i niuansów brzmieniowych instrumentu
a nie na tym, żeby podziwiać, jakim dupnym wirtuozem jest autor testu.
Uważam, że to zadanie autor recenzji wykonał w 100% i wiele na tych
próbkach audio skorzystałem. Uważam też, że niegrzeczne uwagi rzekomych
„wirtuozów” basu wobec Krzysztofa są bardzo nie na miejscu i mocno się za
nich wstydzę. Przepraszam Cię za nich Krzysztofie.
Jeśli już jesteśmy przy testach basu, to gdybym nie był muzykiem i czerpał
swoją wiedzę wyłącznie z testów internetowych basów, i z wizyt w sklepach
muzycznych, to pomyślałbym, że na basie gra się wyłącznie techniką slap.
Wydaje mi się, że ambicją każdego współczesnego basisty jest nap…dalać
jak najmocniej i jak najszybciej tym kciukiem po strunach. Gdzie niskie,
głębokie brzmienia, pochody basowe, gra wielogłosowa, przewroty akordów,
mądre rozkładanie pełnych akordów. Dochodzi do tego, że jak jakiś geniusz
podawał chwyty do piosenki, to napisał „E ale nie wiem, czy dur, czy moll, bo
jestem basistą….”
Podziwiam wielkich wirtuozów (nie tylko tych z naszej epoki) i pasjonuję się
słuchaniem ich muzyki, oraz odkrywaniem coraz to nowych, genialnych muzyków.
W dobie internetu nie stanowi najmniejszego problemu dotarcie do ich muzyki, do
materiałów edukacyjnych pomocnych w osiągnięciu dużej biegłości na
instrumencie. Instrumenty i elektronika potaniały na tyle, że można kupić
przyzwoity instrument i osprzęt za małe pieniądze. Jeżeli więc masz
pasję, słuch muzyczny i sporo czasu, jesteś w stanie osiągnąć dość
prędko wysoki poziom. Niestety, rzadko za tym idzie zrozumienie harmonii, skal
muzycznych, zapisu nutowego, podziałów rytmicznych, zasad palcowania, itd,
itp… Produkowani są tym sposobem hurtowo pseudowirtuozi, którzy wydobywają
z instrumentu 20 albo nawet 30 dźwięków na sekundę tapingiem, legatem,
slapingiem, i ch…j wie w jaki jeszcze sposób, ale nie wiedzą jak zbudować
najprostszy akord, a jedyny zapis dostępny dla nich (i to też nie bez
problemu) to tzw. TABULATURA. No cóż, takie czasy – lepiej już było.
Nie wiem, co piszą w tych artykułach i nie chcę w to wnikać. Mam już
jednak na karku kilkadziesiąt wiosenek i chodzę mocno po ziemi. Instrument na
tyle przyzwoity, jak ten B1, kosztujący poniżej 2,5 tys. może być robiony
jedynie w Chinach, Indonezji, Wietnamie a już w najlepszym razie w Korei
Południowej.
Aha. Dobrze wiedzieć!