[album] PRIMUS – Animals Should Not Try To Act Like People
Jakimś cudem udało mi się zdobyć (nie w Polsce, tak dobrze nie jest…)
zgrabne pudełeczko zawierające dwie płyty. Jedna z nich to CD z pięcioma
nowymi piosenkami Primusa w najlepszym chyba składzie – z Timem Alexandrem z
powrotem na bębnach. Druga – DVD zawierające wszystkie 12 wideoklipów grupy,
w tym rzadko gdziekolwiek widywany “Too Many Puppies”.
Materiału na DVD jest mnóstwo, żeby obejrzeć wszystko potrzeba około
trzech godzin. Oprócz teledysków są też fragmenty koncertów (ze wszystkich
okresów istnienia zespołu), filmiki dokumentalne – w tym reportaż z
nagrywania Brown Albumu i przekomiczny dokument na temat tworzenia teledysku do
“Winona’s Big Brown Beaver”; galeria ze zdjęciami i mój absolutny faworyt:
flimik muzyczny “The Devil Went Down To Georgia”, który wygrał parę
istotnych nagród na festiwalach zarówno filmowych jak i muzycznych. Trzeba to
zobaczyć, również muzycznie to jedna z lepszych rzeczy Lestera.
W sumie to chciałem Was poinformować o istnieniu tego wydawnictwa,
recenzować nie ma czego… większość zna Primusa, część grupę uwielbia,
są tacy, którzy nie znoszą, każdy mniej więcej wie, czego się
spodziewać. Przynajmniej muzycznie – bo klipy to już inna historia…
Poklatkowe czy rysunkowe animacje, chore pseudofilmowe fragmenty – jest na co
popatrzeć. Sam Les też popisał się talentem aktorskim, grając psychopatę
w “My Name is Mud” czy barmana w świetnym “Tommy The Cat”.
Co do jakości dźwięku – cóż, Primus nigdy audiofilów nie zachwycał, ich
realizacja studyjna wpisuje się w nurt muzyki alternatywnej, miłośnicy
perfekcyjnie wycyzelowanych i precyzyjnych dźwięków nie znajdą tu wiele dla
siebie. Tego typu nagrania mają jednak swój urok, są w pewien sposób
wiarygodne, drobne błędy wykonawcze nie rażą, a wręcz wpisują się w
jakąś taką filozofię grupy.
A co powiedzieć tym, którzy Primusa nie znają? Cóż, ciężko powiedzieć
cokolwiek… jest to jedyny chyba przypadek w muzyce rockowej, w którym trudno
byłoby wskazać choć jednego wykonawcę, na którym zespół się wzorował.
Nikt wcześniej po prostu tak nie grał. Słychać co prawda pewne
pokrewieństwo np z Tomem Waitsem, ale na tyle enigmatyczne, że nie można
się tego trzymać… Słychać na pewno wyraźnie wpływy country, bluegrassu,
wczesnego akustycznego bluesa z Delty Mississippi, wczesnego jazzu, muzyki
etnicznej z różnych stron świata; ale też grunge’u, punk rocka, rapu, polki
czy metalu w stylu Sepultury. W gruncie rzeczy brzmi to tak, jakby Les ze
wszystkich tych konwencji odcedził najbardziej surowe i najmniej wydumane
elementy i połączył je w jedną brunatną masę. Wiele rzeczy można o
Primusie mówić, ale wtórności na pewno chłopakom nie można zarzucić. Ale
cóż, jeśli gitarzysta Larry zapytany przez dziennikarza Guitar Playera, do
kogo porównałby brzmienie swojej gitary, po dłuższym zastanowieniu odparł,
że chyba do stadka rozdrażnionych kurczaków…
5 komentarzy
Możliwość komentowania została wyłączona.
Powiem Ci drogi kolego, że ja nie miałem problemu z dostaniem tego albumu w
Polsce. Zresztą wszystkie albumy Primusa, które mam, kupiłem w Polsce – i to
czasami po bardzo dobrych cenach :)(~ 33zł)
co do płyt CD, też nigdy nie miałem problemu – pojawił się, kiedy
zacząłem szukać tego DVD.
___________________________________________________________
(www.sapfoto.com)
Ja ustrzeliłem ongiś 4 płyty Primusa w jakimś czeskim komisie onlineowym i
wyszlo mnie 15zł/sztuka:). Używane ale fest uszanowane.
“Co do jakości dźwięku – cóż, Primus nigdy audiofilów nie zachwycał, ich
realizacja studyjna wpisuje się w nurt muzyki alternatywnej, miłośnicy
perfekcyjnie wycyzelowanych i precyzyjnych dźwięków nie znajdą tu wiele dla
siebie.”
khem, audiofilem nie jestem (apage satanas), ale wydaje mi się że troszkę
chłopaków skrzywdziłeś. Posłuchaj jak brzmi Brown Album (jak są nagrane
gary Braina – dla mnie mistrzostwo soundu). A płyty przed Pork Sodą – trochę
racji w powyższym jest.
A “Animals…” – fajnie że Herb wrócił… ale Primus od totalnie dennego i
mainstreamowego Antipopu jest coraz mniej godny uwagi. Lepiej posłuchać
żabek pułkownika. Ale stare teledyski mniam.
houk.
“ale Primus od totalnie dennego i mainstreamowego Antipopu jest coraz mniej
godny uwagi.”
Właśnie “Animals…” jest dla mnie promykiem nadziei na to, że kiedyś
nagrają album, który skopie mi tyłek tak jak np. zrobiło to “Frizzle Fry”
;P