W skrócie:
Plusy
[list]
[*]rewelacyjny stosunek ceny do jakości (zwłaszcza w przypadku zakupu z drugiej ręki)
[*]mimo braku lamp, brzmienie nie jest pozbawione charakteru Ampega
[*]ze względu na brak lamp – całkowicie bezobsługowy
[*]duży zapas dynamiki w całym paśmie
[*]bardzo solidna konstrukcja
[*]potrafi dość skutecznie zamaskować niedoskonałości, zarówno instrumentu jak i instrumentalisty
[*]niezawodny
[*]nie do każdej muzyki się nada, za to do większości nada się rewelacyjnie
[*]w normalnych warunkach nie ma problemów ze słyszalnością na scenie
[*]banalny w obsłudze
[*]ubogi funkcjonalnie, za to każda funkcjonalność działa co najmniej poprawnie
[/list]
Minusy
[list]
[*]zauważalny spadek dynamiki przy korzystaniu z korektora graficznego
[*]brak wyjścia na tuner i przycisku „Mute”
[*]narzuca swoje brzmienie gitarze (niekoniecznie wada)
[*]brzydko brzmiące przesterowanie przy mocnym podkręceniu gaina, ale to jest cecha chyba wszystkich konstrukcji tranzystorowych
[/list]
Ampeg B2R (teraz montowany z mocniejszą końcówką mocy pod nazwą B2RE) jest
prawie najniższym modelem wzmacniacza typu head tego producenta, w związku z
czym należy do najtańszych jego produktów. Czy warto włożyć pieniądze w
coś, co z założenia nie może być rewelacyjne? Czy kupiwszy ten wzmacniacz
nie będziesz sobie pluć w brodę, bo nie dozbierałeś na coś z serii SVT?
Zapraszam do lektury.
Myślę, że firmy Ampeg nie trzeba tutaj przedstawiać. Przez kilka dekad
swojego istnienia wypracowali sobie miejsce wśród legend branży basowej.
Charakterystyczne brzmienie ich wzmacniaczy jest nie do pomylenia z brzmieniem
czegokolwiek innego.
Opis
Wzmacniacz Ampeg B2R jest konstrukcją całkowicie tranzystorową – ze
świecą szukać w nim lamp. Końcówka mocy osiąga moc maksymalną 350W /
4Ohm.
Zarówno przedni jak i tylny panel są bardzo proste w obsłudze i czytelne. Na
przednim panelu znajdziemy jedno gniazdo gitarowe z przełącznikiem jego
czułości. Dalej mamy potencjometr gain z diodą wysterowania, trzypunktową
korekcję barwy, regulację master, włącznik limitera z diodą
sygnalizującą jego stan, dziewięciopunktowy korektor graficzny z
włącznikiem i diodą sygnalizującą jego stan oraz włącznik główny.
Tylny panel to dwa wyjścia kolumnowe typu duży jack, szeregowa pętla
efektów, wyjście przedwzmacniacza i wejście końcówki mocy oraz symetryczne
wyjście liniowe rozbudowane o możliwość obniżenia siły jego sygnału
(przycisk) oraz wybór sygnału przed lub po korekcji barwy.
Wzmacniacz posiada obudowę przystosowaną do montażu w racku, zajmującą 2U.
Waży niecałe 7 kg, więc jest całkiem lekki.
Ergonomia i funkcjonalność
Wszystkie elementy panelu przedniego jak i tylnego są jasno i czytelnie
podpisane, od pierwszego kontaktu nie pozostawiając wątpliwości odnośnie
swojego przeznaczenia. Wzmacniacz jest banalny w obsłudze.
Ampeg B2R jest wzmacniaczem dość okrojonym funkcjonalnie. Nie posiada
wyjścia na tuner ani przełącznika mute. Nie ma możliwości podpięcia
kontrolera nożnego do włączania i wyłączania korektora graficznego, co
praktycznie uniemożliwia wykorzystywanie go na zasadzie dodatkowego kanału.
Pętla efektów jest szeregowa, nie ma więc możliwości mieszania sygnału
czystego z efektem z poziomu wzmacniacza. Zabrakło również parametrycznego
środka znanego z wyższych serii.
Mimo tych braków, to co Ampeg zdecydował się zamontować na pokładzie
sprawdza się bardzo dobrze. Pętla efektów jest bardzo prosta, ale dzięki
temu nie sprawi nikomu problemów. Trzypunktowy korektor ma dobrze dobrany
zakres regulacji, dzięki czemu bardzo sporadycznie zachodzi konieczność
korzystania z korektora graficznego. Nie mamy możliwości sterowania pracą
limitera ponad jego włączenie bądź wyłączenie, w związku z czym nie
nadaje się on do faktycznego kreowania brzmienia. Na szczęście fabryczne
ustawienie jest na tyle dobrze dobrane, że nie przeszkadza w grze,
jednocześnie zapewniając pewien dodatkowy margines bezpieczeństwa
głośnikom.
Brakuje na tylnym panelu gniazda typu speak-on, jednak przy mocy rozwijanej
przez ten wzmacniacz nie powinno to stanowić problemu. Przeszkadza też
trochę brak wyczuwalnego „zaskoku” w połowie podziałki potencjometrów
trzypunktowego korektora, przez co nie da się jednym szybkim ruchem ustawić
korektor w pozycji neutralnej. Za to potencjometr master jest też bardzo
dobrze wyskalowany. Nie występuje tutaj problem z precyzją regulacji w dolnym
jego zakresie, o którym wspominałem w KLIK mojej recenzji Hartke 5500.
Obudowa wzmacniacza sprawia bardzo solidne wrażenie, natomiast sama
konstrukcja wydaje się dobrze przemyślana i poparta dużym doświadczeniem w
produkcji sprzętu basowego.
Brzmienie
Ampegi są znane przede wszystkim ze swojego charakterystycznego brzmienia,
zawdzięczanemu głównie upychaniu lamp wszędzie gdzie się da. Ponieważ
opisywana głowa nie posiada na pokładzie ani jednej, nastawić trzeba się
niestety na pewien kompromis. Na szczęście nie jest tak źle, jak można by
się spodziewać. Co prawda nie można tutaj mówić o ciepłym drajwie
charakterystycznym dla SVT, ale nadal słychać charakter Ampega.
Charakterystyczny niski środek i góra są na miejscu.
Wzmacniacz nie należy do zbyt transparentnych. Co prawda nie zamula dołu, ale
też nawet nie stara się oddać wszystkich niuansów brzmieniowych gitary. Mam
dwie gitary, które podłączone do dowolnego innego ze wzmacniaczy, które do
tej pory przerabiałem, brzmiały zupełnie różnie, a na tym Ampegu brzmią
niemal identycznie. Sprawdził mi się w ten sposób mit o tym, że Ampeg
narzuca swoje brzmienie gitarze a nie na odwrót. Na szczęście brzmienie to
jest bardzo użyteczne i nawet miłe dla ucha. Dobre jest w tym to, że nawet
nie najlepsza gitara brzmi na tym wzmacniaczu przyzwoicie, co z jednej strony
może być przydatne w sytuacji gdy masz kijowe wiosło, z drugiej może być
zdradliwe gdy wiosło dopiero kupujesz.
B2R jest wzmacniaczem bardzo sekcyjnym – nawet na fabrycznych ustawieniach od
razu siada w kapeli, co przy pomocy korekcji można jeszcze podrasować.
Niestety niezbyt dobrze sprawdza się w przypadku bardziej solowej gry na
basie. Tranzystorowy preamp brzydko się przesterowuje na granicy nasycenia,
zwłaszcza gdy mocniej atakuje się struny, a ogólny charakter brzmienia
sprawia, że wyjście na pierwszy plan przychodzi basowi z dużym trudem.
Dźwięki są bardzo dobrze określone. Nawet w najniższych rejestrach
wyraźnie słychać co jest grane, dźwięki o różnych wysokościach nie
zlewają się ze sobą. Wzmacniacz nie traci również na dynamice w niskich
rejestrach – końcówka mocy dzielnie odgrywa wszystko co dostaje od
przedwzmacniacza. Jak na 350W, skuteczność w niskich rejestrach jest
zaskakujące. Przyznam się szczerze, że byłem bardzo mile zaskoczony –
wiem, że to Ampeg, ale nie spodziewałem tego po tak budżetowym
produkcie.
Korektor graficzny działa poprawnie. Ma bardzo dobrze dobrany zakres
regulacji, można na nim sporo ukręcić. Niestety, podobnie jak w SVT-3 PRO,
występuje problem z obcięciem dynamiki gdy jest on włączony (patrz:
KLIK recenzja zestawu Ampeg SVT-3 PRO+ Ampeg SVT-410HLF autorstwa usera mazdah). Na szczęście, mimo prostoty,
podstawowa korekcja trzypunktowa załatwia 95% problemów związanych z
ustawianiem brzmienia.
W kwestii głośności – ta głowa spokojnie nadaje się do gry w klubach i
na małych plenerach. Raczej nie należy oczekiwać od tego heada ekstremalnych
głośności, ale spokojnie wystarczy by w takich warunkach zapewnić wygodny
odsłuch całemu zespołowi. Oczywiście dużo zależy również od
zastosowanego zestawu paczek i ich skuteczności, ale o tym chyba już nie
muszę wspominać. Pojedyncza 4×10 na 8Ohm do klubu wystarczy z rezerwą.
Chyba, że chce się kogoś zamordować dźwiękiem – wtedy nawet po
dołożeniu drugiej paki może się nie udać. Wzmacniacz zagra głośno, ale
nic ponadto. Spokojnie wystarcza do gry z głośnym, rockowym perkusistą, ale
z metalowymi masakratorami może już sobie nie poradzić – nawet na dwóch
paczkach.
Podsumowanie
Jest to bardzo prosty i niezbyt rozbudowany wzmacniacz. Nie powala jakością
dźwięku, brzmi jednak na tyle przyzwoicie, że można się z nim bez
kompleksów pokazywać na scenie. Mocno okrojona funkcjonalność względem
większego brata – Ampega SVT-3 PRO – może do niego zniechęcać, jednak
to co traci w kwestii rozbudowania, nadrabia prostotą obsługi i ceną (jak by
nie patrzeć, jest prawie dwa razy tańszy). Nawet początkującemu basiście
nie powinien sprawić najmniejszych problemów.
Jest to zdecydowanie wzmacniacz do gry sekcyjnej. Świetnie siedzi w zespole,
nawet na ustawieniach fabrycznych. W porównaniu do najwyższych modeli tego
producenta brakuje mu sporo charakteru, nadal jednak słychać, że jest to
Ampeg.
W swojej klasie cenowej jest to najlepszy wzmacniacz z jakim się do tej pory
spotkałem. Jego nowsza wersja – B2RE – kosztuje w tej chwili w sklepie ok. 2200zł (stan na dzień 1.02.2010), a używanego B2R można dorwać w granicach
1300- 1500zł. Pod względem cenowym stawia go to w jednej klasie z Hartke 5500,
Ashdown ABM 500 i Eden Nemesis. Moim subiektywnym zdaniem, dwa pierwsze wzmaki
zostawia w tyle, a z serią Nemesis idzie łeb w łeb. Przy wyborze między
Ampegiem a Edenem głównym kryterium będzie to, czy preferuje się
odpowiednio brzmienie wzmacniacza czy brzmienie gitary.
Ostatecznie wzmacniacz ten polecam wszystkim, którzy chcą zabrzmieć dobrze,
ale nie mają zbyt zasobnego portfela. Nawet jeśli ten wzmacniacz ciebie
rozczaruje, prawdopodobnie zrobi to w mniejszym stopniu niż adekwatne produkty
konkurencji.
W skrócie:
Plusy
[list]
[*]rewelacyjny stosunek ceny do jakości (zwłaszcza w przypadku zakupu z drugiej ręki)
[*]mimo braku lamp, brzmienie nie jest pozbawione charakteru Ampega
[*]ze względu na brak lamp – całkowicie bezobsługowy
[*]duży zapas dynamiki w całym paśmie
[*]bardzo solidna konstrukcja
[*]potrafi dość skutecznie zamaskować niedoskonałości, zarówno instrumentu jak i instrumentalisty
[*]niezawodny
[*]nie do każdej muzyki się nada, za to do większości nada się rewelacyjnie
[*]w normalnych warunkach nie ma problemów ze słyszalnością na scenie
[*]banalny w obsłudze
[*]ubogi funkcjonalnie, za to każda funkcjonalność działa co najmniej poprawnie
[/list]
Minusy
[list]
[*]zauważalny spadek dynamiki przy korzystaniu z korektora graficznego
[*]brak wyjścia na tuner i przycisku „Mute”
[*]narzuca swoje brzmienie gitarze (niekoniecznie wada)
[*]brzydko brzmiące przesterowanie przy mocnym podkręceniu gaina, ale to jest cecha chyba wszystkich konstrukcji tranzystorowych
[/list]
fajnieś w miarę obiektywnie napisał. Ale B to dla mnie nie Ampeg
wybacz;)
Najtańszy to jest B1R, albo (był) B1 (150W, lampowy preamp) z tej serii 🙂
Poza tym nie przesadzałbym tak z tym jaki to Ampeg nie jest 🙂
Fajna recka tapchan, ale nie potrafię się z Tobą zgodzić co do głośności tej głowy. Mam zestaw Ampeg B2R i kolumnę od Demanufacture (DMNF) 4×10 na 8ohm. Granie w pomieszczeniach to ustawienie bardzo małego gainu (żeby nie przesterować, bo zgadzam się, że ten Ampeg przesterowany brzmi po prostu źle) i potencjometra master na około 40% wartości. Granie plenerów to potencjometr master maksymalnie na 70% wartości. Dalej to już zupełnie mija się z celem – bas zagłusza wszystko inne na scenie i to nie tylko w mniemaniu moim, ale również kolegów. Mając kolumnę o wysokiej sprawności nie ma co się martwić o niedostatki w głośności ;). Chociaż na pewno znajdą się tacy, którym i tak „za cicho gada” :). Enyłej główka warta swojej ceny i nie ma co odczuwać kompleksów, że tranzystorowy Ampeg to nie Ampeg. Jak ktoś ma ciśnienie na „SVT” na obudowie, to i tak będzie marudził.
Wybaczam 😉
Fakt. Ale nie wiem na jakiej podstawie twierdzisz, że z moich
wypocin wynika coś innego. 😉
Ich wzmacniacze mają prawo się nie podobać, ale nie można im
odmówić tego, że ustaliły pewien standard przemysłowy – moim zdaniem za
coś takiego szacunek się należy. Starałem się być możliwie obiektywnym,
jeśli mi się nie udało – przepraszam.
EDIT:
Void:
Gdy rozkręcam master na więcej niż 50%, głowa traci całkowicie swoją –
wyjściowo i tak niewielką – czułość na artykulację. Może to kwestia
egzemplarza, ale nie zmienia to faktu, że jest to dla mnie zjawisko
niepożądane. Dlatego rozkręcenie jej do wspomnianych przez ciebie 70% dla
mnie nie jest opcją. Na scenach większych niż małe plenery mi się średnio
sprawdził, zwłaszcza że gram z potężnie „opiecowanym” składem. Ale od
tego mam SM-900 😉
Przeoczyłem słowo „prawie” 🙂
Spoko spoko, sama mam kilka ampegów, ale uważam, że nieliczne produkty
można utożsamiać z tymi, które stworzyły tą legendarność firmy. I, że
„w końcu to ampeg” nie oznacza, że ma budowę czołgu i brzmi z*ebiście jak
stare SVT 🙂
Oczywiście nic nie ujmując Twojemu headowi. Tylko taka dygresja.
Nie czepiałbym się tak tych procentów, wystarczy nieco lżej ustawić gain i
wyjdzie (prawie) na to samo. Tak samo master ustawiony na 100% nie oznacza
pełnej mocy wzmacniacza. U siebie już nawet na 5/10 jest już w stanie
zapalić się lampka limitera.
Witam, dobra recenzja choć próbek może niektórym brakować. Gratuluję
tekstu.
Ja sam posiadam ten model, no tz. B2RE + paczka 4×10 (celestion) od Mańka. I
powiem jak na razie jest w porządku. Ale oprócz prób, i bodajże 3-4
koncertów więcej na nim nie grałem. Także dużo czasu minie zanim będę na
tyle wiarygodny żeby mówić coś więcej 🙂
Na pewno wady to brak „Tuner-Out” i „Mute” tu się absolutnie zgadzam z kolegą
tapchan`em.
Moim skromnym zdaniem brakuję jeszcze: „Ground Lift” – no ale na brak tego
też jest kilka sztuczek. Bo jak będzie słabo z instalacją w klubie + JB, i
z głośników leci pełna egzotyka 😀
W modelu B2RE wyjście Speak-On już jest, ale to tak na marginesie.
Jeszcze kończąc wpis, swój wzmacniacz kupowałem w sklepie, nowy, także dobrze
że na gwarancji. Bo niestety po jakimś miesiącu trzeba było go oddać, jak
stwierdzono „zimny lut”. głowa jest produkcji chińskiej, także takie
przeoczenie mogło się zdarzyć 😉 Tu w moich oczach Ampeg stracił nieco na
swojej solidności.
Pomijam czas naprawy i sklep w jakim kupowałem, żeby nikogo nie oczerniać,
ale trwało to … i trwało … :/
POZDRAWIAM
właśnie po to jest forum kolego żebyś się nie czaił napisać jaki sklep.
Ale od tego jest odpowiedni temat
https://basoofka.net/forum/4606,czarna-i-zlota-lista-sklepow-muzycznych/
fajna reca ale ja jakoś nie mogę zaufac tym ampegom z racji ze to made in
china;)
nie wszystkie, mój jest z US and A
a sa roznice brzmieniowe pomiedzy china a usa?
Zależy kogo spytasz ;D
a twoim zdaniem papa?
Nie wiem jak jego. Ale moim zdaniem nie. Różnica może wynikać z :
– innego (zazwyczaj gorszego) doboru gorszych lamp i innych komponentów. O ile
w przypadku lamp to dość wyraźne, tak w przypadku reszty IMHO pomijalne.
– głośników – chińskie Eminence grają podobno trochę jaśniej niż usa.
w B2RE lampów niewiele
Tym bardziej nie powinno być różnicy w brzmieniu/
porownywalismy z papabearem dwa takei same edeny na takich samych czesciach
tylko rownej jakosci. były dwa wt-400 jeden 97 a drugi chyba 99. Te nstary na
lepszej jakosci czesciach grał o 1/4 głosniej jak nie więcej. W zwiazku z tym
śmię mówić , że jest opcja ze ryżowce są na gorszych częściach a co za
tym idzie mogą grać gorzej- ale nie muszą. Miałem tego ampegai był taki
se. jakiś taki bez charakteru. ALe grał głośno czysto i dynamicznie jak za
taką kasę za jaką można go kupić (1400- 1600zł)
odgrzewam jako ze temat się nie starzeje
witam i pytam jako ze chce zmieniec glowe peaveya t-max na ampega b2
dzięki za recenzje bardzo mi pomogla
z obecnej jestem zadowolony glownie z jakosci dźwięku ale jest zbyt klarowny
dla porownania wybieralem miedzy fenderem bxr 300 a t-maxem i Fender miał to
brzmienie lecz jakosc dźwięku pozostawiala dużo do zyczenia.
na dokladke gram funk wiec myślę ze to coś dla mnie
mam na oku b2 za ok 250 euro z futeralem. co radzicie? pozdrawiam
http://www.leboncoin.fr/instruments_de_musique/1081507405.htm?ca=2_s
jest z usa na 220v
licze na jakieś rady konferuje już z gosciem
ewentualnie portaflex pf 350 ale nie mam zaufania lub galien kreuger bacline600
usa 250 euro.
http://www.leboncoin.fr/instruments_de_musique/1080249284.htm?ca=2_s
http://www.leboncoin.fr/instruments_de_musique/1081733216.htm?ca=2_s
gram funk i funk rock latino dub reaggae jazz rap ect