W drodze z Peatem Rainsem z You Bred Raptors?: Część 1
W drodze z Peatem Rainsem z You Bred Raptors?: Część 1
Editor’s Note: Z radością witamy naszego nowego współpracownika: basistę You Bred Raptors?, Peata Rainesa! Peat obecnie jest w trasie z YBR?, aby promować ich nadchodzący album, „International Genetics”, który ukaże się 16 czerwca. Dokumentuje ich letnią trasę dla nas, dzieląc się doświadczeniami i przemyśleniami, oraz mnóstwem świetnych rad dla basistów.
Część 1 – Boston/Burlington/Montreal/Toronto
Wprowadzenie:
Obecnie męczymy się wzdłuż autostrady Królowej Elżbiety w Ontario, Kanada. To długa droga przez nic, z obu stron otoczona monotonnymi lasami i stacjami odpoczynku z menu Tim Horton’s po francusku. Dzisiaj mamy długą podróż z Montrealu do Toronto. To czwarty dzień dwudziestomiastowego tournée po Kanadzie i Stanach Zjednoczonych. To nasz najdłuższy odcinek do tej pory bez przerwy. Jako zespół dajemy sobie w kość już ponad siedem lat, a okresowo jesteśmy w trasie przez trzy z nich. Ja zajmuję się wszelkimi rezerwacjami i sprawami biznesowymi w zespole „You Bred Raptors?” jak również jestem głównym kompozytorem i ogólnie biorąc opiekunem zespołu. Ponieważ organizacja tej trasy albumowej zajęła niezliczone godziny przez pięć kolejnych miesięcy, przysługuje mi pełne przywileje na tylnym siedzeniu podczas jazdy. To małe pocieszenie, gdy zwykle zajmuję się rozwiązywaniem problemów, znajdowaniem miejsc do spania, próbami Tetrisa na tylnym siedzeniu vana w ruchu, potwierdzaniem techniki na daną noc i rezerwowaniem kolejnej trasy na jesień z mojego małego gniazdka tutaj. W pierwszych dniach trasy van zaczyna wydzielać nieprzyjemny zapach, mimo prób utrzymania bałaganu i emisji cielesnych na wodzy. Znaki zmęczenia jeszcze się nie pojawiają, a morale jest nadal pozytywne. Każde miasto prezentuje własny zestaw przeszkód i okoliczności do nawigowania i adaptacji. Nic poważnego jeszcze się nie wydarzyło, ale to tylko czyni mnie bardziej nerwowym.
Skład naszego zespołu to bas ośmiostrunowy, wiolonczela i perkusja. Jesteśmy nietypowi, ale zarówno wizualnie interesujący, jak i dźwiękowo przystępni, obiecuję. Ale nigdy nie będziemy pasować do całości: jesteśmy zbyt słabi dla metalu, zbyt funkowi dla post-rocka, zbyt prości dla prog-rocka i zbyt ciężcy dla folku czy jazzu. Jako lider zespołu skoncentrowanego na basie, moim zadaniem jest reprezentowanie nie tylko instrumentu, ale także jego młodej historii, jednocześnie wykuwając naszą własną niszę. Ten dziennik jest szczerym spojrzeniem na pełnoetatowy, podróżujący i autorski zespół. Będzie trochę smutnych prawd, przyjemnych niespodzianek i wskazówek, jak najlepiej przejść przez ten wyścig z przeszkodami.
Boston, MA – P.A.’s Lounge (Somerville, MA)
Jest dobra zasada, kiedy gra się regularnie trasy: Jeżeli rachunek jest pełen świetnych zespołów z dużą ilością podobieństw dźwiękowych i dużą szansą na pokrywanie się fanów, to prawdopodobnie nie zarobisz dobrze. To nie zawsze jest regułą, ale mniej więcej tak jest na tym poziomie. Promocja i budowanie pokazu to niewdzięczna praca. Gdy pokazy idą dobrze, ci za kulisami rzadko dostają oklaski lub osobiste podziękowania, ale gdy te pokazy trafiają na ścianę i kończą się fiaskiem, ci decydenci są wypędzani z miasta z smołą i pierzem. Mieliśmy szczęście znaleźć inną grupę o nazwie GEPH, która poprowadziła tę kampanię z entuzjazmem i zacięciem. Boston nie jest łatwym rynkiem do rezerwacji, jeśli nie jest się lokalnym. Jest tam na górze wraz z miastami takimi jak Philly, New Orleans, Austin i Nashville, które naprawdę wymagają pewnej wiedzy od insiderów, aby zarezerwować coś więcej niż puste nurty i miejsca DIY. GEPH jest jak my, decyduje się płynąć pod prąd z nietypowym instrumentarium i grać dziwną, bezwokalową muzykę. Ich dwa Chapman Sticki i niezręczne rozmowy na scenie ustawiają poprzeczkę dla nerdowskich zespołów dość wysoko na początku tej podróży. Każdy zespół zna (i obawia się) wejścia do miejsca koncertowego i ma wątpliwości, czy frekwencja będzie katastrofalna. Możesz zrobić wszystko dobrze, a mimo to wszystko może się posypać. Boston dawał takie sygnały… Znużenie w środku tygodnia, dziwna muzyka, faktura, mecz w Fenway Parku, położenie na uboczu i niezwykle zimna pogoda zdawały się odstraszać tłumy. Zawsze przygotowuję się na najgorsze. Zwykle lubię być z dala od drzwi lub wewnątrz miejsca, gdy otwierają się „drzwi”. Idę na spacer, robię ćwiczenia żonglerskie (jestem instruktorem na pół etatu) lub znajduję niezobowiązujące zadanie, aby nie być tam, gdy miejsce się wypełnia lub nie. Przede wszystkim, w takie noce, martwi mnie, że tak trudno jest przyciągnąć ludzi, aby usłyszeli inną muzykę. Promowanie muzyki na żywo jest trudne, a tym bardziej muzyka na obrzeżach, bez gitary czy wokalu i nieoparta na chwytliwych refrenach czy podkładach EDM.
Pierwszy zespół nazywał się Soundscape, składający się z sześciostrunowej basu i perkusji. Harmonijna i akordowa praca basu była oszałamiająca. Ustawili nastrój i dosłownie zmiażdżyli mnie pod względem techniki basowej na samym początku. GEPH wszedł na scenę, a w tym czasie sala ładnie się wypełniła. Ale mimo że zabili go swoją muzyką, nie zdołali zaangażować publiki. Publiczność zostawiła dwudziestostopowy krąg między sobą a sceną, jakby miało dojść do jakiegoś rytualnego poświęcenia na podłodze po wyimaginowanym mosh pit. Bez względu na to, jak duża lub mała jest twoja publiczność, wchodzisz w interakcję z nią! Zmuś ich, aby przyszli bliżej i przytulili scenę. Na początku będą się czuli niezręcznie, gdy ich wyróżnisz, ale ludzkie zachowanie dyktuje, że zrobią to, co im się powie i pójdą za grupą. Oczywiście, to jest Boston i to mogło równie dobrze nie wypalić na mnie. Wyszliśmy na scenę i po problematycznej próbie dźwiękowej, rozpoczęliśmy nasz pierwszy utwór. Zapewniłem publiczność, że nasze pluskwy nie są zaraźliwe i że mogą podejść bliżej, że mój zamierzony skok ze sceny był uzależniony od tego, czy złapią mnie w trakcie utworu. Chodzi o to, że to nasza praca bawić tę publiczność i kształtować noc. Czekają na nas jako wykonawców, abyśmy wykonali swoją pracę. To nie zaczyna się i nie kończy na naszych instrumentach. Jeśli jest mało ludzi, przyznajesz to i żartujesz z tego. A potem grasz tak, jakby sala była pełna. Bez wyjątków. Okazało się to niesamowitym występem z dobrymi wibracjami od nowych i starych znajomych. Dźwięk nie był świetny, ale zagraliśmy zgraną i mam nadzieję, że ustanowiliśmy precedens na resztę trasy. Ale serwowano mi Sprite’a w szklance New England Patriots. Horror…
Kim jest Peat Rains?, Jak wygląda trasa koncertowa z perspektywy basisty?, Jakie wyzwania napotykają muzycy w trasie?, Jakie są główne wnioski Peata z pierwszej części trasy?, Jakie porady dla basistów wynikają z doświadczeń Peata w trasie?