Jeden z najlepszych koncertów jakie zdarzyło mi się zagrac :P Nie myślę tu
bynajmniej o precyzji wykonania, polocie technicznym czy innych nikomu
niepotrzebnych rzeczach, ale o radości. Radości sowicie podlewanej czeskim
piwem, śliwowicą i turbokofolą, wspomaganej towarzystwem wspaniałych ludzi
(zwłaszcza dziewcząt) i gór. Pod sceną radośc była nawet większa niż na
niej, nawet kiedy dwie sympatyczne hostessy wniosły tort lubileuszowy na
25lecie zespołu. Zespołu, który, jak mi po raz kolejny przypomniano, jest
starszy ode mnie, a potrafi dac na scenie więcej ognia niż niejedni młodzi
rockandrollowcy, mimo stylistyki typu poezja autorska i piosenka śpiewana 😛
Jeden z innych wykonawców obiecał mi nawet mandolinę, ciekawe czy jakkolwiek
to pamięta, ale nie wypada się narzucac…
Zdjęcia z:
www.szufladazobrazkami.pl/
Kapelusz na odwrót założony, bas za nisko. Widać, że mocno popite 😀
„Radości sowicie podlewanej czeskim piwem, śliwowicą i turbokofolą,
wspomaganej towarzystwem wspaniałych ludzi (zwłaszcza dziewcząt) i
gór.”
Chciałoby się tak… Pozazdrościć. 😉
@Kotwa: Kapelusz migrował i prawie wpadł mi do rzeczonego tortu, a tak
naprawdę nosiłem go harmonijkarzowi, bo on go co rusz gubił.
Bas za nisko? Ano, napatrzyłem się, jak we wszystkich składach basiści
mają bas pode szyją i grają dwa dźwięki na minutę. To postanowiłem
pójśc pode prąd, powiesic bas jeszcze niżej i nakurwiac kostką. Kraina
łagodności my ass 😛
MaciekM: Oj 😀 Też zazdroszczę, tych 25lat które ograli beze mnie 😛