Oto Andy Hellaby, basista brytyjskiej grupy Comus, dziś
trochę zapomnianego przedstawiciela rocka progresywnego wymieszanego ze sporą
dawką psychodeli i czegoś, co dziś ogólnie nazywa się „freak folk”. Innymi
słowy, ich muzyka stanowi psychodeliczną mieszankę ciężko zrozumiałych,
dziwnie akcentowanych, falsetowych wokali w tremolo, rocka i muzyki ludowej z
dużym i szerokim instrumentarium. Wśród niego bas Hellaby’ego – prosty,
przaśny, ale o bardzo specyficznym, warczącym brzmieniu.
Kto nie zna – a pewnie sporo będzie takich, którzy nie znają – niech
spróbuje, bo moim zdaniem warto.
Zwłaszcza pierwszą płytę, „First Utterance ” z 1971 roku.
Oto najlepszy – moim zdaniem – utwór z owego albumu: „Drip, Drip” :
https://www.youtube.com/watch?v=uJp0rr54OU0
Na pierwszej fotce (lepszej raczej nie da się znaleźć), Hellaby w czasach
współczesnych. Na ostatnim – cała grupa Comus, z Andy’m pośrodku. Jak
widać, czas nie oszczędził jego podówczas bujnej czupryny…
Aerodyne <3
z checia bym ogral tego Fender 😉
…aha, czyli jestem jedyną osobą, która lubi tego basistę i ten zespół.
😀
Byłem mocno zainteresowany takowym basidłem (nawet licytowałem jednego), bo
to piękna rzecz jest.
…ale zboczenie drewniaste które mi mówi że nie należy kupować basu z
lipy totalnie zabiło mój entuzjazm – wiem że to błąd 🙁