Cześć,
Może to trochę dziwne, że zakładam wątek w tym dziale, bo na basoofce
zarejestrowałem się, bagatela, 8 lat temu, ale jakoś nigdy nie byłem
aktywnym użytkownikiem, i nigdy też nie przywitałem się jak należy. Zatem
teraz to nadrabiam – cześć!
Mam na imię Michał, mieszkam w Poznaniu, gram muzę z pogranicza grunge’u
oraz hard i stoner rocka, a przygodę z basem zacząłem, jeśli dobrze liczę,
9 lat temu – w czasach świetności forum Woobiedoobie, że tak powiem (trochu
ludzi z tamtej ekipy tutaj też przebywa, prawda?). Niestety, wyjazd na
zagraniczne studia pozbawił mnie kontaktu z basem (i ogólnie graniem) na
cztery lata, a cały uzbierany sprzęt poszedł pod młotek. Szkoda, bo zacne
to były graty – Nexus Harkonnen 5, Carvin LB76, head Trace Elliot AH350X i
paka GK Backline 410.
Dwa lata temu wróciłem do kraju, a po odwiedzeniu kumpli na próbie odżyły
we mnie wspomnienia i wszedłem do sklepu, by kupić jakiekolwiek tanie wiosło
– padło na Jay Tursera JTB 400C. Powiem Wam szczerze: miałem w życiu już
kilka basówek, również tych z wysokiej półki, i JT naprawdę daje radę (i
to nawet abstrahując od bardzo niskiej ceny). Kiedyś może pokuszę się o
jakąś szerszą recenzję. Teraz krótko: jakość wykonania świetna,
brzmienie solidne, a po dwóch latach całkiem intensywnego grania gitara nie
sprawia żadnych problemów. Nie mogę jednak dać głowy, że wszystkie JT
takie są – swojego kupiłem z pierwszej serii puszczonej do Polski (ponoć
były już wstępnie selekcjonowane, żeby wgryźć się w rynek) i wybrałem
wśród trzech egzemplarzy, które były w sklepie. Dwa pozostałe też
sprawiały dobre wrażenie, ale nie miały tak mocnego brzmienia. Jeśli
finanse pozwolą, kiedyś na pewno kupię sobie jakąś high-endową, aktywną
piątkę, ale Jay ma u mnie prawdopodobnie dożywocie. Tyle słowem basowego
wstępu. Miło się z Wami w końcu przywitać;)
Nam też miło :D.
Witam:)