W jednym z wielu siół, jakie znaleźć można było w Imperium, żył sobie
prosty kmieć, który miał żonę, dwóch synów i krowę, będącą jedyną
żywicielką rodziny. Biednie się żyło rodzinie kmiecia, ale dzięki krowie
jakoś wiązali koniec z końcem.
Pewnego ranka kmieć wszedł do obórki i zobaczył, że krowa zdechła.
Załamał się biedaczysko zupełnie.
– O żesz psia mać, co ja teraz zrobię? Jak rodzinę wykarmię? Krowa, jedyna
żywicielka rodziny zdechła. Nic, tylko się obwiesić…
A że był prostym chłopem i zawsze konsekwentnie realizował swoje
postanowienia, wziął kawał powroza i powiesił się w obórce u powały.
Kiedy żona kmiecia wstała rano i weszła do obórki, stanęłą jak wryta.
Krowa, jedyna żywicielka rodziny leżała martwa, a na postronku dyndał się
kmieć. Jęła zaraz lamentować:
– Olaboga, o ja biedna, o ja nieszczęśliwa, krowa zdechła, mąż się
powiesił, co ja teraz sama z dzieciskami zrobię? Nic, tylko się
obwiesić!
Jak pomyślała, tak też i zrobiła…
Starszy syn zdziwił się nieco, gdy w domu nie było nikogo z rodziców.
Poszedł zatem do obórki i ujrzał straszliwy widok – zezwłok krowy i
kołyszących się na sznurach u powały ojca i matkę. Złapał się za
głowę, w szaleństwie wykrzykując:
– O ja nieszczęsny, sierotą ostałem, krowa, co nas żywiła, pomarła, ociec
z matulą na życie swe się targnęli ! Brat mi jeno młodszy pozostał, a
gdzie my się teraz chudziaki podziejem? Pomrzem z głodu albo jeszcze co
gorszego. Chyba trza będzie się utopić.
Ruszył zatem przez pola do najbliższej sadzawki. Kiedy już zamierzał
rzucić się w odmęt, z topieli wynurzyła się wróżka i zapytała:
– Cóż chcesz zrobić nieszczęśniku? Życie sobie odebrać? Dlaczego?
– Sierotą zostałem, krowa, jedyna żywicielka rodziny padła, ociec i matka w
desperacji obwiesili się w obórce. Cóż mi innego pozostało…?
– Widzisz, jestem dobrą wróżką i mogę sprawić, aby krowa, ojciec i matka
znowu ożyli. Ale pod jednym warunkiem – musisz mnie zaspokoić dziesięć razy
!
Starszy brat postanowił uratować rodzinę i wziął się do wypełniania
życzenia wróżki. Raz, drugi, trzeci… Piąty, siódmy… Za ósmym nie
wytrzymał i zmarł z wycieńczenia.
Kiedy młodszy brat obudził się jako ostatni, nie zastał nikogo w domu. Gdy
wszedł do obórki, nogi się pod nim ugięły.
– Rety, rety, rety ! Krowa, co nas wszystkich żywiła, zdechła ! Ociec
wisielec, matula wisielec… Brata nie ma. Oj, sam ja zostałem, niebogi. Co ja
teraz zrobię? Chyba tylko przyjdzie się utopić !
I ruszył w kierunku sadzawki, żeby zakończyć swe życie. Gdy stanął nad
topielą, zauważył pływające w niej truchło brata. Rozpacz jego
sięgnęła zenitu. Już miał skoczyć do wody, kiedy znów wynurzyła się z
niej wróżka.
– Co czynisz, nieszczęsny ?!
– Sam na świecie zostałem, ni krowy, ni ojca, ni matki, brat mój też ducha
oddał…
– A ja mogę sprawić, żeby cała twoja rodzina ożyła. Musisz tylko
spełnić jedno moje życzenie. Musisz mnie zaspokoić… A ile w ogole masz
lat?
– 13.
– To musisz zaspokoić mnie pięć razy!
– A na pewno pięć razy? Nie może być piętnaście? – zapytał młodszy
brat.
– Pewnie, że może być – rozochociła się wróżka.
– A może lepiej dwadzieścia?
– Ależ oczywiście, może być nawet trzydzieści…
– A nie zdechniesz mi jak krowa?