Hej. Idąc śladem Talkbassa postanowiłem zacząć od czasu do czasu
zakładać jakiś pogaduchowy temat, żeby forum mogło trochę bardziej
„tętnić życiem” niż zazwyczaj. Dziś pierwsza odsłona.
Czy zdarzyło się Wam, że ktoś doradzał Wam coś odnoście Waszej gry, co
było zupełnie z czapy?
Grałem ostatnio z zespołem coverowym (blues-rock-pop, coś takiego). Nie
znałem utworów na pamięć, ale służyli notesem z akordami. Nie
kombinowałem jakoś szczególnie, bo marszczyli się na jakieś odstępstwa od
oryginałów, grałem sobie lajtowo podstawy akordów i jakieś przejścia
kiedy nadarzała się okazja. Zagraliśmy kilka utworów, po czym udzielili mi
kilku porad odnośnie grania na basie.
Pierwsza z nich: powinienem kupić sobie pięciostrunowy bas, bo
pięciostrunowe basy brzmią lepiej. Na czwórce mogę sobie grać, ale daleko
nie zajadę.
Druga: zauważyli, że w wolniejszych utworach szarpałem struny jednym palcem,
a właściwie dwoma złączonymi palcami, tak dla większej kontroli. Radzili
mi, żebym grał dwoma, no bo jak to tak.
Z takich historyjek jest oczywiście jeszcze Pilich, który tłumaczył mi, że
jeśli powieszę bas wyżej, będę grał lepiej.
Spotkaliście się z czymś takim? Feel free 2 share. Fajnie byłoby wchodzić
na basoofkę, żeby pogadać z ludźmi o basowych pierdołach, a nie
przeglądać ogłoszenia ze sprzętem.
Zdarzyło mi się kiedykolwiek, że ktoś doradzał mi w sprawie gry na basie i było to zupełnie z czapy?
Czy grałeś ostatnio coverowy utwór blues rock pop, nie znając go na pamięć?
Czy sądzisz, że zawsze trzeba kombinować, aby maksymalnie odtworzyć oryginał utworu?
Myślisz, że aby dobrze brzmieć na basie, musisz kupić pięciostrunowy bas?
Czy uważasz, że grając wolniejsze utwory, powinienem szarpać struny jednym palcem czy dwoma połączonymi?
Czy kiedykolwiek zostałeś doradzony, że powinieneś grać wyższym poziomem, aby lepiej brzmieć?
Uważasz, że grając na basie wyższym, gra się lepiej?
Czy wiesz, że możesz wchodzić na basoofkę, aby pogadać z ludźmi o basowych pierdołach?
Czy szukasz miejsca, gdzie możesz porozmawiać z innymi basistami o swojej grze?
Czy zdarzyło ci się kiedykolwiek otrzymać dziwne rady na temat gry na basie?
To samo przerabialem.
Dodatkowo jeszcze gra 3 palcami (dlaczego tak nie grasz przeciez to jest
zaj…)
Najbardziej podoba mi się jak przyj…kostka a nie palcami.To zdziwienie ze bas
może tak zagrac bez niczego.
Ale akurat Pilich miał rację 😛
no właśnie.
Nieśmiertelny mit, który kiedyś pokutował (czasami jeszcze się z nim
spotykam) wśród rodziców i początkujących, który nie dotyczy
bezpośrednio basu, to: najpierw się naucz grać na akustyku, później kup
elektryka / bas.
EDIT:
LOL NIE, Pilich nie miał racji. Co to znaczy „będzie grał lepiej”?? Z
lepszym feelingiem? Bzdura :e
Poniżej pewnej wysokości gryfowa ręka nienaturalnie się układa, co
ogranicza jej sprawność ruchową. Pewnie o to chodzi, innego wytłumaczenia
nie dostrzegam.
Jeszcze musi być porada, ażeby grać kostką (to od gitarzystów), no bo
przecież palcami to tak jakoś nie…
Argumentem Pilicha było „tak jest źle” oraz „jest za nisko”. Nagrywał mnie
na looper podczas slapowej improwizacji żeby mi pokazać w którym miejscu
zagrałem nierówno albo ominąłem dźwięk. Specjalnie dopytywałem czy
dobrze rozumiem, że gdybym miał wyżej bas, to bym zagrał równiej i
dokładniej – odpowiedział, że tak.
To, że wygodniej jest grać w wysokich pozycjach mając wyżej bas to wiem i
to jest fakt. Zgadzam się również, że mając bas za nisko atakuje się
struny od góry zamiast od boku, co powoduje obijanie o progi i niepełne
wybrzmiewanie. Cała kwestia dotyczyła w moim przypadku jednak tego, żebym
„nie zabierał się za klang dopóki nie potrafię nawet ustawić wysokości
basu”, tego, że gram „źle” oraz tego, że grałbym „lepiej” z basem
wyżej.
Tak w ogóle to od tamtego czasu podwyższyłem sobie bas na jakiś rok ze
względów brzmieniowych, właśnie żeby nie atakować aż tak od góry, a
potem znowu trochę obniżyłem ze względu na wygodę przy klangu.
Wracając do tematu – tak z życia klezmera: Hej, nie graj klangiem! To wesele,
a nie koncert!
Rozwiązanie dobre dla wszystkich: grać Kombi 😛
Kurde a tu się zgodzę… Odkąd mam fretlessa akustyka basówkę i akustyka
gitarę i właśnie na nich ćwiczę to mój bassowy skill jest lepszy o
połowę (tak mi się przynajmniej wydaje). Napewno człowiek nauczy się
lepszej artykulacji i prawidłowego docisku. Więc tu bym powiedział, że to
niegłupie żeby najpierw pudło ogarnąć a potem bass. Mam koleżankę,
która gra na altówce i przesiadła się na bass. Po 2-ch miesiącach ciśnie
jak zła…
– Fajnie żeście ten numer zagrali, ale solówkę mógłbyś zagrać bardziej
solowiej –
Żeby było ciekawiej – w tym kawałku nie grałem żadnej solówki.
Ok, granie wcześniej na czymś innym coś na pewno daje, ale bez sensu
zaczynać granie na instrumencie od grania na innym instrumencie…
Lol 😀
– Granie na basie jest do chrzanu! Naucz się czegoś pożytecznego, naucz się
gotować!
– Excuse me, what are you doing up there at the 15th fret? Get back down low
where you belong!
😀
Edit: Zaczynając naukę na gitarze klasycznej, (która trwała 3mce) dostałam
poradę żeby nie zakładać stalowych strun bo gryf może się złamać.
Czy to aby nie jakiś mit? 🙂
Nie wiem czy podpisałbym się pod twierdzeniem, że daje to większą
kontrolę niż granie jednym palcem… moim zdaniem stopień kontroli dźwięku
jest taki sam (a przynajmniej powinien być).
Może źle to opisałem: grałem tak, że oparłem sobie palec środkowy na
wskazujący. Sam nie wiem dlaczego, tak mi było wygodnie.
Pomimo braku pręta nie powinien. Chyba, nie wiem, nigdy nie zakładałem
stalówek na klasyka.
No dobra ja usłyszałem taki idiotyzm, że EQ powinno być na płasko i NIE
wOLNO nim ruszać. I debilizm, że jak nas zagłusza perkusista to wystarczy
pokręcić EQ albo on powinien grać ciszej.
Ktoś użył niefortunnie słowa „złamać”, bo sama porada taka śmieszna
wcale nie jest. W skrajnym przypadku typu: tania gitara + grubszy set strun
może się coś tam z gitarą przykrego stać, np urwać mostek (widziałem)
albo odkleić gryf przy łączeniu z pudłem. Sam zaczynałem od klasyka ze
stalówkami, bo nie miałem pojęcia, że klasyk a akustyk to dwa różne
instrumenty. Strasznie ciężko się grało na stalówkach – struny były
kilometr od gryfu i chwycenie barowego c na 7 progu było sporym wyzwaniem
mięśniowym. Na nylonach było za to całkiem przyjemnie. Po coś ten pręt
regulacyjny w akustykach w końcu jest.
Ja chyba nigdy nie dostałem bzdurnej i śmiesznej porady, największą
krzywdę zrobiłem sobie sam, ale nie wiem czy to można podpiąć pod
kategorię „śmieszne” – raczej smutne.
Na początku swojej przygody stwierdziłem, że nie chce mi się uczyć teorii,
będę grał muzykę – z tabów.
Teraz wiem, że wciskanie cyferek na podstrunnicy nie ma nic wspólnego z
uprawianiem muzyki.
Kiedyś jeszcze usłyszałem „300W to do grania w zespole minimum”. W tej
chwili mam jedno zero mniej przy jednym piecu i połowę mniej w drugim. Gram
rockowiznę, nie najciszej. Ale zdaję sobie sprawę, że 300W jest
„bezpieczniejsze”.
„Zawsze szarp naprzemiennie” to też bardzo mądra porada, z tym że tycząca
się NAUKI grania, chodzi o to żeby młody adept sztuki basowej nauczył się
grania ósemek w tempie 80, czego jednym palcem raczej nie zrobi. Chociaż
„wlaz kotek na płotek” będzie mu szło wygodniej jednym palcem i będzie się
upierał że na forum pisali że trzeba grać jak wygodniej 😉 Co innego Geddy
Lee: gdyby on użył drugiego palca, świat by eksplodował 😀
Kwestia poznania zasad muzyki, które dla każdego instrumentu są w zasadzie
takie same.
Wyedukowany pianista też będzie znakomicie grał na basie, zna harmonię, zna
pochody basowe (lepiej niż niejeden basista), zna budowę dziwnych akordów
(lepiej niż nie jeden profesjonalny basista), wie gdzie jaki dźwięk. Jak
ktoś ma do tego talent to jeszcze lepiej 😀 MPB SAM nagrał odjechaną
stonerowo-progresywną płytę, ucząc się po kolei każdego instrumentu i
nagrywając go 🙂
Nie wiem co macie do tych tabów. Kiedy nie poznało się jeszcze teorii muzyki
i nie jest się na tyle obeznanym i osłuchanym z instrumentem, taby są
świetne żeby zacząć coś grać i uczyć się przez analizowane tego co się
gra. W czym jest lepszy standardowy zapis nutowy? Że widać który dźwięk
jest wyższy a który niższy? Każdy kto miał bas w ręce przez dwa dni
patrząc na cyferki czuje który dźwięk jest wyższy.
A co do mocy nagłośnienia – na dobrą sprawę wystarczy di box do grania na
żywo i interfejs audio do nagrywania i grania w domu. Co do mocy na próbach –
nawiążę do tego co pisał Zielony – można mieć mniej mocy i ustawiać się
tak żeby się przebijać, albo mieć zapas mocy na wypadek nagłej chęci
grania uśmiechem Romana.
W muzyce nie ma jednej słusznej drogi na żadnym etapie!
Edit: Jeszcze co do tej przebijalności – różni basiści celują w różne
pasma i w różny stopień przebijalności. Oglądałem ostatnio filmik „jak
poprawnie nagrać bas w metalu” (lol, wiem, nudziło mi się) i koleś był
zachwycony swoją uniwersalną metodą nagrywania. Później puścił próbkę
i… ja tam w ogóle nie słyszałem gitary basowej! Na studyjnych
słuchawkach, które ponoć schodzą do 10Hz…
Dopiszę jeszcze jedną radę, którą często słyszę: daj więcej niskich.
Nie dam. Mogę dać jeszcze więcej górnego środka.
Zabiorę głos, bo w swoim, prawie 30-letnim, doświadczeniu z gitarą basówą
trochę słyszałem i widziałem.
Primo:
NIE UZYWAJ KOMPRESORA, BO TO ZABIJA DYNAMIKĘ GRANIA.
Mądrze brzmi, … i to wszystko. Jeśli ktoś nawet nie stara się grać
dynamicznie (typowe objawy to „głaskanie” strun i brak „rytmu” w odgrywanych
pochodach) to kompresor mu niczego nie zabije, bo nie ma czego – i tak, i tak
całość będzie brzmiał do d… . Przeciwnie – jeśli ktoś daje więcej od
siebie, a nie liczy, że kompresor uzupełni niedostatki w jego grze – to
tenże kompresor, jak dobra babcia, potrafi się pięknie zrewanżować.
Secundo:
DOBRY BASISTA KOMPRESOR POWINIEN MIEĆ W PALCACH.
Zgadzam się w całej rozciągłości, ale to tak samo jak powiedzieć: każdy
basista powinien grać jak Cliff Burton. Albo z innego p-tu widzenia: to jest
jak z elektronicznym tunerem do strojenia gitary: jak ich jeszcze nie było, to
każdy zdany był na swoje ucho, jak się pojawiły – nawet muzycy ze słuchem
„near” absolutnym go uzywają.
Terccio:
GRANIE KOSTKĄ POWODUJE, ŻE DŻWIĘKI SĄ BARDZIEJ SELEKTYWNE.
Znow nie sposób się nie zgodzić, tylko bym nie generalizował: grając
palcami również można uzyskać selektywność całkowicie zadowalającą.
Poza tym brak kostki w palcach powoduje, że możliwości techniczne się
znacznie rozszerzają: bez problemu można zmieniać sposób atakowania strun
miedzy klasycznym palcowaniem, klangiem, tappingiem,…
Na koniec MOJA własna opinia n/t ilości strun w gitarze basowej. Wg mnie (tu,
być może dla niektórych, wychodzi mój muzyczny „archaizm”) gitara basowa,
która ma więcej niż 4 struny to bardziej gadżet niż typowy instrument
uzytkowy. Miałem w swojej stajni gitarę 5-strunową (hand-made by Malwood) i
nie mogę powiedzieć, że gra na niej znacząco rozszerzyła moje, ogólnie
pojęte, możliwości artykulacyjne jako basisty.
Jest masa osób klepiących taby jako szereg cyferek – to poważny problem, bo
ktoś nie myśli o utworze przez pryzmat akordów i skal tylko jak o macierzy
liczb. Potem trzeba zrobić coś swojego i zaczynają się schody 🙂
Jeżeli ktoś analizuje i zamienia sobie cyferki na dźwięki i dostrzega
zależności (harmonię), to nie ma w tym tragedii. Jeżeli ktoś nie
analizuje, to „obeznanie z instrumentem” zajmie mu wieki. Ja nie analizowałem,
dlatego przez pierwsze 5 lat „nauki” nie nauczyłem się nic – mimo, że
regularnie grałem w zespołach, także „autorskie” kawałki. Pierwszy
poważniejszy zespół składał się z muzyków starszej daty – oni uczyli
się z kaset, na słuch. Teorii nie znali, więc grali tylko covery. Tabów
czytać nie umieli, więc sam musiałem nieco się rozwinąć, nadal jednak
ucząc się kawałków podpierałem się tabami – uczyłem więc się
kawałków, ale nie uczyłem się grać. Tak zeszło kolejne kilka lat. Mój
pierwszy – GRAJĄCY – zespół powstał w 2001 roku, ale grać na basie
zacząłem uczyć się w 2008 roku, kiedy trafiłem do kolejnego zespołu,
który tabów nie czytał, tylko umiał grać.
W czym lepszy jest standardowy zapis nutowy? A w czym lepszy jest „język
pisany” od „rysunków symbolizujących poszczególne czynności” ? Jeżeli nie
jest lepszy, to dlaczego uczymy się czytać i pisać? 😉 Nuty to zapis języka
muzyki. Możesz rozmawiać z ludźmi nie potrafiąc pisać ani czytać, ale
basoofki czy basscity już sobie nie poczytasz, po cholerę więc na siłę
się ograniczać? 😛 Zwłaszcza że podstawowy zapis nutowy to prościzna.
Podstawowa i najważniejsza różnica pomiędzy tabami a porządnym zapisem
nutowym jest taka, że żeby grać z tabów musisz wcześniej słyszeć dany
utwór, bo taby tylko pokazują gdzie dany dźwięk jest na gryfie, ale nie w
czasie. Z nutami natomiast jest tak, że jak umiesz je czytać a vista, możesz
zagrać utwór od pierwszej do ostatniej nuty nawet jeżeli nigdy wcześniej
tego utworu nie słyszałeś.
Czy tylko ja tutaj widziałem na oczy tabulatury z wartościami
rytmicznymi?
http://www.blogcdn.com//media/2013/02/ipad-screen-en-2.jpg@Mazdah: Wow, naprawdę nie czaiłeś zupełnie nic przez tyle lat? Pierwszą
rzeczą o jakiej myślałem po kupieniu gitary było „jak ogarnąć które
dźwięki po sobie grać żeby było dobrze”. Nie mówię tu o super
skomplikowanej teorii, ale o jakichś podstawach teorii, patentach na „dobre”
granie, albo na „granie tak jak chcę żeby to grało”.
Sam miałem za to problemy ze znalezieniem zespołu ze względów logistycznych
i stylistycznych, ale jak już znalazłem, to ogarniałem na tyle żeby
bezproblemowo komunikować się z innymi muzykami i swobodnie improwizować.
Od 2001 do 2008 poza motoryką i ilością poznanych utworów nie zmieniło
się w zasadzie nic. Może parę patentów, prostackich wręcz. Pragnę
zaznaczyć, że od 2006 roku grałem już 1,5-2 godzinne, stosunkowo dobrze
płatne koncerty, objeżdżając prawie cały kraj.
Potrafiłem zagrać bez problemu 2 godzinnego seta, poradziłem sobie bez
problemu w studio, ale to nie było „to”. „To” przyszło dopiero 2008-2009 i
rozwija się powolutku do teraz. Lata 2001-2008 to tylko motoryka i mięśnie i
podstawy teorii których i tak nie potrafiłem wykorzystać. Sklecenie
podstawowej linii basowej czy nauczenie się czyjejś prostej rockowej partii
nie uważam za coś, co można nazwać „graniem” 😛
BTW – taby z wartościami rytmicznymi, które to wartości i tak są wzięte z
zapisu nutowego. Poza znakami przykluczowymi są najtrudniejsze w całym
nutowym zapisie 😀
Dla mnie w zapisie nutowym najtrudniejsze jest to, że został on stworzony
żeby było wygodnie pianistom. I żeby było wygodnie grać w C dur.
Pamiętam taką sytuację jak nagrywaliśmy w liceum utwór na urodziny
znajomego z klawiszowcem. Wymyśliłem co i jak i kiedy pokazałem
klawiszowcowi o co chodzi, wyskoczył z tekstem: „Fis mol? O nie, nie mogłeś
wziąć jakiegoś łatwiejszego akordu? Nie umiem tego zagrać.” 😀 W graniu na
basie jest fajne to, że nie ograniczają takie głupie założenia koncepcyjne
jak „najłatwiej będzie się grało w C dur”.*
*Na basie najłatwiej gra się w E mol 😉
Niestety nie masz nadprzyrodzonych zdolności widzenia tabulatur z wartościami
rytmicznymi jako jedyny na tym forum. Widziałem takie nie raz i nie dwa, ale
jak dla mnie to jest trochę bez sensu, bo jeżeli ktoś potrafi czytać
wartości rytmiczne, to prawdopodobnie nauczył się tego czytając normalne
nuty, a jeżeli potrafi czytać wartości rytmiczne bez wcześniejszej nauki
czytania nut, to w takim razie nauka samych nut nie będzie dla danej osoby
praktycznie żadnym problemem. To właśnie wartości rytmiczne są najbardziej
skomplikowaną częścią zapisu nutowego, samych dźwięków na pięciolinii
jest tylko 12 🙂
Taką poradę usłyszałem:
Daj sobie spokój z graniem na basie…, i w ogóle na czymkolwiek.
Nie posluchałem…, sam nie wiem czy dobrze zrobiłem 😉
Niekoniecznie. Dla mnie na początku nauki było logiczne o co chodzi z
wartościami rytmicznymi, za to nie ogarniałem jak się mają dźwięki na
gryfie do dźwięków na pięciolinii (dlaczego raz przesuwając się o próg
na gitarze przesuwam się o całą nutę, a innym razem dodaję tylko '#’?).
Pewien głuchy akustyk z Rzeszowa, pamiętający dokładnie jak nagłaśniać
Gomułkę, opierdzielił mnie, że gram na flatach…i stwierdził, że flaty
to tylko do „frejtesa” się zakłada… 😉
1. „Zanim zaczniecie komponować własne utwory musicie minimum 4 lata grać
same covery” – klezmer, perkusista, nauczyciel mojego pierwszego pałkera.
2. „SWR nie nadaje się do rocka” – polskie fora basowe circa 2010.
3. „Do metalu bas musi być pięcio strunowy i aktywny” – gitarzysta mojego
pierwszego „poważnego” zespołu.
Świetne to z coverami i basem do metalu 😀
Dodam jeszcze od pewnego gitarzysty: „basu ma nie być słychać, tylko ma się
go czuć”.
I oczywiście: „graj prościej bo bas to nie gitara” 😉
Ja do 3 podpunktu dorzucę jeszcze: „Graj kostką, bo metal gra się kostką”
Raczej „kostką będziesz grał szybciej”.
O i to jest dobre: „kiedy wymontujesz układ aktywny z basu brzmienie będzie o
wiele lepsze, bez plastiku”.
Do metalu tylko B.C Rich albo ESP 😀 a ty tu z Preclem wyskakujesz jak Elvis
Priesley…
(Kij z tym, że na Nowych Elixirach i kostce Percelek na Quaterpounderach
kolegom pokrwawił uszy moment później)
*** Tu mam śmieszną anegdotkę nie basówą ale śmieszną. Kumpel sprzedawał
lampowe combo gitarowe no i na testy przyszedł koleżka z Deanem (jak ja
nienawidzę tej firmy!) V-ką w edycji specjalnej…
http://www.thomann.de/pl/dean_guitars_michael_schenker_retro.htm , wyciąga tą
gitę – no szatan pełny, czarno-biała i w ogóle no Vka – koleżka w koszulce
Megadech, pieszczochy te sprawy, hery do ziemi, pentagram na szyji i podpina
tego Deana do tego lampiaka (Blackstar jakiśtam 30W)… I tak słabego soundu
gitary nie słyszałem w życiu – płaski, plastikowy, taki mega tanio-c*jowy
odwrotnie proporcjonalny do wyglądu (wieśniackiego IMHO) gitary.
Pomyślałem, że kolo nie kupi bo szatana nie ma w tym i szybko
podłączyliśmy do testu jakąś Nachujamichate. Stary, japoński SG na
rocznych strunach zabrzmiał jak piard diabła. A z tej Vki do dzisiaj się
przy piwie smiejemy.
Z życia chałturnika… 🙂 Jeden podchmielony „znawca” na jakiejś imprezce:
świetnie gra pan na basie, ani perkusji nie trzeba! 🙂
*** Tu mam śmieszną anegdotkę nie basówą ale śmieszną. Kumpel sprzedawał
lampowe combo gitarowe no i na testy przyszedł koleżka z Deanem (jak ja
nienawidzę tej firmy!) V-ką w edycji specjalnej…
http://www.thomann.de/pl/dean_guitars_michael_schenker_retro.htm , wyciąga tą
gitę – no szatan pełny, czarno-biała i w ogóle no Vka – koleżka w koszulce
Megadech, pieszczochy te sprawy, hery do ziemi, pentagram na szyji i podpina
tego Deana do tego lampiaka (Blackstar jakiśtam 30W)… I tak słabego soundu
gitary nie słyszałem w życiu – płaski, plastikowy, taki mega tanio-c*jowy
odwrotnie proporcjonalny do wyglądu (wieśniackiego IMHO) gitary.
Pomyślałem, że kolo nie kupi bo szatana nie ma w tym i szybko
podłączyliśmy do testu jakąś Nachujamichate. Stary, japoński SG na
rocznych strunach zabrzmiał jak piard diabła. A z tej Vki do dzisiaj się
przy piwie smiejemy.
Zielony666: faktycznie, dość zabawna historyjka, tylko ja osobiście nie
szydziłbym z samego wiosła, a bardziej z jego właściciela. Aby nie
wchodzić za bardzo w szczegóły: pozerstwo i szpan to dla mnie chyba
największe plagi obecnego show-bussinesu, zarówno tego przez duże „S”, jak i
tego przez małe-, bardziej amatorskiego.
Natomiast co do sprzętu to nigdy już nie popełnię nietaktu jaki zdarzył mi
się w roku 1984 lub 1985 (nie pamiętam). Mieliśmy jakiś występ w
Miastkowie pod Łomżą, ja paradujący z cudem zdobytą NRD-owską Musimą, na
dodatek left-handed. Po nas występował jakiś szkolny zespół.
Instrumetnarium dość podłe, ale typowe jak na ówczesne czasy: Eltrony,
perkusja Polmuz, organ B11, gitara Jola 2 i bas LUNA (czy pamięta ktoś takie
urządzenie ?). Powiedziałem koledze po fachu (byliśmy w podobnym wieku), że
skoro decydują się wystąpić publicznie to powinien załatwieć sobie jakiś
lepszy bas. Gościu tylko się uśmiechnął. Za to później co on pokazał na
tej Lunie na scenie !!! Pasaże, groove i improwizacje (slapem nie grał, bo
kiedyś to była jeszcze mało rozpowszechniona technika) jakich nie
powstydziłby się dziś żaden bassman. Brzmienie tej Luny siłą rzeczy było
mniej przyjemne niż mojej Musimy, ale koleś w pełni rekompensował to
techniką gry. Gdyby to były dzisiejsze czasy, to poprosiłbym go o telefon i
pewnie próbował się z nim spotkać na jakieś konsultacje od czasu do czasu.
Niestety, kiedyś nie było takiej opcji.
Puenta: nie wyciągajmy pochopnych wniosków z jakości czyjegoś sprzętu, bo
sytuacją bardzo często spotykaną jest przypadek, gdzie kolo na niepozornym,
wręcz „biednym” sprzęcie wyciśnie więcej niż inny „gość”, któremu
ojciec kupił np. Foderę na 18-tkę.
Przypomniała mi się moja mentalność z początku przygody z muzyką. Zanim
nawet jeszcze poznałem bas miałem elektryka, słuchałem Iron Maiden i byłem
generalnie true-samoukiem. Moja niewiara w teorię, szkoły muzyczne i
generalny brak rozgarnięcia wygenerował u mnie następujący wniosek:
Jak kapela chce zostać tribute-bandem to pewnie pisze oficjalne pismo
do zespołu i w ramach akceptacji dostaje KOMPLET TABÓW do całej
dyskografii
Jedyne co mi nie dawało spokoju to czy są w txt czy może w guitar pro 😀
Drogi zbikro (tak to się odmienia?) tylko tu akurat uwagi miałem do samej
gitarry bo na tym starym SG kolega metalowiec już brzmiał świetnie i
generalnie ten swój trasz mejtal sprawnie pocinał.
Koment do sytuacji, że do metalu musi być metalowa gitara a do jazzu to
jakiś lutnik z drewna z kosmosu. Tak jak już było napisane wielokrotnie na
forum – można grać wszystko na wszystkim a moje story dotyczyło tego, że
czasem mega „metalowe” wiosła się do tego średnio nadają.
***Druga anegdota: koncert 2tm23 i Litza (ten z Luxtorpedy, Acid Drinkers,
knż) pocinający reggae na BC Richu:D.
„Znawca” podchodzi do mnie po koncercie reggae (basista z pop-rockowej
kapeli.
„Ale te synkopy to sobie odpuść. Nie ma to jak równa pryma”
Poszedłem raz na „casting” do zespołu kolegi, wcale nie chciałem, ale
dzwonił trzy razy dziennie przez miesiąc:
„Wiesz co Sobek, ty to jesteś dobry basista, ale zajmij się jakąś prostszą
muzyką. Jazz na przykład” – grali punka i nie podobało im się, że nie
grałem z nimi trzech dźwięków.
A no i w sklepie muzycznym:
Ja – Cześć chłopaki, szukam basu elektroakustycznego. Najchętniej
Salobrenę bym wziął, możecie sprowadzić.
– Ty weź se lepiej kup skrzypcówę…