Po jakim czasie grania na basi zagraliście swój pierwszy koncert?

Od jakiegoś czasu przesladuje mnie ta mysl, ciekaw jestem waszych wrazeń,
pomylek, wpadek po pierwszym koncercie. 🙂 Anegdoty tez mile widziane 😉

Ja sam jeszcze nigdy nie grałem zadnego koncertu, gram ciążę.

Podziel się swoją opinią
Dżordż
Dżordż
Artykuły: 1

15 komentarzy

  1. około pół roku, z tym że wcześniej grałem na gitarze elektrycznej dobre 3
    lata. W każdym razie w 2 tygodnie po dołączeniu do zespołu miałem zagrać
    tego samego dnia 2 krótkie sety (WOŚP 2005r.), w dodatku moje pierwsze
    koncerty w życiu. Set z 4 utworów każdy, w tym jeden z utworów 14 minut
    (pomylić się łatwo – z uwagi na ilość patentów w utworze). przy pierwszym
    koncercie jakoś poszło, zosatłem rozdziewiczony hihi… drugi po około 2
    godzinach w innym miejscu, jak się okazało na największej scenie w mieście.
    dodatkwo szwagier nagrywał występ kamerką… o zgrozo serce w przełyku,
    ręce fioletowe od mrozu i jak się w ogóle wlącza piec… na szczeście
    akustyk widząć że się motam poustawiał mi jak należy… rykneło z
    zestawu Warwick basem (Extreme + paki 4×10 oraz 1×15) i jakoś
    przeszło…zagrałem i o dziwo nie pomyliłem niczego. Kapela uznała że test
    bojowy zaliczony … nowy basista jest nienormalny…koncertowo się
    sprtawdzi… oni się neistety bardziej stresowali niż ja… (pewnie widząc
    jak sobie radze ze sprzętem nagłośnieniowym i tym ze na próbach
    niekoniecznie wszystko pamiętałem), po czterech koncertach mi przeszło…
    stres mija po wejściu na scenę, w końcu i tak gorzej być nie może.

  2. Heh, ja też na WOŚP 2005. Dwa lata gry na basie, wcześniej rok na gitarze.
    Mało brakło, a zleciałbym ze sceny przez dymiarkę – zrobiło się tak
    gęsto, że nie widziałem gdzie stoję. Zrobiłem krok do przodu, a tu się
    okazało, że w połowie stopy jest krawędź. Zabawne też było to, jak
    wokalista próbując załączyć sobie przester w kulminacyjnym momencie
    koncertu, wypiął sobie kabel z gitary. Jak mu (i drugiemu gitarzyście też)
    „głupi” basista mówił, żeby sobie kabel przełożył przez pasek, to
    oczywiście nie słuchał, i nie widział takiej potrzeby 😉 .

  3. Po bodajże 5-6 latach.

    Zacząłem swoja przygodę basówą w styczniu 2001 a pierwszy koncert zagrałem
    w listopadzie 2006.

    Koncert był krótki – jedynie 30 minut, ale intensywny – co ma i swoje minusy,
    bo zagraliśmy za szybko. Grałem w doskonałym towarzystwie – była to moja
    pierwsza prawdziwa kapela, po nas grało Artrosis do którego nadal mam
    sentyment z dawnych lat, a przed sceną bawiła się świetna ekipa.

    Nie trzeba wspominać, że nagłośnienie było znakomite i za sobą miałem
    całkiem fajny zestaw.

    Było trochę stresu przez pierwsze trzy kawałki, trochę skaszaniliśmy jeden
    numer i niestety musieliśmy kończyć jak już się rozkręciłem 😉 No i
    trochę ciasno było na scenie, ale nic to, od tamtego czasu już się do niej
    przyzwyczaiłem. Tam mi się gra najlepiej, nigdy nie odmówię okazji żeby
    zagrać w tym klubie, i nigdy nie skasuję za to ani grosza.

    https://www.youtube.com/watch?v=GvfyHn3KJ2g oto nagranie poglądowe gdyby ktoś
    był zainteresowany.

    Średnio jestem wierzący, ale do dziś gorliwie dziękuję Bogu za jedną
    rzecz.

    Za to, że nie pozwolił mi zagrać koncertu wcześniej, tylko poczekał na
    odpowiednich ludzi i odpowiednie miejsce 😉

    Ominęły mnie wszelkie przyjemności grania szkolnych koncertów na akademiach
    czy apelach oraz nie kaleczyliśmy tak strasznie, jak to się zdarza młodym
    kapelom.

  4. yyyy no koncert jak koncert, ale taki pierwszy występ przed jakąś
    publicznością (czyli jakieś 300 osób na dniach mojej miejscowości) to
    jakoś po równym roku gry na basie. Ale zadowolony nie jestem, trema mnie
    zjadła, do tego strasznie gorąco, a na scenie jeszcze bardziej(dochodziło
    ponad 40 stopni, tak ponad 40)… Najlepsze jest jak przy przedostatnim
    kawałku, na nagraniu widać jak się z potu obcieram. Całe struny
    zalane,palce się ześlizgiwały jak by były smarem oblepione, ciągle ręce w
    spodnie wycieram jak by mnie coś gryzło. Jak pokazali mi film, to o mały
    włos na podłodze nie leżałem ze śmiechu.

  5. Ja po trzech miesiącach zagrałem jakiś tam koncert (bas w 3 kawałkach,
    reszta to wokal – albo w chórze albo solowo), potem długo nic i dwa
    poważniejsze po roku grania z kapelą. Oba bez perkusji, a zagrane równo ;).
    I od jakiegoś czasu nic – wolę dobrze przygotować z zespołem materiał i
    potem dawać dobre koncerty niż być średnio przygotowanym i trochę dawać
    ciała.

  6. pół roku na placu biegańskiego w częstochowie podczas dnia bez samochodu.
    Całkiem spoko, kaszaniłem równo, zadowolony średnio jestem, ale było to na
    tyle dawno, że i dont give a shit!

  7. Hmm… Mój pierwszy koncert to było w szkole po tym jak zajęliśmy 3 miejsce
    w konkursie mleko w szkole 😀 Konkurs na skalę ogólnopolską a jak się
    okazało niewiele szkolnych drużyn muzycznych potraktowało to na poważnie.
    Nagrane aparatem cyfrowym, bas raz był raz go nie było ale w końcu
    dostaliśmy mp3 i keyboard do szkoły. Wtedy byłem jeszcze na tyle głupi, że
    nie ograłem music mana, z którym przyjechał zespół wręczający nam te
    nagrody. Potem zagraliśmy tę piosenkę na tym ichnim koncercie który
    zresztą jakby był częścią nagrody. 2 razy bisowaliśmy, bo mieliśmy tylko
    jeden kawałek 1,5 minutowy 😀

  8. Chyba po kilku miesiącach gry na basi zagrałem swój pierwszy koncert –
    przegląd lokalnych bandów … których było wiele wtedy. Graliśmy jakieś
    covery Sabbatów itp … ogólnie to trzasły się nóżki z tremy 🙂

  9. Po kilku miesiącach… Było całkiem nieźle. Pierwszy utwór został bardzo
    szybko nabity i było trochę wariacko, ale dałam radę. Wpadka była potem.
    Siarczyście pomyliła się któraś trąbka i wszystko pieprzło :P.
    Oczywiście ja, jako najbardziej początkująca totalnie się pogubiłam.

    A właśnie… co do tremy. Czy mieliście tremę? Bo ja jestem taki człowiek,
    co się prawie w ogóle nie tremuje. I nawet za pierwszym razem nic mi się nie
    trzęsło, jak wyszłam na scenę :P, choć trochę się bałam tego występu.

  10. Z tremom miałem fenoment, całe życie mając cokolwiek zrobić publicznie,
    choćby powiedzieć 2 zdania, miałem spięcie, drgawki, nerwy stres, jąkanie
    i pomyłki. Z instrumentem od pierwszego wejścia na scenę nic a nic, nawet
    jak coś nie szło, był totalny luz i szaleństwo 🙂

  11. Ja zagrałem pierwszy koncert na basie po ok. 2óch tygodniach gry na nim xD A
    grałem klimaty „ala” Pantera, Lamb of God, graliśmy wtedy cover Rednecka (;
    Był już ten temat chyba bo wiem, że się tym chwaliłem ;P

  12. Ja też zagrałem po dwóch tygodniach xD. Ale to była masakra nie znalem
    jeszcze nut, budowy akordów, generalnie za bardzo dźwięków na gryfie,
    wchodzimy na scenę a tu gitarzysta krzyczy „robimy transpozycję do G” i
    zaczął grać :/ na szczęście rytmiczny grał przodem do mnie to jakoś
    poszło 🙂

  13. 3 lata grania kolejno heavy, death, thrash, technical death, black metali, 2
    lata tego samego w zespole i 0 koncertów. Jak to niektórzy wyżej wspominali
    – lepiej zagrać dobrze niż wyjść na scenę i zrobić kupę.

  14. pierwszy grałem po jednym dniu grania na basie, pożyczonym od kumpla
    mensfeldzie na osiemnastce znajomej. A prawdziwy koncert taki z piwem i widzami
    to po przeszło roku szlifowania shreddingu:P jeszcze za metala

Możliwość komentowania została wyłączona.