(Temat jest absolutną winą Muzzego, który kupił Emfałkę! ;) ) Wiele staroci było tematami długich rozmów i wspomnień na forum. Wiadomo, że część tych sprzętów ma wartość głównie sentymentalną. Instrumenty które kaleczyły ręce i wzmacniacze, które trzeba było wystawiać co 30 minut na dwór, żeby się nie spaliły wciąż są szanowane, ponieważ „kiedyś nie było nic innego”. No i właśnie, teraz jest… i nasuwa się pytanie – które z reliktów PRLu, NRD (i nie tylko) nawet dzisiaj są sprzętami, które warto poznać, a nawet posiadać? Sam miałem przejściową przyjemność pograć parę minut na odnowionej Verominie MV3, w pierwszej kapeli perkusista miał świetny egzemplarz perkusji Amati, którą własnoręcznie odnowiliśmy i chyba gra na niej do dzisiaj… LDMa nawet nie wspominając! A jakie cuda Wy spotykaliście i ile wg Was są warte?
Jakie są perełki minionej epoki, które warto znać i posiadać jako basista?
Czy warto poznawać i posiadać stare sprzęty basowe z czasów PRLu i NRD?
Jakie instrumenty basowe i wzmacniacze są szanowane mimo swojego wieku?
Czy spotkaliście się z jakimiś unikatowymi sprzętami basowymi z przeszłości?
Co sądzicie o odnowionych instrumentach basowych, takich jak Veromina MV3?
Czy znacie kogoś, kto gra na starszych instrumentach basowych i jak to wpływa na brzmienie?
Jakie unikatowe elementy sprzętu basowego warto dodać do swojej kolekcji?
Czy warto przestawić się na starsze wzmacniacze basowe zamiast nowych?
Co sądzicie o odnowieniu i wykorzystaniu starych instrumentów basowych w dzisiejszych czasach?
Jak oceniacie wartość sprzętu basowego z przeszłości i jak dopełni on Waszą kolekcję?
Na pewno Jolana Diamant. Szanowana i z dobrym setupem rwie portki z tyłka.
Wiem, miałem, sprzedałem, żałuję do dzisiaj, bo wyzbyłem się tylko ze
względu na sytuację finansową i nie mogę teraz znaleźć by kupić sobie
taką ponownie.
I tu nasuwa się dygresja, która niech będzie przestrogą!
Sprzedaż instrumentu to najgorszy sposób na podratowanie budżetu!
Zapierdzielać z ulotkami, ale NIE sprzedawać instrumentu! AAA!!
Ja bym wskazał na dwie Musimy.
Action Bass – kopia Precisiona, wykonana na bardzo znośnym poziomie, dobry
precel dla początkujących, można wyrwać tanio.
Top Star – też kopia Precisiona, wykonana na wysokim poziomie, ostatnio na
pewnym brytyjskim forum 90% userów była przekonana, że to japoński
precel.
Amen.
Musima Action Bass , tylko że u mnie gryf już nie wyrabia… ale z dopływem
floty może go zrobię. Zakupiona za 222zł na alledrogo, był jeszcze DEFIL
baston, który to jak dla mnie fajnie brzmiał z pickupów które tam były
montowane, a luny miałem jakąs ruską wersję z dziwnego tworzywa – nie
brzmiało to w ogóle, ale może po części przez zdechłą elektrownie.
Vermona jak najbardziej. Dodałbym jeszcze Jolanę D-bass.
Dodam jeszcze musima de luxe 25b,z której w czasie grania odkleiła mi się
podstrunnica.
Temat na długie godziny rozmowy.
Basy:
DEFIL Baston
DEFIL Mamba
Oleszkin Jazz Bass
Jakiś Jazz Bass (podobno z Tczewa)
Znowu Oleszkin Jazz Bass.
Wzmacniacze (z tych co pamietam)- kolejność przypadkowa
Telos
Eltron 30
MV3
Eltron 100
Contra 60
Regent 60
Kilka wyprodukowanych nie wiadomo gdzie.
Struny z Gdańska – Presto (jak pamietam)
Głosniki – Tonsil lub RFT.
Edit. Dante, z tym chłodzeniem co 30 minut wzmacniacza to chyba jakaś legenda.
Pomijając wyroby, które „znajomy Pan Mietek z Zurt-u” zbudował, to dobrze
utrzymane wzmacniacze fabryczne nie wymagały wykonywania takich operacji.
Takie np. Eltrony czy BISy były niedobite. Sam mam kilkudziesięcioletniego
Eltrona, który działa bez żadnych napraw (i specjalnej dbałości o niego)
do tej pory.
DEFIL LUNA 2
Matko boska, dostałem taki egzemplarz w tzw „przechowanie” daaawno temu.
Wymiana nakrętki na pręt od gryfu nie dała żadnych rezultatów, wobec
powyższego pozostało mi jedynie wciąż granie na łuku Robin Hooda. Mimo
wszystko wspominam bardzo dobrze. Jedna z najładniejszych basówek jakie
miałem.
Ze szkoły wspominam sprzęt nagłośnieniowy Gran i perkusje Polmuza. Gran nie
dawał rady w żadnym zestawie i na jakichkolwiek ustawieniach – po prostu
mulił.
Za to Polmuz to klasa sama w sobie, do dziś mam werbel w szafie 😀
Polecam:
http://www.cheesyguitars.com/index.html
Żeby nie było, że jakąś plotę sieję. Zaimprowizowany przykład
uciążliwości sprzętu elektronicznego, nie spotkałem się z żadnym
wzmacniaczem, który tak ma (dzięki Bogu) 🙂
To o perkusjach też?
Polmuz zestaw „dżezowy”.
Takton (a może tacton?)
Szpaderski (ale wypas!!!!)
Znajomy miał w tych czasach cały zestaw Amati. Był bogiem wśród
perkusistów na cały powiat:D
Równie dobry byłby temat ile to wtedy kosztowało.
Mam 100W głowe zrobioną w 1984r. w Pabianicach, dałem za nią trzy lata temu
200, 00zł.
Całkiem niedawno udało mi się poznać kolesia, który ją WTEDY zamawiał –
dał dwie średnie pensję.
combo 2×12 gitarowe vermony z fajnym reverbem na rtfach
powermikser vermony 100w z 4ma kanalami
wieeeeelka lodkwa z 15″ i 8″ z tego co pamietam
Paczka eltrona 12″ jakaś wymontowana z comba
DEFIL malwa – dalem dziewczynie do malowania martwej natury;d teraz lezy gdzies
za lozkiem u niej
efekty KODA – eq i compressor
Perkusje Polmuza nawet miałem na wlasnosc ( za 50zł kupilem i grałem w piwnicy
w moim liceum)
Panowie, fajny zestawik z epoki
http://www.trojmiasto.gumtree.pl/c-Sprzedam-instrumenty-muzyczne-Gitara-basowa-lotos-Kolumna-Regent-Wzmacniacz-Vermona600b-W0QQAdIdZ384306926
🙂
Skończcie z tymi wzmacniaczami, do jasnej cholery, bo mi wraca chętka na
złożenie własnego combo lampowego z jakieś MV-ki i mojego 15″ głośnika
RFT… 😛
miałem takie. 100W głośnik
Celestion seria pod bas, wzmacniacz wzorowany na marszałku albo piłeju.
Naprawdę głośne, skuteczne i nie do zdarcia.
Efekty gitarowe z łódzkiej manufaktury. Porządne, na dobrych podzespołach i
brzmiące jak należy. Na przykład
http://www.effectsdatabase.com/model/pue/talker
Mysle, ze do perelek z epoki można zdecydowanie doliczyc legendarne combo LDM
BA100 na 15″ 🙂
Nie jest az tak stare, nie brzmi fantastycznie, nie zabija wdziekiem ale
kuuurcze! W , który domu kultury albo kanjpie się nie gralo to zawsze to stalo.
Ile koncertow na tym było zagrane ile prób?! Do dzis pamietam jak desperacko
się szukalo pieca do basu na koncert bo to co było na stanie akurat było za
ciche i taka ulga gdy się dowiadywalismy, ze ktoś przywozi starego eldeema albo
stoi już na stanie, albo pani Halinki stryj gra na balach w przedszkolu i można
pozyczyc!
LDM BA100 FTW!!!!!
Miałem Vermonę Regent b1000 czy jakoś tak. Brzmiała pięknie dopóki się
nie rozpadła i sprzedałem jakiemuś dziadu z lasu z 2 pakami za stówkę czy
2. Nie grałem na bardziej śpiewnym tranzystorze.
Grałem na kilku Eltronach ale do Regenta im daleko było.
Mam krajowego Leoparda lampowego 100w coś jak podrasowany Marszał
jotceemcośtam (4xEL34 + 3x12AX7). Co prawda to już wczesne lata 90 ale to
też już na tyle dawno, że dzieci internetu nie pamiętają. Nie grałem na
fajniejszym wzmaku, chcę drugi taki sam do drugiej takiej samej paki jaką
mam!
Mam 40letnią wschodnioniemiecką kopię grecza white falcon dablkat, która ma
niesamowitą właściwość zestrajania grającego z wibracjami wszechświata.
W sumie to nic o niej nie wiem prócz tego, że sama gra i to tak jakby ją
diabeł opętał. Zakrzywia czasoprzestrzeń i sam nie wiem na ile w tym
czynnie uczestniczę a na ile jestem tylko stojakiem.
A co najlepsze mój lampiak, paka i gitara kosztowały mniej niż sam mój bas
🙂 A grają na żywo tak
https://basoofka.net/forum/583,pochwalcie-sie-jak-gracie-d/
Przepraszam za jakość, musiałem wyciąć piski setek nastolatek, które
dopingowały mnie pod sceną.
Stare sprzęty są dobre bo są stare i dobre. heady dzielę od dłuższego
czasu na wzmacniacze (wyróżniają się lampową konstrukcją) i całą
resztę o której nie warto wspominać (konstrukcje inne niż lampowe).
Nie rozumiem też odtrącania wszelkich basowych zabytków. Niejeden DEFIL czy
jolana urzekły mnie brzmieniowo bardziej niż fodera czy inne cuda niewidy na
których miałem okazję pograć. Wygoda? Wszystko do zrobienia. Zresztą jak
zaczynałem grać to mój bas miał akcję prawie 2cm a most był jakieś 2-3cm
za blisko gryfu i nie dało się menzury ustawić.
A warte są ogromu naszej miłości jak już wyhaczymy taką perełkę za
śmieszną kasę;)
Ja aktualnie mam Jolanę Vikomt Bass 73. Nieco pozmieniana wzgledem oryginału
(nowy, perłowozielony lakier ma, wolałbym oryginalny, ale cóż). wiosło o
dziwo wygodą rozkłada wiekszosc budzetówek. No i ma zaletę – to wiosło ma
duszę. I to jakoś się czuje grajac, zwłaszcza, , że jest prawie 2x starsze ode
mnie 😀
Jasny gwint DEFIL Romeo i Orlik… jakie to fajne było i jak gadało na paczce
Wermony z głowa Regenta…
A pamięta ktoś wzmacniacze Ampli?
W zeszłym roku dostałem Orlika… nie wiem czy wszystkie, ale od VII progu w
góre mój jest nie grywalny… i chyba mam najgorsze pickupy 🙁 (coś jak
czarne plastikowe soapbary).. nie mam czasu się za niego wziąść.. ale jakby
mu akcje strun obniżył i wszystkie luty przelutował na nowo, to może by
wyszła z niego jakaś „klasyka rocka” 🙂
Aha.. i w moim przypadku bez rozwiercenia gniazda o jakieś 0,5 mm się nie
obeszło 🙂
Tak więc, ostatnio przypomniałem sobie o takim sprzęcie Böhm-VERSTÄRKER
Regent 15 rocznik 68. Trochę poszedł w odstawkę na jakieś 16 lat. Ale
doczekał się złotej jesieni 🙂 Skaj zmieniłem na Tolex, gałki wymienione,
chassis odnowiony, trafa doczyszczone, kondziołki wymieniane zgodnie ze
sztuką co by parametrów nie zmienić(kilka pozostało). Dla chętnych – Fotka
w profilu. Chyba najważniejsze – ponownie do mnie słodko gada 🙂
Skoro tak rozmawiamy o sprzętach…
Jakieś 40 lat temu pojechałem stopem na Węgry i tam kupiłem piękną
czerwoną Jolanę Tornado (gitarę)za całą kasę, którą udało mi się
uzbierać a było tego ze 4000 forintów (fortuna).
Jeśli się nie mylę, w Polsce były wtedy tylko dwie. Na jednej grał
Popławski a na drugiej ja 🙂 Potem jednak przerzuciłem się na jedyny
słuszny instrument, czyli na bas.
No i kilkanaście dni temu zajrzałem do Klubu 55 na jam session i patrzę, a
gitarzysta ma coś czerwonego. Podchodzę a to Tornado. Pytam skąd je ma –
kupił od kogoś z Saskiej Kępy (też za całą kasę, jaką dysponował)I
wygląda na to, że to ta moja węgierska i to w świetnym stanie.
No i obudziły się dawne wspomnienia.
W Bieszczadach, latem ciepłym i przyjemnym, drogą zakupu, nabyłem instrument
marki DEFIL, model Orlik II, w cenie kompletu strun. To chyba mój najlepszy
interes. Wymontowałem z niego pickupy (swoją drogą – beznadziejne, fakt
że ich jeszcze nie wyćpnąłem do kosza przepełnia mnie lękiem i odrazą),
potencjometry, wszystko co brzęczało, zrobiłem sobie mahoniowy mostek i gram
na nim niemal bez przerwy. Ma flaty marki Muza, akcję strun 4 mm, brzmi bardzo
twardo, ergonomia w niczym nie przeszkadza a wykonanie mam w nosie, bo to
wiosło gada, no, inspirująco – po prostu chce się grać.
O to to. Inspiracja do grania to dobra sprawa!
Sam bym chętnie przygarnął jakiegoś Orlika. Mostek fajna rzecz, regulacja
rozbudowana 😉 Może skoro jeszcze nie wyrzuciłeś pickupów, to Wertey
mógłby Ci na ich bazie coś fajnego nawinąć 🙂 Jak nie to zostaw, może na
jakimś strychu znajdzie się niekompletny to wtedy się do Ciebie
uśmiechnę.
PS. mam gdzieś do DEFILa trójkątną blaszkę pod śruby mocoeania gryfu i
chyba ten zaczep do strunociągu, jakby ktoś potrzebował.
Do Otli: a chęć krzyczenia – to moja Basia! 🙂
Stoi takie jeszcze u mnie w pokoju 🙂
O, ciekawy temat. A pamietacie jak jeszcze u schyłkowej komuny i we wczesnych
l. 90-tych w sklepach muzycznych bywały do zakupu polskie pick-upy
typu „precel” (firmy … MUZA? nie pamietam) o białej, a raczej
kremowej obudowie z gwintowanymi nadbiegunnikami? W opakowaniu była jebitna
instrukcja, wydrukowana na koszmarnym papierze z nieudolnego recyklingu,
zgodnie z którą ów pick-up miał być w pełni porównywalny z oryginalnym
fenderowskim Precision (w rzeczonej wkładce informacyjnej producent nawet
pokusił się o porównawczy wykres krzywej czegoś tam). Kupiłem go.
Kosztował grosze, nawet dla dzieciaka jakim wtedy byłem. Czy był zaprawdę
tak zajebisty tego nie wiem, bo w*ebałem go do wielokrotnie tu przeze mnie
krytykowanego basu z nieświetej bydgoskiej fabryki akordeonów („Samba” ,
„Lotos” czy jak toto się nazywało to ku*estwo z podziurawioną blachą
między pseudo jazzowymi singlami?)
Anyway Eltrony (wzmaki i kolumny) oraz Tonsile (głosniki) naprawdę były
świetne, a wzgardzanych wówczas Regentów i Vermon to już w ogóle
żałuję, nie tylko przez sentyment historyczny.
I nie był złym basem Presto-Lang, chociaż zmiana na pięciostrunową Yamahę
w 97 przeniosła mnie w inny wymiar doświadczeń astralnych, choc to już
zupełnie insza opowieść.