No to, żeby wrócić do topiku – trzy dowcipy, które (jeśli dobrze
pomyśleć) odnoszą się w jakiś sposób do sporów pomiędzy wielbicielami a
przeciwnikami chińszczyzny:
Ekspedycja naukowa z Oxfordu przedziera się przez afrykańską puszczę. Nagle
z zarośli wypadają uzbrojeni w dzidy i łuki ludożercy z kolczykami w
nosach, wymalowani w barwy wojenne. Otaczają podróżników ciasnym kręgiem.
Dowódca wojowników w narzeczu hula-gula zwraca się do przewodnika :
– Wkroczyliście na nasze tereny i musicie umrzeć. Jednak jeśli pokażecie
nam coś czego jeszcze nie widzieliśmy, to was puścimy wolno.
Wśród członków ekspedycji zapanowało poruszenie. Po chwili wyszedł przed
szereg jeden z profesorów wyjął z kieszeni zapalniczkę, “pstryknął” i
wyskoczył z niej ogień.
– Szszszszsszsz – rozległo się w szeregach czarnoskórych
– No dobra – powiedział wódz – jesteście wolni. Idźcie dalej.
Po godzinie – rozmowa członków ekspedycji:
– Widzicie, jakie wrażenie na dzikusach robią osiągnięcia naszej
cywilizacji. Nawet te najprostsze – mówi do kolegów profesor.
W tym samym czasie – rozmowa w chacie szamana:
– …….. no i musiałem ich ku**a puścić, słowo się rzekło. Nikomu
innemu nie udało się wcześniej odpalić żadnej pierd**onej zapalniczki,
nawet piezoelektrycznej sterowanej komputerowo, za pierwszym razem.
Jedzie dwóch panów samochodem. Na poboczu stoi piękna kobieta i zatrzymuje
auta… Chłopaki zatrzymali się, zabrali ją, jadą, jadą…. Popatrzeli na
siebie porozumiewawczo, po kilku kilometrach skręcili w las… Najpierw jeden
oddalił się dyskretnie.. Wrócił za pół godzinki, panienka się
uśmiechnęła.. Odszedł drugi.. wraca za pół godzinki, panienka nadal
uśmiechnięta, wszyscy troje w zgodzie pojechali dalej… Wysadzili chłopaki
autostopowiczkę u celu jej podróży, jadą dalej, za jakiś czas odzywa się
jeden pan w te słowa:
– Ty… dała ci???
– Nie… A tobie???
– Mnie też nie…
Chwila milczenia i jeden z panów stwierdza:
– A to ci k**wa……….
Jaki z tego morał????
Czy dasz, czy nie dasz i tak k**wą będziesz…..
W czasach słusznie minionych odbywało się Plenum KC WKP(b), oczywiście
przewodniczył ukochany tow. Stalin. W pewnym momencie na sali rozległo się
kichnięcie, przerywające wpół słowa przemówienie. Stalin zapytał:
“Kto kichnął”
Odpowiedziała głucha cisza. Wszyscy się bali.
Stalin zarządził rozstrzelanie ostatniego rzędu zaproszonych gości. Po czym
przemawiał dalej. W pewnym momencie ponownie rozległo się kichnięcie.
Stalin znów zapytał:
“Kto kichnął” – z wiadomych względów ponownie odpowiedziała cisza
Stalin zarządził rozstrzelanie przedostatniego rzędu zaproszonych gości. Po
czym przemawiał dalej. W pewnym momencie znów rozległo się kichnięcie.
Stalin ponownie zapytał:
“Kto kichnął”
Winowajca postanowił się wreszcie przyznać, aby oszczędzić kolejny rząd
zebranych. Wstał i drżącym głosem powiedział
“To ja towarzyszu Stalin”
Wtedy Stalin powiedział:
“Na zdrowie kochany towarzyszu”