Podzielę się z wami moim sensacyjnym niemogącym czekać odkryciem
Dzisiaj się utwierdziłam w przekonaniu zapoczątkowanym kilka dni temu, że
moje basidło zaczęło lepiej brzmieć, po prostu
Być może przyzwyczaiłam się po prostu do jego brzmienia, lub naprawdę się
tak pięknie rozegrał. Ma ostrą i zarazem delikatną barwę. Aż miło się
go słucha. Piszę to wszystko gdyż, na samym początku jak go kupiłam
(kwiecień/maj zeszłego roku) jakoś mnie nie powalił na kolana. Ot basidło
jak basidło, niedrogie i dobrej jakości jak na tę cenę.
Mowa tu o Washburnie T14 LH za 730zł ;)Jestem wręcz oczarowana.
Słyszałam o tym że trzeba ograć dobrze gitarę zanim nabierze brzmienia,
ale nigdy nie doświadczyłam tego na sobie
No chyba że mi się tak wydaje. Wy też tak mieliście ze swoimi
nieużywańcami?
Czy mój bas brzmi lepiej niż wcześniej?
Czy mam sensacyjne odkrycie dotyczące brzmienia mojego basu?
Czy zauważyłam poprawę w brzmieniu mojego basu od kilku dni temu?
Czy przyzwyczaiłam się do brzmienia basu, czy rzeczywiście brzmi on teraz piękniej?
Czy moje basidło ma ostrą i delikatną barwę?
Czy z początku nie byłam zadowolona z brzmienia basu, ale teraz się zmieniło?
Czy odradzałem/am brać bas za niską cenę i teraz jestem pozytywnie zaskoczony/a?
Czy słyszałam/am, że trzeba dobrze ograć gitarę, zanim nabierze brzmienia i czy doświadczyłam/am tego na sobie?
Czy jestem oczarowana brzmieniem mojego basu?
Czy kiedykolwiek mieliście/miałaś doświadczenie, że nieużywany instrument z czasem nabierał brzmienia?
zwróc uwagę na to że może to kwestia artylkulacji czyli sposobu brzmienia
„z palca” , i przy okazji mi zrobiłaś smaka na zieloną z opuncją 😉
czy ja wiem… może autosugestia?:) najważniejsze że działa ;D
W rejestrowaniu takich spostrzeżeń bardzo pomocne są np. nowe struny :D.
to miło 🙂 a możne przy okazji zacząłeś szarpać struny trochę w innym
miejscu niż zwykle,
jest coś takiego
Żadne czary, zwykły „LVL up!”.
Aż taka durna nie jestem, struny dawno temu wymieniłam
Być może jest ak jak mówicie; przeszłam na kolejny level
A już się napaliłam że mój bas lepiej gada 😉
Ja mam tak że jednego dnia brzmienie mojego basu jest dla mnie idealne, innego
znowu płaskie i nie da się go słuchać, a zależy to od mojego nastroju
zazwyczaj 🙂
Może Twoje nastroje zmieniają się z mniejszą częstotliwością 😛
Tak na serio to zauważyłem że czym dłużej się gra to nawet takie
umiejętności jak kręcenie gałami się poprawiają, a to dużo daje,
wydłuża życie „starego” sprzętu.
To chyba lepiej być zadowolonym, że się lepiej gra, niż że bas lepiej
gada?
Myślę, że to zadowolenie jest również ważne. Może nie aż tak ważne,
jak satysfakcja z pewności posiadania umiejętności, ale tak czy siak działa
motywująco.
Panie, Panowie, skoro dziewczyna się cieszy, że jej bas lepiej brzmi, to jest
sens się rozwodzić dlaczego? Ją to cieszy więc i nas powinno 😉
Moim zdaniem zadowolenie ze sprzętu jest tak samo ważne jak zadowolenie ze
swoich umiejętności i nie chodzi mi o to żeby co tydzień zmieniać na
lepszy, droższy i żeby z tego płynęło zadowolenie tylko żebyśmy się
zadowalali tym co mamy 😀
Ot racja, bo jak się jest zadowolonym z własnego sprzętu, to i gra lepiej
wychodzi
A skok umiejętności też odnotowałam, tylko fajnego efektu mi brakuje 😀
Tak się mówi. W praktyce natomiast, jak wszyscy wiemy, od przybytku głowa
nie boli:
Iii tam, jakieś brzydkie lampiaki mi pokazujesz:/
Ja mam dokładnie to samo co Mroczny Herbaciarz – po prostu mój bas po jakimś
czasie nabrał życia i brzmi lepiej. Po prostu więcej życia. Chociaż
możliwe że to też moje umiejętności – kawałki, które jak kupowałem bas
były dla mnie czarną magią, teraz gram i to podobno porządnie:D Więc
możliwe że jest to połączenie dwóch efektów: mojego LVL Up jeśli chodzi
o technikę i rozegrania samego basu.
sernik bo widzisz, tranzystor jest tak lichy, że nawet go nie zauważyłeś 😛
Śledź, takie zestawy aż prowokują do droneu: walnąć jedną nute i 15
sekund cieszyć się z tego jak brzmi.
A dobry sprzęt to taki, który nas zmotywuje do nauki. Taki, że jak go mijasz
to myślisz „moje graty są tak zajebiste, że aż mnie zawstydzają. Muszę
nauczyć się lepiej grać!”.
I dzięki temu poprawiasz umiejętności, poznajesz instrument na nowo,
zaczynasz wyrabiać sobie wizje tego jak chcesz zabrzmieć, szukasz nowego
sprzętu, kupujesz i kółko się zamyka 🙂
Masz rację śledziu. Ale takich pseudo wzmacniaczy typu Markbass też nie
lubię ;]
Myslę ze gada lepiej bo powietrze było lepsze dla brzmienia, może bardziej
wilgotne, może bardziej suche. W każdym razie wierze we wpływ pogody na
brzmienie.
a to taki sprzęt może nie motywować do nauki? co za brednie
Sprawa motywacji jest o wiele bardziej złożona.
Powiedziałbym nawet, że tzw. „najlepszy” sprzęt jest dla niektórych
demotywatorem. Bo przechodząc obok niego myślisz sobie: „K…., fajne, ale ja
nigdy nie będę takiego miał. Po jakiego grzyba zatem męczyć paluchy?”
Najlepszą motywacją jest własna chęć i wola. Zawsze, nie tylko w grze na
basie. Znam wspaniałych basistów, którzy zaczynali karierę na produktach
DEFILa (bo nic innego nie było dostępne, a Jolany bywały, ale były dla nich
wtedy za drogie). I z tymi DEFILami grali, nagrywali, zarabiali kasę.
Później już mogli sobie za to pokupować Fendery i Gibsony (np. taką drogą
szedł jeden z najlepszych polskich basistów, którego nazwisko wiele Wam nie
powie – Marian Pawlik).
Z drugiej strony – na forum jest przekrój basowej społeczności – od super
profi do zupełnych amatorów. I jedni i drudzy mają swoje potrzeby i muzyczne
i sprzętowe.
tak jak np. mój sąsiad. Ma 30-letniego malucha, którym jeździ tylko w
niedziele i święta na działkę. Bo to mu wystarcza. A w tygodniu najbardziej
bawi go dłubanie w tym maluchu i „tjuning”. Obok na parkingu przed blokiem
stoi Lexus RAV – takiego, którego cieszy takie „bydlę”, i którego na to
stać.
Dlatego bardzo się cieszę, że Mrocznemu Herbaciarzowi zaczął bas brzmieć
lepiej. To może być wypadkowa wielu wspomnianych wyżej czynników. Ale to
nieważne. Ważne jest to, że – mimo, iż to nie jest bas z najwyższej
półki – gra coraz ładniej, także i dzięki postępowi w grze swojej
właścicielki.
Może dziewczyna kiedyś kupi sobie coś lepszego. A może nie. Ale to nie jest
ważne. W tej chwili to co ma, i to co umie sprawia jej radość. A czyż może
być lepsza motywacja? Być może koleżanka poprzestanie na Washburnie i
„zatrzyma się w rozwoju”. Ale to też jest nieważne. Na razie bas ją cieszy.
I dlatego, jak ktoś ładnie napisał „cieszmy się razem z nią”.
Futrzaku, zatem graj jak najczęściej – a nuż twoja Adelita mruknie jak jazz
z prawdziwego zdarzenia 😀
Futrzak, chyba zle zrozumiales motyw motywacji 😀 Chodziło chyba o to, że PO
kupieniu takiego sprzętu on motywuje.
jeśli chodzi o kwestie sprzętowe i wiążącą się z tym motywacją – takie
mam zdanie na ten temat: jak 60-70% z nas i TY (kto czytasz) masz instrument, z
którego w jakimś aspekcie pewno nie jestes zadowolony. dlatego kij w to! bo
rzecz polega na tym, żeby wykrzesac ile się da z wiosła na ktorym się gra.
tak to widzę. o wiele lepsze wrazenie zrobi na mnie ktoś, kto pitolnie coś
ladnego na sounderze, niż ktoś kto mając w lapie Fender będzie się uważal
za basistę.
sprzęt sprzętem, ale zgrabne smyranie strun obiema rękoma zawsze robi
swoje!
tak więc fajnie czytać opinie, gdzie ktoś cieszy się ze swojego basu i
grania, ale tez chce przez to caly czas się dokształcac.
a, i nie wierze w zadne nagle oswiecenie instrumentu 😀
edit: a co do powyższego zdjęcia zestawu AGD jedno – *_,*
mnie to w miarę upływu czasu i przypływu słuchu zawsze się wydawało że
mój bas brzmi coraz bardziej jak zrobiony z tektury… O_o