Hej.
Do moderatorów, jeśli to zły dział – hewmersy! ;]
No więc kupiłem przez internet w „Ciężkim Metalowym …” basidło, w
baaardzo okazyjnej cenie, jeszcze przed podwyżkami Ibaneza + 5% rabatu za
pierwszy zakup. Mam numer zamówienia, wszystko widnieje na koncie w owym
sklepie plus robiłem screeny, bo coś mi toto za mało było. Płatność
miała być przy odbiorze. Sklep się wypiął, powiedzieli, że wystąpił
błąd, nie mają jej na stanie (choć podczas zakupu widniało, że jest w
„magazynie” (mam zdjęcia). Zapytałem co proponują, odpisali, że kupno
innego basu (sic!) lub zwrot pieniędzy… W drugim mailu poprawili, jeśli
była wpłata to zwrot pieniędzy…
Jak odpisałem, że interesuje mnie TEN, zakupiony, po takie właśnie cenie –
ignorują mnie. Byłem u rzecznika konsumenta, powiedziała, że transakcja
miała miejsce i obowiązuje jak najbardziej. W regulaminie stoi wyraźnie cyt:
„Cennik obowiązujący na chwilę składania zamówienia w sklepie internetowym
„Ciężki Metalowy …” jest wiążący dla danej transakcji.”
W poniedziałek będę do nich próbował się dodzwonić (kiepsko wypadam
podczas takich rozmów, .uje lecą gęsto, nosi mię… =p).
Czuję się trochę jak trzynastolatka która zaszła, i nie bardzo wie co
zrobić, do kogo się zwrócić itd.
Łomatko! Elaborat wyjszedł mały.
Co zrobić, gdy kupiłem bas w sklepie internetowym, a nie ma go na stanie?
Czy wykonywanie screenów podczas zakupów internetowych jest dobrym pomysłem?
Czy konieczne jest użycie rzecznika konsumenta w przypadku problemów z zamówieniem przez internet?
Jakie są moje prawa konsumenta w przypadku błędów sklepu internetowego?
Czy kupno innego basu może być rozwiązaniem problemu braku towaru w sklepie internetowym?
Co zrobić, gdy sklep internetowy ignoruje moje pytania dotyczące zakupionego bassu?
Czy cennik w sklepie internetowym jest wiążący dla danej transakcji?
Czy warto próbować się dodzwonić do sklepu internetowego w przypadku problemów z transakcją?
Czy trzeba być dorosłym, aby poradzić sobie z problemami z zamówieniem przez internet?
Czy powinienem szukać pomocy u innych basistów w przypadku problemów z zamówieniem przez internet?
Nie odpuszczaj.
Sklepy internetowe się strasznie rozbiesiły i handlują wirtualnym towarem w
d*pie mając rynek i klienta.
Zaniżają ceny, w regulaminach umieszczają klauzule abuzywne (niedozwolone) i
zawsze uchodzi im to na sucho, bo klient odpuszcza, albo daje sobie wcisnąć
coś innego lub w wyższej cenie.
Jeżeli masz czas i trochę pieniędzy – nie odpuszczaj, ciśnij, włącznie z
sądem.
…oczywiście zakładając, że sklepik jest w Polsce i podlega naszej
jurysdykcji bo to wcale nie jest pewne. natomiast hałas wokół takich
szwindli na forach, fejzbukach i ogólnie w necie jest jak najbardziej
skuteczny
Jest w Polsce. Bardzo znany, i posiadający filie w większych miastach.
to może jednak nie dzwoń, a jeżeli zadzwonisz to rejestruj rozmowę
(pamiętaj że MUSISZ o tym uprzedzić rozmówcę i musisz to też mieć
zarejestrowane).
zamiast dzwonić wyślij w formie pisemnej wezwanie do wywiązania się z umowy
i oznacz termin, do którego mają dokonać dostawy (już z kopią dla
rzecznika konsumentów i ta kopia też powinna być w rozdzielniku).
raczej nic z tego nie będzie, więc po tym terminie zwracasz się o
interwencję do rzecznika (zobaczysz jak nagle spadnie mu pewność siebie),
który wezwie pacjenta do opamiętania.
na sprawę sądową ciężko liczyć, bo rzecznicy też odpowiadają za
urżnięte postępowania więc jedyne co zrobiisz to smród dookoła
sprzedawcy, żeby ten smród zagęścić możesz podesłać do uokik
regulaminy, o ile faktycznie zawierają klauzule abuzywne.
reasumując — na to, żeby skorzystać z tej okazji i kupić wiosło w
superzajerzystej cenie szanse masz niewielkie. na zrobienie sprzedawcy koło
gwizdka ciut większe, ale jak to taka duża firma to raczej mają w zanadrzu
własnych kauzyperdów, którzy sobie spokojnie poradzą z twoim
przypadkiem.
ale zawsze może się zdarzyć, że kogoś tam ruszy sumienie (Ah aha aha
ahahaaaahaaaaaa!!!, no dobra, oszacuje że na tej sprawie może ucierpieć
obrót) i się z tobą jakoś dogada 🙂
@mazdah – sąd tak, ale najlepiej jak się uda rzecznika
konsumenta zaprząc, bo wtedy po pierwsze nie ponosisz kosztów procesowych, po
drugie – masz od razu zapewnioną profesjonalną (z założenia) pomoc prawną.
Tak jest, sąd to ostateczność, zaprzęgnięcie do pracy RPK wydaje się
pierwszym sensownym krokiem. Basu pewnie nie załatwią, bo zapewne są nie do
dostania, tylko sobie tak wisiał, ale pognębić zawsze warto 😉
Riff?
Sklep w ewentualnym sądzie powie, że pomyłka na stronie. Pokażą wyciąg z
korespondencji – zaproponowali zwrot kasy więc działają w dobrej wierze. W
„najlepszym razie” któryś z pracujących u nich za minimalną krajową
sprzedawców wyleci za to z roboty. Świat nadal będzie tak samo cudowny jak
wczoraj ale przez chwilę będziesz mógł poczuć się ważny. A potem kupisz
ten sam bas za rynkową cenę w innym (albo i nie) sklepie. Tyle w temacie. Z
bogiem.
@tapchan – czyli w imię chrześcijańskiej miłości
bliźniego (ów domniemany sprzedawca do zwolnienia) odpuszczamy kombinatorowi,
niech dalej kontynuuje swą radosną twórczość handlową? przecież u
podstaw takiego działania (wystawienie do sprzedaży towaru, którego się nie
ma, ewidentnie nieuczciwe reklamy i inne sposoby robienia klienta w trąbę)
leży właśnie przeświadczenie o własnej bezkarności „bo komu się będzie
chciało fikać a poza tym co mi zrobią”.
że chłopak się poczuje ważny, bardzo dobrze, bo dla sklepu on ma być
żywicielem, kimś ważnym a nie tylko leszczem do wydojenia.
a jak się mu uda porządnie nadepnąć na odcisk nieuczciwemu handlarzynie to
stanie się ważny np. dla ciebie, bo być może jeden raz mniej będzie cię
ktoś próbował wyrolować.
Dla mnie to pragmatyzm, nie religia. Zaproponowali zwrot kasy, na moje 100%
sukcesu. Sądząc się z nimi w najlepszym razie będzie miał krótkiego
power-tripa na mocno naciąganej fantazji, że ktoś po stronie sklepu
przejmuje się całą sytuacją. IMO strata czasu ale każdy działa w zgodzie
z własnym widzi-mi-się. Parafrazując Fasolki – każdy ma jakiegoś bzika,
każdy jakieś hobby ma… 😉
faktem jest.
możliwe jest także, że to add_ryan zwietrzył okazję i
próbuje przekręcić pomylony sklep, (chociaż prędzej będzie to gorycz
rozczarowania i frustracja), dlatego włączenie rzecznika praw konsumenta w
sprawę jest właśnie pragmatyczne, bo jeżeli to będzie próba wykorzystania
ewidentnej pomyłki (np. Dingwall za 399zł), to RPK z punktu go wyleczy, to
są raczej kompetentne osoby z wykształceniem prawniczym (o ile wiem, dobra
zmiana jeszcze do tych stanowisk nie dotarła).
Ja to w ogóle za normę przyjmuję nieaktualne ceny / stany magazynowe w
sklepach muzycznych, szczególnie tych dużych lub głównie internetowych.
Prawo w Polsce jest jakie jest – może gdyby podejście ludzi było inne? Bo
sklepy na zachodzie są w stanie puścić Ci towar po niższej cenie po to,
żeby klient był zadowolony i pozytywna fama poszła w świat. U nas niestety
ludzie zarabiają jakieś śmieszne pieniądze w tych sklepach i nikt karku nie
będzie nadstawiał, więc nawet jeżeli sprawa miałaby się rozbić o sąd
(strata czasu) to najwyżej ugrasz zwrot pieniędzy, tak jak wspomniał Kolega
Tapchan – oni dobrą wolę okazali.
ALE PRÓBUJ, namawiam :D. Może akurat?
Dlaczego zawsze mamy przyjmować za normę sytuację patologiczną?
Prawo jest dobre, tylko nieskuteczne – bo ludzie przyjmują za normę
nieaktualne ceny i stany magazynowe i jak się z takim czymś spotkają, to
machają ręką i koniec tematu.
Łukaszu, sądzę, że masz zdolności kognitywne, żeby sobie z tym problemem
szybko poradzić. ;P
Mimo, że geneza patologii sytuacji leży bardzo głęboko, jest czytelna –
sytuacja polityczno-gospodarcza.
Złożone, piętrowe, gówniane przepisy, słaba ekonomia kraju, niepewność
„jutra” powoduje, że nikomu się nie chce, od góry do dołu i później
funkcjonują takie farmazony jak znany w internecie serwis telefonów
Regenersis, czy podobne rzeczy, gdzie reklamacje odrzucane są „z definicji”,
bo komuś się pracować nie chce (bo jest słabo opłacany, ma szefa, którego
nie obchodzi nic oprócz faktu, że będzie zrobione, itede, itepe – każdy to
zna) i odsyła do klienta wodoodporny telefon z opiniią, że nie działa, bo
został zalany i może co najwyżej być naprawiony odpłatnie.
Oczywiście sytuacji patologicznej przyjmować nie musimy i nie powinniśmy,
ale zmienić się musi taaaaaak wiele.
(w pierwszej kolejności przepisy dla przedsiębiorców, żeby można było
otwierać konkurencyjne firmy i pokazywać, że można, jednocześnie nie
tonąc porąbanej biurokracji i w ZUSie…)
Kapralu, ja nie chcę ratować świata.
Na początek wystarczy mi, że przestaną „handlować” wirtualnym towarem. Albo
wróć – niech sobie handlują wirtualnym towarem, bo w wielu przypadkach da
się – ktoś kupił, szybkie zamówienie u dystrybutora, w 3-5 dni towar u
klienta.
Tylko niech nie wypisują bzdur, tak jak to często robi największy
internetowy sklep w kraju: jak czegoś nie mają, to robią promocję 40%,
żeby wisiało u nich taniej niż u innych (ci inni bardzo często towar mają
i to w dobrej cenie), jak dojdzie dostawa – podnosimy ceny. Byleby na te parę
miesięcy przyblokować konkurencję.
Łoołoołoołoołłł… Izii!
Jak uważnie przeczytaliście… płatność przy odbiorze. Cena? Na stronie
3.910 (+ rabat za pierwszy zakup 5% czyli w sumie 3.715) w innych sklepach
4.044 (do piątku, od poniedziałku Ibanez skoczył do 4.289). Jeśli nie ma
sprzętu w magazynie – nie dokonasz zakupu (wyświetla komunikat, że
powiadomią kiedy będzie na maila… jeśli podasz). W regulaminie sklepu stoi
wyraźnie cyt: „Cennik obowiązujący na chwilę składania zamówienia w
sklepie internetowym „Ciężki Metalowy …” .
I tak bardzo dziękuję Wam, za merytoryczne odpowiedzi. Na sevenstring’u
zostałem kombinatorem i …ujem , który chce wydoić biedny sklep…
To już Ci mówię jak najprawdopodobniej to wyglądało:
– nie mieli towaru, lub mieli parę ostatnich sztuk (albo ostatnią sztukę)
które leżały od paru miesięcy. Zrobili doskonałą cenę. W międzyczasie
się rozeszły, ale nikt nie zaktualizował strony.
– zamówiłeś. Okazało się że nie mają, zadzwonili do dystrybutora,
okazało się że też nie ma, ale już jadą. Tylko droższe, bo dolar w
górę, bo złotówka w dół, łotewer.
– doszli do wniosku że bardziej im się opłaca Cię spławić niż stracić
te stówkę-dwie. Klientów jest dużo, jeden w te czy w tę nie robi
różnicy, za to stówek jest mało, o każdą trzeba walczyć 😛
– wylądowałeś tutaj 🙂
EDYTA: Oczywiście wiele tego typu spraw da się załatwić tak, żeby nawet
nieobsłużony klient był zadowolony. Nawet jak się trafi cham, to błąd
leży po stronie sklepu i to sklep musi go moim zdaniem naprawić.
EDYTA2: Oczywiście za taki stan obsługi odpowiadają też klienci!
Kupowanie wzmacniaczy i instrumentów „na jeden koncert” albo „na jedną sesję
w studio” bo przecież można na szybko sztukę opierdolić i odesłać.
Ostatnio cholernie modne zrobiło się „kupowanie” w ten sposób drogich
wzmacniaczy, po to żeby zgrać ich profil do Kempera i odesłać. W Polsce
mało jest Kemperów, ale podobno w bardziej cywilizowanych krajach to zaczyna
być plagą. Do tego „ogrywanie” w sklepie. Miszczowie nie kupują, albo chcą
pomacać żeby później zamówić w Thomannie albo szukać używki na allegro.
W wyniku tego sklepy stacjonarne dysponują upierdolonymi, porysowanymi
wiosłami na zdechniętych strunach. Takiego wiosła nie da się sprzedać w
normalnej cenie, a jak się próbuje to zrobić, to o sklepie idzie od razu
zła fama.