Korzystając z okazji, że mam chwilę oddechu po oddaniu kolejnego tyrającego
umysł projektu postanowiłem machnąć krótką refleksję na temat cen
używanego sprzętu grającego (aczkolwiek nie tylko).
Po roku przerwy chciałem wrócić do grania, tym samym zakupić sobie jakiejś
zwyczajne tałatajstwo to pykania w domu. W temacie siedzę łącznie z 10 lat
(elektryk + bas), więc mniej więcej wiem co ile kosztuje, po ile schodzi, ile
tego na rynku, czy jest popyt itd. Nastawiłem się więc na typowe wiosełka,
których zawsze na rynku było dużo i w niskich cenach (bo i jako nowe
kosztują niewiele). Typowałem przykładowo Cort Action, Cort GB34 / GB35, OLP
MM2/MM3, Flame CS4/CS5, Squier JB, Washburn XB125 + kilka pomniejszych. Mimo
upływu czasu nie pomyliłem się – nadal tych modeli jest sporo, zwykle po
kilka sztuk jednocześnie. Niestety, nie uwzględniłem postępującego
zidiocenia naszego “społeczeństwa”.
Widzę sobie pierwszy basik, Corciak Action V – stan poprawny, można
potencjalnie brać. Wystawiony 550zł i to jeszcze nie minimum? No cóż, nie
każdy musi się orientować w cenach. Piszę do człowieka grzecznie, podając
linki do sklepów (ten bas obecnie nowy z darmową wysyłkę kosztuje 638zł,
czasem jakiś pierdół sklep dorzuci). Proponuję dogadanie się co do ceny i
co słyszę ? “Poniżej 700zł nie ma mowy, to udana sztuka, poza tym kupiłem
go za 1100zł”. Dobra jeleniu, na drzewo banany pompować. Nie ten basik, to
inny.
Uderzam po kolejny – wystawiony za 500zł, ale 4ka (nowy 599zł z darmowym
kurierem). No to grzecznie piszę do jegomościa, że ok, biorę, ale za 4
stówki, co i tak nie jest małą kwotą za ten model. To samo – poniżej 500
zł bez szans, bo wysezonowany, rozegrany i . Ok, bujać się będziesz z tym
długo, Twoja wola chłopie. Lecimy dalej.
Corciak GB34A – może być. Nówka chodzi między 670 a 730zł. Spoglądam na
cenę – 800zł, basik grany kilka latek, jakieś tam puknięcia,
przybrudzenia, trzeszczący potencjometr itd. Znów leci delikatny mail z
informacją ile to jest warte obecnie. I tym razem człowieczek zaśpiewał
jako minimum 7 stówek + wysyłka. Na drzewo, klasycznie.
Idę dalej, widzę basik, który dawniej posiadałem – OLP MM3. Wisi od 1 zł z
minimalną. Nie mam czasu na zabawę ze snajperami i szacowanie czy gościu wie
co sprzedaje. Nowy basik kosztuje 950zł, za używkę powiedzmy jestem w
stanie dać do 700zł (kupowałem swojego za niecałe 800zł półrocznego,
sprzedałem 1,5 rocznego za 650zł). Gościu mi w śmiech, że 900zł, to
absolutne minimum, bo on kupił za 1400zł, wujek super-wyjeb-basista
wybierał z 1000 takich + inne pierdzielenie. Szkoda, tutaj faktycznie
żałuję, bo mam sentyment do tych basówek.
Historia powtarzała się kilkanaście, o ile nie kilkadziesiąt razy, licząc
Allegro, giełdy regionalne, portale i fora muzyczne. Zadziwiające jest to,
że obecnie większość stanowią oferty kupna, a nie sprzedaży. Oczywiście
kupując ludzie oczekują rozsądnych cen, a skoro takich nie słyszą, to
tematy dalej aktualne. Trafiam wreszcie na kolejnego OLPa, na jakimś tam
forum, nie pamiętam już gdzie. Bez ceny, kontakt bezpośredni. Gadam z
chłopakiem, dochodzimy do sedna – znów leci coś w stylu 9 stów i ani grosza
mniej. Tłumaczę chłopcu co i jak, ten nie okazuje się imbecylem. Dochodzimy
jednak wspólnie do sedna problemu, o którym sprzedający mówi szczerze.
Dawniej człek kupił sobie jakieś “pierwsze wiosło”, nabył szlifów i po
pewnym czasie mniej więcej wiedział, czego chce. Kaski trochę zarobił,
powiedzmy parę stówek. Przegląda, maca, ucelował model. Jego perełka
pojawia się w drugim obiegu. Opycha swój basik za rozsądną cenę kolejnemu
młodemu padawanowi, dokłada i za uczciwą kasę kupuje kolejny basik. Mija
rok, znów kaski więcej bądź potrzeby inne, pcha basik w przybliżeniu za
tyle, za ile kupił używany, kolejny średnio rozgarnięty padawan go łyka z
gracją pelikana i cieszy pyszczek. Gościu wyciąga ze skarpety zaskurniaki i
mordę zaciesza choćby Fenderkiem.
Teraz wszystko się zmieniło. Jak człek nie ma 2kafli na wiosło, to może
spać dalej. Każdy winduje cenę w górę, często powyżej ceny nowych gitar,
bo przecież musi mieć łącznie te 1,5-2k zł na sprzęt warty realnie 2/3
tego, a sztucznie podbity cenowo. Kółko się zamyka, a ja idąc na gigi
regionalnych kapel męczę uszy dźwiękiem takich hiciorów jak Stagg,
najniższe Washburn, “nato”-wskie Ibki i podobnych, nienadających się do
grania przed ludźmi luksusowych podpałek do grilla. Pretensji do grających
nie mam – jak nie można mieć czegoś brzmiącego poprawnie, to się gra na
tym co jest – byle robić, co się kocha.
Rozmyślam nad tym, co się przez ten rok mojej basowej nieobecności w
ludzkich głowach posrało. Czy naprawdę każdy chce ładować w pizdu
pieniędzy na każdy kolejny sprzęt ? Może jakieś pospolite ruszenie, coby
ludzie zaczęli w sklepach kupować (bo tam taniej) i gospodarkę wzmacniali ?
Epidemia powszechnego braku trzeźwego spojrzenia na świat ?
Chęć bierze położyć lachę na “polaczkuff” i ściągnąć coś spoza
kraju, względnie dać sobie siana jeszcze jakiś i kupić od razu jakiś
zawodowy sprzęt u dystrybutora. Ja się wpienię i tak zrobię. Bo mogę.
Teraz niech jeden pryszczaty chłopczyk z drugim emowatym chłystkiem stuknie
się w łeb i zastanowi jakie za chwilę będzie dla nich wyjście. Na razie
jest ok, pierwsze chlańsko na próbach, pierwsza demówka nagrywana
dyktafonem, stadko piszczących trzpiotek w pasiastych skarpetkach. Minie
pewien czas i kolejne demko zagrane na kocio-brzmiącym instrumencie nie zrobi
już “wrażenia”. Przyjdzie konieczność przejścia na kolejny etap i wtedy
usłyszycie serię bzdur z ust stworaków podobnych do tych, którymi niedawno
byliście.
Na koniec parę perełek z AleWChujDrogo:
(allegro.pl/ibanez-gsr-200-stan-idealny-dla-faceta-z-jajami-i1402087103.html)
(allegro.pl/cort-action-bass-hartke-b200-pokrowiec-warwick-i1412095030.html)
(allegro.pl/gitara-cort-action-v-bk-i1405730215.html)
(allegro.pl/tani-zestaw-i1398027786.html)
PS> Pozdrawiam dla nielicznych ludków starej gwardii, którzy pamiętają dobre
zasady handlu i leją na obecne trendy.
PS.2> Osobne pozdrawiam dla Sinnera z Bydgoszczy, dzięki któremu kolejny
młody gitarul (mój kumpel) ma na czym szkolić paluchy 😉
PS.3> Wszystkich pozostałych również pozdrawiam – środkowym palcem.
Kaktus wam w rowa :]
Czy znacie się na cenach używanego sprzętu grającego?
Czy zastanawialiście się nad cenami poszczególnych modeli gitar basowych?
Czy pamiętacie, ile kosztował wasz pierwszy basik?
Czy uważacie, że ceny używanego sprzętu grającego są zbyt wygórowane?
Czy zdarza wam się negocjować ceny z sprzedającymi?
Jaka cena dla was jest rozsądna za daną gitarę basową?
Czy uważacie, że cena wpływa na jakość sprzętu grającego?
Czy często widzicie oferty kupna w porównaniu do ofert sprzedaży?
Czy macie sentyment do swojego pierwszego basika?
Czy uważacie, że dzisiaj każdy musi mieć drogi sprzęt grający?
Jak przeglądam Allegro i widzę podobne oferty, to się nie spinam tylko
śmieję w oparciu o zasadę, że “sprzedawaj sobie nawet i za sto milionów”.
Po to jest nasze forum, po to są bardziej doświadczeni koledzy, żeby
(paradoksalnie) wiedzieć, kiedy jednak kupić nówkę a nie używany (pod
warunkiem, że się dopiero zaczyna, bo ja na takie oferty to raczej nie
patrzę).
No, niestety, tak to wygląda.
Może niektórzy mają poczucie, że część ich duszy umknęła przez paluchy
i zagnieździła się między słojami korpusu, dlatego teraz żądają
bajońskich sum za swój sprzęt?
Właśnie – tu się kłania problem psychologiczny: “To jest moje pierwsze
wiosło, nie byle co dla mnie, przecież tanio sprzedać nie mogę! To kawał
mojego życia!”, czy coś w tym stylu – z tym nic nie zrobimy.
I wiadomo, każdy chce wywindować cenę jak najbardziej, nawet jeśli mamy do
czynienia z przysłowiowym SkyWayem. Byle się dorobić. Jeszcze gorzej bywa w
wypadku ofert “grzecznościowych” poza Allegro, gdzie ktoś sprzedaje sprzęt
za pośrednictwem kolegi, który uznaje, że “hej, za tę fatygę też mi się
coś należy! +10%”
Swoją drogą, zauważyliście, że każdy ma “wujka”, który “się zna”? Ten
argument jest w chwili obecnej równie wiarygodny, jak “pies, który zjadł
wypracowanie”… 😛
P.S. Ibanez GSR-200 mnie rozłożył na łopatki wszystkim – opisem, ceną,
nazwą aukcji…
Aż chce się powiedzieć “wszyscy jesteśmy eunuchami”. Khy Khy. Bez urazy.
To ja chyba złodziejem jestem, za mniej niż 50% ceny nówki kupiłem wiosło
w b. dobrym stanie =x
Na serio, ktoś wystawi za tyle i sprzeda jego sprawa.
I tak rozumny czlowiek kupi w normalnej, uczciwej cenie.
Oczywiście. O ile ma ku temu sposobność. Dawniej zlewało się ciepłym
moczem takie odchyły. Teraz stanowią one ponad 90% ofert. Obecnie dochodzę
do wniosku, że dawniejsze publiczne zbrechtanie tego typu jeleni przynosiło
lepszy efekt.
dlatego szukając sprzętu wolę przeglądnąć forum niż allegro. btw
zauważyłem że tak jest ze sprzętami które mają jakąś renomę
wyrobioną, bo np. jak ja kupowałem wiosło od Filippiarza to wisiało na
forum chyba z pół roku, i mimo że nówka w PL kosztuje 2200 a on sprzedawał
za +1000 w idealnym stanie, to ludzie woleli brać Corty, Yamahy, Bimbanezy…
ale dla mnie to dobrze 🙂
Zatem pozostaje nam mieć nadzieję, że ktoś wystawi znalezionego na strychu
Wala za 1200zł, myśląc, że skoro taka nazwa, to pewnie brzmienie
będzie zWALone. 😛
To najwyraźniej trafiłem na normalnego sprzedawcę. Fakt faktem, po za
aukcją nie chciał puścić, ale przypilnowałem sobie licytacji i dorwałem
ok 8-letniego OLP MM2 z bardzo fajnym pokrowcem plus pasek ze straplockami plus
statyw za 530zł.
To co pisze darks to święta prawda. Ostatni kazus sprzed paru tygodni – kolo
z Gdyni wystawia Bass Distortion Digitecha za 120zł na starcie. Piszę do
niego że kupię ale od razu, bo mi się śpieszy, i jeszcze w dodatku odbiorę
osobiście coby na pocztę nie musiał kolo iść. Oferuję 150zł. Facet
śpiewa mi minimum 200zł, bo to cudowny egzemplarz, kur*wa wyj*ebany
w kosmos normalnie, jak żaden inny, tańczy, śpiewa, zupę ugotuje i jeszcze
umie bajecznie robić blow-joba (sic!).
W ramach kontrpropozycji dodaję jakieś 20zł, bo to mój max cenowy (170
PLN).
A kolo znów że nie, bo to świetny egzemplarz, wunderwaffe które mogłoby
pokonać aliantów, gdyby tylko Hitler takim dysponował w swoim czasie, itp.,
że minimum 200zł.
Pożegnałem kolesia zatem (ja kupiłem sobie nowy efekt), a po tygodniu …
owa kostka zeszła na necie po cenie wywoławczej – 120zł. Zbywca na głupich
negocjacjach stracił 50zł. I TO JEST WŁASNIE SYNDROM “SPRZEDAŻY PO POLSKU”
– każdy chce każdego maksymalnie i ordynarnie wyru*chać, prawie nikt
nie realizuje w handlu opcji “win-win”. Żałosne.
Dlatego chołubić trzeba prawdziwie partnerskie, uczciwe, solidne i wyważone
postawy reprezentowane przez nielicznych “ostatnich sprawiedliwych” – takich
mam zapisanych wśród “Ulubionych sprzedawców”.
No i basik kupiłem. Stwierdziłem, że nie będę dawał się dupczyć
dzieciakom z Cortami Action po 600zł. Trafiłem na dobrą ofertę,
dopłaciłem nieco i leci do mnie kompletnie inna basówka. Na razie tajemnica
– pojawi się wkrótce recka na forum, bo to mało popularna w kraju firma i
model.
Dobra oferta może tylko pomóc sprzedającemu – cóż za banał 😉
Ja ostatnio sprzedając gitarę nie przesadziłem z ceną i bardzo szybko
znalazło się nawet kilku chętnych. Widziałem kilka tych samych modeli na
necie z ceną z czapy, nie zszedł żaden. Podobnie było z preampem MXR.
Dzięki temu nie musiałem zwlekać ze swoimi planami, a więc było
“win-win”.
Wystawiając cokolwiek trzeba zadać sobie pytanie czy chce się to sprzedać
czy tylko sprzedawać… w nieskończoność.
dokładnie, jak coś sprzedaję to zawsze wyznaję tą zasadę, sprzedałem
kilka książek, najpierw sprawdzałem po ile stoją na necie po czym dawałem
nieznacznie mniej, schodziły po kilku dniach
ze sprzętem grającym za to nie miałbym sumienia brać więcej niż coś jest
warte