Czy wiecie może ile poszczególne polskie zespoły (najlepiej rockowe) licza
sobie za koncert? Pytam bo może ktoś tak ja z reszta i ja chciał kiedyś
zorganizowac w swojej mieścinie jakiś iwent ale nawet nie wiedział jakie są
koszty. Mama na myślę jednak zespoły mniej lub bardziej znane na , które np Wy
byscie się wybrali.
na poczatek (choc nie rockowe)z Gazet Wrocławskiej niestety z przed 3 lat:
1. Ich Troje – 85. 000zł
2. Bajm – 41. 000zł
3. Golec uOrkiestra 36. 000zł
4. Kult – 36. 000zł
5. Kayah – 35. 000zł
6. Maanam – 32. 000zł
7. Perfect – 31. 000zł
8. M.Rodowicz – 31. 000zł
9. T.Love – 31. 000zł
10. Wilki – 31. 000zł
11. De Mono – 26. 000zł
12. R.Rynkowski – 26. 000zł
13. Stachurski – 26. 000zł
14. Lady Pank – 25. 000zł
15. Natalia Kukulska – 24. 000zł
16. Myslowitz- 24. 000zł
17. A.M. Jopek – 21. 000zł
18. Blue Cafe – 21. 000zł
19. M. Daniec – 21. 000zł
20. J.Steczkowska – 18. 000zł
Ile kosztuje wynajęcie zespołu na koncert?
Czy orientujesz się, ile polskie zespoły (rockowe) biorą za swoje występy?
Jaka jest cena za koncert najpopularniejszych polskich zespołów rockowych?
Czy mógłbyś mi powiedzieć, ile kosztuje wynajęcie zespołu do grania koncertu?
Zastanawiam się, ile kosztuje wynajęcie zespołu na koncert – czy możesz mi pomóc?
Czy ktoś wie, ile kosztuje wynajęcie zespołu na koncert i może mi powiedzieć?
Ile musiałbym zapłacić, aby wynająć polski zespół rockowy na koncert?
Jakie są ceny wynajmu polskich zespołów rockowych na koncerty?
Czy orientujesz się, ile kosztuje wynajęcie zespołu muzycznego na koncert w Polsce?
Który z polskich zespołów rockowych jest najlepszym wyborem przy ubieganiu się o wynajem do zagrania koncertu w mojej miejscowości?
Czemu umieściłeś to w tym dziale?
bo za cholere nie wiedziałem w jakim go umieścic…
temat ciekawy
Ich Troje 85k? To jakieś chyba przedawnione dane…
z przed 3 lat (pisze ;))
Ach pardon, nie zauważyłem. W każdym razie fakt, że wielkie gwiazdy
zarabiają tyle ile zarabiają, nie jest tak bolesny jak to, że młodym
kapelom płaci się dwa piwa albo nie płaci się w ogóle ;|.
Wiesz Kapral. Prawa rynku – popyt i te sprawy.
jest napisane ;]
mowiąc szczerze z zespołem jesteśmy usatysfakcjonowani jeśli wychodzimy na
zero. czasem coś zarobimy (choc raczej zarabialismy) grając w szkolech z
programem profilaktycznym 😉 w sensie żeby nie ćpać nie pić za dużo itp –
serio serio ;D abstynentami to my oczywscie nie jestesmy no ale o tym ile się
czasem wypiło przyt okazji takich profilaktycznych koncertów pisał nie będę
bo jeszcze przeczyta kto nie trzeba i będzie siara 😉 a tak dla jasnosci to
zespół korzysta z sali i sprzętu stowarzyszenia trzeźwościowego (nie mylic
z abtyneckim)i stad całe zamieszanie. w sumie sam pomysł był dobry bo gdzie
się najlepiej pokazac jeśli nie w szkolach z tym ze problem taki, że w czasie
zajec nie wpuszcza cie z czym normalnym tylo musi być edukacyjne czy właśnie
profilaktyczne-wychowawcze wiec powsało kilka tekstów w takim tonie a reszta
„normalna” z resztą z doświadczenia wiem ze każdy teks można odpowiednio
zinterpretowac i przedstawic dyrekcji. no ale chyba zrobiłem offtopa we
własnym wątku. a co do naszego postrzegania np alkoholu, jak to powiedział
kiedyś wokalista podczas „grila”: k*rwa trzeba wiedzieć o czym się śpiewa
(mając na mysli oczywście problem alkoholizmu wsród mlodzieży) 😛
TSA: 7-13000
4szmery: grają covery Ac/Dc, pełna profeska, myślę, że w 4tysiącach
powinni się zmieścić 😉
Tytus z acidow powiedzial kiedyś „raz jestem 5 stow w plecy a czasem mam te
5dych i mogę sobie wyskoczyc na targ adiki kupić” 🙂 jak nie tak to w kazdym
bądź razie bardzo podobnie powiedzial 🙂
KSU – 7 000 (mieli po drodze) 🙂
Anahata – 1500 🙂
Nie obracaj kota w worku!
Chyba groszy.
od kiedy marcin daniec daje koncerty ?? przecież to komik 😛
Hyh. Co do wypowiedzi Gwizda… Na tym samym piętrze, na którym my gramy
próby, mają spotkania członkowie Klubu Abstynenta „Eden” i to jeszcze w tym
samym czasie 😀 Śmiechy są, bo to stare alkoholasy generalnie, czasem do nas
wpadają posłuchać, a my zawsze cośtam chlapniemy na próbie dla rozgrzewki
i połowa (albo i więcej) kawałków jest o piciu (piwa, wina, piwa, piwa…
piwa? itd). Wesoło w kazdym razie 🙂
Generalnie jakby nas ktoś chciał wynająć na koncert, to się polecamy
—-> zwrot za waszke + skrzynka piwa i łoimy 😀
Ramcel a u nas jest śmieszniej – u nas nie ma zadnych niepijacych alkoholików
;D no poza jednym właśnie – gosciu po przejscich ktoremu udalo się odbic od
glebokiego dna postanowił coś tam dla mlodziezy zrobić wiec jest on i reszta
mlodych bynajmniej nie abstynetów 😛
„Przepraszam, czy mogę sobie zrobić zdjęcie z Panem
Ja i koleżanka, niedźwiedź, Zakopane
Swoją pracą na scenie chcę osiągnąć swój cel
Order Orła Białego, budowniczy PRL
Wszyscy artyści to prostytutki
W oparach lepszych fajek, w oparach wódki
A jedni są lepsi, a drudzy są gorsi
A gorsi są tańsi, a lepsi są drożsi”
Bardzo zazdroszczę Maryli Rodowicz bo jest w porywach nawet do 25 razy lepsza
ode mnie…
KSU – 20km od domu chcieli 2000 za krótki występ.
Jeśli sami muszą się tam w tej dziczy dostarczyć, sami zainstalować, sami
nagłośnić (akustyk oczywiście wolontariusz), może jeszcze sobie sami
klepisko udeptać? I jeszcze żeby jeden z nich nie pił i po koncercie
wszystko spakował i do domu odwiózł pomijając koszty transportu? To co?,
mają ruszyć d*pę razem z gratami, zapierdzielać całe popołudnie fizycznie
i na wieczór sztukę dawać i to wszystko za pięć stów od łebka?
To dopiero jest poświęcenie w czynie społecznym… JABOL
PANK!!!
Ja im się dziwię, że chcą w ogóle grać za taką kasę. Z grania do
kotleta w galerii na wernisażu się więcej wyciąga…
parę lat temu na „Lecie Agatowym” w Lwowku usłyszeliśmy, że jakaś tam
kapela odwołała trasę tylko po to, żeby zagrac na w/w imprezie, bo taki
fajny festyn… skromne 600zł na biedny, dorabiający się zespoł to
zdecydowanie dla nich za dużo (oczywiście o organizatorach piszę)…
zagraliśmy raz a na drugi rok podziękował… do niektorych nie dociera to,
że team zarabiający po 75tyś za sztuke może sobie pozwolic na takie
ekscesy, coż mogę dodac, można dokładac do auto-promocji ale nie bez
końca…
————————————————————
http://www.13poziomo.pl
Hoo-bee, zważ aby ino, że nawet Sex Pistols grało na fenderach, za coś
musieli je kupić 😛
bo byli tru punkami i reprezentowali biede
sex alkohol and metal
Jedni twierdzą, że któryś z nich wyniósł te gitary spod nosa technicznym
podczas koncertu Davida Bowie, inni twierdzą, że wytwórnia im w łapy
włożyła te gitary i kazała grać :).
Być może Kapralu podałem zły przykład.. chociaż z drugiej strony – w
Polsce nie przejdzie ani jedno ani drugie, bo nie mamy tu an Dawida Bowie ani
poważnych wytwórni, więc sprzęt trzeba kupić 😀
A amiętacie jak się zaczynał teledysk Beastie Boys „No Sleep Till
Brooklyn”?
A gdybyście byli pracodawcami wolelibyście gadać z kolesiem ogolonym i
uczesanym (Kapral sorry…), który uśmiecha się i stawia warunki, czy z
plugawym talibopodobnym rumcajsem wyciagajacym łapę i jęczącym „Zbieram na
maszynkę do golenia”? Z organizatorami jest tak samo. Jak stawiasz warunki to
negocjujesz dobrą cenę a jak błagasz o litość to grasz za dwa piwa.
(Oczywiście zarówno maszynka do golenia jak i Fender mogą być kradzione,
pożyczone, wzięte na kredyt etc…)
P.S. Osobiście za zwrot kosztów transportu, nocleg, wikt i wyszynk jestem
gotów zagrać, ale jak się okazuje ile w siebie wlewam, to potem i tak
żałują, że nie umówili się na przelew 😉
takie amatorski to za dziekuje(albo i nawet nie:P) ale chyba da się z tego jako
tako zyc nawet jak się nie jest bardzo znanym zespolem…jak sadzicie??
No za dziękuje to można 3 dni przeżyć….
Sądzę, że za darmo to się nie przeżyje.
[quote=Rafał133]takie amatorski to za dziekuje(albo i nawet nie:P) ale chyba
da się z tego jako tako zyc nawet jak się nie jest bardzo znanym zespolem…jak
sadzicie??
Nigdy w życiu.
W Polsce jest bardzo mało artystów którzy mogą sobie pozwolić na życie z
samego grania. A mówienie, że da się wyżyć grając w mało znanym zespole
jest czystą naiwnością.
Jak się gra wesela i chałtury to się da.
No chyba, że tak.
Tylko konkurencja olbrzymia.
No nie przesadzajcie… załóżmy pięcioosobową kapelę (Z akustykiem)
która żbiera kasę tylko z biletów a właściciel klubu zarabia tylko na
promocji piwa. +/- 300 osób x 10zł = 3kz. Z piątków i sobót jest
24kz/mies., czyli niepełna piątka na łba. Dodając jakieś uświetnianie
imprez w niedziele jest pełna.
Modernizacja sprzętu i utrzymanie busa plus paliwo i akomodacja niech zeżrą
nawet połowę, to i tak zostanie 200% najniższej krajowej.
Lubiana kapela może się w tym samym miejscu pojawić nawet z trzy razy do
roku bez obawy o frekwencję – więc trzeba mieć jakieś 30 zaprzyjażnionych
knajp. Połowę może nawet na terenie włąsnego województwa.
Oczywiście Keith Richards mówił, że więcej wydaje na kardiologa, niż na
narkotyki, ale przecież nie jesteśmy Stonsami.
a myslisz ze grając zawsze w tych samych klubach zawsze będziesz miał te +/-
300 osob? i ze szef knajpy nie będzie miał Cie już dość? ok, przyznaj czysto
statystycznie majac „30 zaprzyjaznionych knajp” to srednio gra się w jednej raz
na rak prawi no ale jeśli chocby polowa ma być na terenie wojewodztwa może i
miasta to ludzie przeciez Ci sami i ci tydzien czy chocby co dwa na twoj
koncert przyłazic nie bedą. a jezdzic gdzies dalej nie ma sensu bo ci koszty
transportu zeżrą cały zarobek. i teraz zauwazylem ze ty chcesz grac w
piątki i soboty wiec srednio 2 razy w roku ta sama knajpa, ci sami ludzi
itd
podsumowująć: nierealne – no chyba ze sam z tego zyjesz?
No bo sorry jak się nazywa Twój zespół Hoo-bee? i jak myślisz? jak
przyjedziesz do Tarnowa czy krakowa choćby na Twój koncert przyjdzie 300
osob?
Co do Marli, to koszt jej koncertu jest dużo większy niż te 31 tysi. Maryla
występuje tylko z jednym akustykiem – tworzy to combo, z którego nie można
wziąć tylko jednej pozycji. Koszt takiego combo to ok. 70k zł (dane na
czerwiec 2007).
A wszystkim zapaleńcom organizującym koncerty kubeł zimnej wody na głowę
(już taki jestem):
– scena + nagłośnienie
– akustyk
– teren imprezy i jego zabezpieczenie
– konferansjer
– ochrona
– pracownicy techniczni
– transporty zespołów
– gaże zespołów
– reklama i promocja
jako bonus podpisywanie umów z bardzo różnymi zapisami (umowy niestety
trzeba czytać, bo cwaniactwo się nie wypleniło).
Wszystko to kosztuje, czasem kosztuje kasę, czasem wysiłek, czasem
uruchamianie znajomości, ale nadal są to koszty. A jak już wejdziecie w
imprezę masową, to dochodzą zezwolenia, pozwolenia, podpisy, papiery,
sanepidy, toi-toie i ujęcie wody na terenie imprezy.
Miałem do czynienia tylko z plenerówkami, nie wiem jak jest z koncertami w
pubach (od strony formalnej), ale wydaje się , że kilka problemów da się
usunąć, za to pojawiają się inne :).
Powodzenia.
Ale żeby nie było tak ponuro, to jak już się zorganizuje taki koncert, jak
uda się na bieżąco likwidować wszystkie problemy/ przeszkody (które
pojawią się na pewno – nie ma innej opcji), jak już pod koniec pada się na
twarz ze zmęczenia i jak ma się gardło zdarte jak niejeden wokalista
metalowy, to przychodzi refleksja, że wykonało się kawał solidnej,
ekstremalnie trudnej roboty. Satysfakcja jest ogromna – wiem, bo to
przerabiałem. Czasem też podchodzi do organizatora ktoś z zespołu,
uściśnie rękę i podziękuje za dobrą pracę. Brzmi to trochę poetycko,
ale z pozycji akustyka i organizatora przerabiałem to kilka razy i nic nie
sprawiło mi większej radości niż to, że zespołowi podobało się
brzmienie (to dla akustyka) lub przyjemna atmosfera imprezy i wszystko
podopinane na ostatni guzik (to dla organizatora).
Podsumowując, warto grać koncerty i warto je organizować, ale tak jak
zespół musi być zgrany, tak i organizatorzy muszą stanowić grupę dobrze
rozumiejących się ludzi.
następnym razem oba posty skasuję. pozdrawiam- Mod
Gwizdu – To była odpowiedż na Kaprala posępną wizję chałturzenia po
weselach i pociecha, że da się z tego wyżyć (choćby na przykładzie knajp
– to była ostateczność)
„Moje” już nie istnieją (Totus Tuus, The Naturals), graliśmy już parę lat
temu, ale prócz nas w taki sam spodób zaczynali np: Bakszysz, Jaffia Namuel,
Akurat, Cała Góra Barwinków, Natanael, Habakuk, Apatia, Tie Break, Rub
Pulse, Plastic Bag, Schizmopathic, Nuclear Death, Grass, Nefre, Transmisja i
wiele innych.
Nie wiem czy Tarnów jest ośrodkiem akadenickim, i czy jest tam knajpa
mieszcząca 300 osób, ale jeśli jest tam jakakolwiek uczelnia – to muszą
być i studenci więc i tzw. „kluby studenckie”. Oczywiście stali mieszkańcy
szybciej się nudzą, natomiast studenci są co roku nowi i co roku będzie ich
pełno, poza tym szefowie knajp zarabiając na promocji piwa sami sobie
polecają kapelkę, więc nie musisz nawet się reklamować.
Pół tuzina postów powyżej tego, do którego się odnosisz, jest napisane
(kursywą) na jakich warunkach mogę przyjechać do Tarnowa.
Void – oczywiście, niestety masz rację. To jest oferta dla kapel grających
na umowę, one więc nie ryzykują niczym – ryzykuje organizator :P. na
szcęście są firmy zajmujące się tym i mające wszystko – od sceny po
toitoie. Wadą jest to że ich „własny” akustyk zazwyczaj nie chce nikogo
dopuścić do sprzętu a gotów jest zarżnąć brzmienie wszystkim.
Trzysta osób? Tyle to przychodzi tylko na Behemotha jak są w trasie po
kraju.
Inna sprawa, że niewiele jest klubów, które są w stanie pomieścić tyle
ludzi.
To ja jestem z innego świata gdzie w okolicy akademików jest ponad
trzydzieści klubów, z których może ćwierć mieści 300, reszta z połowę
tego. Jeden akademik to 10 pięter razy 40 osób. Gdzie oni mają iść
wieczorem w łykend? Do kina? W klubach grają wszystko, od punka, przez metal,
bluesa, reggae, jazz, po swing i muzykę indiańską, prócz tego są
sounsystemy, dyskoteki, karaoke itp. Niektórzy muzycy (urozmaicony repertuar –
syntezator) grają w jednym miejscu co drugi łykend. I jak gdzieś grają to
walą tam tłumy studentów drzwiami i oknami. Tylko w knajpie gdzie są
płonące naleśniki i likiery nigdy nic nie grało – tam się chodzi na
randki:)
W mieście które odwiedziłem kilka dni temu naliczyłem z plakatów osiem
koncertów (chyba lokalnych kapelek) w czasie jednego łykendu, plus ileśtam
wystepów pojedynczych didżejów.
Dobrze że troszkę odróżniłeś wesela i chałtury 😉 Bo można zagrać
dobre wesele, które nie będzie chałturą i duży koncert, który takową
będzie.
Jeśli chodzi o życie z muzyki, to się da. Faktycznie gram wesela,
praktycznie w tym samym składzie w którym gramy rocka. I te wesela to w cale
nie taka chałtura typu pan z klawiszem i dyskietkami. Gramy na żywca wszystko
i szczerze mówiąc sprawia nam to radość. Gramy wspólnie iwenty,
różnotematyczne programy na festynach (hard-rock, big bit, rock&roll, pop
rock i takie inne historie) Robimy też jako sajdmeni itp. Jeszcze nie możemy
powiedzieć, że tylko z tego da się wyżyć, ale w wakacje takie 2000 do
4000, 6000zł/na miecha/ (czasem więcej) w polotach to ładny dodatek do
pensji (gorzej jest poza sezonem, choć zimą gra się kolędy jazzowe ;)).
I ktoś może powiedzieć sobie, że się „k*rwie” artystycznie, ale się z tym
nie zgodzę. Po pierwsze granie różnych gatunków muzycznych to raczej
rozwijające jest, prawda? A po drugie mogę spokojnie sobie inwestować w
sprzęt i spokojnie grać muzykę, którą lubię nie myśląc, że muszę
walić nadgodziny w pracy żeby jakoś godnie przeżyć.
To w sumie było jako off topic 😉
A jeśli chodzi o kasę to za wesele moja kapelka bierze obecnie 4000,
poprawiny dodatkowe 50%. Koncerty plenerowe zależy w jakim skłądzie: od
3000- 7000zł
Iwenty też różnie wychodzą.
A jeśli interesuje kogoś aktualna rozpiska znanych artystów to mam kilka
katalogów agencji artystycznych i mogę podać aktualne ceny na pm.
Ot i tyle 🙂
http://www.myspace.com/insertc0in
No nie zgodzę się – wesele to zawsze chałtura, chyba, że zagrasz za darmo i
z czystej przyjemności. Ale to najprędzej tylko na własnym weselu (i
nieświadomy tego co Cię czeka :D).
Chałtura to jest granie z nastawieniem tylko na zarobek, a nie na przykład na
zaprezentowanie swoich utworów. To jest słownikowa definicja, nie moja
:D.
Czyli generalnie każdy koncert można nazwać chałturą?
A muzyk sesyjny? Sajdmen? To wszystko tez chałtura, bo za kase? A granie
coverów po klubach…? etc. etc.
Nie chcę robić offtopu, ale np. ja nie uważam, że gram chałturę na
weselu. Grając daje z siebie wszystko i zapewniam Cie, że to co gramy to
kawał dobrej muzy.
Oczywiście każdy może mieć swoje zdanie, mamy oczywiście wolny kraj
(chyba). jednak ja uważam, że o tym czy coś jest chałturą czy nie
świadczy sposób wykonania i profesjonalizmu, no i oczywiście kwestia
sprawiania sobie radości też jest ważna.
No i tak żeby całkiem offtopowo nie było podaje kilka cen na 2008 rok z
oferty „Syndykatu artystycznego”, który mam akurat pod ręką, wszystkie ceny
z dopiskiem „od” :
Bajm – 55 000
Big Cyc – 24 000
Blenders – 12 000
Cool Kids of death – 7 500
Coma – 6000
Cugowscy – 16 000
DAAb – 16 500
De mono – 26 000
De Press – 14 000
Flinta – 17 000
Feel – 28 000
Hey – 21 000
Ira – 21 000
Kowalska – 26 000
Kombi – 39 000
Maanam – 35 000
Moonlight – 8 500
Perfect – 40 000
Pidżama Porno (?!) – 18 000
Pudelsi – 11 000
Wydra – 24 000
T.Love – 40 000
Wilki – 40 000
więcej mnie się nie chce 🙂
http://www.myspace.com/insertc0in
Chałtura to przede wszystkim rusycyzm leksykalny, jeśli już na takie tematy
schodzimy 🙂
„chałtura (ros. ‘niedbała praca’ z gr.) pot. praca dodatkowa, wykonywana
jedynie dla szybkiego zarobku, często niedbale; też produkt takiej
pracy.”
Ok, wszystko super, ale jak czasem maryla Rodowicz gra koncert po pijaku
niedbale itp.? czy Perfect czy inne gwiazdy.
Wydaje mi się, że jeśli coś robimy dobrze i sprawia nam to przyjemność,
to nie można nazwać tego chałturą. Granie na weselach, po klubach czy
festynach to raczej nie jest szybki i łatwy zysk – licząc oczywiście godziny
pracy na próbach.
Idąc dalej, choć chyba się nie przekonamy na wzajem :P, wg. Twojej definicji
chałtura jest nastawiona jedynie na zarobie, ok… każdy z nas chciałby grac
za pieniądze, bo muzyka jest to co lubimy i chcielibyśmy się tym zajmować
stricte zawodowo (przynajmniej pewna część z nas). Prezentować swoje utwory
możesz także wplatając je w znane szlagiery innych wykonawców rockowych, to
dobra promocja i my tak robimy.
A wspomnę tylko, że na weselach zdarzało nam się zagrać Smoke on the water
i inne takie historie 😉
http://www.myspace.com/insertc0in
chałtura to nie tylko granie cudzych kawałków dla kasy. To granie
wyłącznie dla kasy bez ambicji i dbałości o jak najlepsze wykonanie.
Jak przyjeżdza Boney M poudawać Rasputina do playbacku w „Jaka to Melodia” to
też chałtura mimo że to ich kawałek. Granie z zaangażowaniem i
zadowoleniem coverów z knajpie za piwo, skrzynkę czy nawet większą kasę to
moim zdaniem już nie.
http://www.drumstein.com
http://www.myspace.com/drumsteinmusic
Mowiąc o chałturach – sąsiedzi (on z klawiszem i dyskietką, ona – wokal i
saksofon altowy albo flet) grają wesela z repertuarem „przeboje polskiego
rocka” z 3500. Różnica więc w cenie jest mala a tylko dwie osoby do
podzialu. Czy wieloosobowa kapela może dostać proporcjonalnie większą
kasę, czy klientowi wszystko jedno ilu grajków przyjdzie?
Na przyszły rok my podpisujemy już umowy za 5000 (choć od wesel odchodzimy
powoli na rzecz iwentów i raczej grania bardziej dochodowego)
Cena zależy od kapeli (ilości luda i instrumentów), od regionu w którym
dana kapela działa (wiadomo w Warszafce jest drożej) i od tego jaki poziom
kapela prezentuje.
generalnie w okolicach Wrocławia typową weselną 2kę można mieć za 1200 do
max 2000 (wszystko zależy od kapeli i terminu). Wiadomo co kraj to obyczaj
😉
A to czy ktoś chce mieć żywy pełny skład czy klasyczną dwójkę, czy
jakąś inną egzotyczną kombinację, to zależy od wielu czynników. od tego
jaki repertuar wybiera młoda para, od miejsca w którym ma się zainstalować
band itp.
na weselach można zarobić i nieźle się przy tym pobawić (jeśli miałbym
to robić tylko dla kasy to nigdy)
Tym bardziej jeśli się gra też razem w innych projektach.
W tej chwili jak gramy jakiś koncercik z Insert Coin to na scenie rozumiemy
się bez słów. nawet nie musimy na siebie patrzeć bo czujemy kiedy dodać
refren, zrobić dłuższa pauzę itp.
Upieram się przy tym, że wesela dużo dają muzykowi – jeśli gra się w
ambitnym zespole i oprócz szlagierów typu kormorany wykonuje się bardziej
wymagające utwory.
http://www.myspace.com/insertc0in
Iwent to inna historia… Ale apropo pojęcia „chałtura” – jak się gra za
kasę z umowy sztukę przed plakatem „budimpexpol” w koszulce z napisem
„budimpexpol” gdzieś na plaży i nieważne czy słucha cię 100 czy 15 osób
jedząc rybę z frytkami to czy wystarczy się starać o poziom artystyczny i
nie odwalać kiszki, żeby to NIE była chałtura?
Zależy jaki masz do tego stosunek. Jak taki jaki wyczuwam z posta to nie.
Jeśli traktujesz to jako wyróżnienie, że Ciebie wybrali bo reprezentujesz
jakiś poziom, że jest krok w Twoim rozwoju i nie odpierdalasz fuszery, to nie
ma się czego wstydzić.
Ale chyba nikt tego tak nie traktuje, więc to czysto teoretyczne
rozważania.
http://www.drumstein.com
http://www.myspace.com/drumsteinmusic
[ironia]w koszulce budimpexpol – tak. W koszulce daddario – nie.[/ironia]
Ostatnie wesele grałem po usilnej prośbie pana młodego,który uparł
się,żeby
mieć na swoim wesółku jazzik.Prosił hm…z pół roku.Chłopaki nie byli
chętni do tego projektu,że tak powiem. W końcu jednak zagraliśmy.Żle nie
było,jednak sama
funkcja kapeli,jakiejkolwiek,na tego typu imprezach zdecydowanie mi nie
odpowiada.
Czyli taką służebną,graniem pod publikę.To jest,mimo wszystko,granie pod
ludzi –
– nie jest to swoja (moja) propozycja dźwięków dla ludzi.Takich od serca
takich
moich,dzielenia się emocjami ze sceny ,radochy grania etc…
…Dlatego to zawsze pozostanie chałturą.
Dobra definicja. Jak graliśmy kawałki wymyślane jako rege to jak przyszli na
koncert hiphopowcy graliśmy rytmach ragamafin a jak pankowcoy to w rytmie ska.
W sumie tylko pałker zmieniał ridim. Było to stanowczo granie pod publikę,
ale publika skakała że hej! (Razem z nami) Więc nie nazwałbym tego
hałturą:)
Such O Dolsky – To racja. Ale chyba z 90% pałkerów występuje w koszulce
„Zildijan” – ciekawe ilu z nich dostaje za to kasę.
nieliczni dostaja … a taki palker co nosi taka koszulke pewnie nawet blach
Zildijana nie miał i tylko mu się marza… 🙂