@Battle-axe: to akurat niesmaczne było…
trzeba umieć śmiać się ze wszystkiego
—————-
Był sobie Edek. Edek pracował na budowie już rok. Pewnego dnia na budowę
przyjeżdża Wałęsa. Pierwsze co robi to podchodzi do Edka i się z nim wita.
Wałęsa odjeżdża a kierownik się pyta: Edek ty znasz Wałęsę? A Edek: no
zna się. Po jakimś czasie na wizytację przyjeżdża Clinton i pierwsze co
robi to wita się z Edkiem. Po wizytacji kierownik podchodzi do Edka i mówi:
Edek no wiesz Wałęsa – no jeszcze rozumiem, ale Clinton? a Edek niewzruszony
mówi: A poznało się. I kierownik dalej ciągnie: Edek w takim razie mam do
ciebie sprawę. Jak znasz Wałęsę i Clintona to może i znasz Papieża?
Edek:Janka – no pewno, że znam. Kierownik:To może załatwiłbyś mi rozwód
kościelny? Edek: Nie obiecuję, ale musimy jechać do Watykanu. Na miejscu
Edek mówi: Ty tu zostań na placu i czekaj. Jak wyjdę z nim na balkon to
sprawa załatwiona, a jak nie to trudno. No i kierownik czeka 1h,2h i po3h Edek
wychodzi z papieżem na balkon. Edek patrzy a kierownik zemdlał. Zbiega na
dół, cuci go i pyta się co się stało a kierownik mówi: Wiesz co, ja mogę
zrozumieć Wałęsę, mogę nawet zrozumieć Clintona, ale jak podeszła do
mnie grupa 200 Chińczyków i pyta się kto stoi z Edkiem na balkonie to nie
wytrzymałem.