Czołem.
Od dłuższego czasu czuję się przytłoczony nadmiarem zajęć i brakiem
czasu. Zespół w sumie ma się dobrze, ale nie jestem do końca
usatysfakcjonowany w stosunku do czasu, który na niego poświęcam.
Do tego na niewielkiej przestrzeni mojego mieszkania zgromadziłem masę
efektów i innego sprzętu, który czasem wykorzystuję, ale głównie
przewożę na salkę i z powrotem. Na salce stoi 8×10, które choć jest na
neodymach, bez samochodu robi mi problem za każdym razem, kiedy wyjeżdżamy
poza salkę. A ostatni gig bez przodów nagłośniłem 4×10 rozkręconym do
połowy.
Chodzi za mną od miesięcy, by w minimalistycznym tonie pozbyć się tego, co
bardziej mnie spowalnia, niż rozwija. “At the end of the day” największą
frajdę daje granie pokręconych rzeczy w domowym zaciszu.
Z drugiej strony moje sprzęty są dość unikatowe. Ciężko byłoby odzyskać
coś takiego w przyszłości. A może kiedyś będę ich potrzebował.
Czy ktoś z Was tak ma? Albo może już kiedyś pozbył się większości
gromadzonego latami sprzętu?
Czy czuję się przytłoczony nadmiarem zajęć i brakiem czasu jako basista?
Czy mój zespół ma się dobrze, ale nie jestem zadowolony z czasu, który poświęcam na niego?
Czy zgromadziłem wiele efektów i sprzętu w swoim małym mieszkaniu?
Czy 8×10 na neodymach robi mi problem bez samochodu, gdy wyjeżdżamy na koncerty?
Czy ostatni koncert nagłośniłem 4×10 rozkręconym do połowy?
Czy chodzą za mną myśli o uwolnieniu się od tego, co mnie spowalnia, poprzez wprowadzenie basowego minimalizmu?
Czy granie pokręconych rzeczy w domu daje mi największą frajdę?
Czy moje sprzęty są unikatowe i ciężko byłoby odzyskać je w przyszłości?
Czy kiedyś będę potrzebował mojego zbioru sprzętu?
Czy ktoś z Was jako basista ma podobny problem z gromadzeniem sprzętu lub już pozbył się większości z lat?
🙂 Mam tak. Właściwe to mógłbym posprzedawać 3/4 gratów, które mi się
nazbierały. A moja basowa “kariera” wcale nie jest taka długa… I jak się
już zabieram do robienia fotek do ogłoszeń sprzedażowych, to tak mnie nagle
nachodzi…, że to przecież się przyda albo że szkoda, właśnie — jak u
Ciebie — że to unikat… i nie robie tych fotek, nie umieszczam
ogłoszeń.
A najgorsze jest to, że co jakiś czas, wbrew wszelkiej logice, kupuję coś
nowego… np jakiś stary bas do renowacji, albo niepotrzebny właściwe efekt
— bo była okazja, bo grzech było nie wziąć 😉
Aktualnie walczę ze sobą w kwestii delaya i reverba by Taurus, znajomy chce
sprzedać w korzystnych cenach, mam już w gejoboardzie wystarczającego
reverba, delaya to właściwie nie potrzebuję. No i zamiast mu to oddać w
cholerę, trzymam to i ciągle się jak gupi zastanawiam…
Pozdroofka
RomekS
No to ja też zapisuję się do klubu:)
Z tym, że miałem też moment (mój “podstawowy” zespół rozpadł się na
skutek pierwszej fali emigracji na wyspy), gdy sprzedałem wszystko co miałem
oprócz basu robionego dla mnie w Harhor’ze (bo nie wyobrażałem sobie, że
będzie grał na nim ktoś inny) i tunera.
Wróciłem po kilkunastu latach przerwy do grania (bardziej brzdąkania) od
czasu do czasu w domowym zaciszu i “bezsensownie” (jak twierdzi moja Druga
Połowa) gromadzę różne rzeczy, dłubię przy nich, odnawiam, czasem
przerobię, czasem zmajstruję jakiś efekt samodzielnie i jakoś żal się
tego pozbyć… Miałem też nadzieję, że zaszczepię pasję w synu, ale to
chyba inne pokolenie… Albo słabo się starałem;)
Też mam takie wrażenie, że jak miałem jeden bas naraz, to na nim grałem.
Kiedy mam 3 basy, 2 wzmacniacze i walizę efektów, zamiast grać kręcę
gałkami w poszukiwaniu tego idealnego brzmienia.
To przebiega falowo 😀 Miewam tak, że wystarczyłby jeden porządny grat, a
później się czegoś nasłucham i pojawia się GAS :D. Myślę, że to
zupełnie normalne :d.
U mnie jest jeszcze inaczej. Zawsze stwierdzałem, że wystarczy gitara i piec.
Miałem np. fuzza – jedyny efekt, jaki kupiłem w życiu – i w ostatnim czasie
pokrywał się już kurzem, więc go sprzedałem. I znowu zostałem z gitarą i
piecem;-) Nie nachodzi mnie, żeby szukać na basie brzmień nietypowych dla
tego instrumentu. Nigdy też nie byłem innowatorem czy choćby zwolennikiem
nowinek.
To samo z nagłośnieniem. Chciałem kiedyś kupić heada z paką, ale potem
pomyślałem: po co? Mam 2 stare comba, jedno w domu, drugie w próbowni, i
stwierdziłem, że wystarcza. Do klubów, zaręczam, wystarcza w zupełności.
Gdy mnie ponownie nachodziło na heada z paką (a nachodziło parę razy),
zawsze myślałem o dźwiganiu tego, przewożeniu, wstawianiu do sal, na
scenę, wielogodzinnym kręceniu gałami, gmeraniu w kablach itp. i od razu mi
się odechciewało.
Może jestem konserwa, ale nadal wystarcza mi gitara i piec. Owszem, gitara ma
preamp (w sumie to nawet nie jedna, a wszystkie przeze mnie posiadane), ale to
jedyne przetworzenie brzmienia, jakiego używam. Gdybyście mi dali multiefekt,
nawet nie umiałbym się nim posługiwać:-) Niemniej jeden zaprzyjaźniony
gitarnik – a pewnie i nie tylko on – powiedział, że w kwestii brzmienia basu
interesuje go wyłącznie brzmienie z palucha. Bo to jest esencja. Wszystko
inne, powiadał, da się zrobić w studiu. Coś w tym jest.
@Kapral: No tak, właśnie z powodu tych fal nie sprzedałem jeszcze całego
sprzętu. Ale może gdyby tak właśnie sprzedać wszystko, to takie
bezsensowne rozkminy przestałyby zabierać czas?
@Jagdpanther: Jeżeli chodzi o typowość, to trochę włącza mi się czerwona
lampka, bo mam alergie na typowość 😉 W sumie cieszę się z eksperymentów,
które robię / robiłem, np. zmuszając dwie ścieżki z fretlessem do
brzmienia w ten sposób:
http://www.soundcloud.com/drzejzi/kaos ale teraz czuję,
że sprzęt mnie spowalnia, zajmuje za dużo czasu i uwagi. Zespół trochę
też.
No nie, bo będziesz później wydawał kasę :D. Szczególnie, jak aktywnie
grasz :D.
U mnie to wyglada tak ,że mam 4 basy ok – za dużo ,cześć leży i się
kurzy. Ale jak np.była okazja kupienia ibaneza SR05 za 490zł to kurde…
Jeśli chodzi o inne bajery mam jeden efekt , ale używam go bardziej jako
wyjście na przody , no i dwa head’y – ale jeden jest duzy i ciężki , a
drugi mały i poręczny.Wiec u mnie to wszyztko ma jakiś zamierzony cel.
@J and D: rozumiem doskonale. Wcale też nie uważam, że eksperymenty z
brzmieniem to droga donikąd. Po prostu mentalnie mnie na nie nie stać:-)
Jeśli chodzi o rolę sprzętu w graniu, to jedynym moim celem było to, by nie
był zbyt mizernej jakości. Gdy już udało mi się kupić wiosła i wzmaki
przyzwoitego autoramentu, przestałem sobie resztą zawracać głowę. Duża
jest w tym rola mojej kapeli, zwłaszcza gitarnika, który słucha mojego
grania na zasadzie: ugram – nie ugram. Tym sposobem na sprzęcie w ogóle się
nie znam, ledwo umiem wszystko to podłączyć;-) Najważniejsze dla mnie było
zawsze to, jak paluchy chodzą, i temu poświęcam całą energię po dziś
dzień.
A ja tak jak w miarę ogarniam nowinki sprzętowe, tak nie wyobrażam sobie
kombinowania z łączeniem paczek i headów, opornością, mocą itp. Lubię,
jak zestaw jest doskonale sparowany w formie comba i ewentualnie rozszerzalny o
kolumnę aktywną.
I tej wersji się trzymaj 🙂 Jeżeli jeszcze wpadniesz w kanał analizowania
jaki head z jaką paczką, z która lepiej, i dlaczego, i do czego… itp. itd,
toś przepadł 😉
Pozdroofka
RomekS
Mam w zasadzie tak samo jak Ty J & D.
Tyle, że ja wszystkiego staram się używać na zasadzie kaprysu albo na
zmianę.
Etap przepinania, podpinania, kręcenia, zmieniania, mieszania itp itd zdaje
się zamknąłem, teraz po prostu biorę na ślepo co akurat mi się w łapy
nawinie – któryś z 3 basów lub któryś z 3 headów… Każdy gada, każdy
inaczej, na każdym “da się wszystko”.
Bardzo chciałem niedawno zastosować minimalistyczne podejście, sprzedać
preamp i mały head Ampega, zostawić sobie tylko małą lampę do domu i
kupić tani, solidny, trwały, SKUTECZNY piec – czyli ABM 500. Mógłbym
dzięki temu pozbyć się jeszcze ze 2-3 przesterów i oktawera – bo head
załatwiłby sprawę. Chyba jednak rynek mamy tak słaby, albo basiści są w
kraju tak bardzo minimalistyczni, że nikt nie chce kupić moich gratów, mimo
że mogę bez cienia przesady powiedzieć, że to obiektywnie jedne z lepszych
preampów jakie są w Polsce 😛
Ja mam podobnie. W moim przypadku sytuacja jest trochę “dramatyczna”. Od ponad
roku nie gram z zespolem i na scene już raczej nie wroce. Sprzet mam raczej
niezly w stanie sklepowym, ktorego za poldarmo nie oddam a ktorego za normalne
pieniadze nikt nie chce kupić. Stoi wiec wszystko ladnie spakowane i zajmuje
pol pokoiku.
W mojej sytuacji preamp czy interfejs i sluchawki zalatwiaja sprawe. Graty
stoja i nabieraja wartosci…
O właśnie, interfejs. Jeden z moich najlepszych zakupów. Na dobrych
słuchawach można usłyszeć o wiele więcej niż na wzmacniaczu,
pokombinować z miksowaniem się brzmienia z podkładem itp.