Gram już prawie 8 lat na basówce i jeszcze 2,5 roku temu bałem się
odkręcić pickguard w preclu… Oczywiście odwagi dodały mi komentarze na
forum takie jak „tam nie ma się co zepsuć, dajesz”. Tak od 2 lat rozkręcam,
skręcam, lutuje, szlifuje, skrobie… Wydawałoby się że nie ma w tym nic
złego. Niestety jest, coraz częściej zapominam o grze i przychodząc z pracy
zamiast wymyślać motywy, grać jakieś fajne basowe zrywy… kręcę
śrubokrętem, reguluje gryf itd. Choć brzmienie mi odpowiada, ja próbuje je
udoskonalić. Wkręciłem się w kupowanie i ogrywanie innych basów. Chyba
muszę trochę przystopować, tym samym przestrzegam basoofkowiczów przed
wkręceniem się w to jakże zdradzieckie rozwijanie wiedzy na tematy
techniczne dotyczące basu. Chyba straciłem dystans jaki powinienem mieć do
takiego majsterkowania… Chciałbym być czynnym basistą a nie konstruktorem
czy wątpliwej jakości lutnikiem domowym… Wiedza ta się przydaje nie
powiem, ale w którymś momencie chyba wgłębiłem się w nią za daleko i
zapomniałem że też gram… Czas wrócić na ten drugi tor i przywitać
nutki.
Czy to normalne? Przejdzie? Czy też może zostanie już do końca?
Dobrze ze chociaż zdaję sobie z tego sprawę 🙂
Daje Ci to radochę, więc nie widzę problemu 🙂 A jak zaczniesz czuć tyły w
graniu w stosunku np do reszty kapeli to zaraz śrubokręt sam z łapska
wypadnie 😛
Rób to co Cię pasjonuje i daje Ci satysfakcję 😉
Właśnie lubię grać na basie a kręcę śrubokrętem , nie rozumiem tego 🙂
Ej… Ja mam to samo.. Więcej kręcę i grzebię niż gram 😐 Nie traktowałem
tego jako problem, ale po przeczytaniu Twojego wpisu..
Musiałeś to napisać?! NO MUSIAŁEŚ?! :]
Też się pod tym podpisuję.
Czerp z tego siłę! Pomyśl, że z kijowego basu możesz zrobić kapitalny
dzięki swym umiejętnościom! 😀
też miałem taki okres (jak to paskudnie brzmi) ale mi przeszło,
rozkręcałem ustawiałem, zdzierałem lakiery z pod mostka z kieszeni gryfu, z
korpusu, no cuda po prostu, bardziej wkręcała mnie myśl o brzmieniu niż o
tym żeby dobrze grać, teraz dalej zależy mi na dobrym brzmieniu, ale po
prostu nie mogę się oderwać od basu, gram po kilka razy dziennie,
przerywając różnymi innymi rzeczami, jak np jakimś dobrym serialem typu
criminal minds czy ostatnio shameless, dużo dały mi różne techniki gry,
ostatnio uparłem się żeby klang wpasować do metalu i po mału coś z tego
wychodzi, a to wkręca, jak zaczniesz wymyślać kręcące Cię rzeczy to
kółko się zamyka, a Ty kręcisz się razem z nim 🙂
Nie zamierzam tego porzucić, nie dałoby się nawet:). Co najwyżej
ograniczyć. Chciałem się tylko poradzić czy to normalne:)
Wiem o czym mówisz – bardzo dobrze wiem, bo sam kręcę śrubokrętami i
frezarkami. (zresztą wiesz bo pokazuje co jakiś czas postępy tutaj). Mało
tego, ostatnio kupiłem nawet kolejne wiosło (Squiera) tylko po to żeby też
w nim mocno pogrzebać i pomajsterkować. Czy to jest złe ?? Nie sądzę i
już powiem Ci czemu: w następny piątek mam próbę z nowymi ludźmi w nowym
miejscu. Teraz nie myślę o kręceniu śrubokrętem tylko o próbie. Jak się
zgramy i ustabilizujemy próby pewnie wrócę znów do majsterkowania. I tak w
kółko. Nie zapominaj że zyskałeś umiejętności których wielu tu na tym
portalu może Ci zazdrościć!!.
Jedno drugiemu nie przeszkadza a niejaki Tim Commerford (RATM, Audioslave) też
o tym wie skoro do Fenderów Jazzów przykręcał gryfy od leworęcznych precli
lub sam sobie nawijał pickupy. Jesteś na dobrej drodze chłopaku i nie
porzucaj tego.
Nienormalnym jest martwienie się czy kontynuować coś, co Ci daje frajdę 🙂
(pomijam dewiacje typu zoo/pedofilie, morderstwa i znęcanie się nad
zwierzętami)
Ja odkręciłem maskownice od mojego Squiera drugiego dnia jego posiadania:D z
ciekawości;)
Heh i zobaczyłeś czarną dziurę:)
Z ciekawosci i przejrzenia bebechow tez rozkrecalem graty nastepnego dnia
😛
Zbudowales sam gitarę, a czyms takim pochwalic się może <1% procent
uzytkownikow tego forum. a jako ze ten bas jeszcze brzmial to już w ogole sa
umiejetnosci. Lutnictwo jest tez wazna specjalizacja gitary basowej. Jak glosi
legenda Leo Fender nie potrafil grac na gitarze a co stworzyl 😉 Nigdy nie
wiadomo co się w zyciu przyda a na takim regulowaniu i innych lutniczych
drobnych rzeczach dorobic tez można 😉
A gwałty? Bo mi przynoszą sporo frajdy a nic o nich nie wspomniałeś. 🙂
Też miałem taki okres kiedy rozkręcałem i skręcałem do ostatniej śrubki
i sprawdzałem milion różnych ustawień i detali. Wracając z pracy nie
myślałem o tym co dziś będę sobie grał tylko jak zabrzmi ten nowy pickup,
który zaraz wymienię i jeszcze przy tym podbiegałem żeby być szybciej w
domu. Trwało to z parę miechów i prawie w ogóle w tym czasie nie grałem
ale w końcu mi przeszło ze skrajności w skrajność. Od paru dni powinienem
poprawić lutowanie gniazda bo mi gubi sugnał i jakoś nie mogę się do tego
zabrać.
A jesteś stroną pasywną czy aktywną tychże? 😉
Ja w pierwszy basie, w dzień zakupu, odkręciłem gryf… bez zdejmowania
strun 🙂
To był pierwszy bas jaki widziałem z tak bliska i bylem bardzo ciekaw
„szczegółów anatomicznych”.
Heh i powiedz że jeszcze nastrojony ?:)
Ja kiedyś odkręciłem 3 i pół śruby z naciągniętymi strunami…
Niech zgadnę. Czwarta nie musiała być odkręcona?
Przed – tak… po – nie bardzo 🙂
Cześć, jestem Sławek i jestem
baso-srubo-brzmienio-decho-elektro-poszukiwaczo-holikiem.
Postanowiłem zastosowac sobie odwyk.
Szlaban na allegro, szlaban na odwiedziny w sklepach muzyczny wirtualnych jak i
realnych. Omijam na basoofce tematy, które traktują o sprzęcie i
brzmieniu.
Chodzę wcześniej spać i czuję jak się uspokajam. Pogrywam sobie po troszku
ustawiając sobie w dni nieparzyste brzmienie nijakie żeby kolejnego dnia
parzystego zaskoczyć siebie tym co mój sprzęt jest w stanie z siebie wydobyc
🙂
Nie zastanawiam się nad wysokością strun nad progami i jakie wiosło trzymam
w danej chwili w łapie. Jest czarne albo białe i nic pomiędzy i jest
łatwiej haha ;D
Ufff, już mi lepiej.
Nic strasznego się raczej nie stało, bo nie pamiętam 😉
Zdajesz sobie sprawę, ile przegapiłeś? :O
:D:D
Nie rusza mnie to tralala. Detoks ;D
Sam siebie okłamujesz.
😛
OK, przyznam się, że mam klina bo muszę kupić sznurki.
Jakiś sklep jednak będę musiał odwiedzić. Hmm … huurrrraaaaaaaa 😀