Za „komuny” muzyk nie miał źle, ale magazynier w przedsiębiorstwie
budowlanym miał lepiej. Wspomnę, że byłem świeżo po ślubię z miłością
mego życia. No i tak zamiast „objąć etat” w ESTRADZIE czy jakimś lokalu,
zostałem po wojsku „kierownikiem zespołu magazynów pomocniczych” Kombinatu
Budowlanego w moim mieście. To mi dało mieszkanie oraz pełen luzik w kwestii
grania. Z wojska wyszedłem w kwietniu, po trzech dniach pracowałem już w
Kombinacie a dwa miesiące później podpisałem umowę z teatrem w moim
mieście jako muzyk sekcji akompaniującej w spektaklach „do wygrania sztuki”.
Umowę odnawiano przez 18 sezonów. Wypłata za pierwszy miesiąc grania była
w wysokości mojego dwukrotnego wynagrodzenia z Kombinatu, przy stawce za
spektakl, wg. kategorii – 350zł! Suma urosła z powodu prób przed premierą
i dużej ilości spektakli „objazdowych” po „terenie”. Potem też było
nieźle!
Jako „grający” basista, nie zatrudniony etatowo w żadnej knajpie czy klubie,
a więc przeważnie dysponujący wolnymi sobotnimi wieczorami, ciągle grałem
zastępstwa i inne „sztuki” po okolicy.
Pewnego razu w teatrze, podczas prób do kolejnego spektaklu „z muzyką”
(akurat w tym grałem także na tubie), jeden z młodych aktorów świeżo po
studiach zorientował się z rozmów starszych kolegów, że zwracają się oni
do mnie z listą potrzeb, nazwijmy to „budowlano-komercyjnych”. Uświadomiono
go, że kieruję magazynem w KB. Zadziwiony, zapytał głośno: „Jak to,
magazynier gra jako muzyk w TEATRZE?” Zaprzyjaźniona od lat z muzykami ekipa
aktorska zamarła, bo znany byłem z tego, że jak ktoś mi się podłoży, to
nie ma litości… Przyjrzałem się gościowi, po czym wyjaśniłem mu
spokojnie:”Żadna praca nie hańbi…, nawet w teatrze!!!”
Unikał mnie do pierwszego dłuższego wyjazdu, na którym królewsko się
wkupił w łaski sekcji skrzynką wódki czystej i trzema transporterami soku
pomidorowego kapslowanego.
…Teraz widuję go tylko w filmach i TV.
hehehe:D dobre dobre 350zł teraz warte tyle co nic:)
Pisz i nie przestawaj!
mroku wrote:
Mieć 350 a nie mieć 350 to razem 700.
A 700 to już niezła kasa ;D
Mroku! Średni dozór w dużym przedsiębiorstwie zarabiał wtedy około 3600
zł miesięcznie razem z premią, a ja spektakli w teatrze miałem od
dziesięciu do kilkunastu miesięcznie a 350zł. Teraz relatywnie te dawne 350
zł to jest ponad 200zł!
10 sztuk w miesiącu za 200zł od sztuki, ja tam bym się na to pisał i to od
zaraz 🙂
a na czym gra Pan Tubas obecnie, jeśli można spytać?
myślę Tubas, że masz odpowiednią ilość wspomnień na ksiązkę o
estradowym życiu muzyka w PRL-u 🙂 i na pewno nieźle by się sprzedała… Ja
bym kupił… 🙂
Oby nie doszło do wyczerpania zasobów wspomnień…
Ja też, tylko zastanawiam się jakie było by zainteresowanie osób nie
mających nic wspólnego z muzyką.
Do „Witta”! Nic szokującego nie mam na wyposażeniu: najchętniej gram wciąż
na starym Langowskim P+J (pochodzi z czasów PrestoLANG i rewelacyjnie brzmi
już z samej z dechy), na aktywnym JazzBasie Fender i na pasywnym „preclu” też
Fendera. Nagłaśniane to jest zależnie od sytuacji: Warwick Take 12 (60W
RMS), małe GK MB150 (100W) lub LowDown175 (175W). Na „emeryturze”, ale w
dobrej formie, jest też czeska Jolana DIAMAND z czasów głębokiej komuny,
nagłaśniana wtedy VERMONĄ BASS50 lub rękodziełem na schemacie EBS,
stworzonym przez kolegę trębacza, kierownika od przekaźników TV.
Podpinałem to do kolumny z kobylastym głośnikiem RTF (chyba 18″) i tubą NO
NAME. Brzmiało rewelacyjnie! Mam też oczywiście suzafon, czyli basówą
odmianę sakshornu, konstrukcji genialnego amerykańskiego kompozytora utworów
marszowych, Johna Philipa Souzy. Instrumencik wystaje z każdego tłumu!!!
dzięki, a dasz radę fotki wstawić :)?
tubas, mam obecnie kolumnę na głośnikach RFT, ale 2×12 🙂 ma „tylko” 60
watt, ale bez problemu przebija się przez zespół i ciągle brzmi. Ale nie do
każdej muzyki się nada 🙂
Szanowni „basoofkowicze”! Zapraszam na inne wpisy mojego blogu. Wystarczy
kliknąć na „Blog użytkownika tubas” i już macie całą listę na monitorze.
Dzięki Wam chce mi się pisać i wszelka aktywność w dyskusjach jest bardzo
mile widziana!
„Neskim” Panie i Panowie!
haha przyjacielu! dobrze się uśmiałem:) uwielbiam takie poczucie humoru.