tubas – słodkie leniuchowanie…

W artykule opisuję spokojny weekend wypełniony muzyką, czytaniem i domowymi drobnostkami, podczas nieobecności żony. Są tu wspomnienia z obcowania z muzyką z głośników, dobrą książką oraz próby z basem.

Właściwie to nic specjalnego się nie dzieje! Nie za często tak jest, więc
uczczę to wpisem o nieróbstwie – słodkim i błogim leniuchowaniu przy
sączącej się z głośników muzyczce, dobrej książce i smakowitym „małym
co nieco”. Mały wgląd w sobotę „tubasa” bez grania:

Pobudka w wykonaniu psa rasy „wielorasowy” o nicku „Fado”. Właścicielka
stworzenia pojechała ze swoją bandą wokalno-instrumentalną od sacro-songów
na wycieczkę w Góry Sowie, więc Fado rządzi w domu. Obudził mnie o 9 rano
i kazał się wyprowadzić! Jestem już wytresowany i nie stawiałem oporu.

Po powrocie najlepsza z żon zarządziła przyklejenie kolejnego odcinka listew
przypodłogowych. Klejenie posuwa się w tempie 3 mb na miesiąc. Nie ma
pośpiechu…

Przykleiłem kolejny odcinek, pomagając sobie różnymi wyrazami, co najlepsza
z żon przyjęła bardzo krytycznie – zaznaczając, że ONA jak robi obiad to
nie używa takiego słownictwa, a też nie ma lekko…! Tu chciała
zademonstrować, ale nie do końca się udało, bo wątróbka z lekka się
przysmaliła. Z pokorą przyjąłem do wiadomości, że to moja(?!) wina.

W międzyczasie kawka… (Zapomniałem o śniadanku – było, było… ale czy
warto wspominać? Było – minęło…).

Czekając na wątróbkę kurzęcą w ostrym sosie skończyłem czytać „Strefy”
Piersa Anthony’ego. Smakowity obiadek wszedł gładko, organizm przyjął go
wraz z ziemniaczkami i sałatką bez żadnych problemów!

Po obiadku najlepsza z żon włączyła jak zwykle kanał DOMO na zmianę z BBC
Lifestyle, a ja: kawka, ciasteczka, „Przygoda fryzjera damskiego” Eduardo
Mendozy, a z odtwarzacza lecą po kolei (zajrzyjmy do 5 kieszeni
urządzonka):

[*]kieszeń nr 1 – Gotan Project „Tango”

[*]kieszeń nr 2 – Herbie Hancock „Possibilities”

[*]kieszeń nr 3 – Sade „Soldier of Love”

[*]kieszeń nr 4 – Eliane Elias „Running”

[*]kieszeń nr 5 – Julia Przyborowska „demo”

Numer 1 i 3 umieściła najlepsza z żon, ale też lubię! Numer 2 i 4 ja
włożyłem, bo lubię…

Numer 5 to demo córki naszego saksofonisty i klarnecisty, Krzysia.

Julia jest mezzosopranem o świetnych warunkach głosowych i scenicznych, u
progu kariery. Już śpiewała duże role w „Diabłach z Loudon” i w kilku
innych spektaklach niemieckich oraz polskich scen operowych. Wróżę jej
piękną przyszłość!

Dla ciekawych: śpiewała też gothic w wersji wiking w zespole Herjalf, który
założyła wraz z mężem, gitarzystą. Niestety, albo rybka, albo…!
Wybrała operę… U mnie w odtwarzaczu od kilku dni, ponieważ Krzyś dał mi
to demo i jest dobre…

Godzina 21.40. Zaraz zrobię sobie kolejną kawkę i czwarty raz obejrzę
„Kroniki Riddicka”. Jutro idę pooglądać Jarmark Staroci! Ach błogie
leniuchowanie… Kubuś Puchatek, to ja!

PS. Kurna, o niczym też można sporo napisać! : )

>>EDIT:<<

PPS. Basiórka także nie stała bezczynnie na stojaku. Wypróbowałem kilka
wersji akompaniamentu basowego do SWEET HOME CHICAGO i oczywiście najlepsza
była pierwsza, najprostsza z nich… : )

Podziel się swoją opinią

2 komentarze

  1. Często najprostsze linie są najlepsze 😉 A do „Sweet home Chicago” właśnie
    takie pasują.

  2. Jarmark staroci… Rozmarzyłem się… Od dwóch lat nie miałem szansy
    trafić na podobną imprezę, a szkoda, bo niezłe cuda tam bywały…

Możliwość komentowania została wyłączona.