Blog

tubas – niebanalny : ]

Pisałem o tym, że raz na jakiś czas uda mi się zagrać coś tak pięknie
jak tym WIELKIM, i że dla takich chwil w ogóle się gra. Zaznaczyłem też,
że mnie to może się udać, a ONI grają tak co wieczór.

I tu anegdotka jak kiedyś mi się udało, choć nie z be-bopem…

Grałem w sekcji akompaniującej amatorom startującym na powiatowych
eliminacjach do festiwalu w Zielonej Górze. Nie każdy z nich miał choćby
„prymki”, a nie wszystkie utworki oparte były na triadzie. ; (

No i właśnie zdarzył się romans o dość rozbudowanej harmonii. Za
fortepianem zasiadł pan akompaniator, a przed mikrofonem 20-paroletnia
artystka (ja miałem wtedy 20 lat i byłem tuż przed wojskiem). Pan podał
tonację i rzucił pomocniczą uwagę: „orientuj się pan na lewą
rękę…”.

I tu mnie załatwił, ponieważ grał rozbudowane akordy w przewrotach i bardzo
gęsto. Odpuściłem więc sobie wpatrywanie się w jego lewą rękę już po
dwóch taktach i grałem „na ucho” jakąś swoją melodię, żeby tylko
utrzymać się w skali i ogólnej harmonii, przeklinając w duchu.

Na zakończenie tego dnia juror omawiający wyniki, zaznaczył że chciał
zwrócić uwagę na niebanalny akompaniament basu do kilku utworów, nadający
dodatkowy walor ich wykonaniom…(?!)

Myślałem, że jaja sobie robi, ale okazało się, że powiedział to na
poważnie, a awansowana dzięki temu „artystka” obaliła z nami wieczorkiem 0,5
litra!

: )

4 komentarzy

  1. Muzz

    I co dalej…? 😉 (nie mów, ze tak to się zakończyło)

  2. Muzz

    O i właśnie takiego happy endu potrzebowałem 😉

  3. tubas

    Obalaliśmy w klubowej kawiarni, więc jak poszła po drugą połówkę, to
    wróciła z większą grupą innych „artystek” oraz ich akompaniatorów i
    przyjmowaliśmy hołdy kilka godzin. Wykorzystał to nasz sekcyjny perkusista o
    nicku „Kornik” (świetnie go ta ksywka charakteryzuje) i jakąś tam dziurkę
    chyba wydrążył, bo kilka razy znikał na zapleczu z „artystkami”.

  4. tubas

    Et voila!

    Mówisz i masz, „Muzzy”…!

Inni czytali również