Ostatnio przydarzyła mi się drobna katastrofa.
Podczas grania na moim drugim instrumencie – tubie, oderwał się element,
służący do zaczepiania paska.
U mojego kolegi – też tubisty, ten sam element zgiął się i jest kwestią
krótkiego czasu jego odpadnięcie.
Ta banalna sprawa stała się powodem kilku refleksji ogólnej natury…
Instrumenty zakupiono ze środków publicznych, kosztem w sumie
kilkudziesięciu tysięcy złotych. Przed kupnem kapelmistrz zwrócił się do
nas, czyli przyszłych użytkowników, o wskazanie kilku najbardziej nam
odpowiadających modeli. Przejrzeliśmy dostępne w Polsce oferty i wybraliśmy
spośród nich.
Kapelmistrz wziął wydruki i po kilkunastu tygodniach tuby zakupiono.
Niestety, nie te, które wybraliśmy, ale zupełnie inne, …wybrane przez
kapelmistrza!
Gdybyśmy mieli wskazać jakich na pewno i za żadne pieniądze nie chcemy, to
byłyby to właśnie wybrane przez niego modele.
Wybrał je ponieważ… „świetnie wyglądają” i „wszystkie amerykańskie
orkiestry na takich grają”.
Poza wyglądem (co też jest sprawą gustu) instrumenty mają same wady:
[*]Są bardzo niewygodne w zakładaniu i zdejmowaniu.
[*]Wymagają niewygodnego, przykurczonego ułożenia prawej ręki podczas
grania.
[*]Nie ma możliwości ich przytrzymywania w czasie marszu, więc cały
ciężar wisi na dwóch malutkich, przylutowanych powierzchniowo, obrączkach
(jedna właśnie odpadła – na trzecim graniu).
[*]Ręka ułożona na wentylach, podczas gry dodatkowo obciąża instrument, i
to dynamicznie, bo naciska te wentyle.
[*]Na siedząco instrument wymaga podparcia, a nie ma o co, bo jak o nogi – to
ustnik jest za wysoko, a o krzesło – miejsca nie ma.
Mógłbym wymienić jeszcze kilka wad, ale nie o to chodzi. Ważne jest co
innego.
Jest to bardzo typowa dla wszelkich decydentów metoda działania:
[*]Zasięgnąć opinii tych, których podejmowane decyzje dotyczą.
[*]Potem zrobić i tak po swojemu, nie licząc się z konsekwencjami, ponieważ
nie ponosi się z tego tytułu żadnej odpowiedzialności, a skutki odczuje
tylko ten, którego decyzja dotyczy.
[*]Następnie wyjaśnić, że chciało się dobrze, bo przecież:
„…Amerykanie chyba wiedzą co robią”.
Piszę o tym dlatego, że przed nami wszystkimi pojawia się kolejna okazja,
aby zrobiono z nas wałów… To „demokratyczne” wybory!
Przeczytajcie sobie ordynację wyborczą, a dowiecie się na co tak naprawdę
głosujecie (zapewniam Was, że wcale nie na te osoby, na które oddacie
głosy). Przypomnijcie sobie wszystkie poprzednie obietnice wyborcze każdego z
liderów partyjnych, a potem porównajcie to z móją historyjką.
Ja w tym czasie będę w Londynie, żeby nawet przez przypadek nie zabłądzić
do urny!
PS. Wiem, Droga Moderacjo, że nie piszemy na forum o polityce, ale to tylko
taka refleksja ogólna, a ja nie namawiam nikogo do głosowania na jakąkolwiek
partię.
Wręcz przeciwnie, Panie i Panowie, wręcz przeciwnie…
PPS. Nasz kapelmistrz jest prywatnie bardzo dobrym kolegą, ale niestety w
wersji oficjalnej skrzywionym „na efekt”, co daje rezultaty jak wyżej…
Do dziś pamiętam zakup nagłośnienia w szkole mej starej.
Oczywiście kupiono najcięższy sprzęt o mocy takiej ze sala gimnastyczna
wysiadała, 10 tysięcy drożej niż wychodzi zamówić np. w thoomanie. Do
tego nikt nie pomyślał że kolumny aktywne potrzebują zasilania więc trzeba
było latać i łączyć przedłużacze(koszt dwóch bębnów to jakieś 200zł)
No i oczywiście zamiast kupić 3x dobry majk kupiono pierdzące alphardy bez
możliwości zmiany kanału i w dodatku wszystkie na jednej częstotliwości.
Mam podobne poglądy odnośnie naszej demokracji, znam z grubsza programy
wyborcze i „dokonania” danej partii, jednakże na każde wybory chodzę… jak
do tej pory, za każdym razem oddać głos nieważny, z tego względu, że nie
idąc do wyborów jestem klasyfikowany na równi z ludźmi, którzy mają w
głębokim poważaniu całe te wybory i nie interesują ich dalsze losy
państwa.
Ale ja jednak będę nalegał, żeby nie rozwijać dyskusji o podłożu
politycznym na Basoofce :).
Wydaje mi się Tubasie drogi, że to jest ewidentny brak szacunku dla nazwijmy
to „podwładnych”.
Gdyby nawet wytypowane przez was instrumenty nie odpowiadały mu – okazując
szacunek kolegom, powiniem przyjść do was, porozmawiać i próbować
przekonać do swoich racji. W takich właśnie wypadkach poznaje się klasę
zarządzającego.. Dotyczy to i orkestry i firmy i wielu innych sfer
działalności.
Święta racja, Kapralu! Nie ma o czym dyskutować… Swędziało mnie, to się
podrapałem.
Poprawię się i mój następny wpis będzie miał tytuł:
„tubas – czyli, co widziałem w Londynie (Lądynie?)…”