tubas – kantoński…
Właśnie wróciłem z koncertu “Tradycyjnej Orkiestry Chińskiej” z Kantonu.
Kanton to średniej wielkości (16 mln mieszkańców) miasto w Chinach,
będące też stolicą regionu (chyba około 150 mln ludności). Poszedłem z
pustej ciekawości, towarzysząc najlepszej z żon, która w życiu nie
przepuściłaby takiej okazji. Koszt jednego biletu – 40zł.
Powiem Wam: warto!
Już początek był interesujący, bo na estradę wmaszerowało rządkiem
stadko pań ubranych w jedwabne, bogato haftowane i dokładnie dopasowane,
biało-złote suknie. Wszystkie szczupłe, wysokie i zgrabne, choć w różnym
wieku. Biuściki wypięte, dupeczki napięte, fryzury do góry, oczka
spuszczone w dół. Smakołyki…
Każda dzierżyła w dłoni jakiś chiński, odjechany instrument – na oko o
wartości niezłego samochodu.
Za nimi wmaszerowali – też “gęsiego” – panowie w białych mundurkach.
Dyrygent na czarno…
Na estradzie stała już niezła kolekcja instrumentów “nieprzenośnych”, a
to: kilka rodzajów cymbałów strunowych, coś na kształt mini organów
(nieco podobne do renesansowego regału), cały zestaw bębnów, kotłów,
przeszkadzajek i blach różnorakich, tudzież coś na podobieństwo marimby
czy ksylofonu i dzwonki.
Już zapowiedź wywołała móją przychylność, bo wygłosiła ją smukła
laseczka w wypasionej, obcisłej sukni z ciężkiego, czerwonego jedwabiu.
Tłumaczeniem zajęła się jakaś wystraszona myszka w szarym kostiumiku,
sztywna jak koci ogon Polka studiująca w Kantonie. Kontrast, że rozpłakać
się można…!
Po zapowiedzi zagrali i to było TO!!!
Wirtuozowska technika, dynamika od szeptanego pianissimo do grzmiącego
bębnami i blachami fortissimo. Tempa od rozlewnego, wolnego “rubato” do
zwariowanego presto. Wszystko precyzyjne i zagrane swobodnie.
A potem…! Potem wyszły solistki.
Opowiem Wam o jednej:
Zapowiedź – młoda laureatka krajowej nagrody dla najlepszej instrumentalistki
na tradycyjnej, chińskiej cytrze (najlepszej wśród 2 miliardów
Chińczyków!).
Wychodzi na estradę szczupła, wysoka, zgrabna laseczka. Uroda i pełna gracji
sylwetka – chód, pochylenie głowy i ta suknia… Ręcznie malowany, zwiewny
jedwab w kolorach od jasnego różu do czerwieni. Góra dopasowana, dół
luźny i powiewny.
Jak weszła, pomyślałem: “No, nie musisz nic grać, maleńka… Tylko postój
tak jeszcze trochę!” : )
…ale to była cytrzystka, więc usiadła i zagrała!!! Panie i Panowie, to
było niewiarygodne… Wykonała dwa utwory z akompaniamentem orkiestry. Drugi
z nich miał tytuł “Otoczeni przez wroga” i był muzyczną opowieścią. Ta
Miss Kanton z łatwością i lekkością sprawiającą oszałamiające
wrażenie, wykonała wirtuozowsko na tej swojej luteńce utwór, wyraźnie
napisany dla mistrzów tego instrumentu! Zabójcze tempa, cyrkowe palcowania
lewej ręki i niesamowite, żyjące własnym życiem palce prawej ręki.
Skończyła, wdzięcznie się uśmiechnęła i dostała “standing ovation”!
Wyszła, a z tyłu wyglądała równie atrakcyjnie jak z przodu…!
Była jak kwiatek – ze wszystkich stron jednakowo piękna!
Inne nie były gorsze ani muzycznie, ani wizualnie.
Rozpisałem się, ale sami widzicie – biedny tubas został bezlitośnie
trafiony przez chińską broń muzycznego rażenia.
A może to było właśnie to słynne chińskie “pranie mózgu”?
Jak będziecie mieli okazję, to idźcie, obejrzyjcie i posłuchajcie!
Wasz “tubas” – zauroczona ofiara podstępnych Kantończyków! : )
25 komentarzy
Możliwość komentowania została wyłączona.
Miałem iść na coś takiego(a może to to samo?) w piątek. No niestety
zdrowie mnie zawiodło i siedzę w domu z gorączką :/ teraz jeszcze bardziej
żałuję!
Jedynym pocieszeniem jest własnej produkcji rutinoscorbin w płynie 🙂
Ale może jeszcze się uda 🙂 chociaż za azjatkami nie przepadam 😀
Zazdroszcze!
Jak żona przeczyta te zachwyty nad azjatyckimi pięknościami, to zamiast
ziemniaczków i golonki będziesz się tubasie odżywiał surowym ryżem i
glonami. 😉
Czy to nie kanton słynie z nowego regionalnego smakołyku – gotowanych
płodów?
Może i plotka oraz fotoszop, ale po czytaniu na ten temat to moje jedyne
skojarzenie z Kantonem. No, dobra, jeszcze “warzywa na patelnię po
kantońsku”.
To mówisz, że ładne panie tam są? 😀
Herpetolog gdzie jesteś? 😀
Muzyka orientu jest całkiem ciekawa a wykonywana przez takie piękności to
już musiało by wspaniałe 🙂
na pewno świetne widowisko i słuchowisko, chętnie bym zobaczył i
posłuchał, rozmarzyłem się na temat azjatek
a tak na marginesie to w nie wiem czy oglądaliście jak przygotowywani są
sportowcy w chinach, od najmłodszych lat, karkołomne treningi pod ścisłym
nadzorem, ciekawe czy z muzykami jest tak samo
Pytałem Kazia C. (szef kontrabasów naszej Filharmonii) czy prywatnie
wyglądają na zastraszone? Mówił, że żadna nie zachowywała się jakby za
zagranie fałszywego dźwięku groziło jej montowanie w obozie pracy latarek a
2 zł sztuka! : )
Wręcz przeciwnie – prywatnie, w dżinsach, pracowały organizmem równie
atrakcyjnie jak na scenie w jedwabiach, a zamiast próby przed koncertem,
pojechały sobie na wycieczkę do Pragi…
Tubasie ale niestety dzieci nie mają już tak fajnie. W Chinach posyła się
dziecko do szkoły od lat najmłodszych. Do rygorystycznej szkoły. A co
najważniejsze do specjalistycznej szkoły. Gdy dziecko ma powiedzmy 3-4 lata
rodzice zastanawiają się w jaki sposób chcą żeby dziecko na nich w
przyszłości zarabiało. Wysyłają je więc do szkół dla aktorów,
tancerzy, muzyków, gimnastyków itd gdzie dzieciaczki są mocno ciśnięte a
nauczyciele nie zważając na łzy podopiecznych pilnują, żeby suitka
została zagrana co do nutki, figura gimnastyczna została wykonana idealnie..
Takie dziecko wstępuje później do jednego z tysięcy cyrków, grup
teatralnych, orkiestr, grup gimnastycznych. Najlepsi są wyławiani i wysyłani
na olimpiady, konkursy muzyczne… Jak przez to przebrną to wiodą sobie
życie, którego zazdroszczą im miliony rodaków:)
I umierają tydzień później. Nie wspominając o braku dzieciństwa 😛
To ja już wolę zostać tą szarą, ale szczęśliwą myszką ;D
U nich szara myszka nie równa się szczęśliwa. U nich szara myszka to
szwaczka lub nabijaczka progów do SkyWaya… 16 godzin na dobę 6-7 dni w
tygodniu:) Myślę, że jednak wolałabyś mieć zmarnowane dzieciństwo i
żyć na zadowalającym poziomie:)
No dobra, to ja chcę być jednak tą seksowną Azjatką ze zmarnowanym
dzieciństwem 😀 No aaale, wyboru zbytnio nie mam ;P
Ucz się grać to za picie będą Ci płacić.
Tak nawiasem mówiąc, dziewczyny z basem są łagodniej oceniane, sam się o
tym przekonałem!
No, niestety, wyboru nie masz i musisz żyć tutaj, mieć ten okropny swobodny
dostęp do edukacji, internetu, dostawać kieszonkowe, mieć dach nad głową i
gwarantowany ciepły posiłek, a do tego – o zgrozo! – nikt nie strzela do
Ciebie w wypadku niepowodzenia w reprezentowaniu Twojego kraju! Co za straszne
życie! 😀
Immo, moje marzenie to bycie seksowną Azjatką, która gra na basie i nie ma
zmarnowanego dzieciństwa oraz dorosłego życia 😀 A tak muszę być tą
najzwyczajniejszą szanką, co nawet 15 lat nie ma 😛
Tubasie, niestety nie znalazłam jeszcze człowieka, któremu się podoba moja
czupryna, a jak już to w internecie. Mam chyba pecha do znajomych, albo po
prostu mnie okłamujecie :c 😛 A tak w ogóle to bardzo mi miło z powodu
Twojej chęci poświęcenia mi kolejnego wpisu ;D
Też kiedyś marzyłem o byciu seksowną Azjatką-lesbijką:D
Chyba każdy facet w przypadku zmiany płci został by lesbijką.
Ale nie Azjatką, chora część świata.
edit: chociaż w przypadku dostania przydziału do Niemiec już bym
przebolał(a) heteroseksualizm
Azjatka-lesbijka, zarąbiście 😀
To ja też dam znak życia, żeby szanka nie była osamotniona 😉
Czasem też bym chciała, żeby mnie tak ktoś przycisnął do ćwiczeń, jak
tam w Chinach, w Kantonie czy gdziekolwiek indziej. Albo do nauki. Mobilizacja,
inny jej rodzaj, ale wciąż mobilizacja. 🙂
Swoją drogą, to może w dzieciństwie oni tego nienawidzą, zapieprzania na
instrumentach, wyginania się i tych różnych rzeczy, o których mówicie, ale
potem większość pewnie jednak czerpie z tego satysfakcję. Ta piękna
Azjatka z Kantonu pewnie czuła się mile, hmm, połechtana owacjami na
stojąco, więc nie ma co płakać nad brakiem dzieciństwa. :]
Regularkate – pewnie część z nich czerpie z tego satysfakcję, ciekawe tylko
jaka to część, 1/???
Drogi “wittcie”! Nie bądź taki zasadniczy. Chińczyk nie ma lekko, ale
Koreańczyk z Północy ma całkiem przesrane i żadnej(!) szansy na zmianę.
Lem opisał kiedyś planetę tak zaludnioną, że jej władca wił wianki z
obywateli i puszczał je na wodę…
Poza tym w Chinach tak jest już od 5000 lat pisanej historii i nadal trwają
jako potęga. A gdzież jest Babilon, Persja, Rzym, Imperium Otomańskie,
Królestwo Czaki, Aztekowie i Inkowie? Pył i proch po nich został…
A ci uciskani i zniewoleni Chińczycy wciąż trwają. Czy rządzi Cesarz, czy
Przewodniczący, czy Pierwszy Sekretarz – Chiny i Chińczycy trwają! Uczmy
się mandaryńskiego, Siostry i Bracia, bo za kilkaset lat (a może
kilkadziesiąt?) w tym języku będą nam wydawane polecenia!
: (
Będę miał koszmary, a liczyłem na to, że przyśni mi się
cytrzystka…
: )
“Zmontuj te 256 SkyWayów do północy, to dostaniesz obiad!”
nie no, Chiny to potęga bez dwóch zdań 🙂 ekonomiczno produkcyjna, nawet
artystów produkują całkiem niezłych 🙂 dobrze, że bez napisu made in
China, mnie zastanawia jaki procent z nich ma tak dobrze jak opisał
MPB, nie żeby mnie to szczególnie martwiło, ale fakty pozostają
faktami, no ale odbiegamy już dość mocno od tematu co w sumie nie było moim
zamierzeniem
faktem jest też to, że na pewno świetnie prezentują się na scenie azjatki
z wypiętym biustem i napiętym tyłeczkiem, opiętym jedwabiem.. lubię jej
farbowane rzęsy piegi i policzki blade, lubię kiedy miękko ląduje ona
zmysłowo na mojej twarzy 😉
O ile dobrze zauważyłem, miła “Szanko” to nie tylko nic Ci nie brakuje, ale
jeszcze masz czuprynkę koloru “red”, czyli – jak dla mnie – 120%… Jedwabną
suknię zakupi zakochany epuzer i bez zmarnowanego dzieciństwa będziesz na
pewno szczęśliwa – czego Ci życzę!
Jesteś od dłuższego czasu pierwszą “bassbabką”, która dała znak życia
na moim blogu, więc Tobie poświęcę kolejny wpis (broń Boże – bez żadnych
lubiężnych intencji…).
: )