Niedawno odpowiadając na PW od jednego z „basoofkowiczów” w sprawie tego jak
zacząć granie jazzu, a konkretnie utworów opartych na walkingu basu,
doradziłem słuchanie sekcji akompaniujących znanym wokalistkom jazzowym.
W takich sekcjach zawsze grają świetni muzycy, a akompaniament do wokalu
wymaga dyscypliny oraz bardzo stylowej gry, pozwalając jednocześnie na
„zabawę” z tematem.
Zaproponowałem wsłuchanie się w basistów Diany Krall, Eliane Elias i kilku
innych. Dorzuciłbym jeszcze Sarah Voughan (świetny dokument o niej szedł na
TVP KULTURA którejś z ostatnich nocy), Ellę Fitzgerald i generalnie
wszystkie gwiazdy wokalistyki jazzowej!
Wracam do tego, ponieważ jako przykład łatwego technicznie i harmonicznie,
ale nowocześniejszego stylistycznie i brzmieniowo standardu podałem „St.
Thomas” który już od lat jest obowiązkową „etiudą” we wszelkich szkołach
jazzowych.
Chciałem ostrzec! Łatwość jest pozorna, ponieważ całe „jajo” tego tematu
polega na tym, że bardzo łatwa melodyjka musi(!) być zagrana z
charakterystycznym napięciem, wynikającym z przesunięcia akcentu (patrz:
synkopa).
Kto tego nie słyszy i nie potrafi powtórzyć – ma jeszcze długą drogę
przed sobą!
Za to po jej pokonaniu świat współczesnej muzyki rozrywkowej i jazzu stoi
przed nim otworem…
A na osłodę proponuję posłuchać Mistrza Johna Scofielda w duecie z
basistą grającym akompaniament walkingiem.
Do uzyskania swingowego feelingu nie potrzebują nikogo więcej…
https://www.youtube.com/watch?v=0bLUL822Nfs
Przy okazji usłyszeliśmy też przepiękne i bardzo stylowe solo na
kontrabasie. Zagrane na basiórce zabrzmi równie pięknie, a zawiera pełen
zestaw charakterystycznych zagrywek i podziałów granych w tego typu
solówkach basowych.
Osobiście chciałbym, żeby przychodziło mi to z taką samą łatwością jak
Chrisowi Doky.
I to jest nasz cel, neskim…!