Blog

tubas – gitary mojego życia…

Pisałem niedawno o swojej pierwszej gitarze i jeden z wiernych czytelników
blogu zapytał na czym w życiu grałem. O tym nie da się krótko…

Odpowiem tak: na różnościach! Wspomnienie o moich przyjaciółkach i
współpracowniczkach pozwoliłem sobie zilustrować ich zdjęciami „w akcji”
(jeżeli kogoś z bassmanów interesują szczegółowe widoczki instrumentów
to wystarczy je sobie „wyguglać”).

Pierwsza basówka była moim „rękodziełem”, z przystawka własnej produkcji
przy mostku i firmowym pickupem o nazwie RELLOG przy szyjce.
Miała dwuklawiszowy włącznik przystawek zrobiony z wyłącznika światła i
potencjometr siły głosu oraz „obcinacz” góry. Podobnie zabrzmiał dopiero
Langowski…

Następna była „skrzypcówa” DEFILA. Prezent pod choinkę od Rodziców. Nazwy
nie pamiętam, ale był to wyrób tak toporny, że trzeba było wziąść go do
ręki, żeby w to uwierzyć! Wysokość strun nad XII progiem ok. 2 cm i niżej
się nie dało. Nie stroiła w żadnej pozycji, ale „za to” miała suwaki.
Szybciutko oddałem ją w prezencie.

Za zarobione na „chałturach” pieniądze kupiłem drugą basówkę DEFILa.
Wybrałem ją spośród kilku sztuk. Ten egzemplarz stroił i nawet nieźle
brzmiał, mimo trzeszczących i przerywających potencjometrów. Grałem na
niej jeszcze na początku pracy w teatrze. W wojsku miałem zresztą identyczny
służbowy basik. Widać ją tej fotce
podczas prób tego co nam się wtedy wydawało jazzem. Miłośnicy zabytków
techniki mają okazję zobaczyć przesławny stack o nazwie MV12, produkcji
DDR. Wzmacniacz był lampowy i wraz z dedykowaną „paczką” brzmiał świetnie
i niewiarygodnie głośno jak na 12,5VA mocy. Na tej
„wymiatam” w sekcji, akompaniującej do jednego z licznych wtedy przeglądów
piosenki. Przy pianie świetny lubelski jazzman Stanisław Sienkiewicz, który
do czytania nut używał oprócz okularów o sile 10 dioptrii, jeszcze lupy
powiększającej. Wyglądało to tak, jakby obwąchiwał „partyturę” przed
graniem! 🙂

W międzyczasie był krótki epizod z przypadkowo kupionym po zmarłym muzyku,
Hofnerem; sfatygowana „decha” bogato zaopatrzona w potencjometry, o ciemnym,
masywnym brzmieniu. A ja wtedy grałem dansingi, akompaniamenty, zastępstwa,
bossanowy. Nie pasował mi. Kupiec znalazł się w jeden dzień. Na obrazku

podczas „dżemu” w klubie Politechniki.

Do teatru kupiłem Jolanę Diamand. Pamiętam, że czekałem na nią w Centrali
Muzycznej przez 3 miesiące, a kosztowała 32 tys. zł (152 tys. kosztował
„duży Fiat” na „talon”). Służyła mi wiernie przez ponad dwadzieścia lat i
nigdy nie odczuwałem potrzeby wymiany na coś innego…

Niestety, musiała przejść na zasłużoną emeryturę i spoczywa w
wyściełanym futerale. Widać ją na tej fotce
składu weselno-komercyjnego. Zrobiliśmy ją po „chałturce” i widać
„zmęczenie” na niektórych obliczach. Nie ma to-tamto… nie oszczędzaliśmy
się w pracy!!!

W międzyczasie nabyłem „z drugiej ręki” Langowskiego. Brzmi tak jak
potrzebuję: z przystawki „P” przy szyjce jak kontrabas, a z „J” przy mostku
„gdacze” jak u Pastoriousa. Widać go tutaj
podczas recitalu standartów jazzowych w wykonaniu Ani, jednej z naszych
wychowanic, śpiewającej głównie piosenkę poetycką.

Dysponuję jeszcze aktywnym Jazzbasem Fendera kupionym za 4800 w promocji, ale
uważam zakup za pomyłkę i używam go tylko w większych składach, w
bigbandowych aranżacjach.Tak jak na tej fotografii z koncertu plenerowego w
big-bandowym składzie:
Jest też świetny Precision, ale wygodniejszy jest Langowski, brzmiący
podobnie i „bezpieczniejszy” na „chałturki”. Na tych fotkach widzimy
Precisiona podczas „sztuki” na wernisażu w składzie o nazwie „Dobry Rocznik”
(wersja „inglisz”: „Vintage Band”):

Razem mamy 240 lat…!

W tzw. międzyczasie grało się też na:

Nie pamiętam już czy to była Jolana, czy Muzima, ale widać tu, że
kolaboruję z reżimem akompaniując na regionalnych eliminacjach do Festiwalu
w Zielonej Górze:
Na własnym(!) kontrabasie:
, ale nie miałem cierpliwości do solidnego „practices”. Zresztą kontrabas
skończył tragicznie swój żywot rozdeptany przez jakąś panienkę,
zaproszoną przez kolegów do „klubu” w piwnicznej sali ćwiczeń sekcji
rytmicznej orkiestry wojskowej.

Dla niedomyślnych informacja że zdjęcie przedstawia chwile radosnej nocnej
improwizacji podczas mojej służby „podoficera dyżurnego” w orkiestrze.
Nudziło mi się, więc wysłałem „kota” do „źródełka” po napoje i
zarządziłem w trybie alarmowym zbiórkę jazzmanów w instrumentowni.
Zdjęcie jest bezcennym dokumentem tego wydarzenia… 😉

To
miałem za darmochę „po znajomości”, z likwidacji jakiejś świetlicy
przyzakładowej i zostawiłem ją w prezencie w Domu Kultury mojego miasta. A
foto dokumentuje miejski „bal przedszkolaka”, na którym moja córka została
„krakowianką” balu, a dumny tata przygrywał wraz z kolegami z dixielandu
zupełnie gratis!!!

A to jestem ja we własnej, dobrze odżywionej osobie:

PS. A’propos „wymiatania” na basie: do „klezmera” w lokalu podchodzi gość i
mówi:

– Przepraszam Pana, ile Pan zarabia jeśli to nie tajemnica?

– 4 tys.

– Bo wie Pan, mój szwagier gra na kontrabasie w symfonicznej za 2 tys. i on to
tak szybciutko biega palcami po tej szyjce, a Pan tak spokojnie, bez pośpiechu
i za 4 tys.?

– No bo on widocznie jeszcze szuka, a ja już znalazłem! ;-D

14 komentarzy

  1. Basoofka_NET

    Zabrakło tub basowych na jakich grałeś, ale wtedy trzeba by było trochę
    tytuł zmienić.

    Tak się zastanawiam, czy nie mamy wspólnego znajomego – mówił mi kiedyś,
    że zna tylko dwie osoby, które skończyły akademie na tubie w tamtych
    czasach i o innych nie słyszał.

  2. hightower

    „Apropos „wymiatania” na basie: do „klezmera” w lokalu podchodzi gość i
    mówi:

    – Przepraszam Pana, ile Pan zarabia jeśli to nie tajemnica?

    – 4 tys.

    – Bo wie Pan, mój szwagier gra na kontrabasie w symfonicznej za 2 tys. i on to
    tak szybciutko biega palcami po tej szyjce, a Pan tak spokojnie, bez pośpiechu
    i za 4 tys.?

    – No bo on widocznie jeszcze szuka, a ja już znalazłem! ;-D”

    ten kawalec znam tylko w wersji grają dwóch muzyków – stary i młody –
    morał ten sam.

  3. zakwas

    Tubas! Jak Ci się tak bardzo ten jazz bass nie podoba, to mogę go
    przyjąć.

    Pokrywam nawet koszty transportu, żebyś nie musiał nic dopłacić. 😉

  4. tubas

    „VICIA”! Edukację muzyczną zakończyłem na PSM IIst. Nie wiem czy
    żałować? Nie nudziło mi się w życiu… Grałem z bardzo zacnymi muzykami,
    najeździłem się trochę, żyłem w ciekawych czasach. Wciąż gram, to co
    lubię. A padnę też pewnie podczas grania, jak mój nauczyciel instrumentu.
    Zmarł w szkole, podczas przerwy w zajęciach – w wieku 80 lat – wychowując
    kolejne pokolenie „dęciaków!

  5. tubas

    Do „zakwasa”:

    He, he, he…!

  6. Basoofka_NET

    @tubas: „VICIA”! Edukację muzyczną zakończyłem na PSM IIst.

    Musiałem coś sobie ubzdurać o Twojej akademii w takim razie, ale to nie
    wyklucza znania przez Ciebie mojego kapelmistrza – tubista, w tamtych czasach
    dyrygent bliżej nie znanych mi orkiestr wojskowych i policyjnych. Krzysztof mu
    na imię.

  7. tubas

    „Hightower”! A „licentia poetica”?

  8. tubas

    „Vicia”! Kojarzę w tej chwili jednego kapelmistrza orkiestry wojskowej o
    imieniu Krzyś, ale to był klarnecista z wykształcenia, a jedyny znany mi
    kapelmistrz tubista miał na imię Staś i dodatkowo znakomicie rzeźbił w
    drewnie na „zadany temat”!

  9. hightower

    yes of kors, tak mi się skojarzyło.

  10. marecki68

    super opowieść, okraszona ciekawymi fotkami, a basiki adekwatne do
    ówczesnego rynku instrumentów w kraju. Z obecnych fajny ten precel a i nie
    narzekałbym na aktywnego fenderka, zacne bassy. Pzdr

  11. Dante Morius

    cały klimat zniszczyły „Pokrewne” na wrzucie przesycone cyckami 😀

    Panie, jest klasa!

  12. kazekbas

    Witam serdecznie i winszuję wspaniałych „basowych” i nie tylko opowieści i
    wspomnień.

    Gdy je czytam „łza” mi się w oku kręci bo….sam już mam spory „przebieg”
    na basie.

    Bardzo się cieszę, że dzielisz się tym wszystkim szczególnie z młodszym
    pokoleniem basistów dla których niektóre opowieści są wręcz nie do
    wyobrażenia,Ale…… Tak Było.Sam jestem tego przykładem i teraz po 30
    latach „szarpania basu” , postanowiłem podzileić się wiedzą,
    doświadczeniem,dlatego założyłem szkółkę basówą. Gdy niejednokrotnie
    coś opowiadam młodym adeptom np. o tym jak się grało na radiach, na
    „kontrach” wspomnianych przez Ciebie „mv” czy wymażonych „regentach”
    „wermonach” to nie chcą w to wręcz uwierzyć. Podobnie z wiosłami, miałem
    ich przed pierwszym w miarę zawodowym… 12. I tak pamiętam „DEFILa” z
    Dolnośląskiej Fabryki Instrumentów Lutniczych takie półpudło one cutaway
    , potem „Romeo 2” czyli „polski Paul MacCartney”, następnie „Baston 22” z
    suwakowymi potencjometrami ale ….kształt dechy typu stratocaster, no i era
    LUNY czyli „polski Gibson”. Po tych wynalazkach miałem 8 tz. „podrób Fendera”
    wykonanych przez różnych lutników min. Panowie : Smeja(Tczew),
    Badełek(Gdańsk obecnie Kanada) no i „Mayonesy” i „majonesy” , tak tak przez
    „s” i „z” (Panowie Dziewulski i bracia Kubinowie Gdańsk). Co to były za
    wiosła!!!! Niektóre nawet dzisiaj nie mogłyby służyć do odśnieżania, a
    wtedy mieć coś na kształt Fender było nie lada wyczynem o wymiarze
    społecznym i finansowym. Na szczęście te czasy już za nami, ale podobnie
    jak Ty nie żałuję , że w nich zaczynałem grę!!!!Nauczyło mnie to bardzo
    dużego szacunku do instrumentu ….. i samego siebie.

    Pozdrawiam i zapraszam do „basowych” konwersacji.

    Kazik Kaszubowski Gdańsk

  13. tubas

    „kazekbas”! Jeszcze trochę i będziemy mogli utworzyć na „basoofce” Klub
    Seniora 🙂

    A na razie wspierajmy młodych adeptów basowania. Gratuluję pomysłu
    „szkółki”. Takie tuzy jak ś.p. Jaco Pastorious czy żyjące gwiazdy: Victor
    Wooten, Marcus Miller, Richard Bona, jazzowi giganci basu a także nasi polscy
    mistrzowie tego instrumentu są najlepszą reklamą gitary basowej i w ogóle
    basowania. To forum pozwala wierzyć, że nasz instrument ma przed sobą
    jeszcze dziesiątki lat i nie zaginie w mrokach jak „viola da gamba”.
    Pozdrowienia! „Neskim”, Bracie Basisto.

  14. kazekbas

    Również gorąco Cię pozdrawiam i ze wszystkim się z Tobą zgadzam. Bardzo
    dziękuję za określenie „Bracie Basisto” ….świadczy to o Twojej Bardzo
    Wysokiej kulturze muzycznej i osobistej oraz otwartości!!!

    Kazik Kaszubowski

Inni czytali również