Tito Puente
W zamierzchłych czasach, kiedy jeszcze ćwiczyłem na instrumencie i byłem w
tym, jak na swój wiek, dość przyzwoity, miałem przyjemność grać w
big-bandzie (nie na basie). Skład prawie pełny: 4 saksofony, 4 trąbki, 3
puzony, gitara, gitara basowa, perkusja + przeszkadzajki. Było git. Zdarzało
nam się grać w różnych miejscach i na różnych imprezach, ale właśnie
przypomniał mi się konkurs tańca latynoamerykańskiego. Wszystkie te panie –
no dobra, ze straszliwą ilością pudru na twarzy – ale cholernie zgrabne i
“elastyczne”, panowie typu południowego macho, te klimaty. Graliśmy
quickstepy, rumby itp. itd. Było pięknie.
Przypomniał mi się to dlatego, że słuchałem ostatnio muzyki z Mambo Kings i stwierdziłem, że ze
swoimi umiejętnościami basowymi mógłbym zagrać jeden kawałek. A granie z
dużym składem, zwłaszcza dobrym, jest jak jazda lokomotywą – nap*******sz i
micha ci się śmieje, zwłaszcza jak grasz jakieś latino. Tylko czy na pewno
był bym w stanie przez całe trzy minuty grać tę prymę, kwintę i oktawę?
Nie pogubiłbym się? Z tymi wszystkimi głosami, rytmami na bębenkach,
przeszkadzajkach, wejściami dętych? No nie wiem. Zapraszam 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=9LDea8s4yZE