siedziałem sobie na gygy i mi się nudziło i postanoaiwłęm komus opowiedziec
swoją historie… poszukałem ofiary i znanazłem… kumpel okazał się
wiernym słuchaczem… oto ta historia (wycieta z archiwóm gg i lekko
obrobiona):
Tak więc od dziecka lubiAłem gitary.
Tak naprawdę już kiedy maiłem parę miechów na karku musiałem wystukiwać
jakiś rytm na czymkolwiek.
W brew pozorom to nie było przeznaczenie które kierowało mnie na perkusje,
czułem w kościach ze gitara będzie kiedyś moja. w wieku 3 lat miałem swój
pierwszy instrument (bez skojarzeń ze niby wcześniej nie miałem tego
podstawowego instrumentu każdego mężczyzny) tak więc była to mandolina
świetna sprawa po prostu !!!
niestety r*jebałem ja dość szybko
ale fakt faktem była i może powiedzieć ze od dziecka kocham muzykę
następne parę lat stały pod znakiem zapytania co do mojej kariery muzycznej
w miedzy czasie miałem tylko jeden epizod z gitara kiedyś na urodzinach wujka
jak już wszyscy się n*ebali widziałem gitarę… trwało to jakieś 3
sekundy później poszedłem się odlać i o niej zapomniałem
w wieku 9 lat wyciagnołem keybord to było coś
te dźwięki których do dziś bym nie potrafił powtórzyć
czułem ze po prostu muzyka to ja niestety nikt nie wytrzymywał moich
kompozycji i keybord mi zabrano ze niby mogę popsuć… jasne, wszyscy mi
zazdrościli i tyle…
kiedy zabrano mi keybord
lekko się podłamałem
ale nie dałem za wygrana tak naprawdę
wtedy to nadeszły czasy kiedy to
miałem w szkol przedmiot zwany „muzyka”
nauczycielka przypominająca raczej robocop niż muzyk
dręczyła nas jakimiś pierdami o nutach
a ja byłem tak nakręcony żeby grac
wiec sam chwyciłem za flet i sam na własną rękę zacząłem naukę w
domu
z nut dostawałem pały ale wiedziałem ze moja dusza artysty jest coraz
bogatsza dzięki ćwiczeniom na flecie
niestety
historia lubi się powtarzać
wtedy to odebrano mi flet znowu argumentując to tym samym
co odebranie keybordu
ale cóż
nikt nigdy nie rozumiał prawdziwych artystów za zycia
postanowiłem
na pewien czas stwarzać pozory
i nie zajmować się muzyka
dlatego dla przykrywki zacząłem słuchać te chana bo przecież każdy wie ze
techno to nie muzyka i nikt normalny kto kocha muzykę by tego nie rozbił
dużo się nacierpiałem
i tak zleciało do 1 klasy gimnazjum
wtedy to
postanowiłem wydostać się z kryjówki
pożyczyłem gitarę i zacząłem grę
wtedy też dla odkupienia swojej winy
zapuściłem także włosy
no wiec
w pierwszej klasie
pożyczyłem gitarę
niestety facetka która uczyła gdy w szkole jest blondynką…
wiec się za dużo nie nauczyłem… no na pewno przez nią…
skończyło się na dwóch „akordach”
akordach… zauważ ze używam już słownictwa którego ty przeciętny Polak
nie znający muzyki od wewnątrz tak jak ja nie rozumie potrafi zrozumieć
tak wiec gitarę oddałem
co bym nie SPSÓŁ
ale myśli ze muzyka może uciec z mojego życia nie dawała mi spokoju
czekałem tłumiąc to w sobie znowu… ale chociaż to czego słuchałem było
dobre… trash metal…
tak zleciało do końca liceum
SŁUCHASZ MNIE CZY NIE?
EEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!!!!!!!
JA się TU PORODUKUJE A TY MNIE NIEŁSUCHASZ…
OZ TY…
się OTWORZYŁEM A TY k*rwa CO… JA MUZYK DELIKANTY CZŁOWIEK POZWALAM CI
ZROZUMIEĆ DUSZE ARTYSTY A TY k*rwa CO?!?!
EEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!!!!! MÓWIE COŚ!!!!!
na czym to ja skończyłem?
aha już wiem
no wiec nadszedł koniec gimnazjum
ahhhhhhhhh
to były piękne czasy
wtedy to postanowiłem wrócić do muzyki
takkkkkkk… pamiętam to dobrze
wtedy to odnalazłem swoje powołanie
postanowiłem zostać basista
nie wiedziałem jeszcze wtedy jak się na tym gra i w ogóle… ale chciałem
niż zostać…
rodzice kupili mi bas (do dziś się dziwie ze dali się w to wkopać)
mój bas… ehhhhhhh… MENSFELD… czarny (to , że jest czarny wiedziałem od
zawsze ale ze to MNESFELD dowiedziałem się niedawno)
i do niego piec EltraGran (gitariowy… skąd mogłem wiedzieć ze piece
gitarowe się nie nadają )
ehhhhhhh no było coś…
zacząłem naukę…
po pierwszym tygodniu potrafiłem już zagrać 3 chwyty… jednym palcem..
później się okazało ze powinno się grać czterema…
NOOOOOOOO
tak wiec nauka szła powili… ale za to dokładnie…
wtedy stwierdziłem ze muszę zacząć się rozwijać
i postanowiłem kupić gitarę akustyczną… tak naprawdę chodziło o to
żeby jeździć na biwaki i wyrywać dupeczki na dźwięki gitary i piwo…
no ale miałem już 2 gitary
to był coś pięknego…
albo raczej jest…
bo nadal je mam
tak wiec kiedy miałem już obie gitary
wypadało się zacząć na nich uczyć gry…
i tak jak na basie pierwszym zagranym przeze mnie utworem
było „stay by me”
a na gitarze… hmmmmm albo „wehikuł czasu” albo „baśka” .. już nie
pamiętam
wtedy to też pojawiała się możliwość gry w zespole…
-no… ciekawe
k*rwa… NIE BeDe z tobOM gadOŁ…
BO PRZESZKADZASZ
p*rdole…
CZŁOWIEK CHCIAŁ CI TROCHE O ZYCIU OPOWIEDZIEC
A TY k*rwa CO?
TYLKO TE „no” I „no”
NIC k*rwa ZROZUMIENIA…
EHHHHHHHHH ZERO POPROSTU…
p*rdole IDE KOMUŚ INNEMU POOPOWAIDAĆ… KOMUŚ KTO TO DOCENI…
i na tym się skońccyło… czy kiedyś dokończe opowiadać moja historie…
to nie wykluczone…
PS: historia w 100% autentyk… tylko troszkIe w krzywym zwierciadle jak by
ktoś nie zauwazył… kumpel powiedział ze smieszne… to zamiesciłem…
najwyzej mnie zbluzgacie 🙂
Świetne 😀
Możemy do Ciebie mówić Mistrzu Muzyki Wszelakiej oraz Panie i Władco
Wszystkich instrumentów? 😉
hmmmmmmm no ewentualnie mogę się na to zgodzić 😀 😀 hehe
super 😀
nie no w niektórych momentach można się zsikać, bo fajnie formujesz zdania i
fajnym jezykiem operujesz 😉 a historia godna podziwu 🙂 pozdrawiam!
Ogolnie to zajebiscie to wyszło ;p I jak to czytam to widze trochę moja
historie i moje poczatki z muzyka 😛 Moze kiedyś to opisze 😛 Cholera i zdania
podczas rozmowy takie jak ja piszesZ 😛 To mi przypomina moje rozmowy z
kumplem. Ogolnie git 😛 pozdrawiam!
DIS IS GÓT!!! 😀
Nie no , zrob z tego ksiazke !! 😀 Best seller gwarantowany !! 😀 A tak na
serio to fajnie napisane
Hehe spoko historyjka, podobała mi się, oj tak życie muzyka jest piękne 🙂
fajne fajne 🙂