Nocne atuty Urbańczyka 4
Wielu osobom mówiłem już do znudzenia, że lubię swoją ulicę. Blok jak
każdy inny, przez okno widzę parking i kolejny blok naprzeciwko oświetlony
krzywo stojącą latarnią. Najciekawiej to wygląda o godzinie 2 w nocy, dla
mnie to najpiękniejsza godzina. Przeważnie wychodzę do okna z papierosem z
tytoniu Santiago lub Rumak w cenie około pięciu złotych za paczkę 40g i
delektuję się spokojem. W bloku naprzeciwko o numerze 2 wszystkie światła
są pogaszone, dzisiaj jedynie sąsiad kolegi aktualnie mieszkającego w
Irlandii oglądał telewizję.
Świerze powietrze przesiąknięte ozonem po burzy dopełniło całości. Tak
więc wychodząc do okna lubię rozmyślać o sprawach ważnych,
zastanawiających i zupełnie nieistotnych. Żeby nie brzmiało to całkowicie
przyziemnie zaznaczę, że nie dotyka mnie to tylko w takich momentach, które
trwają przez 40 kresek czyli około 2 minuty, bo zawsze dopalam do filtra.
Analizuję wszystkie wydarzenia i doświadczenia, które mnie dotykają
również w ciągu dnia, ale taka chilloutowa przerwa od życia pozwala mi to
należycie poukładać.
Komercyjny rynek muzyczny jest jednocześnie niesamowity i odrzucający.
Drzemie tutaj głęboka wiedza ludzi, którzy podporządkowują sobie masy
poprzez dobrze zaplanowane działania, które są na tyle mało skomplikowane,
że są przystępne dla wszystkich. Martwi mnie to, że tak wielki potencjał
jest niepoprawnie wykorzystywany, ale gdyby leżał w innych rękach mogłoby
to inaczej wyglądać. Jednak ciekawy jestem czy serwowanie wartości bardziej
skomplikowanych od obecnej rozrywki nie spowodowałoby odrzucenia wszelkich
przejawów sztuki, nawet tej najniższej przeznaczonej dla ludzi
niewykształconych.
Wydaje mi się, że ludzie mają za mało sił na zagłębianie się w
rozwinięte aspekty życia. Sam czasami nie mam ochoty na nic, ale to nie z
powodu zmęczenia przez monotonną pracę, ani innych czynników przez które –
jak to mówią – nie chce się żyć. Tylko czy tak ważnym jest planowanie
swojej egzystencji i jej realizacja? Praca, kredyt, budowa domu i zadłużenie
na całe życie. Nie będę mówić nikomu jak ma żyć i czy zgodne jest to z
moimi przekonaniami na temat rozwoju intelektualnego, ale chciałbym poznać
różne opinie. Może zabrzmi to jakoś pesymistycznie, ale w zestawieniu z tym
co czeka nas na końcu, żadne osiągnięcie nie jest warte włożonego
wysiłku skoro ulegnie rozmyciu, przedawnieniu.
Chciałem nawet zrobić panoramiczne zdjęcie widoku z mojego okna, ale gdzieś
zapodziałem aparat. Ciekawe w jakim miejscu go znajdę, pewnie leży gdzieś w
łazience pod prysznicem. Żałuję, że go nie mam, bo dzięki temu i Wy
moglibyście delektować się niesamowitym spokojem mojej okolicy w ciężkim
zapachu mocnego papierosa. Przy odrobinie wyobraźni oczywiście.
Z Urbańczyka 4 pisał befunky
18 komentarzy
Możliwość komentowania została wyłączona.
No więc, jak mieszkasz niedaleko to mogę Ci walnąć takie zdj: >
Jeżeli chodzi o ten sens życia. Kiedyś gdy płakałam na łące podszedł
taki stary dziadek i mi powiedział włanie, że to nie ważne czy będę
szczęśliwa czy nie, przecież i tak umrę.
Najważniejsze to kierować się sercem czyli robić to co nam intuicja
podpowiada. Kiedy umierałam to prosiłam siłe wyższą żeby dała mi jeszcze
chodż jeden dzień. Na naprawienie pewnych spraw. Trzeba korzystać ile się
da:)
Nie ciebie jednego dopadają takie myśli. Ja po dłuższych rozmyślaniach
stwierdziłem że życ warto tylko dla innych po to by dac im tyle z siebie ile
zdołam zanim odejdę. Kto wie czy życie wieczne to nie tylko pamięc tych
któży cię kochali. Dlatego próbuje życ tak jakbym tego chciał żeby
wykorzystac tyle ile zdążę i nie żałowac że czegoś nie zrobiłem.
Befunki…
Zycie jest jakie jest. Ale jest. Czlowiek je docenia dopiero wtedy, gdy
przezywa w swoim zyciu jego najwazniejszy okres. Jego koniec.
Dopiero gdy umierasz uswiadamiasz sobie, jakie zycie było piekne, i ze
chcialbys mieć chociaz godzine więcej… Przeciez tylu rzeczy nie zdazyles
zrobić…
Wiec jeśli zyjesz, staraj się zyc „do konca”. Wycisnac wszystko co się da.
I nie chodzi mi tu o np chlanie co weekend z kumplami… Bo to nie jest
najwazniejsze.
A może odwiedzic babcie, dziadka (jeśli się ich ma jeszcze..)?
A może pogadac z rodzicami? Przeciez dawno się tego nie robilo, bo po co.
Itd itd…
Poza tym… Dla kazdego korzystanie z zycia jest czym innym…
Musisz znaleźć swoj srodek…
Sensem życia jest wybieranie własnych celów, do osiągnięcia których się
dąży, aby osiągnąć chwilowe bądź trochę dłuższe szczęście. Dla
jednego to będzie ślub, dla innego wyjście na techno party. Kiedy nie ma
się celów, to albo ma się już wszystko i pozostaje tylko leżeć do góry
brzuchem (choć samo to, że leży się dla przyjemności można uznać za
postawiony sobie cel), albo jest się nieszczęśliwym. Planowanie swojej
egzystencji i jej realizacja to ważna rzecz. Nie można oczywiście
założyć, że zostanie się megagwiazdą czy prezydentem USA, bo nie
osiągając tego celu staniemy się nieszczęśliwi, ale realne plany są
potrzebne. Twierdzisz, że żadne osiągnięcie nie jest warte włożonego
wysiłku, skoro ulegnie rozmyciu. Tutaj powiem, że wszystko zależy od celu,
jakiego sobie postawiłeś. Jeśli jest to spokojne życie u boku żony i praca
w biurze do końca życia, to żyj tak, aby zapamiętała Cię Twoja rodzina i
znajomi. I tak oczywiście po jakimś czasie staniesz się zapomnianym, ale czy
warto o tym myśleć, jeśli odbiera Ci to szczęście? Jeśli postawiłeś
sobie za cel stanie się sławnym i zapisanie Twego nazwiska w Wikipedii, to
przede wszystkim musisz dążyć do zrealizowania tych planów. Pewnie i tak
się nie uda, ale próbować trzeba, bo na łożu śmierci powiesz: „A mogłem
być sławny…”. Kiedy będziesz walczył aby zdobyć sławę, ale się nie
uda, powiesz: „Z mojej strony zrobiłem wszystko. Trudno”.
Cenia mieszkam w Chrzanowie, koło Krakowa więc raczej nie możesz 🙂
Wszyscy pisaliście o znalezienie sensu życia, ustaleniu złotego środka. Ja
to widzę inaczej, po prostu życie nie ma żadnego głębszego sensu,
wystarczy je zwyczajnie przeżyć tak żeby być zadowolonym. Nie widzę tutaj,
żadnych wyznaczników oprócz odgórnie ustalonego standardu życiowego czyli
mam gdzie mieszkać, mam co jeść, jestem szczęśliwy.
healfwer do Twojego stwierdzenia o pragnieniu dalszego życia będąc na łożu
śmierci, dorzucę swoje trzy grosze. To jest tak jakby odwlekanie
nieuniknionego, lepiej pogodzić się z odejściem i nie żałować niż
umierać w niepokoju. W końcu nie chciałbyś żeby ostatnia chwila życia,
które tak cenisz była przepełniona goryczą?
J&D szczerze mówiąc wszelkie takie socjologiczno-zdobywcze osiągnięcia
mnie w ogóle nie interesują. Jak już wcześniej mówiłem, po co mi wpis na
Wiki skoro i tak każdy z nas kiedyś umrze. Takie stawianie pomników dla mnie
jest wyrazem niezgody z odwiecznie ustalonym wzorcem życiowym, naturalnie
zakończonym śmiercią. I do tej pory nie wiem dlaczego ludzie wciąż coś
takiego robią, skoro i tak Ci co będą mieli Cię pamiętać – będą Cię
pamiętać, a Ci co zobaczą Twój pomnik zapomną o nim, albo zwyczajnie
umrą. I to nagle 🙂
pozdrawiam.
Ludzie! Wy już zamierzacie umierać?
Basy w łapy i do roboty! 🙂
Maciux, nie znasz dnia ani godziny.
A zycie trzeba przezyc tak, żeby pozniej nie zalowac…
Ze czegoś się nie zrobilo. Chociaz się chcialo…
Trzeba korzystac. Drugiej szansy nie będzie.
Ja nie mam zamiaru umierac. Ale to nie mi wybierac.
Właśnie o to chodzi: żeby być zadowolonym. W jaki sposób? Sam
znajdź odpowiedź na to pytanie 🙂
I nie bądź emo.
FAJNIE ŻE LUBISZ SWOJĄ ULICĘ NIE KAZDY MA TAK FAJNIE. A TAK WOGÓLE TAKIE
ŻYCIE TROCHĘ BEZSENSU;-(
Fajnie.
To idźmy się pociąć albo powiesić.
villemo, to jest już Twój wniosek, bo jak na razie to w całym topicu nie
padło ani jedno takie stwierdzenie.
I J&D żadne emo, bo cała dyskusja dotyczyła świadomości nieuchronnego
końca istnienia. A nie narzekanie jak mi źle i jak mi smutno. Żeby nie było
to przeważnie jestem w dobrym humorze. Mam muzykę i na razie mi to wystarcza,
a jeśli przemyślenia natury nieempirycznej dla Ciebie to emo – współczuję
całym sercem.
A co do odpowiedzi na pytanie jak być szczęśliwym znam ją od bardzo dawna i
stopniowo realizuje jej założenia, tak że nie musisz mnie pouczać.
pozdrawiam.
Wpis OK, ale powyzszy akapit wymaga powaznego przeredagowania, zwlaszcza
poczatek i koniec. Za dużo powaznych stwierdzen, za malo sensu.
Chyba zartujesz? Życie bez sensu? To co ma sens wg. Ciebie?
Po za tym trzeba umiec się cieszyc zwykłym szczęsciem, wtedy, życie będzie
miało sens 😉
ja jestem sceptykiem i dobrze mi z tym i dobrze także z tym że nie mogę
stwierdzić, że jestem sceptykiem bo nim jestem… paranoja:D
______________________________________
Matematyka ma sens!:P
Też mam spokojną okolice.
FREAK OUT!
Bez nerwów Kapralku, może dołączysz się do rozmowy?
pozdrawiam.
Tak muza ma sens a tak poza tym to była trochę infantylna wypowiedż – racja
🙂 Teraz się to zmieniło nawet smutek ma sens