Blog

Nie narzekam, temat rzeka.

Z reguły się już nie udzielam na basoofce (bo Wy tu robicie tyle
problemów!), bo zmieniłem podejście, ale postanowiłem, że napiszę trochę
sobie.

Ktoś może widział, że brałem udział z kapelą w konkursie horteksu. Nie
udało się, dostaliśmy jakąś nagrodę pocieszenia, nie jest źle. Ba, jest
bardzo dobrze. Gościowi z horteksu się spodobała nasza muzyka tak bardzo,
że nakłonił przełożonych do bycia naszymi sponsorami i dostaliśmy od
horteksu kasę na nagranie singla – o wiele za dużo jak na polskie warunki i
to jak niektóre instytucje postrzegają *wsparcie*.

Dalej, horteks jest partnerem Go-Ahead i nam usilnie załatwiają obydwie te
firmy koncerty. Jak na razie dostaliśmy jedną propozycję – i horteks się
zgodził, i go-ahead czyli

granie przed Peterem Hookiem w Proximie

czyli dla nas koncert życia. Niestety, żeby nie było zbyt różowo, Hook
zapomniał jak to ciężko było na początku kariery i jego management
kompletnie olewa kwestię supportów podczas całej jego trasy. Ale, sama taka
propozycja to już jest kopniak w d*pę (aczkolwiek koledzy z zespołu
narzekają, że się nie udało) i motywacja. Podejrzewam, że niedługo będą
nas chcieli wkręcić na jakieś inne większe koncerty i może, a nuż się
człowiek w tym kraju przebije przez ten pierwszy dach.

Dalej, co do narzekania, bo przecież trzeba troszkę – to, co się dzieje w
Krakowie to to jest masakra. Nie załatwisz koncertu sensownego. A jak
załatwisz to Pod Baranami gdzie piwo kosztuje 15zł i nikt nie przyjdzie. A
jak załatwisz gdzieś indziej to wstęp 5 zł (PIĘĆ) i też mało kto
przyjdzie, bo krakusy. W każdym razie – publiczność do jakiej my celujemy
czyli jakieś nastolatki, ew. studentki i studenci to najgorszy target. Żadna
subkultura, muzyka to tylko na empetrójkach, na koncert nie pójdą, bo wolą
się nawalić. Ale jest dobrze, nam się gra dobrze. Wspominam jedynie czasy
metala gdy człowiek się nie martwił o frekwencję bo przecież długowłosi
żyją koncertami 😉

I podsumowując – w Krakowie najlepszy deal to podpiąć się (lub wziąć na
support/drugą kapelę) brytyjczyków. Na szczęście znam takowych (i
tęsknię bardzo za graniem z nimi, lepszych ludzi/muzyków nie ma) i jakoś to
będzie.

Ale, ale! Zapraszam również 18 lutego w Krakowie na koncert do Cafe Szafe
(ul. Felicjanek 7)

W sumie zapomniałem co jeszcze miałem napisać. A. Smutno mi, że kupiłem
zvexa, bo się w ogóle nie przebijam przez kapelę.

Aha – zna ktoś sposób na nagrywanie przy użyciu ampega svx? cool edit pro
nie podoła, kamerka też. (ja nie potrafię).

7 komentarzy

  1. krulwszechswiataiokolicy

    Ja p….ole przed Hookiem ?!?!

    Mimo ,że nie lubię odgrzewania kotletów i robienia hajsu na trupie muszę
    wam powiedzieć ,iż na patronacie horteksu dobrze wychodzicie .

    Mimo ,że nie wypaliło fajnie mieć takie wsparcie od firmy .

    Salutos

  2. glatzman

    No nie gadaj, że w takim dużym miście nie ma dla kogo grać.

    Trudno uwierzyć.

    W moim ok 35-cio tysięcznym miasteczku pozwoliliśmy sobie zagrać w okresie
    maj – październik 5 razy i zawsze było trochę luda.

  3. Krysiu

    Hej, zaglądnąłem na wasz profil jako że też niedawno grałem w Szafie (
    spoko miejscówa ). Nie moje klimaty ale naprawdę słychać kawał dobrej
    roboty na nagraniach i naprawdę… pozytywnie 🙂 . Powodzenia w organizacji
    koncertów, też mam z tym problemy.

  4. flaj

    Nie znoszę narzekactwa, ale czasami mi się wydaje, że Kraków dla nie
    profesjonalnych zespołów (czyli nie żyjących tylko i wyłącznie z grania)
    to jest dramatoza. I fakt, że podpinanie się pod Brytyjczyków jest ok,
    pełna sala, rozpoznawalność rośnie. My graliśmy kiedyś przed New Model
    Army w Rotundzie (nie pisze, żeby się chwalić, zaznaczam) i było od razu
    lepiej, bo sala pełna i oddźwięk na późniejszych koncertach też lepszy, i
    nastroje bojowe w zespole wzrastają. Warto czasem też pod jakiś konkurs się
    podpiąć – raz się nawet do finału dostaliśmy, ekhm, tu nie będę
    wymieniał nazwy, w każdym razie poezja śpiewana raczej, dostaliśmy nie
    mało kasy i zagraliśmy 4 kawałki na żywo w trójce w studio Osieckiej w
    Wawie jako jedni z finalistów, co też podbudowuje morale. A potem wracasz do
    Krakowskiego grajdoła i szlag cię trafia.

  5. ciapo

    Nie wierze ze w Krakowie tak się dzieje ??

  6. Gurf

    no tak niestety jest.

    choć jest pewien zespół, który muzyki nie gra szalenie oryginalnej, ale ich
    wokalista ma milion znajomych i każdy chce go przychodzić i oglądać (i to
    nie tylko dziewczyny). W efekcie każdy koncert zbiera ponad 100 osób.

    flaj – mieliśmy to samo ponad pół roku temu. Podochodziliśmy do finałów
    Jarocina, graliśmy na tourbusie, w czwórce, coś się działo fajnego i potem
    to wszystko gaśnie, nawet na maila nie odpisują. 🙂 trudno.

    TROCKI, ano. jak przeczytałem to, co mi mrożonki i soki napisały to dopiero
    po 10 minutach mogłem widzieć i chwyciłem za telefon, żeby dzwonić do
    kumpla, lewą ręką pisząc odpowiedź na maila:

    http://www.img38.imageshack.us/img38/5526/taknj.png

    i tak mi źle, że menedżerowie Hooka olali supporty, bo po tym koncercie
    mógłbym już sprzedać bas i przestać grać. :}

    Co do Krakowa to jest jeszcze ciekawiej. Istnieje pewien twór pod nazwą
    Krakowska Scena Muzyczna. Z zasady ma on wspierać zespoły, robić koncerty,
    promować itd. itd. Naprawdę to jest tak, że promuje zespół twórcy KSMu i
    trzy, cztery zespoły jego kolegów. Jesteśmy tam od.. początku czyli od
    września, robimy wszystko jak należy i nie zagraliśmy nawet raz, podczas gdy
    w/w zespoły grały po trzy, cztery. Nie powiem, biznes fajny, bo kolesie się
    ładnie na tym promują, tylko idea spaczona. Trudno, uda nam się i bez nich.

  7. ciapo

    W Rotterdamie tez kiepsko bo jest siedziba muzyki elektro możesz albo pograć
    z syntezatorami albo rege mało ludzi przychodzi na inej muzyki posłuchać . A
    jak szukasz kapeli to 90% to cover band tylko jamy pozostają .

Inni czytali również