Wczoraj, wieczorem, przywiozłem sobie na chatę kontrabas, z racji tego, ze
mam tam jakieś zajęcia „nagrywawcze”. Dzisiaj rano wypakowałem „teściową”
i ćwiczę… mader end fader, po godzinie stwierdziłem, ze muszę zrobić
sobie przerwę, bo ręka mi odpadnie. Prawie rok czasu nie macałem tego
ustrojstwa (muszę sobie w końcu kupić) i powiem szczerze, że jest czarna
rozpacz, owszem proste rzeczy nie stanowią żadnego problemu, dźwięk
szczerze mówiąc porażająco ok, jak na nie trzymanie smyczka przez… 6
lat., ale to tylko przy w miarę prostych rzeczach. Problem zaczyna się w
szybszych przebiegach i większych skokach, teoretycznie norma po długiej
przerwie ale K…a nie aż tak!!!!!!
Szczerze jestem z lekka podłamany, bo jak sobie przypomnę co grałem kiedyś
i jak to płakać się chce. 7 godzin siedzenia przy wielorybie nie stanowiło
problemu a teraz godzina i puchnę…(ciekawe kiedy spuchną sąsiedzi). Nic
twardym trza być, nie miętkim i zapierdzielać. Ale pytanie, czy w 3 dni
jestem w stanie coś sensownego z siebie wykrzesać i znaleźć cień formy?
Boje się… Trzymajta kciuki.
Zasuwaj, odstawienie instrumentu potrafi załamać 😀
Dlatego właśnie 12 lat temu pozbyłem się basu. Z braku czasu dotykałem
instrument raz na miesiąc przez godzinę i tylko się coraz bardziej
załamywałem. Teraz mam mniejsze wymagania wobec siebie 😉
Najgorsze jest to uczucie jak człowiek nie gra, źle się z tym czuje bo
powinien ćwiczyć a jak gra to nic nie wychodzi. Cóż można powiedzieć
siedź i graj bo samo się nie zrobi! 😀
„Muzz”, mam to samo z tubą!
30 lat temu wypierdzielałem na tubie wszystko co mi przyszło do głowy i nie
było figury nie do zagrania. Na jednym oddechu ogrywałem 8 taktów walkingu
na tubie, a „bas figury” grałem 16-kami w tempie ćwierćnuta – 140 bpm…
Teraz więcej oszukuję niż gram i rutyną zastępuję technikę, bo kontakt z
suzafonem mam najwyżej raz na tydzień przez godzinę…
Słucham mojego koleżki z filharmonii i smutno mi, bo niegdyś ścigaliśmy
się kto szybciej i wyżej zagra. Teraz by mi chyba wątroba wypadła w czasie
takich zawodów!
Dobrze, że na basiórce mogę w domku pograć, a i koncerciki się zdarzają
częściej w swingowym składzie niż z tubą…
Wal sąsiadów, niech cierpią dla sztuki i graj, żebyś potem nie pluł sobie
w brodę(sic!).
; D
No, już stanowczo lepiej…z lekka łapa napierdziela, ale już zaczyna być w
miarę czysto 😉
Jeśli chodzi o grę smyczkiem to co ogrywasz?
Zgadzam się Tubas. Muzz graj póki możesz będziesz potem żałował, że
odstawiłeś 😉
Kciukowe pozycje po takiej przerwie pewnie nieźle dają Ci się we znaki ;d
Ja ostatnio nie grałem przez 2 tygodnie bo wylądowałem w szpitalu i jak
wzięłem instrument do ręki to jakaś masakra była, bo normalnie gram co
dziennie, a co dopiero po takim czasie jak mówisz…
Muzz 7 godzin przy instrumencie ? Naprawdę? Jestem pod wrażeniem 🙂 A jakie
programy kiedyś grywałeś i czemu kontrabas olałeś?
Pozdr
Jeśli chodzi o mnie to na półrocze grałem Dragonettiego koncert 1 część,
teraz robie kusevitskiego cały koncert
Z dragona na Kusewickiego od razu ? kurcze odważnie 🙂
Powodzenia
No to wróciłem, udało się, wszystkie ślady położone. Ręka spuchnięta
ale po takiej ilości nagrywania przez 2 dni wcale się nie dziwię.
@g1b0n powiem tak kciuk nie był taki straszny wbrew pozorom, co ogrywałem,
jakieś gamy pasaże i to co dostałem w nutach do zagrania.
@Michal programy grałem, takie jak się gra, jak się gra 😉 wiadomo, ze
jakiegoś wielkiego repertuaru to my niestety nie mamy, Dragon, Kusy, Bacha
suity wiolonczelowe, lunatyczkę czesałem itd.itp. a grywałem tak dużo bo
lałem na ogólne przedmioty a kontrabas sprawiał mi radość więc
bunkrowałem się w sali i grałem.
Dlaczego zlałem kontrabas? Dla tego, ze wybrałem się na studia jazzowe i po
roku nie miałem ochoty już dalej, pojawiło się wtedy bardzo dużo koncertów
w rockowym składzie, gdzie nie bywało mnie czasem na studiach i po 3
tygodnie, rekord był 3 miesiące,urodziło mi się dziecko a po za tym
wkurzały mnie te studia, mało mi dawały a w efekcie zniechęciły do grania
jazzu a i na klasykę nie było już jak, bo powiedziałem szanownej komisji na
egzaminie co myślę o nich i całym tym studiowaniu w efekcie nawet nie
zagrałem. Zmarnowałem kupę lat ćwiczenia i tyle( w zasadzie nie do końca
bo dosyć szybko się wgryzłem w instrument o dziwo). Kiedyś tego troszkę
żałowałem, ale teraz nie żałuję mam granie, jakieś roboty i tak prawdę
mówiąc nie papier, lecz umiejętności i szybkość pracy weryfikują.
Nie odważnie dragon był na szybko na pólrocze do dyplomu mam jeszcze 2 lata
bo w przyszłym roku robię sobie urlop na maturę, to będę miał 2 lata to
zagram go i nawet lewą ręką 🙂
Bardzo lubię grać bacha, świetne rzeczy pisał proste przyjemne, ale dobrze
zagrane brzmią pięknie i dużo dają jak się je ćwiczy 🙂
Wiesz dragon nie jest jakoś specjalnie trudny technicznie i grałem go jako
pierwszy poważniejszy koncert, natomiast rok przed dyplomem robiłem go na
nowo i było to zupełnie inne podejście. Jak kiedyś znajdę teczkę z
materiałem do dyplomu to napiszę co grałem bo zwyczajnie po tych wszystkich
latach zapomniałem, a grało się tego troszkę przez lata 😉
P.s. Fajnie tak sobie robić przerwę…? Moim zdaniem lepiej pierdyknąć
wszystko, słodki zapierdol jest i nawet się nie zorientujesz a tu już po
wszystkim 😉