Klub Taniego Wiosła
czyli: kij w mroVIS(ION)ko
Podczas jednej z dyskusji na forum basoofki, stając w obronie chińszczyzny
wyraziłem się niezbyt precyzyjnie [pora była późnawa, a i ja byłem „pod
wpływem”, co oczywiście nie jest żadnym usprawiedliwieniem]. Przespawszy
się z tym stwierdziłem jednak, że problem jest o wiele poważniejszy niż
mogłoby się wydawać.
Jako właściciel tego bloga mam prawo w dowolnym momencie dryfować zupełnie
„offtopikowo”. I to się zaraz stanie. Zanim bowiem zacznę drążyć temat –
potrzebna będzie dygresja wyjaśniająca dlaczego wsadzam ten kij w
mrowisko.
Dawno temu, jeszcze w mrocznych czasach komuny (już po tzw. stole kwadratowym
inaczej, a jeszcze przed tzw. zasłabnięciem ekspozyjnym premiera)
postanowiłem, że pewna kapela nagra płytę. Był to zespół założony
przeze mnie, w którym – z różnych powodów – zostałem zepchnięty na
margines.
Ale tylko ja miałem „dojścia” do profesjonalnego studia.
drobne wyjaśnienie: to nie były czasy gdy na byle pececie każdy może sobie
założyć studio nagrań. Takich miejsc w Polsce było wówczas pięć, albo
sześć.A studio w naszym mieście było akurat uważane wtedy za najlepsze (i
co za tym idzie najdroższe)
Nagraniem chciałem odzyskać utraconą pozycję w grupie, której skład wtedy
był dość dziwny: trzy gitary klasyczne (dwie NRD-owskie i mój DEFIL) oraz –
od niedawna – bas DEFIL Mamba. Do tego cała czwórka szarpidrutów
podśpiewywała, a lead vocal był dziełem dziewczyny. Nie, nie będzie tu jej
zdjęcia – gdyż Stwórca obdarzywszy ją przepięknym głosem, zdecydowanie
zabrał jej tego piękna ze wszystkich rzucających się w oczy miejsc ;).
Studio zostało załatwione, ale kapela w momencie gdy „murzyn zrobił swoje”
[tzn. załatwił] – zakończyła chwilowy okres podlizywania się i znów
rozpoczęła spychotechnikę. W efekcie – z przygotowanego repertuaru
poleciały (jako rzekomo „zbyt trudne”) cztery moje piosenki. Ostała się
tylko jedna. Na dodatek wokalnie zostałem zepchnięty do roli chórków, mimo,
że jako jedyny oprócz wokalistki miałem szkolony głos.
Aby się jednak jakoś wyróżnić – poprosiłem realizatora nagrania aby mojej
gitarze ustawił pewną wymarzoną przeze mnie barwę dźwięku. Studio miało
praktycznie nieograniczone możliwości brzmieniowe, a realizator był
świetny. Efekt wypadł genialnie. Wszyscy słuchający nagrania zauważają,
że moja gitara się wyróżnia w tłumie trzech klasyków. Niemniej ci,
którzy nagrania nie widzieli – do dziś są święcie przekonani, że grałem
na elektrycznej Jolanie (wtedy był to szczyt marzeń) wyposażonej w jakie
dobre efekty.
Tymczasem grałem (palcami) na najzwyklejszym klasyku marki DEFIL z
nylonowymi strunami Augustine. Dźwięk zebrany przez studyjny
mikrofon został przez realizatora całkowicie oczyszczony z basów i midów.
Jednocześnie treble zostały podbite do maksimum, a całość na koniec była
leciutko przesterowana. „Nylonowy overdrive” podobnie jak specyficznie i
głucho zagrany przeze mnie bas w jednym z utworów – są moimi znakami
firmowymi tego nagrania. Wspomiany „mulasty” bas był dziełem zbiegu
okoliczności, o czym pisałem wcześniej na blogu, zaś „ostra” gitara –
wynikiem sprawnej realizacji mojej wizji przez doskonałego akustyka.
Na marginesie: Kilka tygodni temu, wraz z kolegą gitarzystą i posiadaczem
całej palety efektów usiłowaliśmy odtworzyć toi brzmienie na jego
Stratocasterze. Po czterech dniach (kilkanaście godzin) zabawy z Pocket Podem
i Vyzexem udało nam się uzyskać coś, co „leżało koło tego dźwięku”.
Przy następnym takim „jamie” z kolegą postaram się częściowo zasymulować
na Basi dźwięk nagraniowego DEFILa Mamby.
Ten wyjątkowo długi dryf można by streścić w kilku słowach. Od czasu
nagrania bowiem mam spaczony pogląd na barwę dźwięku: gitara 6-cio (lub
12-to) strunowa „musi” być ostra jak żyleta (ale bez zniekształceń typu
fuzz, najwyżej czysta skrzypcówa), natomiast gitara basowa ma być dla
kontrastu głuchym, a nawet mulącym podkładem.
Stąd też od momentu gdy stałem się niespodziewanym posiadaczem chińskiej
Basi marki Adelita – staram się zmienić jej brzmienie na jak najbardziej
głuche. I to jest właśnie moja PASJA. Zwłaszcza, że jest to dla mnie
dodatkowym wyzwaniem, bo „wygłuszyć jazza” jest nieco trudniej niż
„precelka”. Oczywiście ta akurat pasja jest moja. Inni mogą mieć zupełnie
inne.
Dla jednego pasją jest posiadanie basu uznanej marki (choć wcale nie ma
gwarancji, że wiosło za kilka tysięcy będzie bez wad). Dla innego
szpanowanie basem drogim. Oczywiście – najlepiej jest być pięknym, zdrowym i
bogatym. Tyle, że nie każdego pasjonata gitary basowej stać od razu na
wiosło za kilka tysięcy.
I taki posiadacz najtańszego wiosła „made in China” trafia na forum gitarowe
(niekoniecznie na „basoofkę”, gdzie indziej jest podobnie) z problemem. Nie
musi nawet mieć problemu, lecz po prostu chce się podzielić swoim
szczęściem. I co słyszy w odpowiedzi? „Wyrzuć tę dyktę za 300zł”,
„Dołóż drugie 300 i kup sobie dobrą używkę”
A przecież jego pasją jest akurat gra na takiej właśnie gitarze, albo
dłubanie w niej i ulepszanie. Nie każdy jest zdolnym lutnikiem i grzebanie w
gitarze może ją zepsuć. Jeśli była to chińszczyzna za 300zł, to stratę
łatwiej przeboleć niż w przypadku gitary 20-krotnie droższej. Albo nie
grzebie, ale jest cały „happy” bo udało mu się zagrać w miarę nieźle jego
ukochany pochód basowy.
Każdy ma prawo do swojej pasji. I ci wielbiciele gitar z górnej półki, i ci
korzystający z gitar z „drugiej strony cennika”. Dlatego właśnie wpadłem na
pewien kontrowersyjny pomysł.
Należy założyć Klub Taniego Wiosła. Miejsce, w którym
osoby pokarane przez los chińską sklejką będą mogły – w równie elitarnym
gronie takich samych jak oni – wymienić się informacjami na temat swoich
problemów. Z gwarancją, że nie usłyszą za każdym razem porady typu:
„zmień wiosło”. W ten sposób łatwiej mogliby trafić na kogoś z podobnymi
jak oni problemami. Na forum ogólnym bowiem posiadacze „płyt wiórowych ze
strunami” czasem boją się odezwać, aby nie zostać sflekowanym.
Widziałbym to jako zakładkę na forum basoofki. Oczywiście nie już dziś, a
może nawet długo nie. Wszystko bowiem zależy od odzewu. Jeśli okaże się,
że posiadaczy Adelit, Visionów, Sounderów, SkyWay-ów itp. jest na forum
pięciu lub sześciu – to nie ma najmniejszego sensu taka robota. Niemniej,
jeśli jest ich np. czterdziestu – to wtedy będzie można się zwrócić do
Szanownej Administracji o dołożenie takiej zakładki, z regulaminem w
pierwszym poście.
A ten regulamin zawierałby się w dwóch zdaniach:
Szanuj posiadacza basu niż Twój gorszego. Niezbadane są wyroki losu,
kiedyś i Ty możesz mieć takiego
Oczywiście do zakładki tej mógłby zaglądać każdy kto chce, zaś ci,
których denerwują wpisy na temat Baś za 300zł szperać w niej nie muszą.
Ani doradzać natychmiastowej zmiany basu.
Do zmiany gitary (na lepszą) każdy powinien bowiem dojrzeć sam. Jedni od
razu, inni po jakimś czasie. Niemniej nic na siłę. Jak to pięknie ujął w
jednej z dyskusji kolega GregOOs:
Co jest dobre to tylko kwestia indywidualna.
40 komentarzy
Możliwość komentowania została wyłączona.
Futrzak!! ;D
Dobry pomysł… 😉 Chyba z lekka mój blog cię do tego bardziej przychylił..
😉
„Podczas jednej z dyskusji na forum basoofki, stając w obronie chińszczyzny
wyraziłem się niezbyt precyzyjnie [pora była późnawa, a i ja byłem „pod
wpływem”, co oczywiście nie jest żadnym usprawiedliwieniem].” ?? Dobrze
rozumiem?? Że to o tych wpisach na moim blogu pieszesz?? ;D
Sprzedaj Adelitę i kup dobrą używkę:)
Bardziej niż samego zalecania taniej chińszczyzny boję się, że za chwile
nastąpi wybuch klubów pt „Bractwo zginających drugi paliczek palca
serdecznego przy szesnastkach” lub „Fani pasków z hello kitty”
Ja należę do Klubu Grających Muzykę.
Muzykę grać na wszystkim MOŻNA, ale wcale NIE TRZEBA 😛
nie mazdah, Ty jestes basoofkową ostoją Brotherhood of Flaty 😛 (jezu jak ja
tesknie za swoim preclem a jeszcze 5 dni! :()
Futrzak – kolejny fajny wpis. 🙂 subskrybuję od wpisu nr 7. 😉
Sam w sobie ten klub będzie bardzo niestały. Bo zdecydowana większość
chyba po jakimś czasie się pozbędzie „płyt wiórowych ze strunami” . 🙂
tradycyjnie hurtem:
dokładnie o Twój blog i związaną z nim dyskusję chodzi. Ale o tym, że
jest to dobry pomysł – na razie uważa nas dwóch. Na dodatek jeden z
forumowych „szeryfów” myśli nieco inaczej:
z dobrych używek znam kawę Lavazza i Johny Daniels-a. Ale, żeby je sobie
zakupić – nie muszę się pozbywać Adelitki 😉
zapewne się pozbędzie. Ale musi się pozbyć w sposób ewolucyjny, a nie
rewolucyjny. Bo czasami zalecenia w stylu cytowanego powyżej – autorstwa
kolegi moderatora MrPB – gdy na dodatek nie są opatrzone emotikonkiem, mogą
spowodować skutek przeciwny.
zalecaniu taniej chińszczyzny można zapobiec dopisując w regulaminie np.
punkt drugi (tym razem trzynastozgłoskowcem by podkreślić wagę sprawy:
2. Pamiętaj, że na świecie są też lepsze basy.
Nie chwal zbytnio swojego – bo mogą przyjść czasy
że fortuna, ta która wciąż kołem się toczy
sprzyjać pocznie i lepszy bas w swych łapach zoczysz
co do bojaźni związanej z „Bractwem zginających drugi paliczek palca
serdecznego przy szesnastkach” lub „Fanami pasków z hello kitty” (osobiście
tu doprecyzowałbym: gadżetów z hello kitty :P) – jeśli ich zbierze się
odpowiednia liczba (np. wymieniona przeze mnie magiczna czterdziestka) – to
czemu nie.
Pomysł rzucony jest luźno i na razie ma „aż” dwóch zwolenników (w tym
mnie) – co pozwala mu stabilnie trwać w charakterze jedynie pomysłu.
Liczę;)
Że może ktoś się jeszcze znajdzie ;D
Poczekajmy;p
Ale wspomnienia pozostaną na zawsze.
Futrzaku, zasadniczo się z tobą zgadzam. A już na pewno życzę rozwijania
swoich pasji.
Wydaje mi się, że „sprzedaj te wióry, kup używkę” bierze się ze
znudzenia. Wielu użytkowników udziela się tu od lat, a jeszcze dłużej
grają na gitarze basowej. Po tylu latach („To nie lata kochanie, to
przebieg…”) odpowiadania na pytania nastoletnich aspirantów „hej mam 300zł
chciałem kupić ten bas *tu link do soundera na allegro*” nie można za
każdym razem wystosowywać pisemnej odpowiedzi z wytłuszczonymi cechami
które prezentuje większość basów w tym przedziale cenowym. Po prostu nie i
koniec tematu. Gdy ktoś jest naprawdę zainteresowany gitarą basówą to
poczyta, przemyśli, może poczeka chwilę by upewnić się, że to nie tylko
słomiany zapał. Dla mnie, jak ktoś nie potrafi zadać sobie tego minimalnego
trudu by wpisać w google „bas sounder forum” to niech sobie na nim gra nawet
do końca swych dni. A jak ktoś poszuka rad mądrzejszych od siebie i je
przemyśli, to reszta jest wyłącznie jego decyzją. Ty akurat dostałeś ten
bas w prezencie, poznałeś opinie, muzykowanie ci nie obce i masz swój
własny pomysł na to co zrobić z tym basem. I to jest coś. Nie dziw się
jednak, że kilku ludzi z pasją chciałoby, aby początkujący jak
najprzyjemniej wkraczali na tą długą i osobistą ścieżkę jaką jest
granie na instrumencie.
Co do klubu, małe są najlepsze a już 5 osób wystarczy by utworzyć
megazorda.
EDIT: zapomniałem napisać o innym problemie: dużo ludzi robiło sobie żarty
z chińszczyzny, że urywa ręce i brzmi jak gumka recepturka i teraz
niektórym wydaje się, że jeśli po paru tygodniach wciąż czują się
zdrowi na ciele i umyśle to trafili na wyjątkowo dobry egzemplarz. Trochę
dystansu.
O mój cytat 🙂
Ważne aby kupować sprzęt świadomie. Nie dać się marketingowi i reklamie a
zwracać uwage na brzmienie. A no i mieć świadomość tego co jest dobrze
brzmiącym instrumentem a co nie. Reszta jest milczeniem 🙂
Jacka Danielsa, drogi Kolego.
Johny to jest Walker :D. Najlepiej Black Label 😉
A o drinkach śliwkowych (z-liwkowych) Waść nie słyszał? 😉
Moje jedyne pozytywne śliwkowe skojarzenie w tym momencie jest takie:
http://www.upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/c/c0/Various_Bottles_of_Slivovitz.jpg
😀
etam,
jak już nie ś-liwkówka tylko ś-liwowica – taka:
http://www.gryczan.com/images/portfolio/1145666559_PASSOWER_ET.jpg
oczywiście z Łącka, a nie z Bielska-Białej (z całym szacunkiem)
Passover. Podoba mi się ta nazwa :D.
lepsza jest nazwa potoczna tego zacnego trunku (70 proc.): „pejsachówka”
Można by zacząć pędzić jakiś podobny o nazwie „pejsbasoofka” 🙂
O to i ja się mogę dołączyć do klubu z moim noname preclem 😉
Ostatnio go zestroiłem BEAD i gada lepiej niż w DGCF 😉
omen, Ty miałeś jakieś dimavery czy coś podobnego? 😀
wrzuć próbki 😀
macius: taak, nie dam próbek bo:
po pierwsze primo: nie umiem grać na tyle żeby się tym chwalić na forum
po drugie primo: mam tak stare struny że masakra
po trzecie primo: nie mam jak nagrać, pasywny bas nagrany w wejście liniowe
kompa brzmi paskudnie, chyba że wykombinuje coś z ampegiem svx 😛
Odnośnie próbek – miałbym taki pomysł. Gdyby opracować i opublikować
jakiś prosty, możliwy do szybkiego nauczenia się pochód, oraz jakieś
wytyczne dotyczące podobnie prostego mnagrywania na kompie – to wtedy może
nawet członkowie klubu nie mieli by obiekcji przed ich nagraniem.
A jednocześnie – ten sam kawałek „zagrany” i prawie tak samo nagrany (wiem,
wiem – są różne karty muzyczne, ale to też da się częściowo
zuniformizować) – dawałby idealny materiał porównawczy dla
zastanawiających się nad zmianą wiosła.
(zakładam, że nikt nie dokonywałby sztuczek typu: nagranie Dimavery za
pośrednictwem tony efektów i sansampa).
Próbki najprościej: wybrzmiewanie pustych strun, chromatyka z pustymi progami
(0-1-2-3-4) po kolei w tempie koło 70-80 ćwierćnutami. Strojenie w progach
typu pusta E plus 14 próg na A, pusta A – 14 na D itp. itd.
Zgłaszam swoje poparcie dla „klubu chinskiego wisoła” bo mój sprzet jest z
korei, i tyle.
nie było mnie stać na lepsze wiosło bo gdyby było to kupilbym MM FRA lub
TOKI, a do tego zaje#isty head i paczkę.
ALE nie miałem tyle kasy wiec trzeba było to jakoś zagospodarowac, a nie majac
doswiadczenia ma się przekonanie, że pewniej jest kupić nowy instrument, bo
używka wydaje się ryzkiem.
Bo faktem jest, że z cortem active-a który nowy można kupić 800zł to
ciezko się tu wychylać i równać się z FRAmi itd.
To skoro mamy już wzorzec z Zgievres – należy to teraz oficjalnie zapodać i
stosowac się.
Co do strojenia na progach – właśnie znalazłem w sieci taką małą
ciekawostkę:
http://www.pietja71.pl.tl/Ciekawostki.htm
(po wczytaniu należy przewinąć stronę na sam dół 😉
Tak, już ja widziałem jak są mostki są osadzane na korpusie w niektórych
basach… nie mówiąc już o gryfach. Tjaa
A to, że gitara minimalnie nie stroi to norma. ŻADEN instrument z progami nie
stroi.
Bez progów też 😛 Chyba że gra robot.
No, ale teoretycznie da się na fretlessie zagrać czysto 😉
Myślę, drogi Futrzaku,że kandydatów do takiego klubu z tego forum było by
wielu, problem polega, moim zdaniem, na tym,że wielu nie chce się do tego
przyznać,toć to wstyd. Lepiej gaworzyć o wiosłach z górnej półki, mając
nadzieję, że kiedyś będzie się je miało a teraz nikt nie pozna,że
udaję.Kupując instrument nie drogi,wcale nmie trzeba się tego wstydzić.Na
prawie każdym instrumencie można w miarę znośnie zagrać.A majsterkowanie
przy instrumenci ma jeszcze jedną ważną zaletę, poznawczą.Rozumiemy od
czego muchy zdychają.Kiedyś, kiedy nie było dostępu do markowych gitar
ludzie nie powinni grać. A przecierz było inaczej i bardzo ciekawie. Ja sam
mając Lotosa, na którym ze względu na progi nie dałosię grać, po prostu
pozbyłem się ich i tak stworzyłem w 1968 roku bezprogowca. W miejsce
pozostałe po progach nabiłem cieniutką sklejkę i wyszlifowałem.Niedawno
spotkałem człowieka, któremu później to wiopsło sprzedałem i okazuje
się,że jeszcze je ma.A pierwszą gitarę basówą zrobił mi mój stryjek,
który był stolarzem. Dałem mu zdjęcie i wystrugał, progi ponabijał na
wzór gitary kolegi. Przystawkę zamontowaliśmy za 110zł, kupioną w sklepie
elektycznym. Co to była za radość. Do tego jeszcze tylko adapter i już
byłem cool.
Niestety (a może i na całe szczęście) nie pamiętam tych dawnych
czasów.
Mam w domu wiosło, które jest wierną repliką basu z 1962, tak wierną, że
pewnie gdyby zostało wtedy wyprodukowane, to nikt by nie zauważył różnicy
na pierwszy rzut oka (jedynie inny odcień palisandru trochę rzuca się w
oczy)… cały problem w tym, że kiedy w kraju jego produkcji było to wiosło
niedrogie i szeroko dostępne dla większości muzyków i muzykantów, tutaj
(czyli w Polsce) ludzie musieli sobie strugać instrumenty sami, albo grać na
DEFILach.
Jak na tym wyszła polska a jak amerykańska muzyka nie trzeba sobie wcale
wyobrażać.
Nie jestem dumny (bo wyciągnąć bas za taką kasę przy obcych i zagrać
coś, kiedy nie posiada się za wiele umiejętności to nie powód do dumy) ale
też nie jest mi ani trochę głupio z tego powodu, że mam taki bas jaki
mam.
Zauważyłem, że wielu ludzi, którzy dali się wpuścić w chińskie
wynalazki z prasowanego kartonu i trzciny zamiast kupić sobie bardzo
przyzwoity instrument jakim jest poczciwy stary Mayones/ZAK B4 czy nawet
Mensfeld próbuje w jakiś sposób zmusić do wstydzenia się swoich wioseł
ludzi posiadających porządne instrumenty. Instrumenty a nie wynalazki. Tak,
żebyśmy to MY czuli się głupio, że gramy na instrumentach a nie jakichś
wynalazkach z hipermarketu albo DEFILach ze struganym gryfem z nogi od stołu .
No sorry.
Panowie, zrozumcie… DEFIL i struganie gitar z nogi i blatu z babcinego stołu
to NIE JEST STAN NORMALNY! NIGDY NIE BYŁ!
To, że wtedy trzeba było tak robić, nie znaczy wcale, że były LEPSZE
czasy. I to, że teraz można kupić gównianego SkyWaya czy Soundera też nie
oznacza, że nastały czasy lepsze!
Możliwość zakupu ot choćby wspomnianego wiele razy przeze mnie Mayo B4 i
wielu innych, droższych instrumentów, za nadal wygórowane, ale do
przełknięcia ceny JEST OZNAKĄ LEPSZYCH CZASÓW.
W rozwiniętych krajach chłopaki z podwórka pomykali na tym, nad czym my w
Polsce będziemy się jeszcze długo ślinić. Krążą nawet legendy o tym,
że Johny Rotten znalazł swojego Fender na śmietniku! Na pewno nie on jeden.
Panowie, Fender, Spector, Warwick, MusicMan, Ibanez, Mayones, Gibson, Squier,
Epiphone i wiele, wiele innych to ŻADEN LUKSUS. To są instrumenty.
Przeznaczone do grania muzyki.
Panowie Futrzak i Marek, zastanówcie się nad tym fragmentem bo o ile Futrzak
tylko szturchnął lekko to o czym mazdah pisze, to pan Marek zrównał wszytko
z ziemią.
To w zasadzie ten sam problem co w temacie o ilości strun w basie. Te
wypowiedzi trącą pogardą i wręcz sugerują, że ludzie z instrumentami ze
średniej-wyższej półki to nieudacznicy, bo przecież prawdziwy artysta
będzie potrafił się wyrazić na miotle ze sznurkiem. Chyba za dużo
Kopciuszka panowie czytali, bo sytuacja jest dokładnie taka sama. Ci bogaci
są zawsze źli, wszyscy podziwiają ich piękne suknie a biedny Kopciuszek
musi ciężko pracować, i mimo rzucania kłód pod nogi i prześladowań ze
strony podłych i nikczemych bogaczy biedna, ale szczera i dobra dziewczynka w
końcu triumfuje…
I te pełne goryczy zdania, że na forum ludzie są uciskani i fekowani (bardzo
ładne słowo) za posiadanie taniej gitary, że muszą się ukrywać i udawać
przed tymi ciemiężycielami… To jest po prostu nie poważne i nie ma
zupełnie żadnych realnych podstaw.
Nie mam nic przeciwko klubowi taniego wiosła, ale nie szukajcie między sobą
jedności poprzez wymyślanie sobie wroga.
Pozdrawiam.
Po pierwsze, a kto powiedział,że jesteśmy biedni. Moja wypowiedź nie miała
na celu szukania sobie wrogów, wręcz odwrotnie przyjaciuł.To co napisałem
stanowi moje osobiste zdanie i jako takie chciałem je przedstawić.A
jednocześnie napisać coś o historii, którą, z czego jestem dumny w jakimś
kawałeczku współtworzyłem.Pan Roman Waszko,znany krytyk muzyczny, niestety
już nie żyjący, dane mi było go znać, powiedział kiedyś do mnie,kiedy
skarżyłem się na sytuacje w Domach Kultury, między innymi, brak dostępu do
dobrych instrumentów,że ta sytucja spowoduje,że bardziej wytrwali i
zdolniejsi poradzą sobie, a ci którzy nie dadzą rady będą za to bardzo
wymagającymi słuchaczmi muzyki.Ja się z tym w pełni zgadzam i myślę,że
wielu forumowiczów dojdzie na szczyt a pozostali będą wspominać swoje
fascynacje z rozrzewnieniem.
Szanowni interlokutorzy:
zarzucacie nam (p. Markowi i mnie) „zrównanie z ziemią wszystkiego” i
„pogardę dla ludzi ze średniej półki”.
A może, zanim jeden z drugim napisze takie coś, wcześniej spojrzy w lusterko
i zauważy, że to jego pogarda dla posiadaczy „chińskich wynalazków z
tektury i trzciny cukrowej” odbija się po prostu w drugą stronę. I co, boli
jak trafia?
Zwłaszcza, że to, iż mamy tańsze basy, wcale nie oznacza, że należy
traktować nas pogardliwie i jako biedaków. Podejrzewam, że przy swoich
(średnich, przyznaję) zarobkach mógłbym „kupić” prawie wszystkich [poza
zawodowymi muzykami i dziećmi bogatych rodziców;] z tego forum. Mógłbym
także drogą drobnych wyrzeczeń i trochę odkładając, za 4 lub 5 miesięcy,
kupić bas za 15 tys zł. Ale na razie nie chcę. Mam do tego prawo.
Nie mam zamiaru zaczynać wojny między posiadaczami „Sadowskych” i
„Skajłejów”. Przeciwnie, moim zamiarem było spowodowanie tego , aby te
animozje nieco stępiały i ludzie zaczęli się wzajemnie bardziej szanować.
Nabijać to się można z gitaruli, a nie ze swoich.
Widać zrobiłem to jednak źle, bo ludzie, których przez te 1,5 miesiąca na
forum zdążyłem nieco poznać i nawet polubić zaczynają warczeć na
siebie.
Zatem – proszę Wysoką Administra”n”cję Forum o skasowanie w
całości tego wpisu do bloga wraz z komentarzami. Po co ma jątrzyć.
Eh.. 🙁
Regash, żadnej pogardy, wręcz odwrotnie. Skoro poruszyłeś temat ilości
srun, to właśnie jest dowód na to,że albo nie dość dokładnie czytałeś
albo naprawdę jest problem ze zrozumieniem. Ja pytałem i czekałem na
konstruktywną odpowiedź. Chciałem zrozumieć czym spowodowane jest sięganie
do gitar 5 czy 6 strunowych, jakie daje to możliwośco , brzmieniowe i
techniczne , bo po prostu nigdy nie grałem na takich gitarach i chciałem to
zrozumieć a nie pogardzać tymi, którz na takich instrumentach grają.
Każdy ma swoje zdanie które trudno zmienić…
Moja postawa zakłada że powolne dochodzenie do sprzętu daje większą
radość.
Osobiście przy moich umiejętnościach wstydził bym się pokazać z drogim
dobrym sprzętem komuś kto naprawdę potrafi wyśmienicie grać.
Sprzęt moim zdaniem powinien odzwierciedlać umiejętności, choć miło jest
pośmigać np. na MMie.
Ja bym na waszym miejscu zmienił tytuł na np klub pierwszego wiosła, albo
wiosło dla początkujących.
Tak od siebie mogę tylko dodać, że jeżeli ktorys z moich mlodszych kolegow
powiedzialby mi ze ma 300- 400zł i chcieli by sobie kupić bas, w życiu bym im
nie polecil SkyWayow itp.
A wiedzę tą posiadam przez własne doświadczenie i doświadczenie innych
basistów.
Nie widzę nic złego w graniu na SkyWayu itp basach, jeżeli rzeczywiscie
stroi i progi nie kaleczą ręki. Zdarza się to rzadko, ale pewnie sa takie
SkyWaye 😉
Ja j*bie. Kompletnie nie rozumiem istoty problemu. Kto chce, kogo stać, niech
sobie kupi co chce. Kto nie chce, lub nie ma hajsu, też niech sobie kupi co
chce. Proste.
Mam wiosło za dwie stówki, nie wiem co to jest, ważne, że stroi i gra.
Mimo, że bez problemów mógłbym w obecnej sytuacji kupić wiosło lepsze, to
jednak po co, skoro jestem z tego zadowolony i mi w stu procentach
wystarcza.
Kochani basoofkowicze, więcej dystansu i luzu, szkoda czasu na takie
pierdoły. Lepiej napisalibyście jakieś konkretne pomocne posty, czy tez
poradniki lub ćwiczenia.
Powodzenia!
zgodze się z kolegą z powyższego postu.
chciałbym napisac coś od siebie, ale nie bardzo wiem jak to ubrać w zdania,
tak aby wyszlo dobrze bo może zostać odebrane odwrotnie niż w zamierzonym
celu.
poszło to trochę nie w tę stronę.
W sumie to do końca nie rozumiem istoty tego klubu. Czy to ma być pod
przesłaniem „mamy wiosła do 3 stów i nie są takie złe, jak masz mało kasy
to bierz skajłeja”? Czy: „Mamy tanie wiosła, są do kitu ale się z tego
cieszymy?”.
Myślę że jeśli to ma być taki ogólny komitet pochwalny dla chińszczyzny
to może przynieść sporo szkody kandydatom na basiarzy, którzy zamiast
adelity mogliby upolować chociażby jakiegoś olpa, tańszego corta czy
łośburna, czy jakąś inną używkę ogólnie polecaną na forum.
I jeszcze jedno – jak określić granicę cenową taniego wiosła? Sam mam
gitarę za 700zł (nówka koło tysiaka) – czyli patrząc kategoriami klubu –
sprzęt z wyższej półki ;).
Raczej „Mamy wiosła do trzech stów, i myśl o tym co chcesz”.
ad 1.
Oczywiście, że „Mamy tanie wiosła, nie są one genialne, ale staramy się
coś zrobić aby były lepsze, bo nas to bardzo bawi. A ponieważ co kilka
głów to nie jedna – czekamy na Twoje doświadczenia z „chińską tekturą”. A
także na Twoje problemy – może ktoś z nas rozwiązywał podobne i będzie
mógł Ci pomóc.”
Nie było i nie będzie móją intencją promowanie chińskich gitar, ale pomoc
tym, którzy albo z głupoty, albo z niewiedzy coś takiego sobie kupili,
bądź też zostali czymś takim obdarowani.
ad 2.
Waść przed tą „nówką koło tysiaka” chyba miał coś innego. A uznawszy,
że nie jest to coś co tygrysy kochają najbardziej – nie wywalił na
śmietnik, tylko bardzo szlachetnie oddał tę Basię za darmo komuś, kto
marzył o grze na gitarze basowej, ale go nie było stać. A przecież można
było powiedzieć: „To jest straszny szajs, więc wprawdze mam i mieć nie
chcę, ale nie dam tylko wywalę” – nieprawdaż?
Stąd, jeśli by taki klub powstał – jako samozwańczy założyciel
zaproponował bym Waści funkcję honorowego prezesa 😉
PONAWIAM PROŚBĘ DO SZ. ADMINISTRACJI BASOOFKI O WYSŁANIE TEGO WPISU
DO BLOGA WRAZ Z KOMENTARZAMI W KOSMOS. Widzę, że jego dalsze wiszenie tu do
niczego nie doprowadzi, a nie mam zamiaru bez przerwy tłumaczyć się, że nie
jestem zebrą
OK. 🙂