jak zdobyłem pierwsze wiosło
jakoś pozazdrościłem tubasowi tych jego wspomnieniowych wpisów, więc też
sięgnę pamięcią w okolice roku 1997 albo może 1998, czy też 1996, cholera
wie, dawno to było,
zastanawiałem się właśnie co by tu robić w życiu, popadałem w alkoholizm
z kolegami z technikum, z roku na rok pikowałem średnią ocen w dół jak nie
przymierzając tupolew i nie rozstawałem się z walkmanem wkręcając sobie
że sam jestem jakimś rockmanem szalejącym po scenie z wiosłem albo
mikrofonem,
wtedy jeszcze nie rozróżniałem instrumentów w słuchanym kawałku, ale
niewazne,
pewnego dnia, na kolejnej imprezie u Siwego (pozdrawiam!) odkryłem że ma
skitranego za szafą DEFILa,
chociaż raczej był to „Wrak DEFILa” czy też „Wraith of DEFIL”, pozbawiony
skutecznie nie tylko strun ale też kluczy i mostka (potem znalazł się pod
szafą),
jako że kompletnie nie znałem się na instrumentach a Siwy podświadomie nie
chciał mnie zrazić, pozyczyłem od niego ten złom, licząc na mojego wujka
Macieja (pozdrawiam!), który był natenczas muzykiem
dansingowo/weselno/knajpianym i miał różne znajomości,
poprosiłem go o pomoc w odrestaurowaniu DEFILa. Popatrzył na mnie z
politowaniem, wsadził w auto i zawiózł do znajomych grających jakąś
próbę w legnickim DK Kopernik,
tam pokazał bas koledze i wyjaśnił o co chodzi. Tamten zaś (pozdrawiam,
choć nie pamiętam imienia) popatrzył na mnie z politowaniem i wsadził nas w
samochód (tu trochę koloryzuję ale co tam) i zawiózł do swojego domu, gdzie
miał kilka basów, w tym jedną samoróbkę przypominającą coś na kształt
Fendera JB…
„Masz i ucz się, jak sobie kupisz swój – oddasz.”
Nauczyłem się wtedy, że muzycy pomagają sobie nawet jak się kompletnie nie
znają, co jeszcze wielokrotnie potwierdziło się w przyszłości, może
chodzi o to, że pomagając muzykowi masz pewność, że oboje macie tę samą
szajbę?
howgh.
8 komentarzy
Możliwość komentowania została wyłączona.
eee coś krotki ten wpis, było bardziej podkrecic rzeczywistosc;)
w sumie to widze ze koles miał gest, dac komus obcemu instrument tak po prostu:P
a oddałeś później ten bas Palik? 🙂
A pomagają, pomagają!
Jakiś czas temu podarowałem swoją starą i odremontowaną Jolanę Iris Bass
nieznanemu mi do dziś młodemu adeptowi sztuki basowej, a ten się jakoś
zgubił z basoofki i nawet nie wiem co z nią robi (zrobił). 🙂
A całkiem niedawno kumpel syna ze szkoły muzycznej ogłosił, że zamierza
sprawić sobie jakiegoś japońskiego JB, a że byłem w stolicy i miałem tam
na oku pewnego handlarza używanymi japońcami, kupiłem dla niego Fender JB
rocznik 97 – klasyczny sunburst CIJ. Młody zadowolony jak jasna cholera –
ciekawe, kiedy mi odda kasę :).
Ja jak widzę, gdy się ktoś się rwie do grania to nie mogę. 🙂
chyba oddałem ale tak na 100per cent to pewien nie jestem
gdy po 15 latach przerwy w graniu zapałałem na nowo miłością do basiora,
to kumpel muzyk zawodowy pożyczył mi Music Mana Sting Raya na czas
nieokreślony, do momentu kupna własnego (Squiera), zdarza się taka
solidarność wśród kochających instrumenty i muzykę 🙂
ja swoj pierwszy basik kupilem od znajomka za 150zł + flaszka wodki.
do dzis nie mam pojecia co to byo – z wygladu jak precel sunburst. Najlepsza
miał maskownice – nie biala, była przezroczysta z BIALA KARTKA PAPIERU pod
spodem 😀
mój pierwszy to jakiś lipny greg bennet czy coś takiego… co ciekawe był to
instrument , który jako jesdyny przetrwal wypadek TIRa, jakiś koles go wzial
nieco podrasowal(chociaz bardziej adekwatne będzie okreslenie ze bardziej go
rozwalil poprzez dlubanie w nim) i tak po jakimś czasie trafil do mnie…
generalnie to kompletny wrak:P nie stroil zbyt dobrze, rozwalone gniazdo,
wystajace progi(o , które rozcialem sobie reke:P) wysoka akcja strun no i
naprawdę baaaaardzo liczne obicia, praktycznie wszedzie wiec jka ktoś chce
zniszczyc dlutem ladniutkiego Fender to chetnie moglbym się zamienic;)… a no
i jeszcze przez jakiś czas grałem na tym z zalozonymi ok 20-letnimi
strunami:)… nigdy tego nie zapomne brrr:P
a mój pierwszy bas to DEFIL zdaje się luna, taki w kształcie przypominający
gruchę, czarny, lakier popękany, niektóre potencjometry działały,
wszystkie gołe, akcja, nie mała, wręcz przeciwnie, ale ma jedną zaletę,
teraz, kiedy patrzę na niego u kumpla to się uśmiecham, że na tym grałem,
a co ciekawsze jego brzmienie po tym czasie nawet mi się podoba, nadałoby
się być może jako imitacja kontrabasu, lub coś w tym guście
p.s. odkupiłem go od byłego mojej byłej, za 60zł 🙂