Żeby nie syfić już w wiadomym temacie postanowiłem napisać w końcu coś w
blogu. Sprawa tyczy się szufladkowania i pod gatunkowania podstawowych
gatunków muzycznych. Przed chwilką dosłownie dowiedziałem się co grałem
laaaaaata temu, bo jakiemuś panu darmozjadowi który nazywa się dalej
krytykiem muzycznym udało się nazwać coś. Co prawda udało mu się to coś
nazwać kilka lat wcześniej, ale my jako młodzi chłopcy nie mieliśmy
pojęcia o takich kapelach, ani też nie siedzieliśmy w necie szukając
pierdół. Mieliśmy instrumenty i chciało nam się grać, więc łączyliśmy
nasze fascynacje muzyczne w jakąś całość, jeden słuchał więcej jazzu
drugi metalu, trzeci bluesa, ale generalnie słuchaliśmy ile się da
wszystkiego. Graliśmy muzykę, którą nazywaliśmy
eksperymentalnym rockiem z elementami jazzu. I tak było ok. Lata później
grałem w kapeli z która był nie lada problem. My graliśmy coś z pogranicza
bluesa, rocka, tak nam się wydawało…
Niestety krytycy muzyczni mieli inne zdanie, jedni mówili, że gramy bluesa,
inni że rocka a zdarzało się nawet nazwać nas zespołem country rockowym i
kij, było by wszystko ok. gdyby gazet branzowych nie czytali organizatorzy
festiwali.
Na festiwale bluesowe nie – zbyt rockowi, na festiwale rockowe – zbyt bluesowi,
na festiwale countrowe – zbyt metalowi!!!
Teraz zaczynam sobie myśleć, że tak jak się dziś dowiedziałem jestem
nieosłuchany i tyla… pewnie dlatego, ze nie potrafię szufladkować, a
muzyka jest dla mnie całością i łączenie różnych stylów, jest dla mnie
normą. Jasne, ze poddaje się konieczności szufladkowania, bo jakieś
podstawowe granice muszą być, ale bez przesady bo zaczniemy dajmy na to
rockowy band nazywać np:
Posttruevintagepornocrunchgrovyheavysouthernjazzpunkbluesowym z tego powodu, ze
ktoś wrzucił w zwykły kawałek rocka kilka udziwnień – eksperymentów.
Edit: Dla ludożerki Dżem to zawsze będzie blues, Purple będą szarpidrutami
czyli metale, a to takie popierd..one pitu pitu z „trompkom” to na pewno jazz.
Ja uważam że bardzo dobrze że są wydzielane gatunki muzyczne. Dla osób
które coś tam kojarzą terminy typu: drone, sludge, post rock, space rock,
lounge, liquid funk, IDM …and many many many more będą bardzo wiele
mówiły. Tak było a i gatunków będzie jeszcze więcej, na skutek mieszania
się styli cały czas. Nie ma w tym nic złego. Jest to nawet bardzo
analogiczne do ewolucji w przyrodzie.
Muzyka żyje własnym życiem, jest grana przez kwadrylion zespołów i trzeba
się jakoś połapać czasami.
Muzz, strasznie się zaciąłeś chłopaku po tym wątku o post rocku. Nie wiem
co Ci tak na odcisk nadepneło, mam nadzieję że nie ja, bo nie moim celem
jest robienie sobie wrogów na tym forum. ….ale jak ktoś n*ierdala
kacapoły to bez względu na czyjąś wiedzę i umiejętności muzyczne będę
to wytykał i tyle.
Trip, widzę, ze do końca się jednak nie zrozumieliśmy. Z tą ewolucją jest
tak, ze kiedyś LZ było mianowane zespołem Heavy Metalowym i to dla tego, ze
Hippisi nie mogli zdierżyć ostrzejszego brzmienia bluesowych standardów.
Wiele kapel gra rzeczy takie, że w obrębie jednej płyty możesz się
doliczyć kilka podgatunków więc jak, łączymy i nazywamy to kolejnym
podgatunkiem który wciska Ci pan od oceniania i szufladkowania płyt? To jest
na zasadzie wszystko znam, lecz c*uja gram a i tak zaistnieje w muzycznym
świecie…
…no to w tej kwestii się rozumiemy przynajmniej się rozumiemy. Robienie
nowego gatunku muzycznego przez jakiegoś grubasa-krytyka co siedzi w fotelu,
słucha muzy, drapie się po swoich małych jajeczkach (i drapie tez jajka
koledze co mu płyty przynosi) z okazji jednego, zjawiskowego zespołu o
nieokiełznanej inwencji twórczej, jest niczym więcej jak drapaniem się po
jajkach. Ja wolę klasyfikować muzę na zasadzie: kapela „x” fajnie grają,
wokal jest do d*py ale muzycznie elegancko jadą. jedzie to nieco Jazzcorem ale
i gitary czasami zajadą mocniej, tudzież blastem pojadą…itp itd”
Jest jeszcze kolejna sprawa: może źle kojarzę, ale przyklady muzyczne które
podajesz, Twoi ulubieni artyści i zespoły są to kamienie milowe w muzyce,
ale również relikty przeszłości. Muzyka żyje i się rozwija. Stare jest i
pamiętamy o tym ..ale stare już nie wróci. Liczy się tu i teraz i
idiotyzmem było by powielanie tego na czym osiadł już gruby kurz. Muzz
sprawa jest taka że chyba jesteśmy rówieśnikami, ale jak widzę podejście
do muzy mamy zgoła inne. Ja absolutnie szanuje to co robisz i najbardziej na
tym forum kocham brzmienie twojego Gibsona – to tak żeby wrzucić garść
miodu do tej beczki pełnej dziekciu 🙂
Przecież zjawisko szufladkowania wynika z podstawowej i niemal nieodłącznej
człowiekowi potrzeby przynależności i wspólnoty. Nie widzę w tym nic
dziwnego. Także to mnie nie dziwi, że jak każda potrzeba, wspomniane bywają
zaspokajane mniej lub bardziej publicznie przez osoby z rozmaitymi zaburzeniami
psychicznymi, pochodzących z rodzin patologicznych, obracających się w
niewłaściwym towarzystwie, wspominających ciężkie dzieciństwo itd. Wydaje
mi się to normalne, że część osobników gatunku ludzkiego zwyczajnie
przesadza – nazbyt intensywne podniecenie towarzyszy przy realizowaniu swoich
instynktów. Dla publiczności działa to chyba na podobnej zasadzie co
karykatura popełniona nieświadomie w osobie pierwszej l.p…
Kontynuowałbym myśl, ale właśnie kolega po mnie dryndął, że właśnie
wyszedł i że spotkamy się pod sklepem, a co zdążyłem napisać, chyba już
zasygnalizowało mój sąd na temat.
dobra posłodziłeś 😉 No i w końcu zrozumieliśmy się w kwestii tego co
usilnie chciałem przekazać. Co do muzy, tak jestem absolutną konserwą, ale
nie do tego stopnia, żeby odrzucać nowe. Na razie jest jeszcze tak wiele
płyt pokrytych kurzem, które cały czas odkrywam, że sam czasem łapię się
za głowę. Są też przykłady nowych kapel, które w ramach tych zakurzonych
rupieci odkrywają nowe rejony wplatając w to folkowe a także różne inne
sytuacje. Są także dziadkowie którzy zapychają „nowoczesnym”, nie tracąc
ducha tamtych czasów i to dopiero jest miód… 😉 Gorzej jest w przypadku
kilku kapel i ludzi którzy się nie odnajdują i albo nagrywają płyty jakby
czas się zatrzymał i w drugą stronę, tak się odnaleźli, że nie da się
tego słuchać.
Dobrze jest że jednak ludzie mają różne podejście do muzyki, bo to daje
szansę na nowe, ciekawe, żeby jeden z drugim mogli w foteliku podrapać się
po jajkach.
Będąc pierwszy raz na pierwszym roku … facet na wykładach powiedział, ze
inżynierowie dzielą się na:
>Inżynierów, którzy coś robią (konstruują/projektują bo umieją) i
inżynierów, którzy klasyfikują (bo nie umieją
konstruować/projektować).<
[to może tak samo jest z muzyką/muzykami?:D]
Przyznam się, że zawsze mnie dziwiło, że nie można po prostu grać rocka
(bluesa itd.)
Tydzień temu kumpel (z zwprzyjaźnionego zespołu) tłumaczył mi róznice
między black a death a …….. itd. metalem i przyznam się, że nie za
bardzo zrozumiałem.
Zakładając 1,5 roku temu zespół postawiłem tylko jeden warunek – gramy
(staramy się grać) w stylu Ten Years After, Cream itp. – to co my gramy? Post
Blues Rocka?:D
Edit. Podpowiedzcie staremu piernikowi (byłem już w tym czasie, gdy LZ wydali
I-szą płytę) czm się rózni Jazz od Yass?
Ja też chcę wiedzieć. Mi też powiedzcie!
PS. Też znam kilku gości, dla których najważniejsze pytanie to:
co grasz, stary?
Jeśli nie poczułem sympatii do gościa odpowiadam, że to za co mi płacą i
wtedy pada tekst: a tak dla przyjemności?
Moja odpowiedź: To samo, tylko lepiej i za darmo… : )
Yass to typowo Polski termin (w zasadzie tylko Polacy yass grają), w skrócie
to taki jazz, ale z mniej skomplikowaną konstrukcją harmoniczną zazwyczaj i
mocno humorystycznym wydźwiękiem.
Trochę sztucznie stowrzony gatunek IMO, ale cóż, ludzie muszą wszystko
nazwać. 🙂
Zacytuję (Wikipedia):
>Yass jest …swoistym konglomeratem różnych stylów, łączącym elementy
współczesnej muzyki improwizowanej, jazzu, punk rocka i folku.<
Namysłowski też brał pełnymi garściami np. z muzyki ludowej (Winobranie,
Kuyaviak Goes Funky) ale cały czas grał Jazz. Nie kombinował nad
wymyślaniem nazw rodzaju myzyki.
To samo z Józefem Skrzekiem.
Mnie też męczy te nazywanie wszystkiego nowymi terminami. Wolę
charakteryzować jakiś styl używając ogólniejszych nazw, jak na przykład
funk z bluesowymi ciętymi ostrymi frazami czy coś w ten deseń. Przynajmniej
wiadomo z grubsza o co chodzi 🙂 Dziś w ten sposób próbowałem powiedzieć
znajomemu, czemu lubiłem i lubię na przykład Led Zeppelin, ale nie mogę
słuchać Deep Purple czy Colosseum. I się dogadaliśmy, więc się da 😀
glatzman, miklo; otóż to idąc w gatunkach np. za wikipedią za moment
dowiadujesz się, ze nic nie wiesz bo: coś tam jest fuzją czegoś z czymś a
tamto coś jest czymś domieszanym z czymś tamtym (ale inaczej nazwanym bo ma
domieszkę „x”) i tym tamtym a tak naprawdę kręci się człowiek w kółko…
😉
To może jeszcze taki cytat.
>Dziś niektórzy twierdzą, ze to my …wynaleźlismy heavy metal…. A
mnie tymczasem zawsze wpienia to określenie, bo nie ma żadnego związku z
muzyką – zwłaszcza teraz, gdy mamy heavy metal lat 70., heavy metal lat 80.,
heavy metal lat 90., heavy metal nowego tysiąclecia, każdy zupełnie inny,
choć ludziom wszystko zlewa się w jedną całość…..Podchwyciła je
(określenie) prasa i tak się zaczęło. My z pewnością tego nie
wymyśliliśmy. Uważaliśmy się za zwykłą bluesową kapelę, która
postanowiła pobawić się trochę mrocznym graniem<
„Ja Ozzy” strona 100.
I o to chodzi i o to chodzi 😉
Ja widzę szufladkowanie jako ukłon w stronę słuchaczy – przynajmniej
wiedzą, że na koncercie który idą gitary będą raczej przesterowane i
będzie albo groul albo śpiew po kastracji. Albo będzie bujać groove albo
zabijać będą blasty.
Jaka będzie muzyka (rodzaj) to często można wywnioskować po nazwie
zespołu.:D
A ja przeczytałem na głos
„Posttruevintagepornocrunchgrovyheavysouthernjazzpunkbluesowy” w 4 sekundy i
uważam że zasługuję na piwo 😉
Masz je przy najbliższej okazji.
Co do nazw rodzaju myzyki ułatwiających cokolwiek.
Czy czasami w 1987r. nagrodę Grammy za najlepszy zespół metalowy nie
otrzymał ….. Jethro Tull?
Zdaje się, że nawet w tym samym roku, w którym Metallica wydała „Master of
puppets”.
Apropos klasyfikowania – kiedyś przeczytałem mniej więcej taką definicję :
„Rock progresywny to muzyka rockowa wykonywana przez zespoły z kręgu rocka
progresywnego”. Albo wersja uproszczona: „Rock progresywny to wszystko co brzmi
jak rock progresywny”.
//edit -sprawdziłem – metallica wydała „majstra od tapet” w 1986 r.
Chyba wtedy Metallica była pewniakiem za And Justice For All.. – Jethro Tull
nawet nie stawiło się na rozdaniu nagród, a tu bang! 😀
Lekki fail Dante: And Justice for all jest z 1988 r.
Toteż owo „chyba” padło na początku – tak czy siak, w kategorii heavy metal
Metallicę prześcignęło Jethro, które wtedy było w swoim syntezatorowym
okresie 🙂