Po prawie 10 latach przerwy wziąłem w łapy bas, metronom, książkę Pana
Pluszcza i zacząłem od samego początku. Załamka. Pierwsze ćwiczenia w
tempie 55 i ledwie dawałem radę. To samo z rytmiką: co i rusz wypadałem z
rytmu. Tak mnie to zirytowało, że obniżyłem tempo do 50 i postanowiłem,
że nie pójdę spać, dopóki nie zagram lekcji od początku do końca bez
błędu. Udało się po 40 minutach (!).
Palce i ręka dziś bolą, ale za to jaka satysfakcja! No i sukces z
ukończenia lekcji mobilizuje mnie do dalszego działania – dziś muszę to
zagrać w tempie 60 😐
:O
Chopie dla mnie 50 bpm to tak wolne tempo, że nie umiem pod to grać! 60 to
bardzo wolno (tak jak byś do zegarka grał), więc też granie do tego jest
bardzo trudne – ja po 7 latach grania mam problemy z tak WOLNYMI tempami!
Spróbuj pograć w tempie optymalnym/średnim – dla mnie to jest około 80
-110bpm.
Nie dziwię Ci się, że nie dawałeś rady, bo to było zbyt wolno aby wczuć
się w rytm.
Ibanezz… ale to co napisałeś świadczy tylko, że po 7 latach nie umiesz
grać 😛
Skoro tak twierdzisz Mazdah – niech Ci będzie 😉
Fakt co jak co, ale grać to ja nie potrafie 🙂
Nie no kurde, za ostro to zabrzmiało.. ale bierz się chłopie, bo kurde grasz
rzeczy, których ja nie zagram bo są dla mnie za szybkie i za skomplikowane
ale skoro wykładasz się na tempach 50-60 to znaczy, że możesz grać
naprawdę dużo lepiej niż grasz teraz. Słucham sobie teraz pulling teeth (
na czysto ) i to naprawdę świetnie Ci idzie. Ja tak za cholerę nie zagram,
brakuje mi szybkości.
Wiadomo – pewne ćwiczenia mamy niejako „zakodowane” w odpowiednim tempie (
pomimo że np nigdy wcześniej tego nie graliśmy ) ale ćwiczenie od
najwolniejszych naprawdę procentuje. I skoro potrafisz zagrać coś w tempie
160 a nie radzisz sobie przy graniu 3x wolniej to jest coś nie tak
niezależnie jak dobrze byś nie grał tego w tempie 160 czy nawet 200.
To jest tak:
Mam kumpele, kiedyś świetnie śpiewała. Mocny, rockowy głos. Ciekawa barwa
i spora dawka ekspresji. Śpiewała czysto, melodycznie i z jajem.. no ze
świcą szukać drugiej takiej wokalistki.
Niestety – na skutek nieprawidłowej pracy strun głosowych szybko je sobie
zjechała i musiała przerwać swoją muzyczną przygodę. Znajomy podsumował
tę historię tymi słowy:
„czyli nie umiała śpiewać”
…
Wiem o co Ci chodzi. Doskonale Cię rozumiem. Ale po prostu mam problemy z
wolnymi tempami (poniżej 65bpm), co nie znaczy, że w takich tempach nie
staram się grać i ćwiczyć… Jednak idzie mi to bardzo opornie i jest to
dla mnie szczególnie trudne… Jak to kiedyś Pilich powiedział: „Jeśli
potrafisz coś zagrać szybko, a nie potrafisz tego zagrać wolno – znaczy to
tyle, że nie potrafisz zagrać tego wcale!” Święte słowa, no i prawdziwe.
Idąc dalej wysuwa się wniosek, że nie potrafię grać! Więc uczę się..
cały czas się uczę grać 🙂
A nasz kolega Bibok po 10 latach od razu wziął się za
masakrycznie wolne tempa, co uznałem za błąd. Powoli grać jest o wiele
trudniej niźli szybko! i to chciałem wyrazić w pierwszzym poscie. Tak jak
napisałem – najtrudniejsze są tempa wolne. Wiele osób twierdzi, że trzeba
uczyć się danego paternu najpierw bardzo powoli i stopniowo przyśpieszać, a
ja jestem innego zdania: najpierw średnie tempo a później ewentualnie bardzo
wolne i stopniowo coraz szybsze aż do bardzo szybkich…
Nie dziwie się, że ciężko mu było opanować dane ćwiczenie w tempie 55, a
gdy później jeszcze obniżył tempo myśląc, że będzie mu łatwiej sam
sobie skomplikował ćwiczenie… Zamiast zwiększyć tempo do 75 – od razu by
zagrał to co ma zagrać, bo nie musiał by się wczuwać w rytm tylko rytm by
był wyczuwalny bez problemu sam.
eee…. to tyle… ide spać… eeee…. zaspany jestem
Zacząłem tak wolno, bo szybciej nie nadążałem machać paluchami 🙂 Poza
tym, poszedłem za radą p. Pluszcza i staram się robić ćwiczenia baaaardzo
dokładnie, a przy tempie 60 się nie wyrabiałem. Na szczęście już na drugi
dzień ćwiczeń widać progres i zabójcze tempo 75 osiągnąłem :).
Tak na marginesie: ciekawe, czy szybkie pisanie na klawiaturze ma wpływ na
granie ;)? W końcu to też pewna koordynacja palców z mózgiem itp.?
ale z inną częścią mózgu (muzgó?)…
z tym zaczynaniem ćwiczenia od wolnych temp chodzi o to, żeby mieć
dokładną świadomość tego, co, jak i dlaczego grasz. Więc jeśli zagrasz
coś szybko, a wolno już nie, to znaczy, że po prostu UDAJE ci się to
zagrać w tym szybszym tempie, nie wiedząc do końca, co robią paluchi 😉
i zaczynanie od takiego tempa jest o tyle mniej efektywne, że później
zwalniając każde wolniejsze tempo jest mordęgą, bo musisz nauczyć się i –
właśnie – grania w innym tempie, i tych wszystkich niuansów, których nie
zauważasz grając szybciej. Jednym z nich jest np moment, w którym
poszczególne dźwięki wygasają – równie ważny rytmicznie, jak ten w
którym się one zaczynają. Przy każdej próbie zagrania poprawnie danego
motywu w tempie wolniejszym niż poprzednio, jest to coraz trudniejsze. Zajmuje
to całe mnóstwo czasu, bo za każdym razem trzeba skupiać się na wszystkich
szczegółach naraz.
Natomiast ćwicząc w sposób, za którym optujemy z Mazdahem, co prawda na
początku jest ciężko, ale kiedy już uporamy się z niuansami w tempach
rzędu 40-60 bpm, pózniejsze ćwiczenie coraz szybciej jest już tylko
kwestią przestawiania co kilka minut metronomu i używania pamięci
mięśniowej. No i od samego początku masz świadomość, jak to się gra –
jak dokładnie artykułować każdy dźwięk, kiedy dokładnie go stłumić,
jakie dokładnie grasz dźwięki na gryfie i jak się one mają do siebie.
Reasumując – zajmuje to po prostu mniej czasu i daje lepsze, trwalsze efekty
dla twojego muzykowania. W przeciwieństwie do tego drugiego sposobu, sprawia,
że kolejne ćwiczenia też pójdą już łatwiej. To rzeczywiście może tak
wyglądać, że skoro trudniej jest grać wolno, to dojdziemy do tego
później, a na razie poćwiczymy łatwiejsze tempa… chodzi o to, że jeśli
poćwiczysz wolno, to najpewniej okaże się, że i szybko potrafisz. A jeśli
poćwiczysz łatwiejsze (czyli niesprawiające Ci problemu, czyli po co to
ćwiczyć skoro umiesz?), to czas mija, łapy się męczą, struny zużywają,
a ciągle zostają jeszcze te trudne do nauczenia…
Such O Dolsky:
Krótko mówiąc – obrałem dobrą drogę 🙂 Na razie nie zamierzam z niej
zbaczać 🙂
Kurcze co cię tkneło żeby po 10 latach przerwy nagle wrócić do Basa 🙂
kurcze aż ciężko uwierzyć, że bas aż tak długo był dla ciebie obojetny,
ah te komputery 🙂
***Każdy krok niesie pokój***
Boski:
W pewnym momencie uznałem, że to jakiś fioł: siedzę w robocie przy kompie
8-9 godzin, potem wracam do domu i znowu siadam do kompa. Ciągłe wczytywanie
się w kod i pisanie go jest bardzo przyjemne, ale w końcu są też inne
przyjemności 🙂
Poza tym od jakiegoś już czasu próbowałem się zebrać, żeby wrócić do
basu, ale ciągle coś mi stawało na przeszkodzie. Teraz jestem zdeterminowany
(tak sądzę) 🙂 Wbrew obawom nie wszystko zapomniałem. Jak przebrnę barierę
techniczną, to pewnie poleci już z górki, a poza tym nadrabiam braki w
teorii, za którą nigdy na poważnie się nie wziąłem.
Ja do tych 10 lat podchodzę wedle maksymy: lepiej późno niż wcale 🙂
Pewnie ze tak 🙂 widocznie bas to taki instrument do ktorego się zawsze wraca
:)a wsumie najlepiej to go nigdy nie zostawiac bo predzej czy puzniej
stwierdzimy ze trzeba wrocic :), dla mnie to tak jak z pierwsza miloscia ,
nigdy się o niej nie zapomina … i przewaznie się do niej wraca …
***Każdy krok niesie pokój***
o cholera jakaś bratnia dusza – z tym że ja jestem na etapie jeszcze takim
że siedze po 12 godzin dziennie przy kompie a bas się kurzy od 5 lat, ale
też zaczynam mieć dość tego kodowania – poowiedz jak rzuciłeś 🙂 🙂
Jak? Gwałtownie 🙂 Inaczej chyba się nie da…
To u mnie podzialalo to w druga strone 😉 Tez siedzialem godzinami przy kompie
, po czym stwierdzilem , ze pier(dziele) i zrobie, to co zawsze zrobić
chciałem, bo nie można być do konca zycia warzywem 😉 Czyt. wzialem się za bas
=) Wiazalo się to z malymi przemeblowaniami w moim zyciu, ale maszyna ruszyla,
kola się kreca i dobrze dziala 😉
odi profanum vulgus et arceo