To tak na pierwszy ogień
Kiedy parę lat temu pokazała się płytka Probot, dostałem zdrowego hopla –
Cronos, Cavalera, Lemmy i Snake na jednej płycie??? Po za owymi czterema
osobnikami było tam również kilka innych, bliżej mi nie znanych (wtedy:)
legend „brutalnej” muzyki rozrywkowej. Zacząłem więc drążyć temat i
zdziczałem do reszty. Dirty Rotten Imbeciles, Corrosion Of Conformity, Celtic
Frost… Jak kiedykolwiek będę miał przyjemność napić się z kimkolwiek z
forum – Drogi potencjalny kompanie od kufla/butelki/kieliszka (niepotrzebne
skreślić), nie zaczynaj tematu muzyki, bo nie przestanę gadać:) Wracając
do meritum – Pomijając wartość edukacyjną opisywanego krążka, był tam
też katalog wydawnictwa Southern Lord. Zacząłem więc szukać nagrań
zespołów, które tam figurowały. Hehehehe….. No i MIAZGA!!! Mondo
Generator, Khanate, Teeth of the Lion Rule the Divine, Sunn O)))… Też temat
rzeka, więc już całkiem kończąc, na stronie Southern Lord znalazłem band
Black Cobra – brudny stoner, klimatem podobny do „Inferno” Entombed. Perkusista
BC produkuje się również w ekipie, która nazywa się (nieco lakonicznie)
-16-. Ameryki nie odkryłem, ale dawno nic mnie tak nie wkręciło (rok temu
druga płyta Blindead:). Z ostatniej płyty -16-, moim zdaniem 2 najlepsze
numery „Flake” (sorry, ale w lepszej jakości nie było)
https://www.youtube.com/watch?v=XkI1Zpd908A i „Monday Bloody Monday”
https://www.youtube.com/watch?v=QZxtpigNljY – bas, pani Krysiu, ten bas…:)
Ten gość z 16 nie śpiewał też w Teeth of Lions Rule the Divine?
A był kolega na Sunn w Krakowie? 😉
Zauważyłeś mości Sledziu, że trafił nam się na Basoofce kolega, który
zdradza objawy posiadania niejakiego pojęcia o dobrej muzyce? ;D
sledz wrote:
Ała…. Na „Rampton” Teeth of Lions Rule the Divine śpiewał (ok, niech
będzie, że „śpiewał”:DDD) Lee Dorrian (Cathedral, ex-Napalm Death)
sledz wrote:
(shame on me) Ale kolega był 23 czerwca w Krakowie na Venom:DDDDDDD
Jak zwykle muszę wtrącić swoje „trzy grosze”, nawet jak mnie nie
proszą!
Muszę, po prostu muszę się pochwalić, że mam zaszczyt i przyjemność
grywać z najlepszym prawdopodobnie w Polsce i jednym z lepszych na świecie
(jak się za chwilę sami przekonacie) bębniarzem o nazwisku Łukasz
Krzesiewicz i ksywce „Lucass”. Ten sympatyczny „książę mroku” na codzień
perfekcyjnie grywa przerażającą muzykę, którą się karmi i dzięki temu
ŻYJE!!! Oto próbka jego możliwości:
[url]https://www.youtube.com/user/Lucass10#p/a/u/0/qaFcHsV-KbA[/url] Panie iPanowie – gra lucass
Żeby nie było nieporozumień, Łukasz jest bardzo wszechstronnym perkusistą
i razem grywamy… jazz. Tak jest! Niewiarygodne, lecz prawdziwe. Onże
„lucass” przekształca się wtedy z „pomiotu szatana” w dobrze ułożonego
młodzieńca, który równie sprawnie, co obejrzane przez Was zapewne przed
chwilą, nieprawdopodobne i sięgające jądra Ziemi klimaty – realizuje ostry
swing (be-bop, cool, a nawet dixieland) oraz nastrojowe bossanovy. Zamiana
parzystych podziałów w synkopowane triolowe grupy rytmiczne jest teraz dla
niego jak „bułka z dźemem”, Szanowny Kapralu.
Wspominałem, że w życiu zwykle grałem z perkusistami lepszymi niż ja
byłem basistą…
Ma się ten fart, nie?…
tubas wrote:
Że niby pierd?
Wszechstronny muzyk to dobry muzyk! Mój poprzedni perkusista swingował
równie dobrze co blastował, potrafił zagrać wszystko od metalu przez jazz
po elektroniczny drum n bass. Wszystkim życzę takich współpracowników w
sekcji, bo to znakomicie rozwija, podnosząc poprzeczkę za każdym motywem.
Co do postu Tubasa- Musiałbym zobaczyć go w innych klimatach, choćby
wspomnianych przez Ciebie, bo mnie nie rusza takie szybkie stukanie blastów;)
A te maszynki Axisa to fajna sprawa, coraz więcej bębniarzy gra na tych
klockach. Żadnych łańcuchów i innych paseczków, kilka klocków aluminium a
grają szybciej niż noga pozwala. Ponoć trzeba się jednak do nich
przyzwyczaić i niemożliwe jest później zagranie bez kaleczenia na normalnej
stopie.
…że co?!…
Chyba muszę się bardziej wysilić, bo nie rozumiem! Pewnie mam już starcze
rozmiękczenie mózgu…
Młodzież rulez!(?)
Taki kiepski lingwistyczny żart. Fart= bączek z angielska.
Ja bym tego nie nazwał żartem nawet. 😀
Dzięki za wyjaśnienie. Żart nie był taki znów kiepski, to ja mam problemy
z „anglijskim”. Przejrzę sobie słownik idiomów i „różnych wyrazów” dla
lepszego zrozumienia. „Lucass” jest z wykształcenia nauczycielem angielskiego
to mnie odpyta przy okazji…
Znajdę jakieś nagranie „ryczytalu” standardów swingowych, to posłuchacie
jak „mistrz szybkości” tworzy w innych klimatach…
Teraz mam fajrant i idę do domu na obiadek… Życzcie mi smacznego!
Smacznego. Dziwne, ten mój (teraz już niestety były a raczej w zawieszeniu)
pałker od stopy Axisa też jest nauczycielem angielskiego. Jakaś
ogólnopolska zmowa?
niee, mój był na literaturze amerykańskiej, więc to nie taka ścisła zmowa
😀
Oni są praktyczni! Za frico mają profesjonalny kurs poszerzonego angielskiego
z extra premią w postaci dyplomu nauczycielskiego…
Cfaniaki, jak mawia – zdaje się, „zakwas”…