No i zakończył się kolejny festiwal BiesCzadBlues, stworzony przez
przyjaciół, dla przyjaciół i nie tylko przyjaciół…
W zasadzie 4 dni muzyki non stop kolor, jak nie próby, to koncerty, jak nie
koncerty, to jamy do rana, a wszystko to w otoczeniu Bieszczad, gdzie ktoś
przyjedzie raz, to potem już tylko wraca… banda czubków, związana
miłością do bluesa, rocka, do muzyki. Pojawiło się wiele znakomitości i
już legend muzycznych min. Roman „Pazur” Wojciechowski, Andrzej Urny, czy
Michał Giercuszkiewicz…Żal wielki było wracać, a powrót do miasta jest
jakiś nie do ogarnięcia…logowanie do systemu zostało zachwiane 🙂 Już
dziś zapraszam w przyszłym roku na kolejną edycję, miejmy nadzieję, że
nic nie pokrzyżuje planów. https://www.youtube.com/watch?v=-6qI6do3QaQ
Zacny to wielce jam był!
Gdzie jak gdzie… ale w Bieszczady to mam naprawdę „rzut beretem”, mój
lokalny internet nic o tym nie informował…
Szkoda Muzz że nie dałeś znać wcześniej że się takie
coś odbywa…
A to taka w miarę kameralna impreza ? Czy spęd w stylu Bieszczadzkich
Aniołów???
Impreza jest dosyć duża, natomiast to ni to co Anioły, tu nie ma raczej
przypadkowych ludzi i prawie wszyscy się znają.
No szkoda, mogłem ja dać znaki dymne, ale jakoś ostatnio mało głowy mam na
siedzenie w necie…
P.S Przez Twoją mieścinę, to ja nawet przejeżdżałem…
No bo przez móją mieścinę najbliżej na „tamtą” (ciekawszą) stronę
Bieszczad 🙂
Cóż.. nie płacze się nad rozlanym mlekiem 🙂 Na drugi rok się wybiorę.