60-ta rocznica Fender Precision Bass!
Dobra wiadomość dla wszystkich preclomaniaków, szczególnie takich, którzy
cenią maksymalny oldschool, jakim jest instrument najczęściej określany
mianem Fender 51′ P-Bass, znany też później jako
“Telecaster Bass“, “SCPB” lub “ten
Precel z brzydką główką“.
Ale do rzeczy.
Jaki mamy rok?
2011!
Nie trzeba mieć zdanej “na pięć” matury z matematyki, by skojarzyć, że
1951 rok był dokładnie 60 lat temu. A rok 1951 był bardzo ważny. W tymże
roku Leo Fender wprowadził w życie swą koncepcję nowego niskotonowego
instrumentu o stroju kontrabasu, wyposażonego w przetwornik
elektromagnetyczny, co pozwalało na podpięcie tegoż instrumentu
bezpośrednio do systemu nagłaśniającego, czyniąc go dzięki temu – a
także dzięki rozmiarom – nieporównywalnie praktyczniejszym i
wszechstronniejszym od wspomnianego kontrabasu instrumentem.
Ale dość historii, którą prawie wszyscy znamy. Wikipedia może przekazać
tę samą wiedzę. Chodzi w końcu o coś innego: o to, że nasz ukochany
instrument obchodzi urodziny. I to hucznie!
Z okazji jubileuszu, Fender wypuści kilka limitowanych do piętnastu sztuk
serii basów w stylistyce 51′ Precision oraz nieco późniejszych. Niektóre
wyglądają zupełnie jak klasyczna “pięćdziesiątka jedynka”, inne
przypominają bardzo rzadkie “Cow Poke P-Bass” oraz sygnaturę Mike’a Dirnta, a
jeszcze inne wyglądają bardziej typowo dla “precelków”, ale wszystkie są
wyjątkowo oldschoolowe … i wielu basistów będzie wzdychać do tych
rzadkich cudeniek. Oczywiście, jak przystało na stylistykę vintage,
wszystkie zostały wyposażone w blachy, które są wisienką na tym jakże
smakowitym torcie.
Na pierwszej ilustracji, od lewej do prawej:
Fender Precision Bass 60th Anniversary LTD 1951 (kolor “Nocaster Blonde”)
Fender Precision Bass 60th Anniversary LTD 1955 (dwustopniowy Sunburst)
Fender Precision Bass 60th Anniversary LTD 1958 (kolor “White Blonde”)
Fender Precision Bass 60th Anniversary LTD 1960 (trzystopniowy Sunburst)
Każdego będzie tylko piętnaście sztuk. Na drugiej ilustracji coś, co
nazwać można:
Fender Precision Bass 60th Anniversary 2011 (kolor “White Blonde”)
Jest to prawdopodobny design modelu przeznaczonego na szerszą serię,
łączący w jednym instrumencie elementy wszystkich najbardziej klasycznych
basów typu Precision.
Oczywiście o gustach się nie dyskutuje, a wielu osobom ta stylistyka nie
przypada do gustu, aczkolwiek jedno jest pewne: niedocenienie starych p-bassów
jest ignorowaniem wielkiej historii i przeszłości instrumentu, na którym
wszyscy gramy (lub chcielibyśmy grać).
Nie wiem, jak Wy, ale ja chętnie wpadłbym na imprezę, którą obchodzi tak
piękny element naszego życia…
I chętnie porwałbym do tańca te ślicznotki, które są królowymi balu.
97 komentarzy
Możliwość komentowania została wyłączona.
Cuda 🙂
ten w sunburście :O zacny!
Szkoda że puki co mogę o takich tylko pomarzyć
;[.
Nie no, ja sobie uzbieram kase i poczekam na 70 rocznicę Jazz Bassów 😀
Jednak za tą kasę wolałbym jakiegoś 30 letniego jazza/precla 😉
wyjatkowo brzydkie basy… nawet jak na precla ( , który sam w sobie piekny nie
jest )
Cena to tylko 5. 000zł za jeden egzemplarz… Ja już chyba wole Mike Dirnt
Precla bo przynajmniej 3. 500zł… Ew. ten drugi żółty.
Brzydki, to masz avatar panie ekspercie 😀 A tak na poważnie – z całej
czwóreczki najbardziej przypadł mi do gustu PB 1958
i mówi to ktoś kto miał (ma?) białego jazzbassa… 😀
Ja dodam od siebie, że nie umiałbym się zdecydować na jeden.
Z nich wszystkich bym coś wziął: korpus, maskownicę i pickup z 51, gryf z
55 i kolor z 58. Pewnie byłby to “niekanoniczny” składak, ale pachniałby
takim oldschoolem, że jakby go zanieść na cmentarz, to umarli basiści by
powstawali z grobów, by na nim zagrać… 😛
Immo, ale ty kochasz te basy z głową od Tele :P… Ja bym brał tego
Dirntowego bo najbardziej mi przypadł 🙂
Na Fender.com jest filmik z tym basem jednym i tam wypowiadają się osoby
które na nim grają, trochę się dziwię że Mike Dirnt tam nie
wystąpił.
Ciekawe jak te basy brzmią w realu 😀
kupię po dwa z każdego rodzaju, kto reflektuje na powtórki?
[“czy tylko mnie śmieszą moje promilowe żarty?”]
o ile jazz bassy ubostwiam to precle raza moje oczy 🙂 i nic się już z tym
chyba nie da zrobić 🙂 nie mowiac już o brzmieniu , które przyprawia mnie o
niestrawnosc 🙂
Być może to pytanie już tutaj padało, ale myślę, że to dobry temat,
więc pytam:
Po co, poniżej strun przy gryfie, montowany jest plastikowy element – blokada
slapu? 😉
Żeby oprzeć o to palce, a struny szarpać kciukiem.
trzeci ładny, 4ty ujdzie. telebasy paskudne 😛
Tydzień by z nich nie schodził!
Btw. ja mam jednego takiego 😉
ten 58 jest prześwietny!
wziąłbym 60 gdyby nie ta gejowa maskownica.
A reszta ma klon na podstrunnicy, także same się wykluczyły.
Cieszę się, że tak myślisz.
Więcej klonu dla mnie. 😀
Klon na podstrunnicy to najlepsze co może być. Sam żałuje że w GMRze sobie
nie wybrałem. Bas o wiele lepiej gada i ma bardzo fajną górkę. Tak więc
Gurf bluźnisz i jesteś nieświadomy co tracisz mając taki pogląd;)
Brałbym białą blondynkę z pięćdziesiątego ósmego po prostu 😛
Ten pickguard z aluminium czy plastiku jest wie kto?
Proszę, Immo, cały klon świata dla Ciebie 😀
wertey, jestem świadomy co zyskuję, nie grając na basie z klonową
podstrunnicą 😉 i nie bluźnię, tylko mam swoje preferencje.
fajny palisander w avatarze.
Ten precel na zdjęciu ładny. xD
Eeee tam, moja prawda jest prawdziwsza niż Twoja;p Jak się ma dechę z wióry,
czy innego agathisu to trzeba się klonową podstrunnica ratować;)
skoro te sa brzydkie to co powiesz o TYM? (allegro.pl/gitara-basowa-bass-4-struny-extra-brzmienie-i1419055305.html)
No cóż, ja raczej brałbym tego “standardowego” 51 😉
ma swoj styl 🙂 aaa no i nie jest preclem, a to DUZY plus 🙂
BraQ, widzę, że dalej tak samo ironiczny jak przedtem 😉
Szczerze – nie znosząc sunburstów wszelkiej maści, zdecydowałabym się na
“białogłowę”. W ogóle, im bliżej do drewna bez kolorowych lakierów, tym
lepiej 😉
Klon – zawsze i wszędzie.
Blondyna śliczna. Tylko łepek coś niebardzo 😀
Oldskul!
Telebasowe łebki ftw!
..a ja podobnie jak braQweny, czyli:
Ja to rozumiem że historia i szacun ….ale gówno mnie to obchodzi. Te basy
są tragicznie brzydkie i tyle! Wolę dzisiejsze basy bez duszy (basista
powinien ją mieć i zagra nawet na rakiecie tenisowej, albo gaciach starej
sąsiada). Vintage nie ma dla mnie znaczenia – tym bardziej skoro jest taki
brzydki. Było-minęło …liczy się tu i teraz.
a no 🙂
bo niby czemu stare basy maja być lepsze od tych nowych ? 🙂 bo lutnicy mieli
wieksza wiedze ?:) nie sadze …
Zabrzmi to sztampowo i zdawkowo (no i było poruszane 1000+ razy), ale wtedy
mieli większą pasję – urok pionierstwa – a teraz wolą trzepać po prostu
kasę.
Najlepsze Fendery to te stare, najlepsze MusicMany to te stare, najlepsze
Rickenbackery to te stare, najlepsze Gibsony to te stare…
Wykonane starannie, w dobrych manufakturach, nie w fabrykach w Azji, gdzie
składają je więźniowie polityczni.
Immo …ale z całym szacunkiem: narząd w organizm Fenderom, Musicmanom i
Rickenbackerom …jest Wal, Fodera, Ken Smith and many many more… Chyba nie
chcesz powiedzieć, że wykonanie słabe albo że malutkie azjatyckie rączki
to robiły, albo cokolwiek innego. Tak kosztują dużo …ale te Wasze szanowne
stare Fendery i inne takie kosztują także fchooj kasy.
To co napiszę też zabrzmi sztampowo ale…
Byłeś? Widziałeś? Może chociaż pokazywali w TV?
Sorry ale to co napisałeś przypomina mi historię którą opisał Pilichowski
na swojej stronie we wspominkach – jeden jego znajomy do dziś dostaje paczki
ze strunami daddario ze Stanów, bo tam nadal uważają, że u nas jest tylko
DEFIL, presto i disco polo.
A na co mi stary Fender, jak mam nowy? I to jeszcze taki co wygląda jak stary
😛
Jakby te wszystkie high-techowe wiosła grały tak jak bym chciał, to od paru
lat już bym miał Alembica, Modulusa, Pedullę czy Spectora, akurat te są w
podobnych cenach co mój gówniany Fender. Szkoda tylko, że za cholerę mi nie
pasują.
I gówno mnie obchodzi że są lepsze, nowocześniejsze, ładniejsze (o ile
są..).
Nie pasują mi, więc nawet gdyby Alembic wbudował do swojego basu maszynkę
ssąco-ciupciającą z opcją robienia lodów to I TAK BYM GO NIE KUPIŁ.
@mazdah: no i gra gitara. Jeden lubi blondynki drugi brunetki a trzeci stare
babcie mówiąc że doświadczenie to wszystko.
Racja 🙂 Mnie np całkiem się podoba ta nowa propozycja Precisiona… chociaż
ostatnio dużo bardziej kręci mnie seria Classic MusicMana :]
Wtedy nie było takich luksusów jak sterowane komputerowo frezarki, wiertarki
i piły którymi możesz sobie wyryć progi, dziury na pick-up itp. z
dokładnością do setnych części mm.
Pasja? zwykła robota, przychodzi gość rano, siedzi 8 godzin i robi te
wiosła.
Rożnica taka że te wiosła z lat 50 kosztują po parędziesiąt K$ mimo że
nie brzmią o wiele lepiej od tego co teraz robią.
Chodzi mi o te USA, bo meksyk to jakiś smiech a nie fender.
teraz wiosła mimo, ze robia je za miske ryzu sa zrobione dużo dokladniej (
technologia Panowie 21 wiek) i nie wiem kto wymyslil, ze stare wiosła gadaja
lepie… pewnie sa jakieś wyjatki ale nic nie wskazuje na to, ze tak jest… no
nic 🙂 pasja ? dobre 🙂 styrany facet po 8 godzinach machania dlutem z penoscia
mysli tylko o swojej robocie 🙂
PS. kupie marcus miller jazz bass 4 😀
Muzzy, oczywiście że różnica jest. Przede wszystkim w cenie.
Ale słyszałeś kiedyś jakikolwiek klawisz, który zagrałby chociaż w 1×10
tak dobrze jak cyfrowy Hammond?
Bo klawiszowy z którym gram ma właśnie takiego XK-1 i od jakiegoś czasu
przerzuca klawisze z półki +/- 10K zł i za cholerę nie możemy znaleźć
sensownie brzmiącego hammonda w innych parapetach niż sam Hammond.
:]
Nord, do momentu gdy nie zestawisz z Hammondem 🙂
Piotrek to jest słaby argument, to jest dokładnie tak jak z Hammondem dajmy
na to.
Nie czułem różnicy, do momentu, kiedy miałem okazje posłuchać hammonda
cyfrowego i starego analoga które stały obok siebie… była różnica i to
kolosalna.
Na całe szczęście nasze mózgi są analogowe i najwyższa technika nic tu
nie poradzi.
Edit: technologia… Najpierw wymyślono Quantyzer, żeby potem stworzyć
humanizer… tranzystor, żeby wrócić do lamp, ot tyle w wątku.(jeżeli
ktoś sobie może to przełożyć, będzie wiedział o czym piszę)
Nord Electro? 😀
Ja tam nie znam lepszego parapetu. 😛
EDIT: Damn… Muzz mnie wyprzedził… 😛
Jeden niuans został pominięty – zakładając ten sam model gitary, to jego
30-letnia wersja zabrzmi lepiej niż nowa, bo drewno “zapamiętało” dźwięki,
przez co lepiej rezonuje itp. -> stąd właśnie Triptical takie wysokie
cenki Ferdków, czy innych starych pierdków. Nie dam sobie głowy uciąć, ale
jakby wcisnąć osprzęt i elektronikę z Fodery do 50-letniego zadbanego
Fender (przyjmując oczywiście niemalże identyczną konfigurację w
kształcie, rozmiarach, materiałach), to podejrzewam porażkę dla
haj-tekówek. Ale co to będzie za miazga, jak za 30-40 lat lat będą
sprzedawać obecne Fodery? Aż boję się pomyśleć o cenach
Dokładnie. Problem z Nordem którego mieliśmy był taki, że stał na tym
samym statywie co Hammond, więc porównanie było nieuniknione 😉
Miałem coś napisać a propos drewna, żeby wyjaśnic pewne procesy, ale całe
szczęście z lenistwa znalazłem to
https://basoofka.net/poradnik/2529,materialy-lutnicze-odc-1/
Tyle że hammond cyfrowy jest inaczej zbudowany od analoga. To tak jakby
porównywać tranzystor do lampy, albo diesla do benzyniaka.
Z tego co wiem takie precle to kawał drewna, przetwornik i potencjometry,
trochę żelastwa i tyle.
Wszystko schodzi do precyzji, teraz można umieścić przetwornik dokładnie
tam gdzie się chce, wtedy było to niemożliwe, teraz można wstawić mostek z
błędem np. 0.001 stopnia(zgaduje), wtedy byli szczęśliwi jak struny
leciały mniej więcej równo.
Można tak wymieniać w nieskończoność.
Co do drewna to kiedyś czytałem w jakieś książce o porównaniu
stadivariusa z jakimiś 5cio letnimi skrzypcami(i bodaj jakieś jeszcze z
okresu międzywojennego), różnica była taka że te nowsze brzmiały niemal
tak samo.
Muzz: kolego szanowny, ja to wiem (artykuły Zenka Spawacza są abolutnie
bezcenne, zarówno tutaj jak i na forum lutniczym). Wiem także na czym grasz,
a zatem niejako z urzędu Twoje spojrzenie na temat musi być nacechowane takim
a nie innym podejściem. Co do materiałów na gity: osobiście jestem
zwolennikiem zdrowego balansu czyli: bez parcia na vintage, ale też bez szału
pały na plastik, kompozyty i inne kartonowe rzeczy – a to sprowadza się do
wniosków że: dobre drewno + serce lutnika + cyfrowa technologia obróbki +
lepsze magnesy i miedź na przetworniki = doskonałe brzmienie. Może jestem w
błedzie …ale just do the math.
Edyta: Piotrek – właśnie to miałem tez na myśli.
bez przesady z tą dokładnością i brakiem przyrządów, mikrometr i
suwmiarka były znane już wtedy 🙂
Co do pickupów grubo bym się zastanawiał, jak znajdę nazwisko takiej
pani która nawija (nawijała?) ręcznie gdzieś tam za wodą, napiszę cosik
więcej.
A i tak wszystko ch… jak się ni ma brzmienia w palcach.
…a to jest prawda najprawdziwsza!!!
Pani nazywa się Abigail Ybarra i jest lepsza niż wszelkie maszyny 😉