tubas – elegijny…

Podsumowując swoje doświadczenia, autor opisuje głębokie i zróżnicowane emocje związane z byciem muzykiem - od zabawnych wspomnień jako gitarzysty basowego, po bardziej nostalgiczne przygody z tubą w orkiestrze dętej. Dzieli się osobistymi wspomnieniami z pożegnania bliskich kolegów muzycznych i przemyśleniami na temat ich wpływu na własne życie oraz na scenę muzyczną.

„Muzz” przypomniał mi, że na życie muzyka składają się nie tylko radosne
chwile, a zabawne wspomnienia sąsiadują ze smutnymi. Jako gitarzysta basowy
mam wspominki wyłącznie zabawne, jako tubista już niekoniecznie.

Orkiestra dęta od czasu do czasu grywa też na pogrzebach. Zdarza się, że na
znajomych…

Niedawno żegnałem koleżankę, z którą wspólnie zaczynaliśmy przygodę z
jazzem. Mam zdjęcie, na którym jako nastolatka śpiewa w duecie – z także
już nieżyjącym kolegą, wokalizę do organowej kompozycji Krzysztofa
Sadowskyego. Ja gram w sekcji akompaniującej. Wokaliza na dwa głosy, z
solówkami wykonywanymi „scatem”. Nasze drogi później się rozeszły. Ja do
wojska, a ona z przeglądu na przegląd, następnie z estradową „dwójką” na
kontrakt najpierw do Niemiec, a potem przez całe lata w Emiratach Arabskich.
Wróciła na dwa lata przed śmiercią. Ta sama, nic nie zmieniona
(przynajmniej w moich oczach) Ela – świetny, o ciekawej barwie głos, duże
poczucie humoru i wysokiej klasy profesjonalizm. Śpiewała różne rzeczy, jak
to w klubach, ale całe życie wierna była nastoletniej fascynacji jazzem. We
wszystkim co śpiewała był swingowy feeling…

Żegnałem też niedawno, tragicznie zmarłego, świetnego gitarzystę
klasycznego i jazzowego – Łukasza Pietrzaka. Wirtuoz, nauczyciel, animator
środowiska gitarowego, twórca Międzynarodowego Młodzieżowego Festiwalu
Gitarowego. Człowiek o niespożytej energii, przyjaciel wszystkich muzyków i
całego świata. Na jego zaproszenie przyjeżdżały gwiazdy tego instrumentu,
a jego uczniów nagradzano na międzynarodowych konkursach…

Na ich miejsce pojawiają się nowi, utalentowani muzycy i co prawda nie
zastąpią ich, ale idąc swoją ścieżką powodują, że dzięki nim muzyka
wciąż żyje.

No, i żeby nie zostawiać Was w takim elegijnym nastroju powiem, że jego
powodem była też uwaga najlepszej z żon, która zapytała: „Co, umierający
jesteś?” po tym jak podziękowałem za dokładkę do obiadku dzisiaj!

Na razie, neskim!

PS. Zapytam żonę czy ma jeszcze tę dokładkę. Muszę sobie, kurna, nastrój
poprawić …

Podziel się swoją opinią

4 komentarze

  1. @tubas: No, i żeby nie zostawiać Was w takim elegijnym nastroju powiem, że jego powodem była też uwaga najlepszej z żon, która zapytała: „Co, umierający jesteś?” po tym jak podziękowałem za dokładkę do obiadku dzisiaj!
    Na razie, neskim!

    PS. Zapytam żonę czy ma jeszcze tę dokładkę. Muszę sobie, kurna, nastrój poprawić …

    Jedno jest pewne tubas – Ty na pewno nie umrzesz z głodu. 😉

  2. Dokładka do obiadu?:( Moja wegetariańska połówka to nie dość, że
    dokładki nie da to wcześniej trawą nakarmi… Zdradziłem dla niej
    schabowego:(

  3. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić zalet kobiety, dla której zdradziłbym
    SCHABOWEGO!!!

Możliwość komentowania została wyłączona.