tubas – nostalgiczny…

Lato to nie tylko czas na koncerty i festiwale, ale także na nostalgiczne wspomnienia z czasów, gdy muzyka grała wszędzie, od plaży po dancing w górach. Czasy, kiedy zespoły taneczne były rozrywane, a muzyka była częścią życia towarzyskiego, odeszły, ale pozostawiły niezapomniane wspomnienia.

Kolejne kilka dni minęło mi szczęśliwie bez grania w tym upale na
suzafonie, ale niestety też bez konkretnego grania na basiórce. Wakacje to
nie sezon na kameralne klubowe „smędzenie” standardów jazzowych. To czas
darmowych koncertów masowych, najlepiej na plaży i najlepiej z „plejbeku”! To
czas Mandaryny, Dody (niczego nie ujmując jej wszechstronnym talentom – to
przecież świetny głos, rewelacyjne „warunki zewnętrzne” i „show”, a nawet
„peep show” estradowy…), różnych „dinozaurów”, odgrzewanych „gwiazd”
itp.

To także czas wielkich koncertów prawdziwych legend rocka i jazzu. Czas
warsztatów, kursów mistrzowskich, meetingów muzycznych i festiwali.

Za „komuny” to był też czas „żniw” dla „klezmerów”! Trochę mi tego
brakuje…

Każda knajpka na wybrzeżu i w górach musiała mieć dansing, każdy ośrodek
wczasowy oprócz wieczorków zapoznawczych i pożegnalnych musiał
zorganizować też jeden co najmniej „bal turnusu” i jedną zabawę dla
dzieci!

Zespoły taneczne, a więc i muzycy byli rozrywani. Oferowano niewiarygodne
pieniądze + jadło + zakwaterowanie (nawet z rodziną), aby tylko ich
pozyskać.

Szczęśliwie „komuna” padła i minęły te czasy…!

Tu nastąpi nostalgiczny obrazek wspomnieniowy z wczasowiskowej restauracji.
Uruchamiam wehikuł czasu, jedynka…, dwójka…, trójka…, hopla…
przerzutka i…:

Schyłek „komuny”… Koleżka perkusista (ale nie opisywany wcześniej Krzyś,
bo lat mam w tym momencie już ponad trzydzieści) – miłośnik pięknych pań,
stoi przy szatni i prawi komplementy atrakcyjnej „byznesłomen”, czyli ajentce
szatni i toalety restauracyjnej. Trwa dancing dla wczasowiczów, właśnie jest
przerwa i klientela utworzyła przy kibelku kolejkę. Po użyciu płaci się w
szatni, więc „królowa zaplecza” tu flirtuje, a tam czujnie obserwuje… Z
toalety wychodzi inwalida bez jednej nogi, o kulach – i zmierza prosto do sali
tanecznej. Na to „byznesłomen” drze się:

– Halo, panie… panie…, chwileczkę!

Gość zatrzymuje się i pyta:

– O co chodzi?”

Na to nasz koleżka:

– Jak to, o co chodzi? Kule oddać do szatni!!!…

Część słuchającej tej wymiany zdań kolejki, nie wytrzymała… :
)

No, to na razie, neskim!

PS. Czy ktoś z młodzieży wie kto to był „ajent”?

PPS. Rany boskie, ale ja jestem wiekowy! Czuję się jak Matuzalem… Dobrze,
że nie mam Alzheimera! : )

Kurde, a może mam, tylko o tym zapomniałem?!

Podziel się swoją opinią

11 komentarzy

  1. Już wiem co to ajent! Możliwe jednak, że po raz pierwszy się z tym wyrazem
    spotkałem.

    Pytanie co do perkusisty – czy znasz jakiegokolwiek mężczyznę (niekoniecznie
    perkusistę), który nie jest miłośnikiem pięknych pań? 😀

  2. @WoWR: Pytanie co do perkusisty – czy znasz jakiegokolwiek mężczyznę (niekoniecznie perkusistę), który nie jest miłośnikiem pięknych pań? 😀

    Owszem, kilku poznałem, ale nie blisko! : )

    Określenia „miłośnik pięknych pań” używam przez delikatność, ale
    zwolennikom „kawy na ławę” może będzie bliższe określenie „dziwkarz, jak
    mało kto”?!

    „Silwuple mesje”!

  3. @Kurczaq: Ajent pewnie jakiś woźny albo stróż

    Wyjaśniam historyczne już pojęcie „ajent”:

    Była to legalna forma przejściowa między „kombinatorem na państwowym”, a
    „osobą fizyczną prowadzącą własną działalność gospodarczą”.

    Cechy charakterystyczne: „kasiora” w każdej kieszeni i rozbiegane
    spojrzenie…

    „Ajenci” lokali gastronomicznych z działalnością rozrywkową byli dobrymi
    pracodawcami zespołów dansingowo-klubowych.

    Kooooniec szkolenia…!

  4. hehe, usmiałem się,hehe Ty jak dowalisz Tubas: ojciec tańca
    emerytów-parkinson :p, rozbiegane spojrzenie i kasiora, hehe Superrrrr!!! i z
    tymi kulami :))))) hehee….

    Tubas opowiadaj i nie przestawaj, porządna rozrywka w te upalne dni…

    I trochę tez pamiętam z tamtych czasów tym bardziej pękam ze śmiechu bo
    przypominam sobie różne podobne przypadki napotykane w życiu…

  5. Heh, dobre jak zawsze….

    Swoją drogą, znowu ujawniła się pewna prawidłowość..

    Mianowicie, im dłużej piszesz tym więcej basoofkowiczów próbuje swoich
    sił w blogowaniu 🙂

Możliwość komentowania została wyłączona.