tubas – Witajcie, neskim!

Artykuł eksploruje zapomniany język muzyków, przedstawiając unikalne terminy używane niegdyś wśród nich. Wyróżnione zostają słowa takie jak 'neskim', 'łaź', oraz 'klezmer', obrazujące bogatą tradycję muzyczną.

Zabawny a i chyba ciekawy wątek to różne „słówka” używane niegdyś
wśród muzyków.

Aktualne wszyscy znamy, bo się nimi na co dzień posługujemy. Różne takie
tam: wiosła, paczki, piecyki, efekty, głowy itd. Ja pamiętam też inne,
np:

„neskim” – brat-muzyk, hej,ludzie (neskim, masz chałturkę? …albo: neskim,
co jest? …albo: neskim, do jutra! …albo: w tej knajpie jest łaź,
neskim!)

„łaź” – dno, do d*py, żle, bieda (jak nie ma szmalu, to jest łaź …albo:
to jest łaziorny klezmer)

„klezmer” – zawodowy muzyk gastronomiczno-weselny, obecnie używane w znaczeniu
pejoratywnym – a niesłusznie! Słówko ma wielowiekowe tradycje, ponieważ
niegdyś oznaczało żydowskiego grajka z zespołów obsługujących zabawy,
wesela i festyny, grającego świetnie każdą muzykę – nie tylko żydowską,
wędrującego od gminy, do gminy. W „Panu Tadeuszu” mamy takiego klezmera:
Jankiel, którego gra poruszała serca słuchaczy! W Europie odradzają się
zespoły klezmerskie, ale już jako estradowe grupy jazzowe, folkowe lub
popowe, przemycające melodykę i ornamentykę żydowską do swoich
wykonań.

>>EDIT: Czytałem kiedyś w roczniku przedwojennego pisma „Muzyk
Wojskowy” cykl artykułów pt. „Dusza żydostwa w muzyce”. Rewelacja! Te
artykuły otworzyły mi oczy na to co nazywamy europejską kulturą muzyczną i
na to, ile zawdzięczamy wszyscy żydowskiej diasporze…

Przy okazji: najbardziej interesujące były w tej gazecie ogłoszenia drobne z
ostatniej strony. Do dziś żałuję, że oddałem cały rocznik z 1928 w
prezencie kapelmistrzowi, na zakończenie mojej służby wojskowej. Mogłem Mu
dać pół litra, albo co…! <<

Używano też różnistych nazw dla instrumentów:

gaje, gajki – skrzypce

kij, śmierdziel – klarnet

konewka – saksofon

rura – wszelki instrument dęty

kwoka – waltornia

ucho – baryton, tenor (sakshorny)

płotek – ksylofon

cyja, świniówa, wstyd, zmarszczka, kaloryfer, hammond na szelkach –
akordeon

Kupiłem kiedyś wspaniałą książkę pod tytułem „Muzykanty”- nie pamiętam
teraz autora, ale dla zainteresowanych podam go, jak odnajdę ją na półkach.
Są to opowieści starych wiejskich muzyków z centralnej i wschodniej Polski.
Życiorysy bluesmanów amerykańskich wysiadają przy tych opowieściach…!
„Muzykanty” kochali muzykę i granie. Droga, jaką musieli przejść to istna
epopeja! A wszyscy oni kochali też życie, jak Colas Breugnion!

Jaka tam jest galeria basistów i …basistek (tak, tak!).

Warto poczytać, skłonić przed nimi głowę i nie marudzić, tylko – za
instrument i do roboty!

PS. W kieleckiem na perkusistów mówią „pukoc” a na klarnecistów „wydziwioc”
🙂

Jak znacie jakieś dawne „słówka muzyczne” to proszę wpisywać. Może
stworzymy podwaliny językoznawczej pracy doktorskiej!

Podziel się swoją opinią

14 komentarzy

  1. Do mnie ostatnio dzwonił zespół i mówi mi akustyk, że gra jeden koleś od
    nich na cyi. Nie skumałem o co chodzi dopóki nie wygooglałem… 🙂

  2. zakwas: Tak samo miałem z Formacją, przewijała się cyja tu i ówdzie, a ja
    nie wiedziałem o co chodzi czas jakiś 😛

    Tubas, zgłaszam zainteresowanie książką. Dzięki za twe blogi, ubarwiasz
    nielicho basoofkowę codzinenę zamułę 😀

  3. A ja zgłaszam zainteresowanie fragmentem „ile zawdzięczamy wszyscy
    żydowskiej diasporze…”

    Mógłbyś coś napisać o tym przy okazji?

  4. syntezator marszczony (akordeon), właśnie się wziąłem za ten instrument,
    przewalone to opanować ale na chałtury się przydaje. 🙂

  5. Skripy – często o skrzypcach (tak z rosyjska, jak gajgi z niemiecka)

    Karmnik, pudełko – cajon (ale to raczej z niewiedzy)

    Pasmanteria, kneflówa – akordeon guzikowy

  6. Ale Cajon to po hiszpańsku pudełko 😛 Więc jak najbardziej. Za to karmnik
    wymiata, muszę nim wnerwic znajomego cajonistę.

  7. Podaję namiary lektury obowiązkowej 🙂

    Franciszek Kotula

    „Muzykanty”

    Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza

    Warszawa 1979

    kodu ISBN jeszcze wtedy nie drukowano, więc trzeba szukać w bibliotekach po
    autorze i tytule…

    Zapłaciłem za nią 67,- zł, a nie oddam jej za żadne pieniądze!

    Książeczka jest niewielkiego formatu, za to w twardej oprawie i szyta a nie
    klejona. Mój egzemplarz jest dość „sczytany” przez liczne grono znajomych
    muzyków, więc już od dawna nikomu go nie pożyczam!

    W kwestii „Duszy żydostwa w muzyce” Księga mówi:

    Szukajcie, a znajdziecie… Proście, a będzie Wam dane…

  8. A tak jeszcze co do dziwnych kreśleń, to spotkałem się raz, jak ktoś z
    hiszpańska na perkusję mówił bateria 😀

  9. skarpeta – wokalistka

    gajgi,wiórki – skrzypce

    wstyd,ciąża – akordeon

    baś – dobry zarobek

    kropy – nuty

    wiadro frazy przelecieć- solo na bębnach

    góralskie tańce – koncert zyczeń

    pozdrawiam

  10. łaś,a nie łaź i to było coś bardzo złego, w zasadzie nie uzywało się
    tego słowa…

Możliwość komentowania została wyłączona.