tubas – bluesowy…[reaktywacja]

Niedawno miałem okazję wrócić do korzeni bluesowych, kiedy to na spotkanie naszego zespołu przyniesiono zestaw bluesowych utworów do opanowania. Okazało się, że najlepiej odnajdujemy się w klasycznych, chicagowskich rythm&bluesach, co znacznie wzmocniło nasze brzmienie.

Niedawno marudziłem, że pograłbym bluesa.

…i słowo ciałem się stało!…

Na ostatnie spotkanie ekipy od standardów pianista przyniósł cały plik
tematów bluesowych. Tematy te funkcjonują we wszystkich stylach i grają je
bardzo różni wykonawcy; od bluesmanów, poprzez folk, do jazzu i rocka.

My też pozwoliliśmy sobie pograć je „różnisto” i co by tu nie mówić –
najlepiej wychodzą jako klasyczne, chicagowskie rythm&bluesy.”Route 66″ na
przykład!…

Łukasz (onże „Lukas”) na bębenku ciął jak lokomotywa i nawet w najbardziej
skomplikowanych podziałach słychać było wyraźne i nieubłagane „tu-t-tuku,
tu-t-tuku”. Reszta też się świetnie bawiła! Pogramy, tylko trzeba trochę
popracować nad brzmieniem. Musi być mocniejsze i bardziej
„śpiewno-mięsiste” niż w swingowych numerach.

Tak w ogóle to zrobiło się bardzo eklektycznie w tym naszym
„repertuarze”.

Zasada podstawowa to dobra zabawa i przyjemność z grania, więc aktualnie
ogrywamy sobie – oprócz bluesów – kilka ballad be-bopowych, kilka
akompaniamentów do wokali naszych „gwiazdeczek” i parę „zawijasów” w tempach
około 200 bpm. Jest też Gershwina „Nice Work…”, z czym wiąże się problem
jak to zagrać? Harmonia dosyć banalna, oparta w zasadzie na kole kwintowym,
ze zmianami co pół taktu – więc możliwości mnóstwo, a każda gorsza od
najprostszego „odegrania” tematu… No, ale tak to jest z Gershwinem… Trudno
go „poprawić”! : )

Wracając do bluesa. Jak zaczynałem jako 15 latek swoje zespołowe granie, to
12 taktowy blues był drugą rzeczą jaką poznałem po nieśmiertelnych „Green
Onions”, opartych na kolejnym klasycznym schemacie harmonicznym rocka,
czyli:

E-E-G-A i tak w kółko.

100 mln utworów oparto na tym schemacie.

Kiedyś myślałem, że już nic prostszego być nie może. Myliłem się!
Może!!!

Można grać przez 10 minut tzw. „power chord” w rockowym bicie (dlaczego
zwykły dwudźwięk w interwale kwinty nazywany jest akordem? Pewnie idzie o
podbudowanie ego ludzi, dla których zagranie trzy, cztero lub
pięciodźwiękowych akordów przekracza możliwości!). Bardzo często
zresztą ta kwinta nie stroi!

Rozmarudziłem się, a przecież jest jeszcze „Drums@Bass” gdzie nawet i tego
nie ma… To ulubiona „muzyka” bywalców knajpy w suterenie budynku mijanego
przeze mnie w drodze do pracy. Zjeżdżają się do niej w sobotę wieczorem
„jumacze bryk” z całej okolicy i potężne „bum-tsy, bum-tsy” grzmi tam
jeszcze w poniedziałek o 8 rano!!!

Wróćmy jednak do bluesa.

Ze zdumieniem spotkałem się u ludzi grających rocka z przypadkami
nieznajomości schematu harmonicznego nawet podstawowego 12-taktowego bluesa. O
tym, że blues bywa nie tylko 12 taktowy, a harmonię miewa też bardziej
rozbudowaną, to już w ogóle nie słyszeli. Smutne…

Na szczęście wśród „basoofkowiczów” takich ignorantów na pewno(!)
nie ma!

Podziel się swoją opinią

19 komentarzy

  1. A po co mieli słyszeć?

    TERAZ SIĘ BLUESA NIE GRA!

    Tak mi wykrzyczał dosłownie kiedyś jeden gitarzysta „współczesny”.

    Numer musi mieć duuuużo akordów, bo „wtedy gra się ciekawsze solówki”.

    A co tam blues.

    Ludzie (niektórzy sa mocno zdziwieni, że niektóre numery nie są
    kompozycjami tych zespołów, o których myśla, że są.

    Np. „In My Time of Dying” czy też „Dazed and Confused” nie są Led Zeppelin? –
    Co ty gadasz.

    „Knockin on Heaven Door” nie są Guns NRoses? – herezja!

    Przypomiało mi się teraz, jak daaawno temu gralismy na 18-tce.

    Dziewczyna chciała zespół rockowy na imprezie (ale był kocioł szliśmy na
    maxa w domku jednorodzinnym) i w pewnym momencie poprosiła o umożliwienie jej
    zapowiedzenia numeru:

    solenizantka – słuchajcie, a teraz będzie „knak, knak hewen door” (tak mniej
    więcej było fonetycznie) grupy Guns NRoses

    na to klawiszowiec szeptem – Ty, ale to jest numer Dylana

    solenizantka – A potem będzie numer Dylana

  2. Przebij to: gram z kumplem na czyjś urodzinach, mega kameralnie, a że
    solenizant lubi wina do 5zł to jabol pank zagraliśmy.

    Co usłyszeliśmy? „e, wersja feela lepsza”

    Ludzie słuchający gnr nie mogą uwierzyć że attitude jest Misfitsów d:

  3. Ja to miałem z gitarzystą, któremu 10 minut tłumaczyłem, że Wicked Game
    nie jest HIMa tylko pochodzi z disco lat 80.

  4. No to jeszcze ja.

    Sytuacja związana ze wspominanym już bluesmanem Wojtkiem.

    Ogólnie człowiek lubiany i szanowany przez wszystkich.

    Raz mu tylko chcieli wp….szyć po chałturze.

    Było tak.

    Zabawa w podłowickiej wsi.

    Koniec imprezy. Wojtek nie wytrzymał i MUSIAŁ zagrać bluesa.

    (wg jego słów)

    I zapowiadam: a teraz buraki zagram wam bluesa.

    I chcieli mi wp…lić.

    I nie wiem. Czy za buraków czy za bluesa.

  5. Swoisty niesmak przy słowie chord w określeniu „power chord” sam mam, bo
    power może jest ale chord już nie bardzo.

    Co do drum n bass – i tutaj znajdzie się wielu wykonawców świetnych, co
    samego mnie zdziwiło, ale jednak większość to szmiry walące w pełne
    ćwierćnuty (jak można przez 6-8 godzin dyskoteki słuchać JEDNEGO
    rytmu?!).

    A określenie „są różne bluesy” ostatnio słyszałem jak gitarzysta nie
    umiał zapamiętać pochodu II V I… (oczywiście sam jestem świadomy, że
    nie jedna progresja jest, ale niech się nie wykręcają ludzie sianem :D) Na
    szczęście z tym osobnikiem już nie mam „przyjemności” grać.

  6. Drogi Tubasie! Jako twój stały czytelnik muszę stwierdzić że po raz
    pierwszy nie zgadzam się w pełni z twoją wypowiedzią! Otóż…
    Drum&Bass to świetna muzyka! Przykład:
    https://www.youtube.com/watch?v=P4oqsB-Tva0 (Jojo Mayer-IMO
    najlepszy perkamn świata, zobaczcie inne jego filmiki) Pełna nazwa to w
    końcu Intelligent Drum and Bass, muzyka powstała by być alternatywą dla
    tępego techno zalewjącego rynek w połowie lat 90. Powstało wiele odłamów
    tejże muzyki lepsze i gorsze jak jungle, breakbeat, downstep itd. ale
    generalnie muzyka jest pozytywna! Wiem że się czepiam i pewnie drogi Tubasie
    nie miałeś dokładnie tego na myśli ale musiałem sprostować 🙂

    Żeby za bardzo nie odstawać od tematu, warszawiaków zachęcam do odwiedzania
    Harendy przy nowym świecie we wtorki, odbywają się tam świetne zawodowe
    jammingi bluesowe, oraz do Irish Pubu przy piwnej gdzie już tak fajnie nie
    grają ale za to półzawodowcy ze smykałką do bluesa mogą spokojnie wejść
    i pograć z fajnymi ludźmi. Te miejsca zawsze tętnią życiem i pozytywnym
    bluesowym klimatem.

    Pozdrawiam!

    EDIT: Dante: Dobry D&B poznaje się po tym czy DJ puszcza przez cały set
    jeden podkład perkusji. Dużo tam gównianych DJów ale w założeniach muzyka
    jest świetna!

  7. Można:)

    A szczególnie wtedy, gdy ma ustawiony metronom i nie zagra inaczej bo ….
    metronom nie pozwala.

    Ze dwa lata temu miałem „przyjemność” mieć do czynienia z perkusistą (na
    jednej próbie), który nie mógł zagrać Dazed and Confused bo nie umiał
    sobie tego ustawić (nie wiem czy to dobre określenie) w metronomie.

    12/8 – 4/4, wolno – szybko, gra – nie gra.

    „Do d.. z takim numerem”.

  8. „Gregoos”! Jestem ignorantem…! Zawsze myślałem, że to co słyszałem z
    podskakujących „maluchów”, mijających mnie na szosie to właśnie
    „B&D”.

    Dzięki za wyprowadzenie z kompromitującego błędu i za link do rewelacyjnego
    perkusisty. Jeżeli TO jest „Bass n Drums”, to co ja słyszę
    w poniedziałki rano z „EPOKI”?!… Niech mi ktoś powie, bo nie chcę znów
    się wstydzić…

    : (

  9. Ja też zaczynałem od dwunastotaktowca. Teraz – po wielu latach przerwy – też
    od tego zacząłem. Jak nabiorę odwagi, to wybiorę się na dżem do Soczewy i
    zacznę grać z ludźmi. Już czuję mrowienie tu i tam 😀 Kiedyś nawet
    dawałem tutaj na swoim blogu linka do zarysu takiego bluesa z nieco
    rozszerzoną harmonią (oparty na samych dominantach), ale chętnych do rozmowy
    zbyt wielu nie było. Zapewne w dużej części z powodu miernego tematu w
    postaci owego bluesa. No i bzdetów jakie wtedy wypisywałem (bo teraz wiem
    już więcej 😉 ).

  10. @tubas: „Gregoos”! Jestem ignorantem…! Zawsze myślałem, że to co słyszałem z podskakujących „maluchów”, mijających mnie na szosie to właśnie „B&D”.
    Dzięki za wyprowadzenie z kompromitującego błędu i za link do rewelacyjnego perkusisty. Jeżeli TO jest „Bass n Drums”, to co ja słyszę w poniedziałki rano z „EPOKI”?!… Niech mi ktoś powie, bo nie chcę znów się wstydzić…
    : (

    Techno albo trance. Strasznie denerwuje mnie to w busach.

  11. W absolutnie każdym gatunku można znaleźć postacie wybitnie dodatnie jak i
    wybitnie ujemne 🙂 A czy proporcja jednych do drugich o czymś świadczy to
    temat na grubą książkę 😀 Jojo – absolutny geniusz. Na stronie The Nerve
    ukazały się w tym roku chyba już 2 EPki które można odsłuchać za darmo,
    polecam.

  12. Widzę, że trochę dyskusji o elektronice się wywiązało, rytmy
    technopochodne itp. to i ja rzucę coś od siebie, może nie używa się tu
    żywych instrumentów, ale… mnie urzeka ta muzyka. Brzmienie strasznie
    specyficzne i znajome ludziom, którzy korzystali ze starych komputerów typu
    commodore itp. w każdym razie, przed państwem przedstawiciel gatunku
    8-bit/chiptune
    https://www.youtube.com/watch?v=-ovFIEU-heM 😉

  13. C64 miał tylko 3 kanały. Tu jest aż 8 – nieporównywalne możliwości 🙂 No
    i C64 brzmiał lepiej.

  14. Blues sam w sobie mi nie podchodzi. Za to w wydaniu R&B (i nie mówię tu o
    teledyskach z murzynkami trzęsącymi ogromnymi tyłkami tylko o
    RYTHM&BLUESIE czyli radosnym graniu w stylu Blues Brothers!) czy około
    Bluesrockowym jak najbardziej!:) Bez bluesa nie byłoby rock&rolla a bez
    rock&rolla nie byłoby 90% współczesnej muzyki;)

  15. no i teraz nasuwa się pytanie co jest bluesem? Dla niektórych ludzików (a
    znam takich sporo) blues kończy się w momencie złapania do łapy
    elektrycznego instrumentu…

    @glatzman bluesa się gra, grało i grać będzie (całe szczęście)!

  16. @Muzz:
    @glatzman bluesa się gra, grało i grać będzie (całe szczęście)!

    No i mnie nie trzeba przekonywać.

    Dlatego też zostałem „włascicielem” zespołu. Ja zapewnam sprzęt i opłacam
    salę a reszta chłopaków ma tylko przynieść instrumenty i grać.

    Parafrazując słowa Forda – gramy każdy rodzaj muzyki pod warunkiem, , że jest
    to Blues-rock ( z małym przegięciem na bluesa).

    A jak się nie podoba to do widzenia.

    Tyle tylko, ze poza jednym gitarzystą to mi się ekipa trochę zmienia co jakiś
    czas..

Możliwość komentowania została wyłączona.