Trace Elliot 715 – krótka recenzja

Niedawno stałem się posiadaczem wzmacniacza Trace Elliot 715, wybierając go spośród innych modeli dostępnych na rynku. Wzmacniacz ten zaskoczył mnie jakością wykonania, brzmieniem oraz funkcjonalnością, mimo kilku drobnych niedoskonałości.

kolumna trace elliot 715

combo trace elliot 715

wzmacniacz trace elliot 715
Trace Elliot 715

Od dłuższego czasu poszukiwałem nowego wzmacniacza, jako że mój Peavey tko
115 znalazł sobie nowego właściciela . Fundusze miałem ograniczone więc
wyczekiwałem na promocję sekcji basowej. Aż tu nagle pięknego dnia moje
prośby zostały wysłuchane, w promocyjnej cenie pojawił się Ampeg B200R i
Trace Elliot 715. Wybór padł na trace’a, dlaczego? Zapraszam do
lektury.

Wygląd

Trace Elliot prezentuje się ciekawie, jest wykonany bardzo solidnie i z dobrej
jakości materiałów. Panel podświetlany jest na żółtawo- zielony kolor, a
natężenie podświetlania można regulować. Podczas naciskania przycisków
maja one tendencje do chwiania się one na boki, od razu przeszedłem do salki
z headami, aby zobaczyć jak to jest w wersji za 1500 euro, okazuje się że
jest to ten sam panel, a wiec tutaj już spokojnie stwierdzam ze na pewno nie
ma tutaj miejsca niedoróbka; one po prostu tak działają. Do wzmacniacza w
komplecie dostajemy pokrowiec oraz footswith.

Dane techniczne (te najistotniejsze)

Jest to jednostka w pelni tranzystorowa, w wersjach 7eq nie zastosowano
żadnych lamp na przedwzmacniaczu.

Kombo zostało wyposażone w 15 calowy głośnik Celestion oraz tweeter bez
możliwości regulacji. Z funkcji modelujących brzmienie mamy tutaj kompresor,
siedmiopasmowy eq oraz charakterystyczny dla tej marki przycisk preshape. Trace
715 dysponuje moca 200wat, która to umożliwia nam zagranie próby bez obawy,
że nie zdołamy się przebić. Bas-reflex na znajduje się na przodzie
konstrukcji.

Warunki testowe

Przed zakupem wzmacniacz porównywałem z innymi w tym przedziale cenowym i w
zasadzie żaden nie był w stanie dorównać jakością dźwięku trace’owi,
brzmiały one (pozwolę sobie użyć takiego określenia) zabawkowo. Jedynie
tańszy Ampeg B200R dostarczał całkiem przyzwoitej jakości dźwięk, jednak
przy dużej ilości dźwięków miałem wrażenie, że dźwięk zlewa się w
jedno wielkie buuuu. Do testów używałem mojego Sandberga California, a na
same testy przeznaczyłem dwa dni.

Testowane modele to:

Roland ROLAND CB-100 BASS

GALLIEN KRUEGER BACKLINE 112

HARTKE A-100S ,

AMPEG 115,

Ampeg B200R

Moja subiektywna ocena brzmienia

Wzmacniacz ujął mnie tym, że oddaje poprawne brzmienie w każdym zakresie.
Nie jest to jednak dźwięk, który powalił mnie na kolana. Jest poprawny, ani
nie zachwyca, ani nie odstrasza. Odpalam wzmacniacz, włączam funkcje preshape i w
tym momencie zastanawiam się po co mi equalizer skoro brzmi już naprawdę
fajnie, ale eq daje ogromne możliwości kreowania brzmienia. Ktoś kiedyś na
tym forum napisał, że na trace’się jazzu się nie pogra. Ja swoje pierwsze
spotkanie z tą marka zaliczyłem jakieś dwa lata temu, kiedy to na próbie
moich znajomych jazzmanów kontrabas był podłączony do Heda trace’a i
naprawdę takiemu zestawieniu nie można było niczego zarzucić. Ale wracając
do testowanego modelu, tym co wyrzuciło mnie z butów było zestawie tego
brzmienia z zespołem. Przebijalność jest tak ogromna, że nie mamy tutaj do
czynienia z brzmieniem stanowiącym tylko tło kapeli, każde uderzenie w
strunę i każda wibracja jest doskonale rozpoznawalna, brzmienie jest
przejrzyste i nasycone nie zagłuszając przy tym innych instrumentów. Miałem
wiele nieprzyjemnych dla ucha doświadczeń z innymi piecami – próbując
podbić dolny środek dźwięk stawał się wyraźny, ale jednocześnie płaski
i suchy. Trace radzi sobie z takim ustawieniem doskonale. Przydatnym
urządzeniem jest czterostopniowy footswith, możemy na nim włączać
kompresor, wyciszenie, preshape i eq. Akurat w przypadku eq jest to zbędna
funkja bo włączanie eq zmienia poziom głośności co jest zresztą
zrozumiale.

Tak na koniec

Niestety kombo nie jest pozbawione wad, są nimi niewątpliwie: brak wejścia
słuchawkowego, brak wyjścia na dodatkowa kolumnę oraz uchwyt, który przy
masie 28 kg jest strasznie nieporęczny. Kombo kupilem za 359 euro ponieważ
była to wersja z wystawy, wersja oryginalnie zapakowana kosztowała 398 euro.
Uważam to za dobry interes i wzmacniacz na pewno zostanie ze mną przez dłuższy
czas. Jak tylko head będzie w promocji to na bank wyląduje u mnie.

Podziel się swoją opinią
Ambrozy_Kleks
Ambrozy_Kleks
Artykuły: 1

9 komentarzy

  1. Postawic obok lozka i mamy lampke nocna :D:D

    Ladny sprzet, ciekaw jestem jak brzmi bo nigdy nie dane mi było ogrywac Trace
    Elliota ;/

  2. aaaa przez chwilę się łudziłem że ktoś ma pakę z siedmioma
    piętnastocalowymi głośnikami na pokładzie 🙁 Ładny trejsik. Obyś miał
    czym go napędzić bo TE bez dobrego basu nie zagra 😛

  3. @Stachu1988: Z tym podświetleniem, to jak kokpit statku obcych wygląda! 😀

    Skąd wiesz jak wygląda kokpit statku obcych? 😀

  4. No jak to skąd? Nie widziałeś Dystrykt 9? 😀

    Kpralu wiadomość na pw Ci wysłałem odnośnie banera, czytałeś?

  5. sprawdzałeś już na próbie czy daje radę z garami i resztą? dzięki za
    rec. (szczerze mówiąc wcześniej nie wiedziałem że trejs ma takie tanie
    kombo)

  6. Na próbach daje rade ale na koncercie bez dodatkowego nagłośnienia się nie
    obejdzie. A co do ceny, to była promocja w thomannie. Podobno ten model nie
    będzie już więcej produkowany.

  7. Albo mamy dziwny przelicznik walutowy albo miałeś całkiem niezłą
    promocję. W ragtimie kosztuje 3500zł a w bass center 500 funtów o.O Ale
    kocham TE za ten podświetlany panel xD

Możliwość komentowania została wyłączona.