W skrócie:
Plusy
– Drewno – to ono tak naprawdę w tym instrumencie gra, reszta jest dodatkiem.
– Cena!
Minusy
– Dostępność – tylko rynek wtórny, a instrument ma już kilka lat, i nie widać go często na aukcjach.
– Stan – jeżeli kilkudziesięcioletnia gitara ma tylko liczne rysy i obicia, to możemy powiedzieć, że jest w stanie idealnym. Często musimy się liczyć z remontem.
– Osprzęt – nie jest źle, jednak to on tak naprawdę ogranicza potencjał zaklęty w gitarze. Po małej inwestycji (pickup, jak i mostek z siodełkiem) mamy naprawdę dobrze grający instrument.
Ostatnimi czasy powstaje moda na stare, japońskie instrumenty. Zaczyna krążyć opinia, że niby świetne, że brzmienie „zjada każdego meksykańca”, itd, itp… ile w tym prawdy? Sam od kilku lat posiadam starego, japońskiego precla. Jest to Ibanez RB620BS. Powstał w marcu 1983, jako raczej budżetowa podróbka legendarnego już wtedy fendera. Różni się on nieco od oryginału, a mimo to takie kopie jak ta powoli zdobywają uznanie. Seria Roadstar produkowana była w latach 1983-1986, czyli mój jest z początkowego okresu produkcji. Model ten był robiony chyba tylko w ’83, później w jej miejsce wprowadzono RB630, i następne – które to już miały zmienioną główkę na „łyżwę”. Budowa: Korpus RB620 wykonany jest z jesionu. Ten model produkowano w dwóch wykończeniach – naturalnym, i – takim jak mój egzemplarz – „Brown Sunburst”. W drugim przypadku korpus prawdopodobnie (ta informacja jest niepotwierdzona) klejony jest z kilku elementów, a całość oklejono zarówno z frontu, jak i z drugiej strony – ładnym fornirem (nie można o tym powiedzieć, że jest to „top”, gdyż na top jest po prostu za cienki). Myślę, że robiono to nie tylko ze względów estetycznych – gładki płat naklejony na kilka kawałków drewna ułatwiał wykończenie gitary, a co za tym idzie zmniejszał cenę. Przykryty jest on czarnym pickguardem, który kształtem znacząco odbiega od oryginalnego fendera. Po jego odkręceniu naszym oczom ukazuje się duży frez, od pickupu aż do potencjometrów. Tu także czuje się taniość instrumentu. Gitara standardowo niestety nie była ekranowana, jednak w moich sprytnych palcach nie musiała długo na to czekać. Korpus do ciężkich nie należy – szukając instrumentu zależało mi na tym, by można było stać na scenie przez kilka godzin bez zmęczenia pleców. Ten warunek został spełniony. Wkręcany gryf zaś wykonany jest z klonu, i bezpośrednio do niego nabite są progi (nie ma tu doklejonej podstrunnicy – w zamian z tyłu gryfu jest zaklejony frez po wstawianiu pręta). Główka to oczywiście wszystkim znany kształt klasycznego Ibaneza z kluczami 2+2. W chwili, gdy instrument kupowałem, niestety był trochę zaniedbany, gryf bardzo opornie reagował na zmiany napięcia, nie chciał współpracować przy regulacji. Jednak cierpliwość popłaca, i teraz można ustawić go tak, jak się chce. Oryginalne, zamknięte klucze to Valve Tune BII – te sprawują się całkiem dobrze, umożliwiając precyzyjne nastrojenie instrumentu. Choć mają kilkadziesiąt lat, nie zauważyłem żadnych luzów. Następnym elementem jest „siodełko”, „prożek”, czy też inaczej mówiąc próg zerowy, wykonany z plastiku, który stanowczo odbiega brzmieniem od krytych dźwięków. Także odchylenie główki w tył mogłoby być większe (właściwie to mogłoby w ogóle istnieć, bo niestety główka pochylona jest do przodu). Gdyby inaczej to skonstruowano, struny byłyby lepiej dociskane do siodełka, a w tej konstrukcji trzeba po prostu nawijać na kołki od kluczy nieco większą ilość struny (strun E i G, gdyż do pozostałych zamontowano docisk). Prożek także kolejny raz udowadnia nam, że do czynienia mamy z tanim instrumentem. Potwierdza to także konstrukcja główki – oszczędność materiałów. Kolejnym elementem jest mostek. Śmiem twierdzić, że w moim egzemplarzu mostek został wymieniony, jednak jest on podobny do oryginalnego, czyli kawałek blachy z śrubami i wózkami do strun. Regulacja instrumentu jest stosunkowo łatwa, progi (a jest ich 20) są nabite dobrze (choć wymagają już wymiany), gitarę można dokładnie wyregulować i nastroić. Menzura wynosi standardowe 34″, odstęp między strunami to także 19mm przy mostku, a ok. 10mm przy siodełku. Cały instrument jest dobrze wyważony, nie ma problemu z lecącym gryfem (przy założeniu, że trzymamy bas na średniej wysokości, w innych pozycjach po prostu nie sprawdzałem). Gitara została wyposażona w jeden, klasyczny pickup precision (Ibanez Super P4). Niektórzy twierdzą, że to Dimarzio bez naklejki, inni podważają ten fakt. Ibanez też reklamował ten pickup jako swój własny. Regulacja elektryczna należy do najprostszych, 100% pasywnych konstrukcji. Mamy tu tylko 2 potencjometry – głośności, oraz tonu. Mój egzemplarz posiada dodatkowo przełącznik rozdzielający cewki, robiąc z precla 2 małe single. Na temat wygody nie będę się wypowiadać, każda gitara jest dla mnie wygodna. Ta po prostu mi „leżała” od początku. Mimo to nie spodziewajmy się głębokiego wpuszczenia gryfu, czy sportowego radiusu, spotykanego w nowych instrumentach. Dość już szczegółów na temat budowy gitary, przejdźmy więc do najważniejszego tematu, przez który tak dużo mówi się o starych Ibanezach. BRZMIENIE: Drzewo użyte do stworzenia mojego egzemplarza odzywa się do nas… bogato. Kierując się wyborem przy kupnie gitary, jednym z ważniejszych kryteriów było brzmienie „na sucho”, czyli bez podłączenia do amplifikacji. I tu spotyka nas miła niespodzianka. Każdy dźwięk posiada szerokie spektrum, słyszymy tu selektywny bas, miły i pełny środek, wypełniony szlachetną górką. Czuje się potencjał. Po podłączeniu do nagłośnienia urzeka nas prawdziwe, rasowe brzmienie precla. Żadnego mulenia, za to charakterek żywego środka, i czystej góry. Aż prosi się, by założyć jej flaty, i odpłynąć w funkowych groovach. I w tym momencie wszystkie słowa, które padają na temat starych, japońskich instrumentów, mają pokrycie w dźwięku, jaki do nas dobiega. Ta gitara naprawdę gra, i naprawdę brzmieniem może konkurować z tańszymi, meksykańskimi fenderami, a po niewielkim tuningu (pickup, siodełko, mostek) staje się zawodowym instrumentem, który genialnie odnajdzie się zarówno w bluesie, jak i r’n’r czy reggae. Ze względu na swój vintage’owy wydźwięk na pewno nie jest on skierowany do nowoczesnych, hi-endowych nagrań, jednak wszędzie tam, gdzie potrzeba klasycznego brzmienia, sprawdzi się doskonale! Podsumowując – instrument, którego cena na rynku waha się w granicach 900-1500 zł (zależnie od stanu, jak i modyfikacji w nim poczynionych) jest doskonałą alternatywą dla oryginalnych, tańszych fenderów. Wykończenie i osprzęt, choć budżetowy, nie jest aż tak zły (porównując do dzisiejszych, tanich gitar, to ten Ibanez to klasa średnia wyższa). Wykonanie stoi na dobrym poziomie, wszystko jest bardzo dobrze spasowane, nie ma niedoróbek. Staranna robota. Kupując taki bas, możemy się spodziewać drewna naprawdę dobrej jakości, które śpiewnie do nas przemawia każdym wydobywanym dźwiękiem. Dokładając kilka złotych mamy dobrze grającą gitarę, która posłuży jeszcze wiele lat. Przy czym i tak wielu powie: co z tego, skoro na główce nie ma słynnego na całym świecie, rozpoznawalnego nawet przez niewtajemniczonych w tajniki muzyki napisu: „fender”… I oczywiście standardowe słowo na koniec: Próbki dodam, jak nagram (w chwili, gdy zmienię struny. Ostatnio za to wrzuciłem jego próbki na prawie 10 miesięcznych strunach…) Michał „krolik” Król EDIT: Obiecana próbka: KLIK Z racji ograniczen wielkosci probka ma gorsza jakosc. Oryginalne nagranie tu: Dobry Patent – Ile jestes wart (www.krolik.cal.pl/pliki/dobry%20patent%20-%20ile%20jeste%20wart(probka).mp3)
W skrócie:
Plusy
– Drewno – to ono tak naprawdę w tym instrumencie gra, reszta jest dodatkiem.
– Cena!
Minusy
– Dostępność – tylko rynek wtórny, a instrument ma już kilka lat, i nie widać go często na aukcjach.
– Stan – jeżeli kilkudziesięcioletnia gitara ma tylko liczne rysy i obicia, to możemy powiedzieć, że jest w stanie idealnym. Często musimy się liczyć z remontem.
– Osprzęt – nie jest źle, jednak to on tak naprawdę ogranicza potencjał zaklęty w gitarze. Po małej inwestycji (pickup, jak i mostek z siodełkiem) mamy naprawdę dobrze grający instrument.
soray ale pierdzilsiz głupoty z tą ceną:) powiedz mi jakie gitary za taką
kase za jaką można dostać teog Ibanez to nie budzetówki? Od tanich
ibanezów zaczynająć przez corty i inne chińskie wynalazki, po meksykanskie
fendery. A za taka kase mamy bużetowy bas do tego rozegrany i robiony w
swietnej fabryce. Pamietam ten twój basik, wymagał setupu faktycznie, ale
gadał przednio.
To były podróbki, które kosztowały mniej niż połowę ceny gitar, na
których się wzorowali. Jednoczesnie oferując jak najlepszą jakość – to
było wyznacznikiem serii roadstar II – by jakością zbliżyć się do
oryginału. I co do wykonania nie ma pretensji.
szkoda ze brzydal…;/
no ta głowka jest ochydna niestety;p
Ja bym poprosił reckę drugiego bananeza 🙂
tez będzie, spokojnie 🙂
Jakby główki w tych basach były większe, to by zyskały na sustainie, to
taka bolączka, moim zdaniem.
Znam ten instrument. Dokładnie taki, ale lekko zmodyfikowany (szyjka
wymieniona na replikę fenderowskiego precla) jest dyżurnym basem na jamach
bluesowych w mojej ulubionej knajpie. Bardzo fajna gitara, nie do wszystkiego,
ale vintage ma piękny. No i trzeba umieć grać, żeby ją docenić – bardzo
wyraźnie słychać na niej różnice artykulacyjne między basistami na
różnych poziomach wtajemniczenia.
Dlatego tez od nastepnego roku (czyli od 1984) zaczeto robic roadstary z glowka
„lyzwa” – była ona projektowana na komputerach, z uzyciem systemu VMA
(Vibration Modal Analysis – Analiza drgań modalnych). Na podstawie tych badan
stwierdzono, ze wieksza glowka rezonuje jeszcze pelniej. Korpusy takze tworzono
przy uzyciu tegoz systemu.
Fajnie, tylko kształt mogli zostawić, bo te późniejsze są obrzydliwie
nowoczesne :P.
Tak się zastanawiam, czy zmiana ksztaltu nie była podazaniem za wymaganiami
konsumentow.
Bo jeżeli powodem była wyrazna poprawa rezonansu, to czemu zmienili ksztalt
tylko w serii roadstar, powracajac do starej glowki, , która uzywali kilka lat
wczesniej?
A flagowa seria musician, jak i dosyc dobra studio – glowki pozostaly
klasyczne, jak moja. A przeciez chyba tu najistotniejsza jest jakosc
instrumentu…
Z drugiej jednak strony glowka w musicianie est zdecydowanie wieksza, ksztalt
ma po prostu klasyczny, 2+2.
Mam RB620 w wykończeniu naturalnym.
Jestem z niej bardzo zadowolony. Potężny dół. Gdy przepinam się na niego z
2-humbowego RB 850 muszę ostro skręcać basy na wzmacniaczu. Siodełko
wymieniłem od razu na hebanowe, na mostek może przyjdzie kiedyś czas, nie
boli mnie to tak bardzo.
Ciekawa recenzja, trafnie ujęte wady i zalety.
Roadstary mają fantastyczny stosunek jakości do ceny. Polecam wszystkim,
jestem im wierny już prawie 15 lat.
Obydwie wersje główek wychodziły równolegle w różnych modelach do końca
ich produkcji. Układ 2+2 miały np RB850, 960, 920, 760
Przypomnialem sobie o nagraniu, , które zrobilem ok 3 miesiecy temu.
Dobry Patent – Ile jestes wart (www.krolik.cal.pl/pliki/dobry%20patent%20-%20ile%20jeste%20wart(probka).mp3)