Szukałem taniej gitary basowej. Instrument miał służyć nie dłużej niż
rok i to wyłącznie do brzdąkania w domu.
Jako że używek w Warszawie niewiele a do sklepu miałem niedaleko
postanowiłem sprawdzić jak wyglądają te powszechnie ganione Visiony i
Adelity. Niech wyjadacze od Fenderów i Music Manów mówią co chcą a ja
sprawdzę.
W sklepie wystawione są 2 instrumenty – Adelita i Vision.
Pierwszą do łapki biorę Adelitę. Ciężka, bardzo ciężka. Gryf w zasadzie
prosty.
I tu zaczynają się schody:) Podstrunnica niczym nie zakonserwowana, progi
ostre, siodełko odchylone od płaszczyzny podstrunnicy o jakieś 10 stopni.
Gryf nie polakierowany całkowicie (lakier kończy się parę mm przed
korpusem)
Pomiędzy gryfem a korpusem szpara 0,5 – 1 mm. Ktoś tak bardzo starał się
dociągnąć obydwa elementy że pękł lakier na korpusie. Pomiędzy
pokrętłami dwóch potencjometrów a korpusem 3-4 mm odstępu, dwa pozostałe
wcale nie przykręcone wpadają do środka.
Teraz Vision.
Jest znacznie lepiej. Szpary mniejsze, lakier nie popękany, potencjometry
przykręcone.
Gryf identyczny jak w Adelicie (prawie prosty z krzywym siodełkiem).
Zaczynamy dokładniejsze oględziny;) Gryf ma prawidłową krzywiznę, na
mostku struny są maksymalnie opuszczone a mimo to na 20-tym progu mamy około
10mm prześwitu. Bierzemy następny egzemplarz. Tu akcja jest znacznie niższa
(mamy około 5mm) ale ……… baryłka służąca do regulacji wysokości
strun na mostku z jednej strony jest maksymalnie opuszczona a z przeciwnej
podniesiona 7-8 mm. Przypomina się Sienkiewiczowski Janko Muzykant i jego
skrzypki wystrugane z gonta:)
Tu kończymy oględziny i z czystym sercem opuszczamy sklep.
Reasumując – w sklepie zaoferowano nam 3 wyselekcjonowane egzemplarze z
których żaden nie nadawał się do gry, nawet do domowego brzdąkania.
Po co ta recenzja skoro nikt z forumowiczów nie ma zamiaru sięgać po te
wyroby gitaropodobne? Ano po to żeby ktoś noszący się z zamiarem zakupu
gitary dla dziecka, jak zajrzy na to forum, wiedział _dlaczego_ nie kupować
„dobrej taniej basówki marki Adelita”.
Dla mnie jakoś nic nie krwawiło od grania na Adelicie. Fakt, że brzmiało to
bardziej jak jakiś pseudoelektryk.
A za 500zł zrobisz sobie basik, który zabije konkurencję – warunek
jesion/klon na korpus – to wg mnie najpewniejsze drewno 🙂
Nie ma to jak zaczynać przygodę z instrumentem od budowy własnego. Halo!
Mówimy o gitarach dla początkujących.
Znajdź trzy różnice 😀
Nie znajdziemy, ponieważ za tą cenę NIE MOŻNA kupić przyzwoitej w sensie
konstrukcyjnym i brzmieniowym NOWEJ gitary. Na prawdę gdyby to było możliwe
stworzyć dobrą gitarę za 250zł licząc koszty materiałów, robociznę,
marżę itp. to najlepsze wiosła byłyby dostępne dla przeciętnego grajka po
niskich cenach.
Tutaj potwierdzę tezę, że dlatego warto kupować używane gitary, które nie
tracą na wartości tak drastycznie jak nowa, która z chwilą kupna traci co
najmniej 25% swojej wartości. Dlatego początkujący może kupić używanego
Fender za 2 kawałki bez obaw, że jeśli straci ochotę do grania to przy
okazji pieniądze wynikające poprzez utratę wartości instrumentu.
Ale jajca.
DEFIL sobie na takie coś nie pozwalał.
Co firma to firma
😀
kafelki
grający
pudło rezonujące 🙂
A co zaawansowany nie może sobie chcieć kupić adelity?!
Może.
Po to, by eksperymentować i podkręcać. 😀
Lepiej czwiczyc zabawy lutnicze na czymś tanim i mającym cokolwiek do
poprawienia 😛
Co do awantur w temacie: Jest jeszcze taka sprawa, że w wielu sklepach gitary
są FATALNIE ustawione. W riffie zapragnąłem pomacac MusicMana i był sto
razy tragiczniejszy od mojego ówczesnego Famea MM. Niestrój, akcja strun że
można w limbo grac… Czy też opowieśc Pierożaka, jak to wpada doń jakiś
znany polski basista z bodaj właśnie józekmanem za 10 kafli, a miszcz Adrian
zrazu zabrał się za dobijanie progów i takie tam… Stąd niestety wniosek,
jak kupowac to używane i choc trochę ustawione i rozegrane :/
Odpowiem nieładnie – cytatem na cytat. 🙂
Co do drewna to Futrzak na łamach swojego bloga wspominał ,że jego Adelita
jest ze sklejki…
Wertey, SkyWay robił gitary z litego drewna mimo to każdy psioczył na te
instrumenty.
Myślę ,że dobrze wysuszone drewno to nie wszystko, mój SkyWay miał ten
problem ,że korpus z olchy był za lekki przez co bas słabo rezonował
,brzmiał plastikowo i był tragicznie wyważony. Możliwe ,że gdyby korpus
był grubszy ta gitara miała by szanse zagrać bo gryf był z całkiem
ładnego klonowca…
Mam też bas ze sklejki mahoniowej (co prawda rocznik 70 made in Japan) -brzmi
z*ebiście ,jeden z fajniejszych instrumentów jakie miałem w łapie.
Japońska sklejka lutnicza to jest inna historia. Ona brzmi LEPIEJ niż lite
drewno, bo była komponowana z właściwą Japończykom obsesyjno-paranoidalną
precyzją i każdy centymetr sześcienny tejże sklejki musiał spełniać
ustalony standard brzmienia. 😀
Stagg (nie pamiętam, jaki model – sprawdzę to dopiszę) – stroi na wszystkich
progach, można ustawić bardzo niską akcję strun, wykończenie bardzo
estetyczne. Elektrownia i osprzęt do d…, ale moim zdaniem taki właśnie –
wygodny, lekki, solidnie wykonany Stagg, kupiony za 289zł – jest lepszym
wyborem niż takowa, opisana w tekście Adelita, czy też Vision. Pal licho
drewno i elektrownię, raczej chodzi o to, że progi nie ranią palców, gryf
nie musi mieć kształt banana, etc… pierwszy bas powinien być solidnie
wykonany pod względem komfortu gry, ażeby – jak to napisał Immo – nie
nabrać złych nawyków, lub po prostu do basu się nie zniechęcić…
Ostatnio pojawiają się teksty w stylu „wyprodukowany w fabryce Stagga!!!!!”
jakby to była fabryka Fendera. Za każdym razem mam banan na ryju jak to
czytam 😀
Same Staggi to nie ten sam szit co kiedyś kosztował po 300+ zł, pojawiły
się modele nawet za 800zł.
Stagg to nie szit.
Stagg to naj-najniższa półka poziomu zadowalającego. Coś, jak J&D.
Gram na basie tej klasy od pięciu lat. I właściwie nie narzekam.
Właśnie. Po ostatnim tourze po sklepach zacząłem wątpić w sens
inwestowania w drogi sprzęt, który stoi w sklepie w takim stanie, że trzeba
by od razu biec z nim do lutnika. I albo by się udało coś z nim zrobić,
albo nie.
Ze sprzętem z każdej półki cenowej jest jakiś współczynnik
losowości.
Tak odbiegając od tematu, szukaliście w necie kiedykolwiek czegoś w stylu
„rower do x zł” czy „zegarek do x zł”? Na każdym forum ludzie mówią rzeczy
w stylu „rowery do 2000zł to gówno, które rozpada się po jednym sezonie na
środku skrzyżowania – inwestuj w swoje zdrowie i życie”, „kup namiot za co
najmniej 600zł”, „wydaj na wędkę tyle pieniędzy ile masz, żeby się nie
zniechęcić”. Aż głupio się wtedy przyznać, że chce się kupić coś
tańszego, bo od razu wszyscy zaczynają prawić kazania o wyższości drogiego
sprzętu. Pewnie i jest lepszy, ale nie wydałbym np. na taką wędkę kilkuset
złotych, żeby zobaczyć, czy mnie to kręci.
Trochę przesadziłeś JnD, ale generalnie rzecz ujmując takie są trendy.
Oczywiste jest, że bas kupiony za mniej niż 800zł nowy nie spowoduje u nas
skoliozy, kifozy i młodzieńczej wersji reumatyzmu, ale faktem jest, że
grając na gównianym sprzęcie można się zniechęcić. Różnice brzmieniowe
i manualne potrafią być gigantyczne.
Tak czytam cały ten temat trochę czasu mi zleciało, szkoda że nie
notowałem moich odpowiedzi na niektóre posty ale coś tam zapamiętałem
🙂
– Dobra sklejka jest lepsza od cienkiego litego drewna. Miałem w ręku gitarę
firmy MLD (japoniec z 70) co prawda nie bas ale właściciel testował z
fenderami lutnikami i ta gitara rozwalała wszystko (da się? DA!)
– Miałem kiedyś w ręce instrument firmy JnD i Adelity (jazz bassy) Nie wiem
może taki egzemplarz ale na JnD wcale się nie dało zagrać, jak na
6,7,8,9,10,11,12… słyszysz dźwięk z 5 jeszcze to coś nie tak 😛 Adelita
była ciut wygdniejsza a brzmieniowo podobnie się utrzymywały.
– Takie instrumenty mogą zniechęcić ale nie róbcie z tego afery bo ktoś
kupi sobie jakiegoś Fender i po całym dniu będzie miał pęcherze i też
stwierdzi że gitara jest do kitu bo ma te pęcherze bo nie będzie wiedział
że to coś normalnego. I ten plus że na złym basie z wysoką akcją po
przejściu na lepszy bas będziesz miał lepszy docisk struny do postrunnicy,
twardsze palce i wiele innych następst, więc całośćto gigantyczna loteria
😛
Jestem nieco rozkojarzony bo dopiero co wstałem ale jak sobie przypomnę coś
jeszcze to napiszę 😛
zniechęcić do złego?
pieprzenie. przechowywałem tydzień stratocastera kumpla i mnie nawet tak
klasowe wiosło nie ciągnęło zbytnio. owszem, pograłem troszkę akordami i
jakieś małe pierdółki ale jakoś tego nie czułem i po godzinie miałem
dosyć. po prostu jeśli ktoś uwielbia bas i granie na nim to żaden
paździerz go nie zniechęci ani tym bardziej pęcherze, jeśli ma trochę
oleju w głowie. jeśli ktoś nie ma serca do gry na danym instrumencie to
nawet klasowe wiosło go nie zachęci. tyle. mało znacie osób z wybajerzonymi
instrumentami, które się kurzą w kącie?
ale z drugiej strony miło jak wiosło na początek nie ma potwornej akcji
strun i stroi na progach, tyle wystarczy. a jak widać nie wszystkie tanie
gitary potrafią to zapewnić, niestety.
Odpowiedź na temat takiej sklejki dostałeś już wyżej:
Moja „Adelajta” jest, była i będzie zawodowa 😀
Może po za tym że próg 8 jest mniejszy od pozostałych…
Ale jest dobrze 😀
PS. Immo jakoś Ci ja dostarczę 😛
Jak wszem na tym forum wiadomo jestem również posiadaczem basu zwanego
Adelita, wraz z Futrzakiem chwaliliśmy się tym, posiadam jeszcze 6 innych
gitar. Po pewnych przeróbkach, usunięcie resztek lakieru z kieszeni,
dopasowanie kata ustawienia gryfu, wymianie przystawek na oryginalne JP
Fendera, wymianie całej elektroniki wraz z kondensatorem, wymianie mostka,
wymianie siodełka na hebanowe wystruganego ze starej oprawki widejca,wymianie
strun, brzmi bardzo dobrze, fenderowsko. Koszt tego całego przedsięwzięcia
co prawda nie był mały ale i tak się to opłaciło biorąc pod uwagę, że
wcześniej kupiłem nowego Fender za dość duże pieniądze, w dodatuku
sygnowanego przez znanego basistę i to w nim znalazłem i jak brzmiał
spowodowało,że bez żalu a wręcz z pewną satysfakcją, że udało się
pozbyć tego instumentu, sprzedałem, odzyskując Prawie wszystkie pieniądze.
Doświadczenie jest takie, że nie kupię już nigdy nowego instunentu. Adelita
jest co prawda ciężka ale też należy zaznaczyć,że dobrze
wyważona.Zapraszam na testy, na PW podam każdemu adres.
Trochę logika zrobienia z matiza mustanga GT. nie lepiej kupić markowy
produkt za parę set złoty więcej i bawić się w upgrade. no co jak co ale
zmniejsza się bardzo ryzyko że w takim Squierze za 700zł trzeba będzie
wymienic oprócz osprzętu także korpus i gryf
Niestety, jak życie pokazało wcale to ryzyko się nie zmniejsza, jest tylko
jeszcze większy zaskoczeniem.
Marku, to co piszesz przypomina gotowanie zupy z gwoździa.
Gitara Adelita w tym przypadku jest jedynie dawcą _kilku_ elementów
przydatnych do konstruowania nowej. Nawet gdy gryf posłuży jako przekładka w
imadle to można powiedzieć że ta nowa gitara to nadal Adelita.
Jas też przez 5 miesięcy miałem visiona , bo stać mnie nie było na nic
lepszego, a jak się do szkoły chodzi, zdobyć troszkę kaski na wsi trudno…
Rozmowa zaczyna kierować się w stronę „Wyższość Świąt Bożego
Narodzenia nad Wielkanocą”.
Raczej niektórzy zapomnieli, że zaczęło się od tego, jak wygląda
FABRYCZNY instrument W SKLEPIE. I że początkujący, do którego kierowany
jest ów instrument nie ma pojęcia o przeróbkach sięgających samego mięsa,
nawet nie wie że to możliwe.
+101
Ani też pojęcia o brzmieniu oraz wygodzie więc może się przyzwyczaić i
grać nawet na takim czymś 😉
No tak, każdy przeciętny Kowalski posiada do tego odpowiednie narzędzia,
umiejętności i wiedzę.
za cenę?
patrz 1 quote
Mój prapoczątkowy projekt basu z lego też brzmiał dobrze na nowych
strunach.
Podliczając: ile wyszłaby taka wymiana i korekta? Przystawki 400zł, korekty
lutnicze, ustawienie…. 600zł? dodajemy 280zł za adelitkę.
Za tą cenę kupisz bas na lata
Z tym przeciętnym Kowalskim to bym się sprzeczał a za nawet 3000tysiace
nabywa się gitarę , o której nic nie wiesz a co więcej aby nie stracić
tych 3000 tysięcy wydajesz też nie wiesz ile.
za 3 miliony to kupisz gitarę która sama gra.
Cholera, kto kupuje bas za 300zł żeby wsadzić mu części za 600 i
zapłacić za lutnika 300+(nabicie nowych progów, frezy etc)?
Ten kto szuka i czasami znajduje.
Przyznam że Ciebie nie rozumiem.
Kupujesz tanią dechę (Adelita) – masz gwarancję że nie została prawidłowo
przygotowana, można mieć nadzieję że z czasem się nie poskręca i nie
popęka.
Obrabiasz ją.
Montujesz do niej kompletny osprzęt Fendera, wymieniasz progi, lakier itp.
Skutkiem sporych wydatków i niemałym nakładem pracy zyskujesz Fender z
kiepską dechą która jak pisałem wcześniej ma pełne prawo się
rozleźć.
Rozumiem że takie kombinowanie to niemała frajda, znam to z autopsji:)
Jednak nie tłumacz że to opłacalne.
Jak wcześniej pisałem, progów nie wymieniałem, stroją bardzo dobrze,
ponawiam pytanie kto z was wie co dostanie,w sklepie lub na Allegro, nie mam co
prawda 3 miljonów ale chcę po latach przerwy mieć to co mi odpowiada, jest
jeszcze ,jak to pisze Tubass, najlepsza z żon i ta zapewne wspaniała kobieta,
jest wyznacznikiem naszych możliwości. Myślę, że wszystkie dziadki basowe
się ze mną zgodzą, my są pokolenie schodzące, do Was mlodych świat
należy, jeżeli możemy pomuc to pomagamy ale nie starajcie się nas
przekonać, że się nie znamy . Kiedyś,musieliśmy grać na tym co było w
zasięgu, uwieżcie nam to wcale nie było złe.Na jakich gitarach nam było
dane grać, zawsze wspaniałych……..? ale chcieliśmy grać.
chyba jedynym wnioskiem okazuje się taki, że gitary typu Adelita są gitarami
dla zaawansowanych, świadomych muzyków, mających umiejętności i
wyobrażenie co z takiej gitary da się zrobić. gitarą dla początkującego
okazuje się używany OLP, czy inny Squier.
pozdrawiam
Sklejka to nawet się nie pali, więc wyobraźnia rzeczywiście jest potrzebna.
Pasieki wykończył już temat. Nic dodać nic ująć, na tym można
zaprzestać dyskusji.
Tak jest!
Zaprzestańmy dyskusji i nigdy się już nie odezwijmy. 😛
Dobra, powiem tak, miałem parę sztuk w ręce, jak się je dostanie to można
nimi chleb kroić.
Kużwa mać, nie brońcie syfu, lepiej kupić chociażby najniższego RBX lub
corta action! Młody sobie zobaczy kupi i gówno.
Zamiast grać będzie sobie dłubał przerabiając mebel w… mebel!
Marku jeszcze raz.
Pytasz skąd wiem co dostanę w sklepie/na allegro. Kupując markowy produkt
kupuję gwarancję jakości jaką daje marka (zakładamy że nie jest to
podróbka).
Przecież decha do której montujesz przewidywalne, doskonale znane, elementy
jest największą niewiadomą.
Wniosek jest prosty jeżeli ktoś może być pewien jak zagra jego gitara za
10-20 lat to z pewnością nie Ty.
Firma która nie dba o to żeby instrumenty był prawidłowo zmontowany z
pewnością nie bada drewna tak dokładnie jak najbardziej renomowany z
masowych producentów. Fender ma _za_co_ i ma _po_co_ dokładnie zbadać każdy
kawałek drewna przez siebie wykorzystywany.
A ja cały czas się zastanawiam. Jaki jest sens kupować zły, wybrakowany
sprzęt, pakować w niego grubą forsę by stał się w ogóle zdatny do
grania, oraz ażeby jakoś brzmiał (być może nawet b. dobrze brzmiał – nie
mówię, że to niemożliwe)? To ma sens tylko dla pasjonatów, którzy chcą
podłubać, pomajstrować. Dla zwykłego, początkującego grajka lepszą
opcją jest bas za, powiedzmy 1000zł, niż bas za 200zł+ 600zł osprzęt + 200zł lutnik.
Elv – nigdy tego nie zrozumiesz. Więc nie pieprz:)
Po pierwsze – nie doliczaj 200 na lutnika – bo pasjonat sam będzie
grzebał.
Po drugie – jeśli za 800zł uda mu się zrobić wiosło, które będzie
brzmieć i będzie wygodne – to znaczy, że warto było.
Nawet jeśli za 800zł może kupić wiosło, które będzie brzmiało samo z
siebie i będzie wygodne bez zbędnego użerania? Dodatkowo wiosło, co do
którego można mieć większa pewność, że np. korpus się nie rozleci za N
czasu?
(prostym przykładem niech będzie Flame CS4).
To jest czystej wody przerost formy nad treścią – ostatecznie możemy
wymienić w takim basie wszystko, w granicach finansowego rozsądku (metodą
Werteya wystrugać sobie korpus, czy cokolwiek), przerysować logo Adelity i
się cieszyć, że przecież to Adelita, a jaka dobra i jaka brzmiąca.
Podsumowując –
wydajesz 800zł i mnóstwo swojego czasu, żeby mieć godziwe wiosło;
wydajesz 800zł i kupujesz godziwe wiosło.
Obiektywnie – nie warto było, bo zmarnowałeś cenny czas.
EDIT:
Oooooczywiście wszystko zależy, czy kupujesz gitarę po to, żeby na niej
grać, czy żeby wykonywać na niej różne zabiegi. Ale zakładamy, że
znakomita większość ludzi kupuje gitary, żeby na nich grać.
I o tym zapominają wszyscy „spinacze” w tym wątku.
Po to napisano tę recenzję! Żeby ocalić tyłki tatusiom kupującym
instrument, a nie przestrzegać przed (mniej lub bardziej) amatorskim
„lutniczeniem”.
Powiem tak, jeśli korpus jest z olchy to dla kombinatora warto kupić za 250zł to wiosło bo za tą kasę dostajemy gotowe:
Korpus
gryf
klucze
mostek
gałki
przystawki,które można odwinąć/dowinąć lub nawinąć od nowa
maskownicę
śrubki.
Gdyby ktoś chciał zrobić sobie z podobnego materiału na podobnym poziomie
gitarę to gwarantuje mu że w przedziale 450zł ciężko byłoby mu się
zmieścić. Sam najtańszy gryf kosztuje 250zł z przesyłką. A tu dostajemy
gryf, który można łatwo poprawić i dopasowany do niego korpus który na
łączeniu również można poprawić.
Jak widać są osoby, które z tymi wiosłami kombinowały i nie mają co do
nich takich wątpliwości a wszystkie negatywne komentarze podejrzewam były
dlatego ze początkujący nawet nie potrafi gitary ustawić to raz a dwa nikt
nie próbował ich korygować.
Być może rzeczywiście po jakimś czasię mogą dziać się cuda, ale
osobiście uważam, że i tak 250zł za taki pack to nie dużo.
Zgodzę się że dla początkującego się to w sumie nie opłaca jeśli nie ma
pojęcia o tych wszystkich zabiegach.
Tyle ,że Futrzach na swoim blogu pisał ,że jego Adelita nie jest z olchy a
ze sklejki.
Kapralu… Ale za 600 stów wkładasz zaje*iste pickupy i świetny most, progi
szlifujesz, łączenia wyrównujesz i masz np wiosło które nie brzmi jak np
Squier za 800zł tylko jak Fender za dwa kółka. Bo uzyskujesz dobre
brzmienie z picków.
Teoretycznie.
A najlepiej to kupić stary instrument i go poprawić – jeśli się nie
rozpadł przez dwadzieścia lat to jeszcze parę dekad posłuży – mam taką
Jolę D bass – i też się „yntelygenty” pytali po co… Po to, żeby mieć
świetne wiosło.
Wsadzałem już pickupy Merlina do basu Rockwood by Hohner z korpusem ze
sklejki ,różnica w brzmieniu była naprawdę niewielka :/